
Bodaj Rafał Szłapa słusznie zauważył, że wszystkie łódzkie festiwale zlewają się w jedno, wielkie emefkowe wspomnienie po pewnym czasie. Zatłoczona giełda, rozmówki między ŁDKiem, a Textilimpexem, późne obiadki w przeróżnych konfiguracjach towarzyskich, rzucenie okiem na jedną z wystaw, sztyboriada na wieczornym rozdaniu nagród i wreszcie afterparty, z tradycyjną kilometrową kolejką po piwo. Przysłuchiwanie się środowiskowym ploteczkom, krążenie od stolika do stolika, od "kawangardowców", do przybyszów z Krakowa, od szefów komiksowych serwisów, do pastelowców, których można zawsze poznać po tym, że piją drinki ze szklanek, a nie rozwodnione piwo z plastiku. W tej powtarzalności nie ma nic złego, bo wizyty w stolicy polskiego komiksu zawsze wspominam bardzo dobrze. Wielka w tym zasługa organizatorów, Adama Radonia, Piotra Kasińskiego i zastępu ich współpracowników, bo co roku wykonują tytaniczną pracę. Zdarzają się wpadki, niedopatrzenia, niedociągnięcia, ale błędy zdarzają się każdemu. Ja w każdym razie bawiłem się setnie i jeśli jakieś potknięcia były, to ich po prostu nie zauważyłem.
Wielkie wrażenie zrobiło na mnie stoisko Multiversum. Nie tyle samym wyglądem, dzięki któremu można było się poczuć, jak w rasowym, amerykańskim sklepie komiksowym i przebierać dosłownie w setkach trejdów i tysiącach zeszytów, ale przede wszystkim niesamowitymi cenami. W niedzielę, za komiksy objęte promocją, obowiązywał przelicznik jeden dolar = półtora złotego. Istne szaleństwo!
Najgorszą rzeczą dla mnie po powrocie z Łodzi jest niemożność podzielenia się innymi kuluarowymi ploteczkami, obwarowanymi klauzulami "powiem, ale nie mów nikomu". I tak nie mogę napisać o pomyśle na trzecią część "Pierwszej Brygady", zaległościach Empiku wobec Egmontu, tajnym planie wykolegowania Sztybora z konkursu na krótką formę knutym przez Leśniaka i Śledzia (o którym ten ostatni nieco się wygadał na swoim spotkaniu), planach przejęcia "Koziorożca" (choć na forum Gildii pojawił się już przeciek), fantastycznie zapowiadającym się autorskim projekcie Macieja Pałki. Nie wspominając już o tajnych protokołach z obradów Polskiego Stowarzyszenia Komiksu, dotyczących przyszłości rodzimego rynku w latach 2011-2013, które zaczynają powoli wchodzić w życie…
Co czeka nas w 2011 roku? Czy organizatorzy podniosą jeszcze bardzie poprzeczkę? Kogo, po Moebiusie, Manarze, Breyfogle'u, Gaimanie i Kitchenie można jeszcze do Polski sprowadzić? Stolik krakowski życzyłby sobie Alana Moore'a, Franka Millera, Stana Lee i Gartha Ennisa. Ja nie obraziłbym się na Daniela Clowesa, Jiro Taniguchiego i Roberta Kirkmana.
7 komentarzy:
"tajnym planie wykolegowania Sztybora z konkursu na krótką formę knutym przez Leśniaka i Śledzia"
Pinky and the Brain, Brain, Brain, Brain...
podobają mi się obrazki użyte w nagłówku. Szczególnie dwa są mi bliskie :>
Wiesz Asu, Twoje wpływy w komiksowym światku są coraz większe, więc jakoś wierchuszce środowiska trzeba się przypodobać :)
szybki szpil:
1. spotkanie ze śledziem.
2. spotkanie z rosińskim (serio).
3. tłumaczka z francuskiego i tłumacz z niemieckiego.
-1. timof żujący gumę i mlaszczący do mikrofonu na spotkaniu z robinsonem (to samo sztybor na gali).
-2. translator kosowski radośnie zmieniający sens tłumaczonych przez siebie wypowiedzi.
-3. bitbokser na gali i ten jego kolega - masakra.
Sztybor do żiri. Sam nie bedzie mogl wysylac prac a na pewno odswiezy poglady tych tetrykow.
Zosia dobrze mówi. Taki właśnie był ten plan.
Na szczęście nie ma przymusu bycia w żyri.
Z Taniguchim to nie tak łatwo, facet zarobiony. Już Magdę z Hanami o to wypytywałem, boję się, że nie w najbliższym czasie...
Prześlij komentarz