sobota, 28 marca 2015

#1839 - Jak zniszczyć legendę? Dwa lata Joe`s Comics

Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.

W 2012 roku na konwencie w San Diego jeden z najbardziej szanowanych przeze mnie twórców komiksowych zapowiedział powrót wydawnictwa sygnowanego swoim imieniem. Pod szyldem Joe`s Comics miały ukazywać się komiksy autorstwa J.M Straczynskiego krótkie, zamknięte historie rysowane przez bardzo ciekawych artystów. Z miejsca zamówiłem komplet trzech zapowiadanych tytułów, a do całego projektu realizowanego pod skrzydłami Image Comics byłem bardzo entuzjastycznie nastawiony. Od premiery pierwszego zeszytu wydanego przez Joe`s Comics ("Ten Grand" ilustrowanego przez Bena Templesmitha) minęły niemal dwa lata. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że odrodzenie Joe’s Comics okazało się pod niemal każdym względem niewypałem.


Dlaczego?

Odpowiedzi na to pytanie udzielę w kilku podpunktach, podpierając się konkretnymi argumentami, a poszczególnym komiksom z Joe`s Comics poświęcę uwagę w osobnych recenzjach.

1. Nielogiczne decyzje wydawnicze i brak kontaktu z czytelnikiem

Początkowo zeszyty poszczególnych serii ukazywały się w miarę terminowo, Straczynski udzielał licznych wywiadów branżowym mediom. Z czasem zaczęły pojawiać się pierwsze reakcje czytelników. Ich listy publikowane były w wydaniach zeszytowych (standard), ale później JMS zaczął kombinować. Najpierw z "Ten Grand" odszedł Ben Templesmith z powodów, które do dziś nie są oficjalnie znane. Obaj panowie zaprzeczają jakoby doszło pomiędzy nimi do jakiegokolwiek konfliktu, ale jak inaczej można interpretować to wydarzenie? Oficjalnie mówiło się, że rysownik zrezygnował, bo nie miał czasu na pełnoetatowe zajmowanie się serią. Tymczasem wystarczyło już kilka tygodni, by artysta zaczął dość aktywnie udzielać się w innych wydawnictwach. Dziś wypełnia swój kontrakt rysując "Gotham After Midnight" dla DC, która ukazuje się bardzo terminowo. Czy Templesmith faktycznie nie miał wtedy czasu, czy też po prostu poróżnił się ze scenarzystą? Odpowiedz wydaje się oczywista...


Także "Protectors Inc." oraz "Sidekick" nie uniknęły zawirowań. Pierwszy z wymienionych komiksów został skrócony z planowanych 12 do 10 numerów. Decyzja została podjęta po wydaniu pierwszego wydania zbiorczego, zawierającego sześć zeszytów. Dzięki temu, drugi będzie znacząco chudszy, chyba że Straczynski dorzuci jakąś nadspodziewanie dużą ilość dodatków. Z kolei "Sidekick" jedną ze swoich zeszytowych odsłon miał o dolara droższą od reszty, gdyż twórcy postanowili wzbogacić komiks o sztywną, błyszczącą okładkę. Niedawno także okazało się, że tan seria zostanie skrócona o jeden numer i z zapowiadanego tuzina ukaże się jedenaście.

Nie są to tylko nic nie znaczące szczegóły zwłaszcza, że wydawnictwo nie zadało sobie trudu, aby o tych zmianach poinformować czytelników! Ci zostali postawieni przed faktem dokonanym, kiedy np. kupowali "Sidekicka" droższego o tego jednego dolca. Dodatkowo z komiksów Straczynskiego poznikały strony z mailami czytelników, chociaż każdy z nich posiadał małą ramkę zachęcającą do ich wysyłania. Sporadycznie pojawiały się jakieś krótkie wpisy od scenarzysty, lecz czytało się je bardzo dziwnie, gdyż zazwyczaj ograniczały się one do zaklinania rzeczywistości, pokroju "same sukcesy, jest zajebiście".

W dodatku komiksy Joe’s Comics nie uczestniczyły w akcji Image Comics, polegającej na wydawaniu premierowych trejdów w promocyjnych cenach.

2. Opóźnienia

Dotychczas nowe Joe’s Comics publikuje (lub publikowało) pięć tytułów. Tylko jeden z nich tak naprawdę wychodzi regularnie. Jasne, opóźnienia w Image nie są niczym nadzwyczajnym, ale na przykład Rick Remender pisze obecnie trzy serie i żadna z nich nie miała poślizgu większego, niż miesięczny. Gdy "Secret" – jeden z trzech ówczesnych tytułów Jonathana Hickmana został zawieszony – scenarzysta w miarę regularnie informował o statusie kolejnych numerów. Tymczasem Straczynski nie tylko nie informował nikogo o kolejnych poślizgach, to jeszcze pozwalał na to, by rysownicy przechodzili samych siebie. C. P. Smith na stworzenie ośmiu numerów "Ten Grand" potrzebował piętnastu miesięcy, chociaż momentami posiłkował się nawet niewykorzystanymi kadrami autorstwa Templesmitha. Tom Mandrake jedenaście odsłon "Sidekicka" przygotuje najprawdopodobniej w dwadzieścia. Czytelnicy "Dream Police" na szóstą odsłonę serii czekają już czwarty miesiąc, a i Gordon Purcell w drugiej połowie "Protectors Inc." złapał wyraźną zadyszkę (dwa i pół miesiąca przerwy między #8 i #9). A skoro o rysownikach mowa...


3. Rysownicy

Straczynski ogłaszając wznowienie działalności Joe’s Comics zapowiadał, że jego komiksy rysowane będą przez najlepszych rysowników. Jak się szybko okazało było to typowo zagrywka pod publiczkę, skoro zatrudnił Toma Mandrake`a, którego trudno uznać za mistrza ołówka. Rysownik, o którym już od dobrych kilku lat piszę, że zdecydowanie powinien już przejść na emeryturę, chałturzy w "Sidekicku" tak, że oczy bolą. Symbolem wręcz tego, jak ten niezły niegdyś scenarzysta się stoczył, jest okładka po lewej.

Zarówno Mandrake, jak i Sid Kotian – rysownik "Dream Police" – dysponują stylem, który idealnie pasuje do komiksów Image. Tego sprzed dwóch dekad. Rysowane przez nich postacie kobiece to w znakomitej większości chodzące biusty rozmiaru XXL. Ten pierwszy właściwie już kompletnie odpuścił sobie rysowanie tła, a niedawno wydany "Sidekick" #10 dodatkowo zawiera mnóstwo wyraźnie widocznych interwencji osoby odpowiedzialnej za nakładanie kolorów, która próbuje tuszować to, że artyście się zwyczajnie nie chce.

C. P. Smith to z kolei wybór nie tyle słaby, co nietrafiony. Rysownik ten ma swój określony styl, który może, lecz nie musi się podobać. Ale z pewnością nie nadaje się do horroru, jakim jest "Ten Grand". Smith swoimi ilustracjami sprawił, że z tytułu uleciał ciężki, mroczny klimat, a jego kreskówkowe i strasznie komputerowe prace doprowadziły do tego, że podczas lektury znacznie częściej śmiałem się z kolejnych jego "popisów", niż emocjonowałem niegłupią jednak fabułą. Próbka talentu Smitha po prawej.

Z kolei Gordon Purcell rysujący "Protectors Inc." to artysty, który o dynamice raczej nie słyszał. Nie umie w żaden sposób pokazać scen akcji, a ponieważ dodatkowo sam siebie kolorował, dostawaliśmy koszmarki takie jak ten:

Dodam, że dwukrotnie zdarzyło mi się zostać tak zanudzonym przez prace Purcella, że przegapiłem fabularne cliffhangery i szukałem kolejnych stron historii. Dodatkowo, kobieta w bieli według opisu ma około trzydziestki i jest w komiksie najpiękniejszą kobietą na świecie...



4. Fabuły

Za wyjątkiem "Ten Grand" każdy z komiksów Straczynskiego jest zwyczajnie nieciekawy, trzeba sobie to powiedzieć otwarcie. "Sidekick" ociera się o fabularne dno, stosując liczne uproszczenia i bezsensowne rozwiązania. "Protectors Inc." dłużyło się niemiłosiernie, pomimo skrócenia fabuły o dwa numery. W "Adventures of Apocalypse Al" więcej było dowcipów o cyckach głównej bohaterki, niż faktycznej fabuły. Tylko "Dream Police" przez jakiś czas dawało nadzieję. I pewnie wciąż daje, ale tylko tym osobom, którym udało się nie zasnąć z nudów przy drugim lub trzecim numerze.

Tak wygląda obraz studia Johna Michaela Straczynskiego, który miniony rok podsumował jako pasmo sukcesów. Obawiam się, że już wkrótce widzieć będzie je tylko on, bo jego komiksy są coraz niżej oceniane przez krytykę jak i czytelników. Wystarczy rzucić okiem na listy sprzedaży, gdzie pozycje z logo Joe’s Comics coraz mocniej jadą w dół zestawienia. Straczynski powinien poważnie się zastanowić nad tym czy chce, aby czytelnicy zapamiętali go jako scenarzystę takich tytułów jak autorskie "Rising Stars" czy ze świetnych komiksów robionych dla Marvela, czy jako twórcę "Sidekicka" lub "Protectors Inc.". Porównując sytuację do logo studia Joe's Comics, dla scenarzysty może być już za pięć dwunasta na podjęcie decyzji...

Brak komentarzy: