wtorek, 18 maja 2010

#456 - Batman: Co się stało z Zamaskowanym Krzyżowcem?

W 2008 roku na łamach historii "Final Crisis" Batman zginął z rąk Darkseida. Zdawałoby się, że kariera Mrocznego Rycerza dobiegła końca. Nic bardziej błędnego. Póki Bruce Wayne nie wróci do świata żywych, gdziekolwiek by się teraz nie znajdował, w roli jego zastępcy całkiem nieźle spisuje się Dick Grayson, jego były pomocnik. Ale nie długo przyjdzie mu cieszyć się funkcją obrońcy Gotham, bowiem DC Comics zaplanowało już rezurekcję jednej ze swoich największych ikon. Mini-seria "Return of the Bruce Wayne" wystartowała w maju tego roku. Zmartwychwstały, czy też nie, każdy "trup" zasługuje na godny pochówek.Grzebaniem Batmana zajął się sam Neil Gaiman, jeden z najciekawszych pisarzy kręgu literatury popularnej, mający na swoim koncie przynajmniej kilka wybitnych komiksów (powieść graficzna "Sygnał do szumu", seria "Sandman" czy rewolucyjny, acz niedoceniany "Marvelman"). Ze wstępu do albumu "Batman: Co stało się z Zamaskowanym Krzyżowcem?" okazuje się, że Neil to również wielki fan Długouchego. Dla zwykłego czytelnika ostatnia opowieść o Mrocznym Rycerzu, może być niezrozumiała, bo stanowi dwuodcinkową historię wyrwaną z kontekstu całej serii. No cóż, widać jesteśmy skazani na taką, a nie inną politykę wydawniczą Egmontu.

Pogrzeb odbywa się tam, gdzie Batman się narodził. Wśród brudnych i niebezpiecznych uliczek Crime Alley zbierają się wrogowie i przyjaciele poległego herosa. Każdy z nich nad jego grobem wygłasza krótką mowę, opowiada anegdotkę, błyska żartem. "Co się stało z Zamaskowanym Krzyżowcem?" jest tyle komiksem o Mrocznym Rycerzu, co rzeczą o potędze narracji. Żałobnicy wcielają się w gawędziarzy, snujących opowieści o Batmanie. Choć opowieść to może złe określenie, bo ta ma swój początek, środek i zakończenie. Przygody superbohaterów przypominają bardziej legendy czy mity, które wciąż odczytywane na nowo, wydają się nie mieć końca. Ubrani w kolorowe trykoty herosi nie mogą umrzeć, ani tym bardziej przejść na emeryturę, ponieważ są skazani na wieczną walkę ze zbrodnią, która powraca w kolejnym numerze zeszytu z ich przygodami. Pop-mit zdaje się być nieśmiertelny. Podtrzymywany przy życiu przez przemysł komiksowy, opowiadany na nowo w niezliczonych wariantach i wersjach, przetrwał całe dziesięciolecia i nic nie wskazuje na to, żeby miał wkrótce upaść.

Wielka szkoda, że na reinterpretację mitu Mrocznego Rycerza poświęcono tak mało miejsca. Tylko dwie opowieści, Catwoman i Alferda, można uznać za pełnoprawne miniatury. Reszta, ze względu na objętość albumu (na który składają się dwa amerykańskie zeszyty, o nieco zwiększonej objętości) zostały przycięte do zaledwie kilku kadrów. Po plejadzie tak barwnych charakterów, jak Joker czy Ra's Al Ghul, w rękach Gaimana można było się spodziewać czegoś naprawdę ekscytującego. Również finał opowieści sprawia wrażenie, że scenarzyście bardzo spieszno było dodać puentę. Dość banalną, zresztą.

Rysownik Andy Kubert to prawdziwy weteran komiksowego ołówka, mający na swoim koncie dziesiątki tytułów. Niestety, pozbawiony wsparcia znakomitego grafika Richarda Isanove'a, z którym pracował przy "Wolverine: Origin" czy "1602", nie wybija się poza przeciętność. Choć w komiksie bardzo udanie wystylizował swoje rysunki, nawiązując do historii Mrocznego Rycerza. Jego Joker przypomina pierwotną wersję gothamskiego króla zbrodni, Ra's Al Ghul wygląda jak spod ręki Neala Adamsa, a sam Gacek wraca do historycznego designu Bob Kane'a, by za chwilę przybrać wygląd z "Roku Pierwszego" Millera i Mazzuchelliego.

W albumie, oprócz zeszytów składających się na główną historię, znajdują się również trzy inne bat-komiksy napisane przez ojca "Sandmana". To dwa, dość stare szorciaki traktujące o Poison Ivy i Riddlerze oraz znakomita krótkometrażówka narysowana przez Simona Bisleya, którą polski czytelnik miał okazję przeczytać w zbiorze "Batman: Black & White".

Nie da się odmówić Neilowi Gaimanowi lekkiego pióra i warsztatowej sprawności. Obawiam się jednak, że mając świadomość swoich możliwości, brytyjski twórca nie w pełni korzysta ze swojego potencjału. Szczególnie w projektach tworzonych na zamówienie majorsów, takich jak DC Comics. O jego Batmanie nie można mówić inaczej, jak o komiksie ze zmarnowanym potencjałem. Owszem, "Co się stało z Zamaskowanym Krzyżowcem?" to rzecz bardzo przyzwoita, ale nie porywająca, szybko ulatująca z pamięci. Po skończonej lekturze zadawałem sobie pytanie czy to Gaiman niewiele potrafi wycisnąć z mitu Mrocznego Rycerza, czy też niewiele pozostało już do wyciśnięcia? A może obie te odpowiedzi są prawdziwe? Może od czasów filmowej interpretacji Christophera Nolana nie pozostało nic ciekawego i oryginalnego do powiedzenia?

2 komentarze:

holcman pisze...

A ja czytając finał "Co się stało z Zamaskowanym Krzyżowcem?" zwyczajnie się wzruszyłem. To "Dobranoc" było dla mnie bardzo przejmujące.

A nowelka, będąca opowieścią Alfreda świetna. Ogólnie bardzo dobry komiks.

Kuba Oleksak pisze...

Opowieści Seliny i Alfreda rzeczywiście świetnie. A czy zakończenie wzruszające... no cóż. To bardzo subiektywna sprawa co kogo wzrusza...