Podczas MFKiG 2009 zaprezentowane zostało nowe przedsięwzięcie - Polskie Stowarzyszenie Komiksowe. Inicjatywa, która grupować miała komiksiarzy z różnych cechów, zarówno tych z cechu ludzi rysujących, wydających, piszących jak i kupująco-fanujących. Zaskoczenie dla wielu były spore, oczekiwania wobec działalności PSK również do małych nie należały. Same reakcje na wieść o ukonstytuowaniu się Stowarzyszenia bywały różne. Część osób autentycznie cieszyła się z konsolidacji środowiska, reszta od czasu do czasu oskarżała PSK o niecne knowania przeciwko klasyce Polskiego Komiksu i zakładanie swoistego kartelu, który popierać ma tylko kawangardowych swojaków. Przejawów tej paranoi doświadczaliśmy również i my na Kolorowych, zwłaszcza kiedy anonimowe Zosie zarzucały nam, że teksty piszemy pod dyktando tego straszliwego PSK. Minął rok, część emocji zelżała, można zatem pokusić się o pierwsze podsumowania działalności - w tym przypadku z punktu widzenia osoby do Stowarzyszenia nienależącej, ale dobrze znającej się z częścią jego członków.
Niewątpliwie duże osiągnięcie PSK, za które należy się mocny big up, to Komiksowa Warszawa. Zwłaszcza, że nie było lekko, kwiecień okazał się miesiącem katastrofy smoleńskiej, przedłużającej się żałoby narodowej oraz wzmożonej aktywności islandzkiego wulkanu. To zmusiło organizatorów imprezy do zmiany terminu, zaś część zaproszonych gości - do pozostania w domu. Mimo tych wszystkich przeciwności losu, wyszło nieźle. Jak na pierwszą edycję, festiwal uważam za sukces - udało się Stowarzyszeniu wykreować nową eventową markę oraz odświeżyć formułę warszawskiego konwentu, po latach zatęchłej WSK-owej rutyny. Wydano nawet darmowy "Komiksowy przewodnik po Warszawie", we współpracy z Urzędem Miasta. Racja, można by wskazać różne fuck-upy i niedociągnięcia, które miały miejsce podczas kwietniowej imprezy. Po pierwsze jednak, dla większości organizatorów było to pierwsze tak duże wydarzenie, przy którym przyszło im pracować, a czynniki zewnętrzne były wybitnie niesprzyjające. Po drugie zaś - w porównaniu do Warszawskich Spotkań Komiksowych da się zauważyć gigantyczny wręcz progres, impreza była o wiele bardziej przemyślana od dotychczasowych wuesek. Daje to nadzieję na przyszły rok.
Innym głośnym wydarzeniem zorganizowanym przez PSK była akcja czytania komiksów pod Sejmem przeciwko podniesieniu stawki VAT na książki. Happening niewątpliwie cieszył się dużym zainteresowaniem mediów, rozpropagował problem, PSK wsparło też internetową petycję, wysuniętą do przedstawicieli władz... Tylko co z tego? Na temat samej petycji wypowiadałem się niedawno. Część mediów zaprezentowała podsejmową akcję bardziej w charakterze sobotniej ciekawostki do zapełnienia ramówki bądź gazetowych szpalt niż jako konkretny głos w palącej sprawie. Najbardziej jednak wymowna jest reakcja samych władz, do których skierowany był happening... a raczej kompletny jej brak. Nie było w tej całej sprawie nawet żartobliwego komentarza premiera (ani nikogo z jego kancelarii), mimo że otrzymał on od aktywnie czytających egzemplarz "Esencji". Władze kompletnie zignorowały protestujących, co na dłuższą metę chyba świadczy o porażce akcji na tym właśnie polu.
Było jeszcze parę pomniejszych przedsięwzięć, na które kiedyś natknąłem przypadkiem się w Googlu - jakiś lokalny konkurs, coś tam mniej więcej też wiem, że członkowie Stowarzyszenia planują warsztaty w szkołach, propagujące komiks jako medium. Właśnie - "coś tam mniej więcej". I tu dochodzę do mojego największego zarzutu wobec działalności PSK. Mocny minus stowarzyszenie dostaje za kiepski pijar i nieistniejącą politykę informacyjną - z wyjątkiem strony na Facebooku i notek wysyłanych do serwisów komiksowych Stowarzyszenie niespecjalnie promuje własną działalność. Przede wszystkim dostrzegam zachętę do udziału w przygotowanych już wydarzeniach, ale nie w ich organizacji "od kuchni".
Od roku strona internetowa PSK pozostaje w budowie - mimo, że tak naprawdę powinna być gotowa już po MFK 2009. Brak jej dziwi tym bardziej, że w przypadku Komiksowej Warszawy profesjonalnie wyglądający serwis dało się zrobić w bardzo krótkim czasie. Wiem też, że w PSK jest paru kumatych ludzi, dla których trzaśnięcie i postawienie prostej strony w jeden wieczór to buła z masłem. Nie trzeba żadnych fajerwerków, wystarczyłoby schludnie wyglądające miejsce w sieci, które rzetelnie informowałoby o tym, co jak gdzie i do kogo. Zwłaszcza to "do kogo" jest ważne, ja w codziennym działaniu Stowarzyszenia nie widzę za bardzo otwartości w zachęcie do kooperacji, skierowanej do osób spoza. Owszem pamiętam jakieś zaproszenia do współpracy w pojedynczych forumowych postach czy blogach jego członków, ale to odosobnione przypadki. PSK sprawia wrażenie zamkniętego tajnego bractwa, do którego może nie jest się bardzo trudno dostać, ale które specjalnie nie zachęca ludzi z zewnątrz do wstępowania w swoje szeregi. Zamknięte forum to już jest maksymalny turn off - rozumiem, żeby jakiś dział był zarezerwowany tylko dla członków, ale całe forum? Nawet żeby miejsca nie było na skomentowanie działalności bądź rzucenie pomysłu? No serio?
Rok pierwszy w działalności Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego nie wypadł najgorzej. Głównym celem było zorganizowanie Komiksowej Warszawy i to się udało. Cele statutowe również zostały mniej lub bardziej wypełnione - nie wiem jak w przypadku rozwoju kontaktów międzynarodowych czy prowadzenia działalności naukowej nt. komiksu, ale integracja twórców i sympatyków bez wątpienia miała miejsce, o czym sumiennie donoszą blogo- i twittosfera. Szwankuje polityka informacyjna, ale podobno tę kwestię Stowarzyszenie ma rozwiązać w najbliższym czasie. Nie da się oprzeć wrażeniu, że w tym momencie PSK jest strukturą wybitnie warszawocentryczną, której członkowie albo w Warszawie mieszkają, albo bez problemu są w stanie do niej dojechać. I że to głównie wokół stolicy na razie wszystko się kręci. Ale może w kolejnym roku czekać nas będzie więcej inicjatyw w terenie. Czas pokaże, czy będzie o czym pisać za rok w notce o tytule "PSK: Year Two".
8 komentarzy:
Entuzjazm co do "Komiksowej Warszawy" niczym nie uzasadniony. Wcale nie było tak "kolorowo" (raczej mrocznie). Znacznie bardziej odpowiadała mi WSK i to właśnie na reaktywacje tej imprezy bardzo liczę.PSK niestety okazłąo się aż nazbyt heremetycznym tworem co doskonale obrazuje strona stowarzyszenia.
Mroczność KW kontra ciasnota i duchota WSK. Co kto woli.
Mnie się podobało WSK w Centrum Łowicka, chociaż tamtego dnia dużo tam nie siedziałem. Salka w podziemiach była strasznie maleńka, o ile pamiętam.
Mi też podobało się na WSK, zarówno przed (w 2001 roku) jaki po remoncie (2008). Kino "Grunwald", pomimo posmaku siermięgi z minionej epoki równiez nie było takie złe. Przynajmniej nie było tam tak ciemno, a i miejsca też nie brakowało. Tęsknię za tą imprą i liczę, że mimo wszystko powróci.
No cóż, ja WSK pamiętam z giełdy i nie chcę, żeby te czasy wróciły. Dawniej smród w salce potu, na ostatnim stoiska po 600 złotych - to ja, jako wystawca, w dupie mam taką giełdę.
Już wolę, jak jest ciemno. Zresztą na giełdzie nie było ciemno.
I ja jakoś za posmakiem siermięgi nie tęksnię.
Za WSK nie tęsknię
ale liczę że KW będzie się rozwijała.
Nie lubię ani salek potu
ani permanentnej zaćmy.
Tęsknię za tobą zeszytówko!
Działalność PSK kojarzy mi się tylko z jednym hasłem "CAŁA POLSKA ODBUDOWUJE STOLICĘ"
Komiksowa Warszawa była Fajna. WSK z Grunwaldzie i CK Łowicka były fajne. A ostatnie WSK - w Paladium - to kompletna porażka. I wbrew pozorom nie chodzi o miejsce - chodzi o klimat. Ostatnie WSK to "kasa, kasa, kasa". Kramy sprzedające nowości. Spotkania z autorami nakręcające sprzedaż. Zero jakichkolwiek wydarzeń, które ma na celu cokolwiek innego niż kasa. Żadnej wystawy, konkursu, nic. Jesli w tym kierunku miały iść WSK, to wcale mi nie żal, że już ich nie ma.
Prześlij komentarz