piątek, 16 lutego 2018

#2383 - William Adams, samuraj

19 kwietnia 1600 roku statek "Liefde", należący do holenderskiej kompanii handlowej Voorcompagnie, przybił do wybrzeża japońskiej wyspy Kiusiu. Na pokładzie było około dwudziestu chorych i wyczerpanych marynarzy. Wśród nich znajdował się poddany Korony Brytyjskiej nawigator William Adams.



Adams to pierwowzór postaci Johna Blackthorne’a – głównego bohatera wydanej w 1975 roku powieści „Shōgun” Jamesa Clavella. Niektórzy pewnie pamiętają serial telewizyjny o tym samym tytule, w którym główną rolę grał Richard Chamberlain. Historia losów angielskiego pilota w Japonii rozpaliła wyobraźnię Mathieu Mariollego, który napisał scenariusz komiksu "William Adams, samuraj".

Opowieść rozpoczyna się od sceny katastrofy statku "Liefde" w prowincji Bungo. Portugalscy jezuici są wrogo nastawieni do rozbitków, ponieważ od 1549 roku posiadają monopol na kontakty z Krajem Kwitnącej Wiśni. Dlatego próbują przekonać regenta prowincji, że załoga składa się z piratów i najlepiej będzie jeśli wszyscy zostaną zgładzeni. Pan Tokugawa jest odmiennego zdania. W kontakcie z reprezentantem marynarzy – Adams – dostrzega możliwość poznania Europy i Europejczyków z alternatywnego źródła. Przyświeca mu także bardziej utylitarny cel: Anglik mógłby nauczyć jego ludzi obsługi dział i broni palnej, dalekomorskiej żeglugi oraz budowy okrętów. Ieyasu Tokugawa zamierza walczyć o tytuł szoguna i nie cofnie się przed niczym, aby pokonać wrogów.


Scenarzysta nie miał łatwego zadania, gdyż z bogatego życia Adamsa w Japonii musiał wybrać poręczny i reprezentatywny zestaw wydarzeń, który przykuje uwagę czytelnika. Trzeba przyznać, że z ćwiczenia wywiązał się znakomicie. Fabuła jest spójna, konsekwentna i celowa. Mariolle płynnie przechodzi pomiędzy kolejnymi etapami życia Adamsa. Od wyczerpanego więźnia do hatamoto – samuraja w służbie dworskiej. Pisarz nie skupia się tylko i wyłącznie na tej postaci. Poświęca sporo miejsca, aby przybliżyć społeczno-polityczny kontekst wydarzeń w przeddzień krwawej wojny domowej. Wartościowe i godne pochwały są wyraziście zarysowane główne postaci dramatu: William Adams, Ieyasu Tokugawa oraz jezuita Alessandro Valignano. Dużym plusem komiksu jest wiarygodna relacja między mężczyznami.

Świetną robotę wykonał włoski rysownik Nicola Genzianella, którego można kojarzyć z serii "Bunkier" opublikowanej w Polsce przez Scream Comics. Włoch operuje realistyczną kreską o wyraźnym i ostrym konturze. Ilustracje są precyzyjne i bogate w detale. Nie wiem na ile świat przedstawiony przez artystę odpowiada rzeczywistości początków okresu Edo w Japonii. Jednak od pierwszej planszy pozwalamy się uwieść dokładnym rysunkom, kadrowaniu i budowie planszy. Nie ma znaczenia czy patrzymy na wzburzone fale Oceanu Spokojnego, czy panoramę Osaki, czy sceny bitwy pod Sekigaharą – wszystko wygląda wspaniale i autentycznie.


Lektura albumu "William Adams, samuraj" to prawdziwa przyjemność. Niby opowieść historyczna, ale faktograficzna ścisłość to tylko jeden z plusów komiksu. Rzecz obowiązkowa dla osób, których interesuje XVII-wieczna historia Japonii. Pozostali czytelnicy docenią mistrzowską kreację Adamsa i Tokugawa, stracie dwóch silnych charakterów oraz ewolucję postaci. No i oczywiście powalającą oprawę graficzną.

Brak komentarzy: