Autorem poniższego tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.
Długo przyszło czekać na wydanie przez Mucha Comics drugiego tomu serii "Chew". Po tym, jak premierowa odsłona tego cyklu została przyjęta bardzo ciepło, trochę martwiłem się, że w obecnym zalewie komiksów od DC i Marvela możecie stracić tytuł ten z oczu. Ani ważcie się tak robić, ponieważ jeśli początkowe przygody agenta Tony’ego Chu przypadły Wam do gustu, to drugi tom najprawdopodobniej sprawi, że wyskoczycie z butów. Przynajmniej w moim przypadku to dokładnie miało miejsce.
Długo przyszło czekać na wydanie przez Mucha Comics drugiego tomu serii "Chew". Po tym, jak premierowa odsłona tego cyklu została przyjęta bardzo ciepło, trochę martwiłem się, że w obecnym zalewie komiksów od DC i Marvela możecie stracić tytuł ten z oczu. Ani ważcie się tak robić, ponieważ jeśli początkowe przygody agenta Tony’ego Chu przypadły Wam do gustu, to drugi tom najprawdopodobniej sprawi, że wyskoczycie z butów. Przynajmniej w moim przypadku to dokładnie miało miejsce.
Po niespodziewanych wydarzeniach z końcówki pierwszego tomu, Tony’emu Chu przydzielony zostaje nowy partner. Wkrótce wpadają oni na trop sprawy, która pogna głównego bohatera serii na daleką, egzotyczną wyspę. Rośnie na niej pewien owoc, który smakuje niemal jak kurczak, a po ugotowaniu dokładnie jak kurczak. Tony nie wie jednak, że jego przybycie zostanie szybko zauważone, a on sam wplącze się w sprawę, która może kosztować go życie oraz zagrozi kilku innym znanym nam osobom. Warto także odnotować pojawienie się pewnego kurczaka, który w przyszłości odegra bardzo ważna rolę w serii "Chew".
"Międzynarodowy smak" już od pierwszych stron pokazuje, że twórcy będą robili naprawdę wiele, by przebić i tak bardzo dobrą, debiutancką odsłonę serii. O ile w przypadku "Przysmaku konesera" można było jeszcze mówić, iż fabuła do najbardziej skomplikowanych nie należy i skupia się na przedstawianiu czytelnikom poszczególnych bohaterów oraz prezentuje wątek główny (co wcale nie uważam za zarzut, ponieważ wykonane zostało na bardzo dobrym poziomie), tak drugi tom to już pełnoprawna i wielowątkowa jazda bez trzymanki. John Layman świetnie czuje się w wykreowanym przez siebie świecie i paradoksalnie spodobało mi się to, że drugi tom "Chew" ma w sobie znacznie mniej żartów słownych oraz sytuacyjnych, chociaż wciąż trudno nie uśmiechnąć się podczas lektury.
Humor w premierowej odsłonie cyklu był wciśnięty gdzie tylko się da. W drugim tomie jest go znacznie mniej, bo John Layman wykorzystuje zaoszczędzone miejsce, rozwijając właściwie każdą z postaci, a także puszcza wodze wyobraźni przy tworzeniu nowych. W "Międzynarodowym smaku" pojawia się ich kilka i chociaż niektórzy dostają zaledwie kilka stron, aby móc się wykazać, każda z nich została zaakcentowana w konkretny sposób. Świat komiksu zasiedlają coraz bardziej dziwaczne i ciekawa indywidua, za co należą się pochwały. Podobnie zresztą jest w przypadku fabuły.
Jak już wcześniej wspomniałem, drugi tom "Chew" oferuje czytelnikowi wielowątkową intrygę. Scenarzyście udało się sprawnie przeprowadzić przez nią czytelnika, dzięki czemu właściwie w żadnym momencie nie poczułem się zagubiony. Twórca na tyle zręcznie posługuje się flashbackami oraz tak steruje narracją, że wydaje mi się iż nawet brak znajomości pierwszego tomu serii nie odebrałby przyjemności z czytania. Zwłaszcza, że tak naprawdę dopiero tutaj główny bohater serii pokazuje na co go stać, nawet pomimo tego, iż pierwszy rozdział tomu na to jeszcze nie wskazywał. Tak, Tony Chu zdecydowanie mocno rozwinął się w drugim tomie i to w kierunku, który czytelnikowi powinien przypaść do gustu. Dotąd uchodzić mógł za raczej kiepskiego agenta z niezwykłymi możliwościami, lecz tym razem twórcy pokazali nam, że z bohaterem tym zdecydowanie należy się liczyć. I fajnie.
Jeśli pamiętacie moja recenzję pierwszego tomu cyklu, Roba Guillory’ego skrytykowałem za to, jak przedstawia postacie kobiece. Trzynasta strona drugiego rozdziału, a więc scena gdy Tony Chu spotyka Lin Sae Woo, sprawiła że moje oczy zaczęły krwawić. Pomijając już abstrakcyjność z jaką stworzono tę postać, narysowanie jej tak, jak we wspomnianej sekwencji w windzie, jest po prostu karygodne. Ale na tym moje zarzuty wobec rysownika się kończą. Cała reszta komiksu narysowana zostało nie tylko mocno charakterystyczną, ale zarazem bardzo dobrą kreską. Ponadto trzeba pochwalić Guillory’ego za niesamowitą ilość easter eggów, jaką można wyłapać w "Międzynarodowym smaku". Na poszczególnych stronach pojawiają się postacie z innych komiksów, wyłapałem także twarze samych autorów, a i ukazujące się tu i ówdzie wycinki gazet, ekrany telewizorów czy napisy na murach też stanowią puszczanie oka do czytelnika.
Mucha Comics jak zwykle nie zawiodła jeśli chodzi o jakość wydania. W internetach krążą bardzo nieprzychylne opinie kierowane wobec Białostockich Zakładów Graficznych, gdzie wydawnictwo drukuje swoje komiksy. Osobiście posiadam blisko 30 różnych pozycji od Muchy i w żadnej z nich nie uświadczyłem błędów drukarskich. Podobnie było w przypadku "Chew". Komiks wydany został w twardej oprawie i na bardzo przyjemnym, gładkim papierze. Zawiera cztery strony dodatków, na które składa się galeria okładek, garść szkiców i żartobliwe biogramy autorów. Nie jest to porażająca ilość bonusów, ale chciałoby się, żeby stało się to standardem w albumach tego typu. Cena okładkowa to 49 złotych, a odpowiednie rabaty pozwolą Wam na kupno "Międzynarodowego smaku" już za mniej więcej 34-35. Jest to raptem kilka złotych mniej niż kolejny tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, ale przynajmniej otrzymacie historię na poziomie o lata świetlne lepszym niż trzy czwarte tego, co możecie tam znaleźć.
W mojej ocenie drugi tom "Chew" jest nawet lepszy niż pierwszy. Bardziej umiejętne wyważenie historii oraz jej jakość sprawiły, że zaraz po zakończeniu pisania tej recenzji, jeszcze raz przeczytam sobie omawiany komiks. Moja ocena to 5/6 i mnóstwo zachwytów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz