Po ostatnim, jedenastym tomie "Armady", jak pies do jeża podchodziłem do kolejnego epizodu przygód pięknej Navis. Rozczarowany "Niestały światem" przypuszczałem, że seria autorstwa Jean-David Morvana (scenariusz) i Phillppe'a Bucheta (rysunki) osiągnęła już swój szczyt i teraz powoli będzie obniżać swój poziom. Na szczęście, po lekturze udało mi się odetchnąć z ulgą.

Wizualnie komiks prezentuje się znakomicie. W tym przypadku od ostatniego albumu nic się nie zmieniło. Philippe Buchet w swojej klasie nie ma sobie równych. Dysponuje bogatą w szczegóły i bardzo przyjemną dla oka kreską. Radzi sobie równie dobrze ze statycznymi ilustracjami bogatymi w detale, przedstawiającymi obce planety i zapuszczone porty kosmiczne, jak i z dynamicznymi scenami pościgów czy strzelanin. Tych drugich w "Wolnej strefie" jest jakby więcej, przez co rysownik nie ma tak wielkiego pola do popisu, jak miało to miejsce w poprzednich częściach.
O ile o formę Buchet można być spokojnym, tak bardzo cieszy wysoka dyspozycja Morvana. Szczególnie w perspektywie kolejnych tomów "Armady", która należy do jednych z najpopularniejszych serii zarówno, na rynku frankofońskim, jak i w Polsce. W swojej recenzji poprzedniego tomu zastanawiałem się czy "Armada" nie skończyła się po "Strefie nadzoru". Po skończonej lekturze dwunastego tomu nie mam już takich wątpliwości. Teraz, mam nadzieję, że seria na nowo "zacznie się" właśnie po "Wolnej strefie".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz