Na naszych łamach po raz drugi (i z pewnością nie ostatni!) gościmy Michała "Misiaela" Ochnika, który tym razem bierze na warsztat komiksy z uniwersum Gwiezdnych Wojen. Do tej pory na swoim blogu opisywał kolejne wydania periodyku "Star Wars – Wydanie Specjalne", a począwszy od numer szóstego, ta tradycja zagości na łamach Kolorowych Zeszytów. Zapraszamy do lektury!
Dopóki w 1999 roku w filmie "Mroczne Widmo" nie została nam przedstawiona postać Dartha Maula, Boba Fett był chyba jedyną postacią z odległej galaktyki, którą z czystym sumieniem można było nazwać badassem. Małomówny twardziel, ostatni z wojowniczej frakcji Mandalorian, któremu niestraszne żadne wyzwanie na stałe zagościł w świadomości fanów Gwiezdnych Wojen. Nic więc dziwnego, że jest to jeden z najczęściej eksploatowanych bohaterów uniwersum mieczy świetlnych i Mocy.
Wydana w ramach serii "Star Wars Komiks – Wydanie Specjalne" mini-seria "Boba Fett: Wróg Imperium" opowiada o pewnym zadaniu, do wykonania którego Darth Vader angażuje Fetta. Pozornie proste zadanie odszukania skradzionej szkatułki z tajemniczą zawartością szybko okazuje się mieć drugie, a nawet i trzecie dno, które odziany w stal najemnik odkrywa w miarę rozwoju śledztwa. Jakby tego było mało, Vader wysyła w ślad za Bobą zgraję najgorszych zbirów na wypadek gdyby najemnikowi przeszło przez myśl przywłaszczyć sobie artefakt.
O fabule trudno napisać coś ponad to, że jest – i w miarę rozsądnie tłumaczy kolejne wizyty Fetta w coraz to innych zakątkach galaktyki. Weteran komiksowego pióra John Wagner (najbardziej znany jako scenarzysta "Judge Dredda" i autor powieści graficznej "A History of Violence") w miarę poprawnie nakreślił intrygę. W fabule jest kilka ciekawych zwrotów akcji i jedno małe rozwiązanie fabularne, którego się nie spodziewałem. Osobiście przypadł mi też do gustu pewien element humorystyczny w postaci groteskowego Zakonu Pesymistów. Trzeba przyznać, że Wagner wykazał się dosyć przewrotnym poczuciem humoru.
Warstwa graficzna, delikatnie mówiąc, nie powala. "Wroga Imperium" narysowano w karykaturalnym, cartoonowym stylu, który po prostu nie pasuje do takiej brutalnej, przyciężkawej historii. Poza na ogół starannie narysowanym głównym bohaterem, postaci straszą zachwianymi proporcjami ciała i totemiczną mimiką. Cóż, rysownik Ian Gibson, operuje dość specyficznym stylem, który niezbyt pasuje do tego konkretnego komiksu. W tej kwestii duży minus. Dobrze chociaż, że kolory podłożono w sposób poprawny, co ratuje nieco wizualną stronę komiksu.
Właściwie trudno napisać o tym komiksie coś więcej. "Boba Fett: Wróg Imperium" to przeciętna historyjka z poprawną fabułą i koszmarnymi rysunkami. Jak na komiks za dychę to dość sporo, choć w ramach "Wydań Specjalnych" prezentowano nam już opowieści nieporównywalnie lepsze. Tym niemniej, jako lektura do poduszki nadaje się znakomicie.
Wydana w ramach serii "Star Wars Komiks – Wydanie Specjalne" mini-seria "Boba Fett: Wróg Imperium" opowiada o pewnym zadaniu, do wykonania którego Darth Vader angażuje Fetta. Pozornie proste zadanie odszukania skradzionej szkatułki z tajemniczą zawartością szybko okazuje się mieć drugie, a nawet i trzecie dno, które odziany w stal najemnik odkrywa w miarę rozwoju śledztwa. Jakby tego było mało, Vader wysyła w ślad za Bobą zgraję najgorszych zbirów na wypadek gdyby najemnikowi przeszło przez myśl przywłaszczyć sobie artefakt.
O fabule trudno napisać coś ponad to, że jest – i w miarę rozsądnie tłumaczy kolejne wizyty Fetta w coraz to innych zakątkach galaktyki. Weteran komiksowego pióra John Wagner (najbardziej znany jako scenarzysta "Judge Dredda" i autor powieści graficznej "A History of Violence") w miarę poprawnie nakreślił intrygę. W fabule jest kilka ciekawych zwrotów akcji i jedno małe rozwiązanie fabularne, którego się nie spodziewałem. Osobiście przypadł mi też do gustu pewien element humorystyczny w postaci groteskowego Zakonu Pesymistów. Trzeba przyznać, że Wagner wykazał się dosyć przewrotnym poczuciem humoru.
Warstwa graficzna, delikatnie mówiąc, nie powala. "Wroga Imperium" narysowano w karykaturalnym, cartoonowym stylu, który po prostu nie pasuje do takiej brutalnej, przyciężkawej historii. Poza na ogół starannie narysowanym głównym bohaterem, postaci straszą zachwianymi proporcjami ciała i totemiczną mimiką. Cóż, rysownik Ian Gibson, operuje dość specyficznym stylem, który niezbyt pasuje do tego konkretnego komiksu. W tej kwestii duży minus. Dobrze chociaż, że kolory podłożono w sposób poprawny, co ratuje nieco wizualną stronę komiksu.
Właściwie trudno napisać o tym komiksie coś więcej. "Boba Fett: Wróg Imperium" to przeciętna historyjka z poprawną fabułą i koszmarnymi rysunkami. Jak na komiks za dychę to dość sporo, choć w ramach "Wydań Specjalnych" prezentowano nam już opowieści nieporównywalnie lepsze. Tym niemniej, jako lektura do poduszki nadaje się znakomicie.
1 komentarz:
Oj, nie jest tak źle z rysunkami Gibsona i na moje oko pasują do tego scenariusza, zwłaszcza do typków z Zakonu Pesymistów.
Prześlij komentarz