Amerykański artysta Scott McClaud znany jest przede wszystkim ze swojej teoretycznej trylogii komiksów o komiksie: "Understanding Comics", "Reinventing Comics" oraz "Making Comics". Z tego tria, na chwile obecną, w Polsce ukazała się jedynie część "Zrozumieć komiks". Z informacji uzyskanych od Kultury Gniewu wynika, że w planach warszawskiej oficyny jest także trzecia pozycja z wymienionych. Recenzowany album, który w naszym kraju ukazał się staraniem Wydawnictwa Komiksowego, miał swoją premierę w USA wiosną w lutym bieżącego roku. Pierwotnym wydawcą jest First Second, informacja jest o tyle ważna, gdyż oficyna specjalizuje się w opowieściach graficznych dla młodszej i starszej młodzieży (choćby "Battling Boya").
Głównym bohaterem Stwórcy jest David Smith II (to, że drugi jest chwilami ważne), niespełna trzydziestoletni rzeźbiarz, który jeszcze do niedawna był bardzo dobrze zapowiadającym się artystą, niezwykle wziętym i dobrze opłacanym. Jednakże w wyniku konfliktu ze swoim marszandem popadł w niełaskę, przez co wpakował się w próżnię artystycznego niebytu, z której nie jest w stanie się wydostać. Ma spore problemy z płynnością finansową, z nadużywaniem alkoholu, a za kilka tygodni grozi mu eksmisja. Jakby tego było mało, to ostał mu się tylko jedne przyjaciel. Po prostu: żyć, nie umierać! Dlatego nic dziwnego, że David popadł w depresję.
Poznajemy go, gdy siedzi samotnie w barze i świętuje swoje urodziny. Zamawia następną kolejkę. Wtem, niespodziewanie pojawia się wujek Harry, który się do niego przysiada. Trochę trwa nim bohater sobie uświadomi, że wujek zmarł jakiś czas temu. Więc kim jest mężczyzna? Ano: Panem Śmiercią. Rzeźbiarz nie zważa na ten drobny szczegół i dalej żali się, jak to mu w życiu ciężko i jak bardzo chciałby coś osiągnąć, zostawić coś po sobie, zapisać swoje nazwisko w panteonie słynnych artystów. Śmierć się wzrusza i proponuje mu życiowy układ.
Pakt, który zwierają, opiewa na 200 dni. Przez ten okres David będzie posiadał supermoc, dzięki której będzie mógł stworzyć każdą rzeźbę, jaką sobie tylko wymarzy. W zamian, po upływie wyznaczonego czasu, Pan Śmierć zabierze mu życie. Warto zwrócić uwagę na to, że protagonista ma wybór: albo zwykłe życie (żona, dzieci, dom, szczęśliwa rodzina, codzienna praca), albo nieśmiertelna sława. Oczywiście, z góry wiadomo, co wybierze.
Czytelnik towarzyszy bohaterowi przez owe 200 dni, co jest okazją do zaobserwowania całej gamy nastrojów i emocji Davida. To ostatecznie doprowadzi do przewartościowania życiowych postaw bohatera. Coś, co początkowo odrzucił, nabiera zasadniczego znaczenia, a artystyczny absolut schodzi na dalszy plan. Przemiana, którą obserwujemy nie jest prosta czy łopatologiczna, lecz skomplikowana. Tytułowy stwórca spotyka anioła, chociaż w komiksie sprawa się przedstawia tak, że to anioł na niego wpada. Jeśli chcieć potraktować tę scenę fizycznie, tak jak została przedstawiona, to wypada ona banalnie. Jednakże, gdy nadamy jej sens metaforyczny: miłości od pierwszego wejrzenia (tak dla przypomnienia, polecam lekturę wiersza Wisławy Szymborskiej: klik! klik!), to wówczas sprawa wygląda zgoła inaczej. Co prawda, to tylko nasze (tj. ludzkie) mity… David odnajduje szczęście przy dziewczynie imieniem Meg, ale ich miłość nie jest ani łatwa, ani urocza, ani cukierkowa. Oboje muszą się bardzo postarać, by sprostać wyzwaniom jakie niesie ze sobą poważny związek. Scenarzysta nie idealizuje miłości jako takiej, a wręcz przeciwnie, wywleka wszelakie brudy, przywary i wady charakteru, które często bywają DUŻYM problemem.
Opowiadanie toczy się wartko, narracja wciąga, wizualnie jest miło dla oka, a Nowy Jork wypada bardzo realistycznie. Zacząłem czytać kilka minut po północy z soboty na niedzielę, myślałem, że przeczytam 60-70 stron i pójdę spać, nie miałem w planach lektury całości. Tak się jednak nie stało, czytałem do 4.25 nad ranem. Czułem, że muszę przeczytać do końca, że nie mogę przerwać, tak mocno mnie pochłonęła opowieść. Miejscami się irytowałem, bo są mielizny, które wypadają banalne i infantylne. Na przykład mój sprzeciw budzi większość, jeśli nie wszystkie postaci, ponieważ każdy chce być artystą, a ten, który wybiera zwykłe życie jest nudziarzem i jest godzien pogardy. Do tego pointa jest monumentalna i, ostatecznie, nie spełnia moich oczekiwań. Jednak jako całość komiks godzien jest podziwu! Jestem skłonny zaryzykować tezę, że "Stwórca" to lektura obowiązkowa, jeden z najważniejszych komiksów jakie się w bieżącym roku w Polsce ukazały. Warto go samemu przeczytać i wyrobić sobie swoje zdanie, nie bacząc na żadne recenzje.
4 komentarze:
Co do wydawcy i daty wydania - coś mi się nie zgadza z datą. Byłem w NY na przełomie stycznia/lutego tego roku i komiks ten znalazłem buszując w Strandzie - pierwszy tydzień lutego to był. Amazon wskazuje datę 3.02.2015 jako premierę wydania UK przez SelfMadeHero.:01 second chyba nie wydał tego komiksu później, prawda? Wg mnie, co czułem na własnej skórze wychodząc ze Stranda, była to mroźna zima :)
Co do reklamowania tego komiksu jako najważniejszego i jednego z najlepszych - wstrzymałbym się od głosu z wyrażaniem swojej opinii, ale prowokujecie mnie pochlebstwami w temacie tego tytułu. Dla mnie jest to srogi zawód - McCloud absolutnie swojego rozumienia prawideł działania medium nie przełożył na zbudowanie historii godnej uwagi. The Sculptor [nie rozumiem, dlaczego po polsku stał się Stwórcą...] to do bólu sentymentalna - w tym najgorszym wymiarze słowa - opowiastka o niczym. Łzawa, miejscami tylko potrafiąca zaskoczyć jakimś fajnym trikiem narracyjnym. Nie dajcie się na to nabrać i czekajcie na Making Comics po polsku.
:)
Kubo - na amerykańskim rynku "Sculptor" ukazał się nakładem First Second 3 lutego - widocznie w UK komiks ukazał się z tą samą data, tylko jego wydawcą było SelfMadeHero. W tagach oznaczam tylko pierwotnego i polskiego wydawcę, więc pominąć SMH. I też mi się wydaje, że Giera walnął byka z tą premierę na wiosnę :)
wolałem napisać wiosną tego roku, niż zimą tego roku, gdyż wówczas nieporozumień było by jeszcze więcej - w końcu Zima się dopiero co zaczęła ;-)
rozumiem dlaczego tytuł został przetłumaczony jako "Stwórca", ale to już troche za duża ingerencja.
rozczarowania nie przeżyłem, choc spodziewałem się innej rzeczy - bardziej, tfu!, głebokiej, a jest sentymentalnie
Zapewniam Was, że kiedy wychodziłem ze wspomnianej księgarni to bynajmniej tamten dzień lutowy nic z wiosny w sobie nie miał :) A zima zacznie się w tym roku 22 grudnia.
Wydawcy się pewne tak dogadali.
Napisałbym dla równowagi coś na temat The Sculptor, ale mi się tego nawet nie chce drugi raz czytać. Rozumiem, że komiks do kogoś trafi i mu się nawet spodoba, ale kwestia gustu nie jest kwestią wystarczającą do wynoszenia tego tytułu do rangi 'na kolana chamy' i tożsamą z obiektywną wartością tegoż tytułu. Nie mam pojęcia jak się komiks czyta po polsku, bo czytałem wydanie SMH po engliszu i miałem wrażenie sztuczności i infantylności dialogów. Ale więcej grzeszków ma ten komiks jeszcze na sumieniu - konstrukcja bohaterów na przykład - płaska jak kartka i jednowymiarowa jak jeden wymiar, w którym się komiksy tworzy. Szkoda, bo ja miałem spore oczekiwania.
Prześlij komentarz