Autorem poniższego tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.
Właściwie to nie miałem zamiaru recenzować pierwszej części słuchowiska opartego na motywach "Żywych trupów". Trzy egzemplarze, które otrzymałem od studia Sound Trope, przeznaczone były na nagrody w urodzinowym konkursie bloga Image Comics Journal, ale za zgodą jednego z laureatów odsłuchałem przed wysyłką odsłuchałem utwór. I naprawdę było warto.
Fabuła premierowej części słuchowiska oparta jest na dwóch pierwszych tomach "Żywych Trupów", o fabule więc trudno się rozpisywać, bo podejrzewam, że jest ona wszystkim znana. Otóż głównym bohaterem historii jest policjant Rick Grimes, który podczas jednej z akcji zostaje postrzelony. Po kilkunastu dniach budzi się w opuszczonym szpitalu, a świat za jego oknami w niczym nie przypomina tego, do czego mógł przyzwyczaić się mężczyzna. Został bowiem opanowany przez niezwykle niebezpieczne zombie. Od tego czasu wsłuchujemy się w kolejne niebezpieczeństwa, na które natrafia oficer Grimes, zdesperowany i poszukujący swojej rodziny. Pewną ciekawostką jest to, że obcowanie z produkcją Sound Tropez trwa dłużej, niż lektura "Dni utraconych" i "Wielu mil za nami".
Z wielką dbałością wydawnictwo "opakowało" swój produkt. Jego design jest bardzo spójny z estetyką wydania Taurusa - wykorzystano charakterystyczną ilustrację Tony’ego Moore’a jako okładkę, użyto tych samych czcionek. Ciekawym jest fakt, że na okładce próżno szukać informacji o tym, iż zdecydowanie nie jest to pozycja dla młodszego czytelnika. Po otwarciu pudełka wypada z niego kartka z nadrukowanym kodem, dzięki któremu każdy kto nabędzie audiobook, będzie mógł przy okazji legalnie ściągnąć wersję na smartfona. Dla mnie to żadna zaleta, ponieważ konsekwentnie unikam posiadania tak "mądrych" telefonów, ale jest to niewątpliwa zaleta. Jakość wykonania opakowania produktu oceniam jak najbardziej dobrze.
Kiedy zacząłem odsłuchiwać "Trupy" od razu pozytywnie zaskoczyła mnie obsada. Sound Tropez zebrało naprawdę imponujący zespół aktorów, którzy znakomicie wcielają się w swoje role. Głos Jacka Rozenka rozpoznałem od razu, a potem przez bite trzy godziny, jakie poświęciłem na "lekturę" utworu, ani razu nie poczułem, że któraś z postaci została odegrana źle.
Aktorzy wczuli się w swoje role i udało im się samym tylko głosem nadać dające się opisać charaktery postaciom. Duży plus także dla Krzysztofa Banaszyka, który wcielał się w narratora. Jest on po prostu idealny. Nawet przez moment nie daje się wyczuć, by sympatyzował on z którąś postacią, a jego konsekwentna neutralność świetnie sprawdza się zwłaszcza przy opisach, delikatnie mówiąc, niesmacznych. Nie mam pojęcia dlaczego tak było, ale podczas lektury którejkolwiek książki z cyklu "Żywe Trupy", niektóre opisy były tak sugestywne i obrzydliwe, że musiałem robić sobie krótkie przerwy od czytania. Pan Banaszyk swoim głosem sprawił, że równie paskudnych fragmentów audiobooka nawet nie przewijałem, głownie dzięki temu, iż mówił o nich bardzo neutralnie, bez żadnych emocji.
Aktorzy wczuli się w swoje role i udało im się samym tylko głosem nadać dające się opisać charaktery postaciom. Duży plus także dla Krzysztofa Banaszyka, który wcielał się w narratora. Jest on po prostu idealny. Nawet przez moment nie daje się wyczuć, by sympatyzował on z którąś postacią, a jego konsekwentna neutralność świetnie sprawdza się zwłaszcza przy opisach, delikatnie mówiąc, niesmacznych. Nie mam pojęcia dlaczego tak było, ale podczas lektury którejkolwiek książki z cyklu "Żywe Trupy", niektóre opisy były tak sugestywne i obrzydliwe, że musiałem robić sobie krótkie przerwy od czytania. Pan Banaszyk swoim głosem sprawił, że równie paskudnych fragmentów audiobooka nawet nie przewijałem, głownie dzięki temu, iż mówił o nich bardzo neutralnie, bez żadnych emocji.
Nienawidzę studia Sound Tropez za to, że wysłali mi dodatkowe nagrody na konkurs. Wiecie dlaczego? Bo przesłuchałem pierwszą odsłonę ich słuchowiska i teraz chcę więcej. Boli to tym bardziej, że przegapiłem promocję z Biedronki, która oferowała audiobooki te za naprawdę śmieszny pieniądz. "Żywe Trupy" to pierwsze w moim życiu słuchowisko i zrobiło na mnie oszałamiające wrażenie. I to pomimo tego, że doskonale znałem materiał źródłowy. Ocena - piątka z minusem.
6 komentarzy:
"obcowanie z produkcją Sound Tropez trwa dłużej, niż lektura "Dni utraconych" i "Wielu mil za nami"."
To znaczy ile?
Słuchowisko trwa 3 godziny
O, to nie tak długo, jak się spodziewałam - mój ostatni audiobook trwał kilkanaście godzin. Ale chyba słuchowiska rządzą się innymi prawami.
I tak uważam, że z dwóch tomów komiksu które czyta się łącznie coś około godziny wyciągnęli całkiem sporo.
Pewnie masz rację. Komiksy czytam i oglądam, audiobooków słucham, ale jeszcze nie miałam okazji próbować słuchać audiobooka na podstawie komiksu.
Tyle, że to jest słuchowisko a nie audiobook. To duża różnica :)
Prześlij komentarz