poniedziałek, 2 stycznia 2017

#2271 - Centaurus #1: Ziemia obiecana

Muszę przyznać, że z niecierpliwością oczekiwałem na premierę komiksu "Centaurus". Pokładałem spore nadzieje w nowym tytule, a wszystko przez twórców biorących udział w projekcie. Jednym ze współscenarzystów jest brazylijski artysta używający pseudonimu Leo, który odpowiedzialny jest bestsellerowe serie science fiction osadzone w uniwersum "Aldebarana". Równie znany jest rysownik Zoran Janjetov, którego kojarzyć należy z takimi pozycjami jak: "Technkapłani", "Przed Incalem" czy "Kasta Metabaronów". Przyjrzyjmy się z bliska albumowi Ziemia obiecana i sprawdźmy, czy oczekiwania zostały spełnione?



Akcja komiksu rozpoczyna się podczas lokalnego festynu w prowincjonalnej mieścinie. Atrakcją imprezy jest walka młodego osiłka imieniem Bram z wielkim niedźwiedziem. Kibicuje mu całe miasteczko, w tym także siostry Joy oraz June Osmond, bliźniaczki, które są do siebie fizycznie bardzo podobne. Zadziwiające, ale chłopak wygrywa starcie. Kiedy jest już prawie gotowy, aby złamać kark zwierzęciu w głowie słyszy głos June, która nakazuje, aby tego nie robił. W tym miejscu czytelnik zaczyna się domyślać, że dziewczyna ma nadzwyczajne i dziwne zdolności, które z biegiem akcji się nasilają.

W tym samym dniu do miasteczka przylatuje wysoko postawiona przedstawicielka rządu, która przybyła po obie siostry. Głównie po June, ponieważ wieści o niezwykłych zdolnościach dziewczyny dotarły do sfer władzy. Cała trójka (Bram również) udaje się do stolicy, w które mieszka aż pięć tysięcy osób! Na kapitolu trójka bohaterów poznaje prawdę o rodzimym świecie. W rzeczywistości cała społeczność żyje we wnętrzu kosmicznego statku-cylindra, który leci w stronę planety Vera w gwiazdozbiorze Centaura.


Koloniści są potomkami Ziemian, którzy opuścili Niebieską Planetę ponad 400 lat temu. Musieli szukać nowego miejsca do zamieszkania, bo zdewastowana i zanieczyszczona Ziemia nie nadawała się już do życia. Wybór padł na planetę Vera, do której właśnie statek-cylinder się zbliżył. Po czterech wiekach cel podróży został w końcu osiągnięty, tylko że istnieje obawa, że Nowa Ziemia nie jest bezludna… Dlatego mała, ośmioosobowa, grupa udaje się na rekonesans.

Warstwa graficzna jest, delikatnie mówiąc, przeciętna i mało atrakcyjna. Janjetov zawodzi głównie podczas przedstawienia postaci, którym wyraźnie brakuje dynamiki i subtelności. Występujące postaci głównie gadają. Czytelnik musi zaakceptować dziwną manierę rysownika, polegającą na kreskowaniu niektórych twarzy. Całość jest nadzwyczaj statyczna, co sprawdza się podczas przedstawiania rozległych planów ukazujących wnętrze statku czy bujną florę Very.


"Ziemia obiecana" to pierwszy tom serii, wprowadzenie do fabuły, która tymczasem przedstawia się dość sztampowo. Akcja postępuje utartymi drogami: koloniści uciekający z Ziemi, długotrwała podróż statkiem kosmicznym, w końcu przybycie na planetę, która najprawdopodobniej jest zamieszkała. Na chwilę obecną wydaje się, że w zarysie komiks przypomina inne, autorskie pozycje Leo. Lektura albumu stanowi lekką i przyjemną rozrywkę z gatunku science fiction, która tymczasem ma więcej wspólnego z fiction niż ze science. Na podstawie niektórych wątków możemy przypuszczać, że w dalszych tomach fabuła podąży mniej przewidywalnymi ścieżkami. Na to właśnie liczę. I dlatego sięgnę po kolejną odsłonę.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Dziękuję za rzetelną recenzję.