Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.
W Los Angeles lat 70-tych ubiegłego stulecia Miles jest aktorem, który nigdy nie osiągnął nic ponad granie w filmach klasy B. Wciąż jednak próbuje przekonać do siebie możnych przemysłu filmowego i w tym celu próbuje dostać się na pewną imprezę. Tam odnajduje przyjaciółkę stojącą nad ciałem członka niebezpiecznej sekty. Miles ratując jej życie trafia do posiadłości znanej z pierwszego tomu serii. Po latach ukrywania się przed światem klątwa wiecznie młodej kobiety uderza ze zdwojoną siłą...
W Los Angeles lat 70-tych ubiegłego stulecia Miles jest aktorem, który nigdy nie osiągnął nic ponad granie w filmach klasy B. Wciąż jednak próbuje przekonać do siebie możnych przemysłu filmowego i w tym celu próbuje dostać się na pewną imprezę. Tam odnajduje przyjaciółkę stojącą nad ciałem członka niebezpiecznej sekty. Miles ratując jej życie trafia do posiadłości znanej z pierwszego tomu serii. Po latach ukrywania się przed światem klątwa wiecznie młodej kobiety uderza ze zdwojoną siłą...
Jak stosunkowo łatwo się domyślić z poprzedniego akapitu w drugim tomie "Fatale" nie mamy do czynienia z typową kontynuacją pierwszego tomu serii. Wspólne są tu jedynie fragmenty fabuły, które osadzone są w teraźniejszości, a także sama postać Josephine. Teoretycznie doczepić można się do tego, że Ed Brubaker w "Diabelskim interesie" właściwie powielił schemat fabularny z premierowej odsłony cyklu. W obu bowiem chodzi o to, że pewien mężczyzna ma nieszczęście trafić na postać wiecznie młodej Josephine, która wodzi go na pokuszenie. Takie streszczenie fabuły upraszcza jednak treść "Fatale", które choć po raz drugi z rzędu odwołuje się do tego samego motywu, rozwija historię kobiety, której niejednoznaczności i tajemniczość stanowią największy atut komiksu. Cała intryga, swoją drogą napisana w sprawny, wciągający i dynamiczny sposób, stanowi jedynie pretekst, aby pchać ten wątek dalej.
Nie oszukujmy się, już od samego momentu poznania Milesa i reszty obsady drugiego tomu możemy się spodziewać tego, że losy bohaterów nie będą usłane różami i nie wszyscy wyjdą cało z opresji, które im się przydarzą. Tak naprawdę jednak, to historia poświęcona tajemniczej Josephine i Ed Brubaker stosuje bardzo umiejętny trik, polegający na tym, że wszystko, co najważniejsze, ukryte jest na drugim planie. Bardzo podoba mi się sposób pisania tej postaci, która na jednej stronie sprawia wrażenie słabej i bezbronnej kobiety, by już za chwilę zmienić się w zimną i wyrachowaną manipulantkę. Tak naprawdę nie wiadomo do końca która z tych wersji jest prawdziwa i choć pewnie dziwnie to zabrzmi, ale Josephine stała się pewnego rodzaju obsesją. Scenarzysta tak umiejętnie prowadzi tę postać i oszczędnie dawkuje informacje na jej temat, że jestem szalenie ciekaw dalszego ciągu jej losów i już z niecierpliwością wypatruję informacji na temat daty premiery kolejnego tomu.
Podobnie, jak w przypadku pierwszego tomu, także i w tym nieśmiało przewijają się dość nietypowe jak na twórczość Eda Brubakera wątki nadprzyrodzone. Są one zgrabnie wplecione w fabułę, nie czuć by dodano je na siłę. Ponownie czuję, że powtarzam zdania z październikowej recenzji pierwszego tomu, ale po prostu muszę podkreślić że ten specyficzny, lovecraftowy klimat to coś, co zawsze bardzo mocno mi się podobało. Jest jednak coś, co nieco rzuca cień na bardzo wysoką ocenę tej odsłony "Fatale".
Są to momenty osadzone w teraźniejszości. Jak dla mnie tych wszystkich scen z Nicolasem Lashem mogłoby po prostu nie być. Owszem, także i w tym przypadku fabuła jest popychana nieznacznie do przodu, ale wątek ten nie jest prowadzony w taki sposób, który wzbudzałby we mnie jakiekolwiek emocje. Zdecydowanie najsłabiej wypadł moim zdaniem końcowy cliffhanger, który pozostawił mnie z miną mówiącą eee... serio?, przy czym nie nosiło to oznak pozytywnego zdziwienia, a raczej niewielkiego rozczarowania.
Całość drugiego tomu "Fatale" zilustrowana została przez Seana Philipsa – artystę tyle utalentowanego, co specyficznego. Doskonale odnajduje się on w estetyce opowieści snutej przez Brubakera i potrafi stworzyć naprawdę świetne ilustracje. Niestety, czasami zdarzają mu się kadry, które wyglądają jak wypadki przy pracy. Widać to mocno na przykładzie Josephine, która niekiedy potrafi wyglądać jak kobieta przy czterdziestce, a niekiedy - jak ktoś, kto od niedawna może legalnie kupować alkohol w sklepie. Niemniej, to tylko nieznacznie obniża ocenę warstwy graficznej, która jest doprawdy znakomita.
Wypada napisać kilka słów o polskiej edycji. Album wydrukowano w Białostockich Zakładach Graficznych, które cieszą się wśród czytelników komiksu w Polsce złą sławą. Osobiście do tej pory nie miałem złych doświadczeń z BGZ, ale "Diabelski interes" to zmienił. Mój egzemplarz ma na szyciu ślady sugerujące zbyt mocne zgrzanie/ściśnięcie/cokolwiek się tam robi z komiksem na grzbiecie. Gdyby nie posiadał białej okładki pewnie nie rzucałoby się to tak w oczy, lecz niestety nie wygląda to zbyt estetycznie. Mam nadzieję, że jest to jednorazowy wypadek (na co wskazuje stan innych kopii komiksu, które biorą udział w konkursie na Image Comics Journal). Poza tym? Twarda oprawa, dobry papier, okładki poszczególnych zeszytów - szału nie ma.
Nowe "Fatale" kosztuje 49 złotych, więc z odpowiednimi rabatami możecie kupić je dosłownie za grosze. I do tego serdecznie Was zachęcam, chociaż jeśli macie już w swojej kolekcji pierwszy tom to nie muszę do niczego namawiać, bo sami wiecie, że to komiks znakomity. Moja końcowa ocena to 4+.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz