
W grudniu 2002 roku wspomniane McFarlane Toys, z okazji dziesięciolecia Image Comics, wypuściło serię figurek "Image 10th Anniversary", zawierającą bohaterów stworzonych przez czterech (z siedmiu) założycieli wydawnictwa. Oprócz oczywiście Spawna (McFarlane), był to Ripclaw (Silvestri), Shadowhawk (Valentino) i zielonopłetwy Dragon. Zostały one zaprojektowane w oparciu o prace wymienionych artystów, tak aby były jak najbardziej podobne do swoich komiksowych pierwowzorów w najmniejszych detalach. Zresztą McFarlane Toys znane jest z tego, że ich figurki bogate są w szczegóły i z tego przedziału cenowego (około 20$ za sztukę) są zdecydowanym numerem jeden. W moim prywatnym rankingu po piętach deptała im przez długi czas Neca, ale musiała ustąpić po tym, jak w przypadku kilku figurek ot tak odpadły sobie kończyny (i nie wiem czemu, były to zawsze lewe ręce). Aha - jeszcze jedno - odwieczny problem z nazewnictwem: czy coś jest już figurką, figurą czy może jednak jeszcze zwyczajną zabawką. W przypadku firmy Todda M. określiłbym to jako figurki, ozdobniki do postawienia przy kolekcji komiksów na przykład. Są co prawda części ruchome, ale raczej nie po to, żeby robić sobie w pokoju "wojnę" z typowo zabawkowymi G.I.Joe czy herosami z serii Marvel Legends (które to spokojnie można ustawić w pozycji "na baczność"), tylko raz na jakiś czas podnieść a to rękę, a to nogę, albo "kazać" na przykład takiemu Spawnowi patrzeć w drugą stronę. Przejdźmy do Dragona.
Jako oddany fan tej postaci, nie mogłem nie skorzystać z możliwości i nie nabyć tej figurki - druga taka okazja (nie tyle samego kupna, co dostania w swe łapy innego modelu) mogła się nie powtórzyć. Nie jest to heros na miarę Spawna, któremu twórca poświęcił przeszło 30 serii z figurkami - każda po minimum cztery różne figury, co razem daje 120 różnych modeli z uniwersum Ala Simmonsa (łącznie z wariacjami w stylu Spawn Pirat, Spawn Kowboj czy Spawn Święty Mikołaj). Savage Dragon robi wrażenie. Jak u większości superbohaterskich figurek, jego pozycja wyjściowa oznacza gotowość do walki - zaciśnięte pięści, naprężone zielone muskuły i zacięty wyraz twarzy mówią wszystko. Zgodnie z komiksowym pierwowzorem Dragon jest niezwykle szeroki w barach, natomiast w biodrach cieniutki jak tyczka. Brawa dla rzeźbiarzy, ale przez to zachowanie komiksowych proporcji figurka jest niezwykle trudna do ustawienia. Trochę trudu kosztuje postawienie jej w pozycji pionowej tak aby za chwilę się nie przewróciła - nie pomaga w tym też jej lekko pochylona do przodu postawa, przez co trzeba nieco dłużej pobawić się z odpowiednim ustawieniem potężnych rąk, aby góra figurki nie przeważyła. Co prawda Dragon jest wykonany z solidnego plastiku, który raczej nie pęknie po jej przewróceniu się, ale lepiej dmuchać na zimne. Ustawienie zielonego kolosa bezpośrednio na półce czy stole graniczy niemal z cudem - na szczęście do figurki dołączona została podstawa, która nieco zmniejsza problem co chwila przewracającego się herosa z plastiku, ale nie w takim stopniu jak powinna. Ową podstawkę stanowi fragment ulicy z kawałkiem zniszczonego muru, leżącymi cegłówkami i dziwną metaliczną czaszką z wykrzywioną żuchwą oraz kawałkiem korpusu denata. I za każdym razem jak na nią patrzę, zastanawia mnie czyj to czerep, bo nie przypominam sobie postaci do której mógłby on należeć. Najwidoczniej twórcy figurki poszli po najmniejszej linii oporu i wrzucili coś

Tyle co mogę napisać o tym kawałku plastiku. Dobrze jest mieć go w swojej kolekcji, dobrze wygląda na półce z dragonowymi komiksami, ale nie uważam go za jakiś wielki artefakt, jakim jest np. figurka Hellboya z Mezco Toyz, czy Sama i Twitcha od McFarlane'a. O nich może jednak kiedy indziej.
Oprócz Savage Dragona z serii "Image 10th Anniversary", fani zielonego giganta mogli swego czasu zaopatrzyć się w kilka innych gadżetów podobnego typu - zarówno samego Dragona jak i jego przyjaciół. Światło dzienne ujrzały popiersia i statuetki, jak i normalne zabawki o których mówił Larsen we wspomnianym na początku wywiadzie. W skład serii z Playmate Toys weszły dwie wersje Zielonego - Savage Dragon i Battle Damage Dragon, do tego She-Dragon (również w dwóch odsłonach) i Barbaric. Oprócz tego Dragon pojawił się jako podobnej klasy plastikowa zabawka dwa lata temu przy okazji nowej serii "Legendary Comic Book Heroes", którą stworzył ToyBiz w jakiś czas po tym jak stracił (na rzecz Hasbro) prawa do produkcji kolejnych serii figurek "Marvel Legends". W pierwszej edycji LCBH obok Madmana, Ripclawa czy Witchblade pojawiły się dwie wersje Dragona (ponownie z fatalną białą koszulką i bez) oraz SuperPatriota (w masce i bez niej, z różnymi zestawami broni).

Teraz jest już chyba komplet - o innych Dragonach nie słyszałem, bądź nie pamiętam - Inspektor Gadżet może się odmeldować.
A za tydzień zapraszam na finał poniedziałkowego cyklu, w którym obiecuję, że ani słowa nie pisnę o Dragonie. No może delikatnie.
4 komentarze:
:o
Zakochałem się....
...
pozycz, pozycz na weekend (:
Chi
Grzybiarzy, w Dragonie czy Dragonce?
W obojgu, z przewagą dla tej drugiej ;)
Prześlij komentarz