Jonah Hex należy do uniwersum DC Comics od 1971 roku. Wychowany przez Apaczów, były żołnierz Konfederacji jest diabelnie sprawnym rewolwerowcem, który słynie z celności, małomówności, brutalności, bezwzględności, cynizmu oraz charakterystycznych blizn na twarzy. Daleko mu do szlachetnych westernowych bohaterów, to koleś raczej spod ciemnej gwiazdy, choć kierujący się niejakim kodeksem etycznym, który sprowadza się do zdania: „Miejsce złych ludzi jest w piekle, a Hex bardzo chętnie ich tam odeśle”.
Polscy czytelnicy mieli okazję już obcować z tym mało przystępnym łowcą nagród. W ramach cyklu Nowe DC Comics oficyna Egmont opublikowała trzy albumy "All-Star Western". Akcja komiksów toczy się w XIX-wiecznym Gotham City i służy głownie do rozbudowania mitologii Mrocznego Rycerza i pokazania, że rzeczywistość Gacka ma swoje źródła w przeszłości.
Wróćmy jednak do albumu "Oblicze pełne gniewu". Za przygotowanie skryptu odpowiedzialna jest para twórców: Jimmy Palmiotti i Justin Gray. Tom zawiera sześć pierwszych zeszytów serii rozpoczętej na rynku amerykańskim w 2006 roku, a zakończonej w 2011 po siedemdziesięciu odsłonach. Premierowy tom zbudowany jest tak, że każdy zeszyt to jedna krótka opowieść. Schemat jest dość sztampowy: protagonista przyjmuje zlecenie, wyrusza, aby je zrealizować, po drodze spotka byłych znajomych i przyjaciół, następuje konfrontacja, w wyniku której źli giną od kul.
Wszystkie fabuły rozgrywają się w scenerii charakterystycznej dla Dzikiego Zachodu, ale obok typowych wątków i motywów pojawiają się też „mocniejsze”, takie jak: gwałt, przemoc wobec dzieci, „parada” wisielców, kazirodztwo. Rzeczywistość, z którą obcujemy nie jest przyjemna. A działania Hexa wcale nie naprawiają świata, nie czynią go lepszym. Zresztą protagonista nie ma w tej kwestii żadnych złudzeń; zdaje sobie sprawę, że nie jest dobrym człowiekiem i nie ma na nagrodę w niebie. Jemu pisane jest piekło. W tym kontekście fajnie wypada opowieść o mieście terroryzowanym przez zakonnicę.
Większość historii została narysowana przez Luke’a Rossa, który posługuje się realistyczną kreską. Artyście dobrze wychodzą zbliżenia twarzy bohaterów, trafnie oddane zostały mimika i stan emocjonalny. W przedstawieniu facjaty Jonaha Hexa rysownik pozwolił sobie na pewien żart: jego oblicze do złudzenia przypomina Clinta Eastwooda. Słabiej wypadają tła i dalsze plany, widać wyraźnie redukcję i zaniechanie.
Album "Oblicze pełne gniewu" to rozrywka ewidentnie dla dorosłych, po którą sięgnąć powinni wielbiciele spaghetti westernów i Quentina Tarantino. Cokolwiek by nie powiedzieć Jonah Hex jest rasowym przedstawicielem klanu „złych i brzydkich”. Na marginesie dodam, że Egmont w tym roku planuje kolejne dwie odsłony cyklu, album "Mściciel" już w sierpniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz