Bałtycki Festiwal Komiksu miał miejsce co prawda dobry miesiąc temu, ale dziś jeszcze - po raz ostatni na Kolorowych - wrócimy do pamiętnych dni końcówki czerwca. Ostatni wpis z naszej BFKowej relacji to ponownie wywiad z jednym z organizatorów, Radosławem Bolałkiem - bez zbędnego przynudzania zapraszam na jego lekturę!
Witaj Radku! Na początek chciałbym na Twoje ręce złożyć gratulację związane z BFKą, która we wszystkich miejscach o których mi wiadomo jest wychwalana niemal pod niebiosa. Pierwsze pytanie więc jest takie - czy spotkałeś się w ogóle z negatywną opinią Waszego festiwalu? I jak Ty sam oceniasz całą imprezę?
Dziękuję, za miłe słowa i przy okazji dziękuję również wszystkim innym, którzy składali nam gratulacje (głównie na łamach Internetu).
Negatywne opinie płynęły głównie z ust osób związanych z tzw. „fandomem mangowym”. Wynikało to przede wszystkim z odmiennej formuły, niż konwenty, do których byli przyzwyczajeni. Nie było atrakcji jakimi cechują się imprezy mangowe (np. cosplay). Ludzie nie spędzali całego czasu na imprezie, jestem w stanie zaryzykować, że były osoby, przychodzące na tylko jeden punkt programu (i to nie koniecznie na gości zagranicznych!), więc w ich oczach wyglądało to wszystko ubogo. A szkoda, że ta grupa nie zainteresowała się kilkoma punktami, jak chociażby wernisażem wystawy „Komiks japoński – bogactwo stylów, bogactwo treści”, czy też spotkaniem z panem Mizuo (w końcu nie często można porozmawiać z kimś, kto był producentem takich hitów, jak „Akira” czy „Gits”). Również warsztaty były skierowane do wszystkich, nie zależnie jakiego typu komiksy tworzą czy czytają. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się przekonać więcej osób z tej grupy do naszej imprezy.
Ja natomiast, jako organizator, czuję pewien niedosyt i zapewne nigdy nie będzie inaczej. Już przed rozpoczęciem wiedziałem, że niektóre rzeczy trzeba będzie poprawić, a w tym roku już nie starczyło czasu lub środków. To co natomiast bardzo wysoko oceniam, to przygotowanie prowadzących. Oczywiście obowiązki nie pozwoliły mi brać udziału w spotkaniach, ale z różnych źródeł słyszałem, że wszystkie punkty były prowadzone na wysokim poziomie, a uczestnicy świetnie się bawili. Oczywiście cała impreza nie byłaby tak dobra, gdyby nie rewelacyjni uczestnicy, którzy również pracowali na klimat całej imprezy.
A jak podobała się ona gościom z zagranicy - chodzi mi tu zarówno o część oficjalną, jak i mniej oficjalne Interparty z Bitwami Komiksowymi na czele?
Goście byli zachwyceni, zwłaszcza Gdańskiem i atmosferom panującą na całym BFK. Z Guy`em nie miałem okazji za dużo porozmawiać później, ale na blogu Kultury Gniewu, można było przeczytać, że jednym z największych wydarzeń była dla niego kolacja z regionalnymi pomorskimi przysmakami. Natomiast David spędził jeszcze cały poniedziałek w Gdańsku. Był pod wrażeniem twórczości polskich komiksiarzy. Degustował również dużo trunków (w szczególności upodobał sobie Goldwasser).
Przy okazji naszej poprzedniej rozmowy nie chciałeś za bardzo wyrażać swojego zdania na temat komiksowej blogosfery, ze względu na prowadzoną przez Ciebie na BFK dyskusję "Blogerzy kontra serwisy komiksowe". Czy teraz mógłbyś zdradzić swoje poglądy na tę bardziej niezależną stronę komiksowej publicystyki?
Tak myślałem, że mnie o to spytasz. Wydaje mi się, że sytuacja blogowania komiksowego, jest zupełnie inna, niż blogowania w ogóle. Nie oszukujmy się, ale procent wartościowych blogów w sieci jest nikły. I tutaj jest pewien paradoks, gdyż poziom tak zwanych „blogów komiksowych” jest niesamowicie wysoki. Mówię „tak zwanych”, bo obecnie ciężko dokonać ścisłego podziału, co jest blogiem, a co nie. Może wyjdę od trochę innej strony: idealny serwis komiksowy powinien mieć – najświeższe newsy z całego świata, publicystykę informacyjną (wywiady, szczegółowe omówienie tematów itd..), recenzje i felietony. Jak to obecnie wygląda? Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale nie ma jednego miejsca, które nawet w 25% spełniałoby te warunki, dlatego jedynym wyjściem obecnie są RSSy, które pozwalają sobie stworzyć, korzystając zarówno z serwisów, jak i blogów, swój własny pakiet – z takimi informacjami i autorami, jakimi sobie życzymy. To naprawdę temat na niejedną dyskusję. Póki co, nie wyobrażam sobie sieci komiksowej, bez jednych czy drugich.
A jak oceniłbyś samą dyskusję - czy wyglądało to tak jak to sobie wyobrażałeś i zakładałeś? Pytam, ponieważ brakowało mi w niej pewnej spontaniczności i większego pola do dyskusji pomiędzy uczestnikami.
Mi też tego brakowało, a przede wszystkim brakowało czasu. Jeśli puściłbym dyskusje wolno, obawiam się, że zostałaby zdominowana przez jednego, czy dwóch bardziej charyzmatycznych uczestników, a chciałem, aby każda ze stron (bo każdy reprezentował zupełnie inny rodzaj publicystki komiksowej) miała możliwość się wypowiedzieć. Największym problemem było to, że do momentu, kiedy nie przywitałem uczestników, nie wiedziałem kto weźmie w niej udział. Rok temu prowadziłem pierwszą dyskusje z tej serii (bardziej ogólnie o dziennikarstwie komiksowym) i udział obiecało kilka osób, a pojawiły się właściwie dwie. W tym roku wszyscy zgłaszali się w ostatnim momencie, a Darek z Alei został zwerbowany właściwie w ostatniej sekundzie. Okazało się, że wszyscy mają bardzo dużo do powiedzenia. I tutaj chyba trochę ja zawiodłem, gdyż powinienem od początku narzucić limity czasowe na wypowiedzi, to byłby też czas na większą interakcję. Po drugim pytaniu właściwie się okazało, że już czas nas goni nieubłaganie…
Kontynuując jeszcze sprawę blogów, które wciągnęliście do promocji imprezy - czy Twoim zdaniem spełniły one swoje zadanie? Czy jako jeden z organizatorów jesteś zadowolony z tej współpracy?
Bez sprzecznie to zadanie zostało wypełnione. Ale muszę powiedzieć, że nie do końca akcja wyglądała tak, jak miała wyglądać. Gdyż większość blogowiczów wspierała imprezę, bo byli przekonani, iż biorą udział w czymś fajnym, a nie dlatego, że w zamian otrzymywali możliwość promocji swojej twórczości. Dużo osób nawet się nie zgłosiło do nas z informacją o promocji BFK, po prostu to robili. Do tego doszły rewelacyjne relacje z imprezy, które nam, organizatorom, pozwoliły poczuć, że nasza praca nie poszła na marne.
Jeśli chodzi o promocję, ale poza środowiskiem komiksiarzy, to co mnie zaskoczyło, to w zasadzie jej brak w samym Gdańsku. Jedynie na drzwiach biblioteki w której odbywała się impreza widziałem plakat promujący festiwal. Przy okazji kolejnych edycji BFK warto by chyba powalczyć również o potencjalnych uczestników spoza komiksowych klimatów? Bo nie można co prawda powiedzieć, żeby frekwencja była niska, ale tak samo nie można powiedzieć żeby była jakoś zaskakująco wysoka.
W kwestii lokalnej promocji nie mogę się z Tobą zgodzić. Mówisz to jako osoba, która przyjechała do Gdańska tuż przed imprezą, a promocja rozgrywała się głównie wcześnie. Lokalnie z promocją zrobiliśmy również, co było w naszej mocy na ten rok. Plakatów poszło w miasto około 500. Były informacje w bibliotekach. Lokalne media (radio, prasa, portale internetowe) również puszczały newsy na temat imprezy. W Gazecie Morskiej (dodatek do Gazety Wyborczej) codziennie były paski komiksowe reklamujące festiwal! Po mieście jeździły riksze z plakatami. Gdańsk, jako kandydat na stolicę kultury w roku 2016 również puszczał informacje swoimi kanałami. Oczywiście zawsze chciałoby się, by byłoby lepiej, ale wszystko jeszcze przed nami.
Pytanie o promocję prowadzi jeszcze do innej kwestii, a mianowicie do popularności komiksu. W Polsce ciągle komiks nie jest zjawiskiem powszechnym. Jego postrzeganie ostatnio zmieniło się nieco, ale nie do końca chyba w dobrym kierunku. Obok częstego stwierdzenia, że komiksy są dla dzieci, pojawiła się nowsza wersja, że są to twory dla hiper intelektualistów. A gdzie w takim razie są komiksy dla przeciętnego człowieka? Przecież komiksy są i dla dzieci, i dla everymana i dla intelektualisty, tylko trzeba to pokazać. Niestety nie ma jakiegoś szeroko zakrojonego programu „edukacji komiksowej” a bardzo by się przydał, ale to już temat na zupełnie inną rozmowę.
W takim razie przepraszam za swoją niewiedzę. Chociaż muszę dodać, że rozmawiałem z kilkoma mieszkańcami Gdańska i byli oni zaskoczeni, że taka impreza ma miejsce w ich mieście, bo wcześniej o tym nigdzie nie czytali / nie słyszeli.
Kiedy rozmawialiśmy przed imprezą, wspominałeś o twórcach, którzy teraz co prawda nie mogli przyjechać, ale wstępnie wyrazili chęć uczestnictwa w BFK 2010. Czy mógłbyś uchylić chociaż rąbka tajemnicy, kim mogą być goście przyszłorocznego festiwalu?
Na razie nic nie mogę powiedzieć. To, kto przyjedzie, zależy w dużej mierze od wydawców i sponsorów. Nie zapominajmy, że goście w tym roku to nie tylko zasługa organizatorów (chociaż Komisja Europejska – przedstawicielstwo w Polsce było jednym z głównych sponsorów ich przyjazdu), ale również wydawcy (Kultura Gniewu i Post) oraz Gdańsk w ramach kandydowania na europejską stolicę kultury 2016. Także tutaj nie wszystko w naszych rękach. Oczywiście mamy już pewne szlaki przetarte, więc prościej będzie nam pozyskać gości, ale na razie za wcześnie, żeby mówić. Jako wydawca widziałbym kogoś ze stajni Hanami. Jednak, pomijając koszty tego przedsięwzięcia, to nasi twórcy są dość zapracowani, więc ciężko nam cokolwiek obiecać.
To co moim zdaniem było dużym plusem BeeFKi, to oddanie pola do manewru młodym twórcom oraz publicystom, którzy mieli szansę poprowadzić warsztaty komiksowe, czy zaprezentować swoje poglądy na temat tej gałęzi sztuki. Czy ten trend będzie kontynuowany również w przyszłych edycjach?
Jak najbardziej. Gwiazdy zagraniczne przyciągają ludzi, ale głównie tych, co już są zainteresowani komiksem. O tych gościach napiszą ogólnopolskie media i na tym się ich rola skończy. Natomiast nasi młodzi twórcy i publicyści cały czas pracują nad tym, by coraz to nowe osoby interesowały się tym medium. W Internecie coraz trudniej być zauważonym, dlatego tego typu imprezy powinny ich promować. Jestem w stanie zaryzykować, że poniekąd to zrobiły. Miłym zaskoczeniem dla mnie były maile i telefony z pytaniami o konkretne punkty programu – ludzie, którzy nigdy nie byli na imprezie komiksowej chcieli wiedzieć, czy można przyjść na poszczególne warsztaty, bo to dla nich była największa atrakcja!
Poza tym BFK ma być zawsze festiwalem, gdzie wszyscy po części czują się gospodarzami i współodpowiedzialnymi za jakość imprezy. W tym roku wszyscy spisali się świetnie.
Końcówka czerwca 2010 w kalendarzach wielu miłośników komiksu jest już pewnie zaznaczona na czerwono z adnotacją "BFK". Co chciałbyś zachować z tegorocznego BFK, a co chciałbyś definitywnie zmienić?
Po pierwsze to chciałbym zachować BFK. Bardzo mi zależy, żeby ta impreza się odbyła za rok, ale rzeczywistość może się okazać okrutna. Ale nie martwmy się na zapas…
Co było dobre? Na pewno atmosfera – bezcenna. Również wspomniane prelekcje i warsztaty – tutaj za wszelką cenę chcielibyśmy zachować wysoki poziom, a nawet podnieść poprzeczkę. Dlatego raczej nie będziemy iść w ilość atrakcji, a jedynie robić wszystko by było jak najbardziej dopięte na ostatni guzik. Dobrze by było mieć równie sympatycznych gości z zagranicy, jak w tym roku. Jakaś ciekawa dyskusja o publicystyce komiksowej też byłaby mile widziana.
Co zmienić? Może lokal na Interparty, bo nie każdemu odpowiadał (zwłaszcza ochrona i teksty o kurtach, które ja pamiętam jeszcze z liceum!)? Może nie tyle jeszcze zmieniać, co dodać pewne rzeczy – jakiś mini bufet na terenie imprezy (w tym roku nie było zbytnio możliwości zrobienia takowego); do tego może jakąś jeszcze atrakcje na mieście typu tegoroczny wernisaż.
Trzeba cały czas podnosić poprzeczkę i mam nadzieję, że nam się to uda!
W takim razie trzymam kciuki i do zobaczenia (oby!) za rok!
To tyle od nas, jeśli chodzi o relację z Bałtyckich Spotkań Komiksowych 2009 - mamy nadzieję, że również za rok będziemy mieli okazję przeprowadzić podobną akcję, tyle że w jeszcze lepszym stylu. Na koniec ciekawostka - kilka dni temu, niedaleko mojego żoliborskiego lokum pojawił się poniższy banner, który przez jakiś czas będzie mi przypominał o Gdańskiej imprezie.
Każdy z czterech wyrazów przyozdobiony jest grafikami twórców komiksowych związanych z Pomorzem. Są nimi: Unka Odya, Marek Lachowicz, Igor Wolski i Jakub Babczyński.
Witaj Radku! Na początek chciałbym na Twoje ręce złożyć gratulację związane z BFKą, która we wszystkich miejscach o których mi wiadomo jest wychwalana niemal pod niebiosa. Pierwsze pytanie więc jest takie - czy spotkałeś się w ogóle z negatywną opinią Waszego festiwalu? I jak Ty sam oceniasz całą imprezę?
Dziękuję, za miłe słowa i przy okazji dziękuję również wszystkim innym, którzy składali nam gratulacje (głównie na łamach Internetu).
Negatywne opinie płynęły głównie z ust osób związanych z tzw. „fandomem mangowym”. Wynikało to przede wszystkim z odmiennej formuły, niż konwenty, do których byli przyzwyczajeni. Nie było atrakcji jakimi cechują się imprezy mangowe (np. cosplay). Ludzie nie spędzali całego czasu na imprezie, jestem w stanie zaryzykować, że były osoby, przychodzące na tylko jeden punkt programu (i to nie koniecznie na gości zagranicznych!), więc w ich oczach wyglądało to wszystko ubogo. A szkoda, że ta grupa nie zainteresowała się kilkoma punktami, jak chociażby wernisażem wystawy „Komiks japoński – bogactwo stylów, bogactwo treści”, czy też spotkaniem z panem Mizuo (w końcu nie często można porozmawiać z kimś, kto był producentem takich hitów, jak „Akira” czy „Gits”). Również warsztaty były skierowane do wszystkich, nie zależnie jakiego typu komiksy tworzą czy czytają. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się przekonać więcej osób z tej grupy do naszej imprezy.
Ja natomiast, jako organizator, czuję pewien niedosyt i zapewne nigdy nie będzie inaczej. Już przed rozpoczęciem wiedziałem, że niektóre rzeczy trzeba będzie poprawić, a w tym roku już nie starczyło czasu lub środków. To co natomiast bardzo wysoko oceniam, to przygotowanie prowadzących. Oczywiście obowiązki nie pozwoliły mi brać udziału w spotkaniach, ale z różnych źródeł słyszałem, że wszystkie punkty były prowadzone na wysokim poziomie, a uczestnicy świetnie się bawili. Oczywiście cała impreza nie byłaby tak dobra, gdyby nie rewelacyjni uczestnicy, którzy również pracowali na klimat całej imprezy.
A jak podobała się ona gościom z zagranicy - chodzi mi tu zarówno o część oficjalną, jak i mniej oficjalne Interparty z Bitwami Komiksowymi na czele?
Goście byli zachwyceni, zwłaszcza Gdańskiem i atmosferom panującą na całym BFK. Z Guy`em nie miałem okazji za dużo porozmawiać później, ale na blogu Kultury Gniewu, można było przeczytać, że jednym z największych wydarzeń była dla niego kolacja z regionalnymi pomorskimi przysmakami. Natomiast David spędził jeszcze cały poniedziałek w Gdańsku. Był pod wrażeniem twórczości polskich komiksiarzy. Degustował również dużo trunków (w szczególności upodobał sobie Goldwasser).
Przy okazji naszej poprzedniej rozmowy nie chciałeś za bardzo wyrażać swojego zdania na temat komiksowej blogosfery, ze względu na prowadzoną przez Ciebie na BFK dyskusję "Blogerzy kontra serwisy komiksowe". Czy teraz mógłbyś zdradzić swoje poglądy na tę bardziej niezależną stronę komiksowej publicystyki?
Tak myślałem, że mnie o to spytasz. Wydaje mi się, że sytuacja blogowania komiksowego, jest zupełnie inna, niż blogowania w ogóle. Nie oszukujmy się, ale procent wartościowych blogów w sieci jest nikły. I tutaj jest pewien paradoks, gdyż poziom tak zwanych „blogów komiksowych” jest niesamowicie wysoki. Mówię „tak zwanych”, bo obecnie ciężko dokonać ścisłego podziału, co jest blogiem, a co nie. Może wyjdę od trochę innej strony: idealny serwis komiksowy powinien mieć – najświeższe newsy z całego świata, publicystykę informacyjną (wywiady, szczegółowe omówienie tematów itd..), recenzje i felietony. Jak to obecnie wygląda? Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale nie ma jednego miejsca, które nawet w 25% spełniałoby te warunki, dlatego jedynym wyjściem obecnie są RSSy, które pozwalają sobie stworzyć, korzystając zarówno z serwisów, jak i blogów, swój własny pakiet – z takimi informacjami i autorami, jakimi sobie życzymy. To naprawdę temat na niejedną dyskusję. Póki co, nie wyobrażam sobie sieci komiksowej, bez jednych czy drugich.
A jak oceniłbyś samą dyskusję - czy wyglądało to tak jak to sobie wyobrażałeś i zakładałeś? Pytam, ponieważ brakowało mi w niej pewnej spontaniczności i większego pola do dyskusji pomiędzy uczestnikami.
Mi też tego brakowało, a przede wszystkim brakowało czasu. Jeśli puściłbym dyskusje wolno, obawiam się, że zostałaby zdominowana przez jednego, czy dwóch bardziej charyzmatycznych uczestników, a chciałem, aby każda ze stron (bo każdy reprezentował zupełnie inny rodzaj publicystki komiksowej) miała możliwość się wypowiedzieć. Największym problemem było to, że do momentu, kiedy nie przywitałem uczestników, nie wiedziałem kto weźmie w niej udział. Rok temu prowadziłem pierwszą dyskusje z tej serii (bardziej ogólnie o dziennikarstwie komiksowym) i udział obiecało kilka osób, a pojawiły się właściwie dwie. W tym roku wszyscy zgłaszali się w ostatnim momencie, a Darek z Alei został zwerbowany właściwie w ostatniej sekundzie. Okazało się, że wszyscy mają bardzo dużo do powiedzenia. I tutaj chyba trochę ja zawiodłem, gdyż powinienem od początku narzucić limity czasowe na wypowiedzi, to byłby też czas na większą interakcję. Po drugim pytaniu właściwie się okazało, że już czas nas goni nieubłaganie…
Kontynuując jeszcze sprawę blogów, które wciągnęliście do promocji imprezy - czy Twoim zdaniem spełniły one swoje zadanie? Czy jako jeden z organizatorów jesteś zadowolony z tej współpracy?
Bez sprzecznie to zadanie zostało wypełnione. Ale muszę powiedzieć, że nie do końca akcja wyglądała tak, jak miała wyglądać. Gdyż większość blogowiczów wspierała imprezę, bo byli przekonani, iż biorą udział w czymś fajnym, a nie dlatego, że w zamian otrzymywali możliwość promocji swojej twórczości. Dużo osób nawet się nie zgłosiło do nas z informacją o promocji BFK, po prostu to robili. Do tego doszły rewelacyjne relacje z imprezy, które nam, organizatorom, pozwoliły poczuć, że nasza praca nie poszła na marne.
Jeśli chodzi o promocję, ale poza środowiskiem komiksiarzy, to co mnie zaskoczyło, to w zasadzie jej brak w samym Gdańsku. Jedynie na drzwiach biblioteki w której odbywała się impreza widziałem plakat promujący festiwal. Przy okazji kolejnych edycji BFK warto by chyba powalczyć również o potencjalnych uczestników spoza komiksowych klimatów? Bo nie można co prawda powiedzieć, żeby frekwencja była niska, ale tak samo nie można powiedzieć żeby była jakoś zaskakująco wysoka.
W kwestii lokalnej promocji nie mogę się z Tobą zgodzić. Mówisz to jako osoba, która przyjechała do Gdańska tuż przed imprezą, a promocja rozgrywała się głównie wcześnie. Lokalnie z promocją zrobiliśmy również, co było w naszej mocy na ten rok. Plakatów poszło w miasto około 500. Były informacje w bibliotekach. Lokalne media (radio, prasa, portale internetowe) również puszczały newsy na temat imprezy. W Gazecie Morskiej (dodatek do Gazety Wyborczej) codziennie były paski komiksowe reklamujące festiwal! Po mieście jeździły riksze z plakatami. Gdańsk, jako kandydat na stolicę kultury w roku 2016 również puszczał informacje swoimi kanałami. Oczywiście zawsze chciałoby się, by byłoby lepiej, ale wszystko jeszcze przed nami.
Pytanie o promocję prowadzi jeszcze do innej kwestii, a mianowicie do popularności komiksu. W Polsce ciągle komiks nie jest zjawiskiem powszechnym. Jego postrzeganie ostatnio zmieniło się nieco, ale nie do końca chyba w dobrym kierunku. Obok częstego stwierdzenia, że komiksy są dla dzieci, pojawiła się nowsza wersja, że są to twory dla hiper intelektualistów. A gdzie w takim razie są komiksy dla przeciętnego człowieka? Przecież komiksy są i dla dzieci, i dla everymana i dla intelektualisty, tylko trzeba to pokazać. Niestety nie ma jakiegoś szeroko zakrojonego programu „edukacji komiksowej” a bardzo by się przydał, ale to już temat na zupełnie inną rozmowę.
W takim razie przepraszam za swoją niewiedzę. Chociaż muszę dodać, że rozmawiałem z kilkoma mieszkańcami Gdańska i byli oni zaskoczeni, że taka impreza ma miejsce w ich mieście, bo wcześniej o tym nigdzie nie czytali / nie słyszeli.
Kiedy rozmawialiśmy przed imprezą, wspominałeś o twórcach, którzy teraz co prawda nie mogli przyjechać, ale wstępnie wyrazili chęć uczestnictwa w BFK 2010. Czy mógłbyś uchylić chociaż rąbka tajemnicy, kim mogą być goście przyszłorocznego festiwalu?
Na razie nic nie mogę powiedzieć. To, kto przyjedzie, zależy w dużej mierze od wydawców i sponsorów. Nie zapominajmy, że goście w tym roku to nie tylko zasługa organizatorów (chociaż Komisja Europejska – przedstawicielstwo w Polsce było jednym z głównych sponsorów ich przyjazdu), ale również wydawcy (Kultura Gniewu i Post) oraz Gdańsk w ramach kandydowania na europejską stolicę kultury 2016. Także tutaj nie wszystko w naszych rękach. Oczywiście mamy już pewne szlaki przetarte, więc prościej będzie nam pozyskać gości, ale na razie za wcześnie, żeby mówić. Jako wydawca widziałbym kogoś ze stajni Hanami. Jednak, pomijając koszty tego przedsięwzięcia, to nasi twórcy są dość zapracowani, więc ciężko nam cokolwiek obiecać.
To co moim zdaniem było dużym plusem BeeFKi, to oddanie pola do manewru młodym twórcom oraz publicystom, którzy mieli szansę poprowadzić warsztaty komiksowe, czy zaprezentować swoje poglądy na temat tej gałęzi sztuki. Czy ten trend będzie kontynuowany również w przyszłych edycjach?
Jak najbardziej. Gwiazdy zagraniczne przyciągają ludzi, ale głównie tych, co już są zainteresowani komiksem. O tych gościach napiszą ogólnopolskie media i na tym się ich rola skończy. Natomiast nasi młodzi twórcy i publicyści cały czas pracują nad tym, by coraz to nowe osoby interesowały się tym medium. W Internecie coraz trudniej być zauważonym, dlatego tego typu imprezy powinny ich promować. Jestem w stanie zaryzykować, że poniekąd to zrobiły. Miłym zaskoczeniem dla mnie były maile i telefony z pytaniami o konkretne punkty programu – ludzie, którzy nigdy nie byli na imprezie komiksowej chcieli wiedzieć, czy można przyjść na poszczególne warsztaty, bo to dla nich była największa atrakcja!
Poza tym BFK ma być zawsze festiwalem, gdzie wszyscy po części czują się gospodarzami i współodpowiedzialnymi za jakość imprezy. W tym roku wszyscy spisali się świetnie.
Końcówka czerwca 2010 w kalendarzach wielu miłośników komiksu jest już pewnie zaznaczona na czerwono z adnotacją "BFK". Co chciałbyś zachować z tegorocznego BFK, a co chciałbyś definitywnie zmienić?
Po pierwsze to chciałbym zachować BFK. Bardzo mi zależy, żeby ta impreza się odbyła za rok, ale rzeczywistość może się okazać okrutna. Ale nie martwmy się na zapas…
Co było dobre? Na pewno atmosfera – bezcenna. Również wspomniane prelekcje i warsztaty – tutaj za wszelką cenę chcielibyśmy zachować wysoki poziom, a nawet podnieść poprzeczkę. Dlatego raczej nie będziemy iść w ilość atrakcji, a jedynie robić wszystko by było jak najbardziej dopięte na ostatni guzik. Dobrze by było mieć równie sympatycznych gości z zagranicy, jak w tym roku. Jakaś ciekawa dyskusja o publicystyce komiksowej też byłaby mile widziana.
Co zmienić? Może lokal na Interparty, bo nie każdemu odpowiadał (zwłaszcza ochrona i teksty o kurtach, które ja pamiętam jeszcze z liceum!)? Może nie tyle jeszcze zmieniać, co dodać pewne rzeczy – jakiś mini bufet na terenie imprezy (w tym roku nie było zbytnio możliwości zrobienia takowego); do tego może jakąś jeszcze atrakcje na mieście typu tegoroczny wernisaż.
Trzeba cały czas podnosić poprzeczkę i mam nadzieję, że nam się to uda!
W takim razie trzymam kciuki i do zobaczenia (oby!) za rok!
+++
To tyle od nas, jeśli chodzi o relację z Bałtyckich Spotkań Komiksowych 2009 - mamy nadzieję, że również za rok będziemy mieli okazję przeprowadzić podobną akcję, tyle że w jeszcze lepszym stylu. Na koniec ciekawostka - kilka dni temu, niedaleko mojego żoliborskiego lokum pojawił się poniższy banner, który przez jakiś czas będzie mi przypominał o Gdańskiej imprezie.
Każdy z czterech wyrazów przyozdobiony jest grafikami twórców komiksowych związanych z Pomorzem. Są nimi: Unka Odya, Marek Lachowicz, Igor Wolski i Jakub Babczyński.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz