czwartek, 26 marca 2015

#1835 - Trees #1

Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.

Dziesięć lat temu Ziemia zmieniła się nie do poznania. Okazało się, że nie jesteśmy sami we wszechświecie. Na naszej planecie pojawili się oni. Wylądowali, górując nad miastami jak ogromne drzewa. I nie zrobili kompletnie nic – nie nawiązali kontaktu, nie przedstawili żądań. Po prostu są. Od dekady. W tym czasie niemal każdy aspekt ludzkiego życia musiał zostać podporządkowany temu, że nad głowami górują tytułowe drzewa.




W pierwszym albumie „Trees” pomieszczono osiem zeszytów składających się na pierwszą historię wbrew wcześniejszym zapowiedziom, że będzie ich tylko pięć. Po ich lekturze mogę odtrąbić triumfalny powrót Warrena Ellisa do tworzenia komiksów po kilkuletniej przerwie. Dlaczego triumfalny? Bo „Trees” to lektura godna polecenia pod niemal każdym względem. 

Od kiedy pamiętam byłem fanem prac Ellisa, którego stawiam w jednym szeregu z Gregiem Rucką – nieważne co i dla kogo zrobią, ja na pewno po to sięgnę. Scenarzysta „Transmetropolitan” słynął zawsze z bardzo typowego dla siebie, dość niespiesznego opowiadania swoich historii, które po jakimś czasie dostają gwałtownego przyspieszenia, zwykle zostawiając czytelnika ze szczęką na podłodze. Wystarczy przypomnieć opublikowane niedawno także i Polsce przygody „Thunderbolts” jego autorstwa, gdzie zarysy postaci i interakcje między nimi były dużo lepsze i ważniejsze, niż dawka akcji następująca później. Nie inaczej jest w przypadku dzisiaj opisywanego komiksu. Warren Ellis nakreśla zarys świata, w którym ważną rolę odgrywają tajemnicze Drzewa, górujące nad większością miast na Ziemi. Ale komiks wcale nie skupia się na tym, by odkryć ich tajemnice, pokonać czy przepędzić. Zamiast tego otrzymujemy kilka niezwiązanych ze sobą historii ludzi, którym przyszło żyć w cieniu tych kosmicznych istot.


Młody artysta przeprowadzający się do miasta umieszczonego pod ogromnym drzewem, afrykański polityk, kobieta pragnąca zemsty na członku gangu – oto bohaterowie „Trees”. Każdy z ich wątków prowadzony jest konsekwentnie i w sposób interesujący, a każda z występujących w nich postaci szybko zyskuje konkretnie zarysowany i łatwo dający się określić charakter. Jednocześnie wszystkie są od siebie odrębne i jakby z innej bajki. A Ellis miksuje science-fiction z treściami politycznymi, romans z sensacją. W dodatku nie unika komentarza na aktualne tematy, nierzadko wzbudzające wiele kontrowersji, takie jak gender. Jestem przekonany, że nie wszystkim przypadnie do gustu to, co Ellis ma do powiedzenia, ale w wygłaszaniu swojego zdania zachował on wiele klasy. Nie można zarzucić mu nachalności, dydaktyzmu, ani szerzenia propagandy.

Jak już wspomniałem na sam koniec otrzymujemy mocny zwrot i gwałtowne przyspieszenie akcji, które poprowadzone zostało w ten sposób, że już teraz żałuję, iż na drugi tom przyjdzie mi poczekać prawdopodobnie około roku.

Ale prawdziwym wygranym „Trees” jest jego rysownik, Jason Howard. Artysta na potrzeby projektu całkowicie zmienił swój styl. Okazało się, że stosunkowo proste, kreskówkowe ilustracje z komiksów Roberta Kirkmana nie były szczytem jego możliwości, oj nie. Pierwszy tom jest prawdziwym popisem rysownika, który momentami wręcz zachwyca swoimi pełnymi szczegółów pracami. Pełne detalów, dopieszczone kadry wyglądają naprawdę świetnie. Przyznam, że nie spodziewałem się takiej oprawy graficznej i byłem przekonany, że dostaniemy to, co w „Lazarusie”, w którym Micheal Lark ogranicza się do bardzo prostej kreski, przykładając się jedynie do okładek. Te w przypadku „Trees” są fenomenalne – ci, którzy śledzą rubrykę „Okładka tygodnia wiedzą, że wyróżniłem wszystkie covery serii. 


Jedynym minusem opisywanego dziś komiksu są dodatki, a właściwie ich brak. Poczułem się srogo zawiedziony faktem, że te ograniczyły się jedynie do galerii wspomnianych okładek, która zajmuje dwie strony. Słowem, mamy po cztery miniatury na każdej z nich, a ponieważ bardzo chciałem zobaczyć je w pełnej krasie, jestem nieco zawiedziony.

Nie wpłynie to jednak na końcową ocenę pierwszego tomu „Trees”, który nadal uważam za zdecydowanie najlepszy debiut Image w 2014 roku i jedną z najlepszych pozycji w obecnej ofercie wydawnictwa. Nie potrafię zarzucić mu kompletnie nic i bez cienia wątpliwości wystawiam 6/6.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Uuuu na bogato! A ostatnio zrezygnowałem z zakupu na rzecz innych komiksów. No cóż, będzie trzeba będzie w najbliższym czasie nadrobić.

Kuba Oleksak pisze...

Też jestem ciekaw co tam Ellis nawyprawiał.

Anonimowy pisze...

http://imagecomicsjournal.blogspot.com/2015/02/trees-vol-1-in-shadow-warren-ellisjason.html

Który któremu ukradł tekst?