Akcja ósmego albumu serii "Wieże Bois-Maury" rozgrywa się w na spalonych słońcem terenach Anatolii. Grupa podróżnych składająca się z rycerzy Williama, Hendrika, Aymara, wiernego giermka tego ostatniego – Oliwiera oraz grupy pielgrzymów niestrudzenie podążą pieszym szlakiem do Ziemi Świętej. Nie idą sami, prowadzi ich miejscowy, bizantyjski, przewodnik – Miltiades. Wszyscy są potwornie wycieńczeni, wychudzeni, brudni, zarośnięci – zmęczeni do granic ludzkiej wytrzymałości. Walczą, by przeżyć każdy kolejny dzień. Wiara (albo fanatyzm) dodaje im sił, wciąż prą do przodu.
Losy bohaterów splatają się z pewnym wysoko urodzonym przedstawicielem Turków Seldżuckich, który w wyniku przedstawionych wypadków zostaje ich jeńcem. Hermann wplata swoich bohaterów w Wielką Historię, dając im do odegrania epizodyczne role, ale dzięki temu czytelnik ma okazję umiejscowić opisywane wydarzenia w czasie. Panowanie wspominanego na kartach komiksu cesarza bizantyjskiego Aleksego I Komnena przypada na lata 1081-1118, a druga wspominana znamienita postać to Kilidż Arslan, który był władcą seldżuckiego Sułtanatu Rum do 1107 roku.
Narracja bieżącego tomu nie jest tak porywająca, jak w niektórych poprzednich, ale z jest ciekawa. Hermann ładnie rozkłada akcenty pomiędzy Wielką Historią, a losami swoich bohaterów, którzy podejmują decyzje, mające wpływ na przetrwanie reszty grupy. W "Seldżuku" na pierwszy plan wysuwa się Miltiades, wspomniany powyżej przewodnik. Jest to bohater nowy, nie występujący w poprzednich albumach. Czytelnik ma okazję trochę go poznać, polubić. Sympatia jest o tyle silna, że chciałoby się, aby na stałe dołączył do pątników. Scenarzysta wyznaczył Miltiadesowi ważna rolę, której realizacja wymaga wielkiej odwagi i poświęcenia.
Tysiące kilometrów przebytych pieszo przez pielgrzymów, jest "fizycznie" widoczne w rysunkowym przedstawieniu postaci. Maniera Hermanna polega na tym, że szkicowani przez niego ludzie nigdy nie są piękni, ale teraz wyglądają wręcz szkaradnie. Proszę zwrócić uwagę na twarz rycerza Aymara de Bois-Maury – zapadnięte policzki, wystające kości policzkowe, wielkie bruzdy na skroniach i czole, wory pod oczami, chuda szyja, wystająca grdyka, włosy w nieładzie. Tak, jego podróż trwa już wiele tygodni, podczas których niedojadał, a aura nie sprzyjała.
Z poprzednich albumów wiemy, że rysownik z wielką dbałością podchodzi do szczegółów krajobrazu. Nie inaczej jest w Seldżuku. Kapadocja została dokładnie sportretowana. Widzimy charakterystyczne dla tego regionu, powstałe z tufu, skalne kolumny i grzyby, które nazywane są "bajecznymi kominami" (peribacası). Do tego liczne jary i wąwozy porośnięte szczątkową roślinnością. Akcja prowadzi nas także do skalnego miasta mnichów, gdzie wespół z Williamem mamy okazję oglądać piękne bizantyjskie freski (powiększony kadr ze strony 26 został umieszczony na wklejce).
Pomni na honorową ofiarę pielgrzymi i rycerze ruszają w dalszą drogę. My razem z nimi. Dziewiąty tom nosi tytuł "Khaled". Wydawnictwo Komiksowe zapowiada rynkowa premierę na 27 listopada. Nie wiem jak Wy, ale ja wyczekuję z niecierpliwością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz