wtorek, 5 października 2010

#576 - Och! Przygody gentlemańskiego barbarzyńcy

W zeszłym tygodniu rozgorzała u nas w komentarzach dyskusja nt. niewielkiej liczby negatywnych recenzji komiksów w polskim Internecie. Że kolegom nieładnie na ich temat powiedzieć nie wypada, recenzenci boją się źle napisać, panuje kult pozytywnej prasy i samozadowolenia w grajdole. Przykro mi, że tym tekstem nie obalę tej tendencji, ale komiksu Kuziemskiego zmiażdżyć się nie da. Jest po prostu na to za dobry. Nie, żeby był jakiś wybitny i się złotymi zgłoskami w Polskim Komiksie zapisywał, o nie, ma swoje przywary. Ale to naprawdę porządny zeszyt jest. Na swoją obronę powiem tylko, że z autorem w życiu nie zamieniłem ani jednego słowa, może to mnie uchroni przed zarzutami o kolesiostwo.
Jacka "Brzoza" Kuziemskiego pamiętam jako tako z twórczości webkomiksowej ("Zadupie" i "Birkenau"), pojawił się również jakieś sto lat temu w pierwszym "Kolektywie". Przyznam się, że w dłuższym okresie jego starsza twórczość w ogóle nie została mi w pamięci, chociaż googlowy research zdradził, że nawet mi się jego szorciak do "Kolektywu" podobał. Ale za cholerę sobie go teraz nie przypominam. W tym roku Brzozo wystartował z ciekawymi blogiem, na którym publikuje portrety władców Polski. No i na ostatnim MFK zanotował debiut zeszytowy, z wykreowaną przez siebie postacią Harveya - barbarzyńcy-dżentelmena. I powiem szczerze - dwudziestokilkustronicowy "Och!" to zdecydowanie najlepszy album wydany do tej pory przez Dolną Półkę. Poprzeczka nie była może pod tym względem jakoś strasznie wysoko ustawiona, ale nie bądźmy małostkowi. To też pierwszy taki album od tego wydawnictwa, w którym strony czyta się poziomo, co przywodzi na myśl klasyczne "Tytusy".

"Och!" to dobry kawałek debiutu. Taka nasza nadwiślańska wariacja na temat postaci Hulka, Lobo i paru innych szaleńców, co to sieją spustoszenie wszędzie gdzie się pojawią. Bezpretensjonalny i dowcipny zeszyt napakowany jest akcją i humorem - żarty wahają się od subtelnych po wulgarne. Albumik narysowano stylową i czystą krechą, autor dobrze się przez lata wyrobił, macha ołówkiem niemal profesjonalnie, dobrze operuje narracją i językiem komiksu. Fajnie żongluje popkulturowymi nawiązaniami, ale nie opiera fabuły wyłącznie na tym. Na pewno to debiut albumowy, którego Brzozo nie będzie się musiał za kilka lat wstydzić i pochrząkiwać z zażenowaniem na samą wzmiankę.
Jasne, można by się przyczepić do tego i owego. Na przykład, że jednowątkowa historyjka króciutka jest i prościutka jak konstrukcja cepa. Że podobnych postaci o mocno rozchwianych osobowościach powodujących totalną rozpierdziuchę było już na pęczki. Na pewno jeden z redaktorów Kolorowych narzekałby, że komiks Kuziemskiego nie pobudza do refleksji i brak mu drugiego i piątego dnia, a całość sprowadza się do rzeźnickiej rąbaniny. Mnie osobiście zaczęło w połowie zeszytu irytować tytułowe powiedzonko głównego bohatera, wciskane w prawie każdą jego wypowiedź. No i komiks nie przeszedł chyba korekty. Ale to tak zwane detale.

Kuziemski stworzył urokliwą postać destrukcyjnego dżentelmena-barbarzyńcy, którą da się lubić, która zapada w pamięć i - co najważniejsze - której przygód chce się więcej. Mam nadzieję, że to nie jest ostatnia odsłona perypetii Harveya, świetnie by się to sprawdziło jako zeszytówka publikowana raz na pół roku z myślą o konwentach.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

zgadzam się

wonder pisze...

Lobo to jeszcze nie jest (chociaż okładka mocno przywodzi mi na myśl Paramilitarne Święta Specjalne), ale ma potencjał. I zgadzam się co do korekty. Najbardziej zabolało mnie zdanie: "Ale hej, nadal nie rozumiem ani słowa które mówisz".

SStefania pisze...

W zasadzie zgadzam się z recenzentem. Fajny komiks i miałam wielki niedosyt gdy go skończyłam. Fajnie by było, gdyby Brzozo zrobił coś dużo dłuższego o Harveyu, lub zaczął wydawać takie coś regularnie. Choć wtedy 'Rysunki Władców...' już chyba kompletnie by padły, zważywszy, że gdy to rysował, nie było update'ów.

holcman pisze...

Bardzo przyjemny albumik. Cały czas takich za mało.