sobota, 14 marca 2015

#1822 - Saga tom 2

Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.

Nigdy nie przepadałem za różowym kolorem. Po prostu mi się nie podoba. Mimo mojej niechęci na drugi tom "Sagi", którego okładka atakuje swojego odbiorcę różowością, czekałem z niecierpliwością. Nie jest żadną tajemnicą, że uwielbiam serię Vaughana i Staples. Pomimo tego, że wobec tego komiksu jestem niemal bezkrytyczny, w poniższej recenzji znajdą się nie tylko zachwyty...




Po premierze pierwszego tomu w polskich internetach pojawiły się jęki zawodu, ale nie z powodu tego, że to zły komiks był, ale przez to, że spodziewano się nieco więcej. Czy krytyka przehype`owała "Sagę"? Nie sądzę. Myślę, że niektórzy czytelnicy spodziewali się po pracy Briana K. Vaughana i Fiony Staples "komiksu ambitnego", a dostali niczym nieskrępowany miks science-fiction, przygodówki i jeszcze paru innych gatunków "Saga" ma bawić, ale już niekoniecznie zmuszać do refleksji. I właśnie w kategorii komiksu rozrywkowego historia ta sprawdza się doskonale, będąc przy okazji kilometry przed swoimi głównymi konkurentami. Ale jak ma być inaczej, skoro komiks powstał dzięki kolaboracji dwóch naprawdę pomysłowych osób?

Po wydarzeniach z premierowej odsłony "Sagi" Marko i Alana kontynuują swoją podróż w poszukiwaniu spokoju i lepszej przyszłości dla ich dziecka. Całkiem niespodziewanie na ich drodze staje dość nieoczekiwany problem, jakim jest spotkanie rodziców bohatera. Jeśli sądzicie, że macie problem z teściowymi, to co ma powiedzieć Alana, która dobrze się jeszcze nie przywita, a będzie świadkiem teleportacji Isabel w nieznane i kłótni, mającej swój finał na innej planecie? W tle kolejne przygody przeżywają The Will oraz Prince Robot. Obaj nieuchronnie podążają tropem Marko i Alany i są już niebezpiecznie blisko...

Przeglądając kolejne strony drugiego tomu sagi byłem oczarowany. Dziś, gdy przeczytałem go już co najmniej kilkukrotnie, wydaje mi się że mogę ocenić go w miarę na trzeźwo. I nadal nie umiem doszukać się absolutnie żadnych wad zarówno pod względem scenariusza, jak i rysunków. Vaughan niejednokrotnie pokazywał już, że potrafi stworzyć dzieło unikalne, które zapada w pamięć naprawdę długi czas. Nie inaczej jest z opisywanym dziś komiksem, ponieważ nie tylko zachowuje on wszystkie zalety pierwszego tomu, ale także dodaje od siebie coś ekstra. Najmocniej rzuca się to w oczy w przypadku bohaterów przewijających się na kartach drugiego tomu "Sagi". Twórca nie tylko rozwija tych, których już znamy, ale także świetnie wplata w fabułę osoby nowe, nadając im konkretny, niepowtarzalny charakter. Jednocześnie wszystko przychodzi mu bardzo naturalnie, tak jak w przypadku rodziców Marko. Już od pierwszych stron nie pozostają oni obojętni czytelnikowi, a scenarzysta nie tylko pokazuje ich jako samodzielne postacie, ale także raz za razem udowadnia, że są to rodzice jednego z głównych bohaterów komiksu nie tylko z nazwy. Łatwo można doszukać się wśród nich pewnych podobieństw, czego tak często brakuje w tego typu wątkach w innych pozycjach.


Vaughanowi w niczym nie ustępuje Fiona Staples, która ponownie wspaniale ilustruje kosmiczne plenery i obce rasy. Bardzo podoba mi się "chemia", jaka panuje między nią i Vaughanem. Jasne, można na artystkę narzekać, mówiąc że jej prace są zbyt komputerowe, że zapomina o tle. Dla mnie nie ma to zbyt wielkiego znaczenia, ponieważ pomimo tego, iż sam zauważam wymienione wyżej rzeczy, nie uważam ich w żaden sposób za wadę. Wiem z lektury wydania deluxe, że zabieg ten jest celowy, a warstwa graficzna zbudowana jest tak, by nic nie odciągało nas od tego, co jest tak naprawdę ważne. Zresztą czy aby na pewno można powiedzieć, że rysowniczka jedzie na pół gwizdka? Widząc to, ile wysiłku wkłada ona w design poszczególnych postaci czy też lokacji.

Nie zmienił się fakt, że "Saga" to komiks skierowany dla osób dojrzałych. Drugi tom komiksu zawiera między innymi swego czasu bardzo kontrowersyjną scenę, gdy na ekranie Prince Robota wyświetlają się obrazy zdecydowanie 18+, a innych form nagości czy całej masy przekleństw tu nie brakuje. Przyznaję, historia raczej nie straciłaby nic, gdyby usunąć przynajmniej część fucków, ale znów – takie było założenie twórców. Do dziś pamiętam słowa Vaughana, który określił komiks ten jako "Star Wars" dla zboczeńców, co oczywiście jest żartem, lecz pamiętajcie – nie dawajcie tego komiksu młodszemu rodzeństwu!

Fani wydawnictwa Mucha Comics nie zawiodą się jakością wydania drugiego tomu ”Sagi”. Porządne wydane, twarda oprawa, wysokiej jakości papier i stosunkowo niewysoka cena. 59 złotych minus rabaty dają naprawdę atrakcyjną kwotę, więc nie wiem nad czym tu się zastanawiać. Chociaż nie, w sumie wiem. Przecież część z Was narzekała na takie detale jak dymki z tekstami Hazel czy Isabel. Również przyznaję się do tego, że uważam iż nie wygląda to najlepiej, ale powiedzmy sobie szczerze – czy to w jakikolwiek sposób zmienia fakt, że komiks jest po prostu świetnym kawałkiem lektury? Czy "niszczy to narrację", jak niedawno wyczytałem? Absolutnie nie. Wydanie Muchy ma nad oryginałem mnóstwo przewag – jest trwalsze, tańsze, niczym nie różni się pod względem zawartości i przede wszystkim, jest w naszym języku. Jeśli to Was nie przekonuje, to ja już nie wiem co może.


Dla mnie, totalnego i bezkrytycznego fana ”Sagi”, drugi tom to kawał solidnej, świetnej lektury. Jeśli wyczekujecie dzieła ambitnego, szukajcie dalej. Ale jeśli szukacie taniego, dobrego komiksu, który da Wam mnóstwo niezłej zabawy, lepiej trafić nie mogliście. Kupujcie w ciemno. 5+/6

Brak komentarzy: