poniedziałek, 12 lutego 2018

#2375 - Wspomnienie Jiro Taniguchiego

Jeśli istnieje coś takiego jak "męska literatura komiksowa", to Taniguchi powinien być jej czołowym przedstawicielem. Większość z jego prac, które ukazały się na polskim rynku ("Ratownik", "Zoo zimą", "Wędrowiec z Tundry") traktuje o bardzo "samczych" tematach. Staroświecki heroizm w bardzo nieheroicznych czasach, dojrzewanie do pracy i miłości, zapisane w męskich genach zmaganie się z naturą.


Tak w maju 2010 roku pisałem o "Odległej dzielnicy", jednej z najciekawszych pozycji w dorobku Jirō Taniguchiego. W dniu wczorajszym minął dokładnie rok od śmierci jednego z najwybitniejszych współczesnych mangaków. Urodzony w 14 sierpnia 1947 roku w mieście Tottori artysta swoje pierwsze kroki w świecie komiksu stawiał jako asystent Kyūty Ishikawy. Debiutował w latach 70. historią "Kareta heya" opublikowaną w magazynie "Young Comic", a następnie współpracował ze scenarzystą Natsuo Sekigawą. Wspólnie stworzyli takie historie, jak "Mubōbi toshi", "Lindo!3" czy "Jiken-ya kagyō".

Taniguchi złotymi zgłoskami zapisał się w historii komiksu, jako wybitny twórca gekigi, odmiany mangi skierowanej do dojrzalszego czytelnika. Został odznaczony Orderem Sztuki i Literatury we Francji, zdobył Japan Media Arts Festival, otrzymał Osamu Tezuka Culture Award, ma na swoim koncie nominację do nagród Eisnera, Harvey`a czy festiwalu w Angouleme. W Polsce dzięki staraniom wydawnictwa Hanami poznaliśmy wiele z jego prac. O kilku z nich pisałem na Kolorowych:

"Odległa dzielnica"

Uwięziony w ciele czternastolatka, lecz z umysłem i pamięcią dorosłej osoby, Takahara na nowo przeżywa jeden rok z własnego życia. Zaczyna dostrzegać rzeczy, które za "pierwszym razem" mu umykały. Wspaniałą rodzinę, w której się wychował, beztroskę młodzieńczych lat i dziesiątki małych przyjemności, o których zdążył już zapomnieć. Ale podróż do przeszłości nauczy go jeszcze czegoś. Przyjdzie mu stawić czoła problemom, które na poły zapomniane, schowane gdzieś głęboko, wciąż go dręczą, zatruwając jego obecne życie. Zrewiduje swoje stosunki z matką. Pozna, czym jest prawdziwie poświęcenie i obowiązek. A przede wszystkim zmierzy się z fundamentalnymi pytaniami mężczyzny przeżywającego kryzys wieku średniego. Czytaj całą recenzję

"Ratownik"

Główny bohater jest kolejnym wcieleniem twardych pionierów zmagających się siłami natury, których poznaliśmy w pierwszym albumie Taniguchiego wydanym na polskim rynku, czyli "Wędrowcowi z tundry". Alpinista Shiga prowadząc małe schronisko wiedzie spokoje i dobre "życie bez zdarzeń". Ukryty w japońskich górach, oddalony od zgiełku cywilizacji zaledwie kilka godzin jazdy pociągiem, zapomniał nieco jak wygląda egzystencja w hałaśliwej metropolii. Wkrótce sobie przypomni, bo będzie musiał opuścić swoje ukochane góry, aby pomóc żonie zmarłego przyjaciela, którego córka zaginęła bez wieści. Czyta całą recenzję

"Zoo zimą

"Zoo zimą" to prowadzona w bardzo spokojnym rytmie, kameralna opowieść o wchodzeniu w dorosłość. W dość osobliwych okolicznościach Hamaguchi, główny bohater mangi, trafia do Tokio, gdzie udaje mu się zdobyć etat asystenta mangaki. W pracowni mistrz Kondo powoli odkrywa swoją smykałkę do opowieści obrazkowych. Młody, zaledwie dziewiętnastoletni chłopak z prowincji pozna również blaski i cienie życia artystycznej bohemy w japońskiej stolicy, pierwsze kobiety i smak sake. Czytaj całą recenzję

"Mój rok - Wiosna"
Morvan z Taniguchim wzięli się za niezwykle trudny i delikatny temat. Pisząc o rodzinie wychowującej dziecko z zespołem Downa, łatwo można wpaść na melodramatyczne mielizny, uderzyć w rozczulające tony, zrazić nadmierną dydaktycznością. Bardzo łatwo jest powtarzać gładkie slogany o tolerancji wobec niepełnosprawnych, zapewniać, że ludzie upośledzeni to takie same istoty ludzkie, jak te, które czytają ten komiks. Znacznie trudniej jest napisać przekonującą i autentyczną historię. Francusko-japońskiemu tandemowi się to jednak udało, choć nie stworzyli komiksowego arcydzieła. Czytaj całą recenzję

"Podniebny orzeł"

Jiro Tanigchi w "Podniebnym Orle" opowiada o zderzeniu dwóch wymierających kultur, niszczonych przez postępującą modernizację. W epoce pary i elektryczności, banków i kapitałów zaczyna brakować miejsca dla amerykańskich Indian i japońskich samurajów, hołdujących tradycyjnym wartościom z dziada pradziada. Połączeni podobnym kodeksem honorowym w walce z armią Stanów Zjednoczonych gotowi są poświęcić swoje życie w obronie swojej ziemi i wartości, które wyznają. Czytają całą recenzję



W twórczości Taniguchiego zawsze imponowała mi odwaga. Autorska odwaga opowiadania o rzeczach prostych, ale ważnych. Zapuszczanie się na tereny dawno pozostawione przez literaturę wyższych lotów, znajdujące się obecnie okupacją opowieści spod znaku "Okruchów życia", łzawych melodramatów i nudnych telenowel, bezwstydnie grających na emocjach. I pośród dziesiątek, jeśli nie setek podobnych historii, jego mangi wciąż się wyróżniają. Szczerością, znakomitym zrozumieniem języka komiksowego i tym, że naprawdę dotykają czytelnika.

Spoczywaj w pokoju, Jirō.

2 komentarze:

Aina pisze...

Zawsze uwazalam mangi za strate czasu. Kiedys kilka czytalam i żadna mi się nie podobala. Jednak po tym wpisie chyba zmienię zdanie i jesli trafię na którąś z wymienionych tu mang, z pewnoscia siegne.

Kuba Oleksak pisze...

Spróbuj. Taniguchi robi bardzo mało "mangowe" mangi i może przypaść Ci do gustu.