Tekst o powyższym tytule miał się ukazać u nas dobrych kilka miesięcy temu, kiedy postanowiłem napisać co nieco o właśnie opublikowanym pierwszym rozdziale "Łaumy" na blogu Kultury Gniewu. Jednak koniec końców nie ukazał się on wtedy na naszych łamach, ale dzisiaj jest dobra okazja do tego, żeby wykorzystać choćby jego tytuł. Dzięki Karolowi Kalinowskiemu mieliśmy okazję przedpremierowo zapoznać się z jego najnowszym albumem - poniżej wrażenia całej naszej trójki.
arcz: Pierwszy kadr "Łaumy" (wtedy jeszcze będącej tajemniczym-projektem-bez-tytułu) został zaprezentowany na blogu KRLa w ostatnią sobotę stycznia b.r. i od razu zwrócił na siebie uwagę zupełnie innym stylem rysowania, który można by porównać - nieco na wyrost, ale pierwsze skojarzenie się liczy - do zabawy ze światłem i cieniem Franka Millera w "Mieście Grzechu". Na szczegóły nie trzeba było długo czekać - w połowie lutego na stronie Kultury opublikowano pierwszą planszę z pierwszego rozdziału komiksu pt. "Wąż, szeptucha i stary kredens". Kolejne odsłony pojawiały się przez następne miesiące w każdą środę i sobotę, aż do 19 kwietnia kiedy to pojawił się ostatni odcinek, który tylko wzmógł apetyt na cały album (a mnie oczarował tajemniczy stwór z rogami z ostatniego kadru).
Po lekturze wszystkich trzech rozdziałów mogę śmiało powiedzieć, że Karol Kalinowski stworzył komiks, który przeniósł mnie kilkanaście lat wstecz, do momentu gdy z zapartym tchem oglądałem "Muminki" na TVP1 i chowałem się za fotelem jak tylko pojawiała się przerażająca Buka. Te same emocje odnalazłem przy lekturze "Łaumy" - i niech nikogo nie zwiedzie w miarę spokojny rozdział pierwszy (przy czym nie należy tego traktować jako wady, bo dzięki temu idealnie sprawdza się jako wstęp do historii), ponieważ dalej jest już zdecydowanie żwawiej i bardziej "muminkowo". Jeśli ktoś zna KRLa, czy to osobiście czy z wpisów na blogu lub wywiadów, to z łatwością wyłapie charakterystyczne dla jego osoby elementy jak praca w bibliotece, fascynacja country czy (a jakże!) zamiłowanie do rysowania. Jak mniemam koty w "Łaumie" też nie pojawiają się przypadkowo. W zasadzie każdy z głównych bohaterów "skażony" jest jakąś częścią obywatela Kalinowskiego, ale badania nad tym ile KRLa jest w tej historii pozostawię tęższym umysłom. Oprócz powyższych nawiązań bystre oko dojrzy mały tribute dla pewnej serii komiksowej oraz ucieszy się zapewne na widok gościnnego udziału innego artysty ze stajni KG. A to wszystko na kilkudziesięciu stronach przepięknie ilustrowanej historii o Jaćwingach, leśnych duchach i pradawnych bóstwach. Kilka lat temu, kiedy twórca popularnych kaerelków wypuścił na światło dzienne "Yoela", wielu czytelników nieco na wyrost ogłosiło ten komiks polskim albumem roku i nic to, że był dopiero marzec. Teraz, co prawda na trzy miesiące przed końcem roku, mianowanie "Łaumy" tym samym tytułem nie będzie jakąkolwiek przesadą. I to nie ze względu na stosunkowo małą ilość rodzimych premier, a ze względu na postawioną niesamowicie wysoko poprzeczkę przez autora "Łaumy". Brawo!
Brawa należą się również Kulturze Gniewu - jednak nie za to, że po prostu wypuściła ten album, a za to, że dała mu szansę, spróbowała dosyć ryzykownego kroku jakim była publikacja 1/3 albumu za darmo w sieci i mam nadzieję, że taka forma promocji przełoży się na jego sprzedaż. Swoją drogą kto wie czy gdyby nie pojawiające się co kilka dni kolejne plansze to czy KRLowi nie wpadłoby coś innego do głowy i miałby motywację do skończenia tego albumu? Tyle tytułem wstępu - poniżej rasowe recenzje tranwaya i julka!
tranway: Neil Gaiman opowiadając o "Koralinie" mówił, że współczesne dzieci potrzebują współczesnych bajek. Takich, w których sensacja połączona jest z odrobiną tajemniczości, a nawet czegoś strasznego. KaeReL ze swoją "Łaumą" wpisał się właśnie w ten w nurt bajki nowoczesnej. I choć nie jest ona tak drastyczna jak "Koralina", to akcji i niesamowitości w niej nie brakuje....
Historia jednak nie pędzi od pierwszego kadru. "Łauma" składa się z trzech rozdziałów, i pierwszy - znany już co bardziej obeznanym z tematem - raczej "leniwie" wprowadza czytelnika w nastrój panujący na Suwalszczyźnie. Poznajemy Dorotkę, która opowiada, bardzo ciekawie, nie tylko o swojej rodzinie. Sposób, w jaki czytelnik zaznajamiany jest z tajemnicami Łojm, to udane połączenie dziecięcej perspektywy i narracji budującej napięcie. Świat rozrysowany na stronach komiksu pełen jest magicznych istot - od pomniejszego domowego ducha do niezwykle groźnego boga piorunów. Dodajmy do tego odrobinę realizmu magicznego, gdzie siła bóstw uzależniona jest od składanych mu modlitw, i otrzymujemy bardzo ciekawy świat, gdzie "wszystko jest możliwe".
Jednak trudno jest zachwycać się wykreowanym światem, ponieważ historia przez większość komiksu pędzi do przodu. O ile na początku Dorotka jest zwyczajną małą dziewczynką, o tyle od drugiego rozdziału przypomina bardziej Atomówkę - nie tylko od strony graficznej - która przejmuje inicjatywę i odważnie stara się walczyć z nadciągającym niebezpieczeństwem. Oczywiście nie zawsze jest w pełni świadoma otaczającego ją świata i mechanizmów nim rządzącymi. Wtedy jednak do pomocy przychodzą rysunki - najmocniejszy moim zdaniem element całego komiksu.
KaeReL świetnie dopowiada grafiką to, czego Dorotka nie jest w stanie nam powiedzieć. I nie ma znaczenia czy jest to coś tak banalnego jak chciwość księdza, czy magiczne zjawisko. Nie można także zapomnieć o fantastycznie rozrysowanych postaciach. Już po pierwszym spojrzeniu na policjanta, baby ze wsi czy pana Leszka wiadomo jakimi są osobami. Największe brawa należą się jednak za czarno-białe kadry. Duże, przejrzyste i proste w konstrukcji rysunki powodują, że komiks zachował coś z atmosfery starych bajek. Absolutnym mistrzostwem jest dla mnie całostronicowy kadr Łaumy, na którym kojarzy mi się ona z Buką z "Muminków".
Połączenie nowoczesnej historii z rysunkami niczym z bajek sprzed lat stworzyło nad wyraz ciekawą mieszankę. Komiks jest bardzo przyjemną lekturą, lecz niestety krótką. I to chyba jest jedyna wada "Łaumy". Wszystkie udane motywy - ciekawa narracja, elementy tajemniczości, celnie dopowiadające rysunki - nie są w pełni wykorzystane, ponieważ co chwilę zmienia się nastrój historii, a z nim i narzędzia do jego budowania. Lecz nie zmienia to faktu, że KaeRel stworzył bardzo udany komiks. Oby więcej polskich premier z tylko taką "wadą"...
arcz: Pierwszy kadr "Łaumy" (wtedy jeszcze będącej tajemniczym-projektem-bez-tytułu) został zaprezentowany na blogu KRLa w ostatnią sobotę stycznia b.r. i od razu zwrócił na siebie uwagę zupełnie innym stylem rysowania, który można by porównać - nieco na wyrost, ale pierwsze skojarzenie się liczy - do zabawy ze światłem i cieniem Franka Millera w "Mieście Grzechu". Na szczegóły nie trzeba było długo czekać - w połowie lutego na stronie Kultury opublikowano pierwszą planszę z pierwszego rozdziału komiksu pt. "Wąż, szeptucha i stary kredens". Kolejne odsłony pojawiały się przez następne miesiące w każdą środę i sobotę, aż do 19 kwietnia kiedy to pojawił się ostatni odcinek, który tylko wzmógł apetyt na cały album (a mnie oczarował tajemniczy stwór z rogami z ostatniego kadru).
Po lekturze wszystkich trzech rozdziałów mogę śmiało powiedzieć, że Karol Kalinowski stworzył komiks, który przeniósł mnie kilkanaście lat wstecz, do momentu gdy z zapartym tchem oglądałem "Muminki" na TVP1 i chowałem się za fotelem jak tylko pojawiała się przerażająca Buka. Te same emocje odnalazłem przy lekturze "Łaumy" - i niech nikogo nie zwiedzie w miarę spokojny rozdział pierwszy (przy czym nie należy tego traktować jako wady, bo dzięki temu idealnie sprawdza się jako wstęp do historii), ponieważ dalej jest już zdecydowanie żwawiej i bardziej "muminkowo". Jeśli ktoś zna KRLa, czy to osobiście czy z wpisów na blogu lub wywiadów, to z łatwością wyłapie charakterystyczne dla jego osoby elementy jak praca w bibliotece, fascynacja country czy (a jakże!) zamiłowanie do rysowania. Jak mniemam koty w "Łaumie" też nie pojawiają się przypadkowo. W zasadzie każdy z głównych bohaterów "skażony" jest jakąś częścią obywatela Kalinowskiego, ale badania nad tym ile KRLa jest w tej historii pozostawię tęższym umysłom. Oprócz powyższych nawiązań bystre oko dojrzy mały tribute dla pewnej serii komiksowej oraz ucieszy się zapewne na widok gościnnego udziału innego artysty ze stajni KG. A to wszystko na kilkudziesięciu stronach przepięknie ilustrowanej historii o Jaćwingach, leśnych duchach i pradawnych bóstwach. Kilka lat temu, kiedy twórca popularnych kaerelków wypuścił na światło dzienne "Yoela", wielu czytelników nieco na wyrost ogłosiło ten komiks polskim albumem roku i nic to, że był dopiero marzec. Teraz, co prawda na trzy miesiące przed końcem roku, mianowanie "Łaumy" tym samym tytułem nie będzie jakąkolwiek przesadą. I to nie ze względu na stosunkowo małą ilość rodzimych premier, a ze względu na postawioną niesamowicie wysoko poprzeczkę przez autora "Łaumy". Brawo!
Brawa należą się również Kulturze Gniewu - jednak nie za to, że po prostu wypuściła ten album, a za to, że dała mu szansę, spróbowała dosyć ryzykownego kroku jakim była publikacja 1/3 albumu za darmo w sieci i mam nadzieję, że taka forma promocji przełoży się na jego sprzedaż. Swoją drogą kto wie czy gdyby nie pojawiające się co kilka dni kolejne plansze to czy KRLowi nie wpadłoby coś innego do głowy i miałby motywację do skończenia tego albumu? Tyle tytułem wstępu - poniżej rasowe recenzje tranwaya i julka!
tranway: Neil Gaiman opowiadając o "Koralinie" mówił, że współczesne dzieci potrzebują współczesnych bajek. Takich, w których sensacja połączona jest z odrobiną tajemniczości, a nawet czegoś strasznego. KaeReL ze swoją "Łaumą" wpisał się właśnie w ten w nurt bajki nowoczesnej. I choć nie jest ona tak drastyczna jak "Koralina", to akcji i niesamowitości w niej nie brakuje....
Historia jednak nie pędzi od pierwszego kadru. "Łauma" składa się z trzech rozdziałów, i pierwszy - znany już co bardziej obeznanym z tematem - raczej "leniwie" wprowadza czytelnika w nastrój panujący na Suwalszczyźnie. Poznajemy Dorotkę, która opowiada, bardzo ciekawie, nie tylko o swojej rodzinie. Sposób, w jaki czytelnik zaznajamiany jest z tajemnicami Łojm, to udane połączenie dziecięcej perspektywy i narracji budującej napięcie. Świat rozrysowany na stronach komiksu pełen jest magicznych istot - od pomniejszego domowego ducha do niezwykle groźnego boga piorunów. Dodajmy do tego odrobinę realizmu magicznego, gdzie siła bóstw uzależniona jest od składanych mu modlitw, i otrzymujemy bardzo ciekawy świat, gdzie "wszystko jest możliwe".
Jednak trudno jest zachwycać się wykreowanym światem, ponieważ historia przez większość komiksu pędzi do przodu. O ile na początku Dorotka jest zwyczajną małą dziewczynką, o tyle od drugiego rozdziału przypomina bardziej Atomówkę - nie tylko od strony graficznej - która przejmuje inicjatywę i odważnie stara się walczyć z nadciągającym niebezpieczeństwem. Oczywiście nie zawsze jest w pełni świadoma otaczającego ją świata i mechanizmów nim rządzącymi. Wtedy jednak do pomocy przychodzą rysunki - najmocniejszy moim zdaniem element całego komiksu.
KaeReL świetnie dopowiada grafiką to, czego Dorotka nie jest w stanie nam powiedzieć. I nie ma znaczenia czy jest to coś tak banalnego jak chciwość księdza, czy magiczne zjawisko. Nie można także zapomnieć o fantastycznie rozrysowanych postaciach. Już po pierwszym spojrzeniu na policjanta, baby ze wsi czy pana Leszka wiadomo jakimi są osobami. Największe brawa należą się jednak za czarno-białe kadry. Duże, przejrzyste i proste w konstrukcji rysunki powodują, że komiks zachował coś z atmosfery starych bajek. Absolutnym mistrzostwem jest dla mnie całostronicowy kadr Łaumy, na którym kojarzy mi się ona z Buką z "Muminków".
Połączenie nowoczesnej historii z rysunkami niczym z bajek sprzed lat stworzyło nad wyraz ciekawą mieszankę. Komiks jest bardzo przyjemną lekturą, lecz niestety krótką. I to chyba jest jedyna wada "Łaumy". Wszystkie udane motywy - ciekawa narracja, elementy tajemniczości, celnie dopowiadające rysunki - nie są w pełni wykorzystane, ponieważ co chwilę zmienia się nastrój historii, a z nim i narzędzia do jego budowania. Lecz nie zmienia to faktu, że KaeRel stworzył bardzo udany komiks. Oby więcej polskich premier z tylko taką "wadą"...
julek: Jeśli arcz i tranway nie zrobili tego w swoich recenzjach, to ja na samym początku napiszę, że Karol Kalinowski zrobił komiks dla dzieci. Bajkową historię o małej Dorotce, która będzie musiała odkryć dawno zapomniane ludowe legendy Suwalszczyzny, opowiedzianą w sposób bardzo przystępny i nowoczesny. Na kartach "Łaumy" pradawne jaćwińskie wierzenia przeplatają się z muzyką z odtwarzaczy mp3. Oczywiście, opartych na podobnym motywie historii powstało na pęczki, ale naprawdę niewiele z nich napisanych jest w tak urokliwy sposób, jak komiks o wydarzeniach w wiosce Łojmy. Przepełnionych ciepłem, pomimo grubej pokrywy zimowego puchu i radosnych, mimo wszechobecnej grozy, śmierci i rozgniewanych bóstw.
Dla młodszych czytelników "Łauma" będzie opowieścią o rezolutnej Dorotce, która z pomocą nowo poznanych przyjaciół musi sprostać dziedzictwu swojej niedawno zmarłej babci. Skojarzenia z Harry'm Potterem czy gaimanowską Koraliną są w tym miejscu jak najbardziej wskazane. Jednak KRL dokłada w swoim komiksie warstwę przeznaczoną dla dorosłych, w której za głównego bohatera mógłby uchodzić ojciec małej Dorotki. Uciekający z zatłoczonej Warszawy niedoszły artysta zarobkujący w agencji reklamowej odnajduje spokój w małej suwalskiej wiosce. Łojmy leżą na granicy racjonalnej, "zwykłej" rzeczywistości. Sąsiadują z jednej strony z naturalnym rytmem egzystencji naszych przodków, a z drugiej z fantastycznym światem wierzeń Jaćwingów. Nie sposób nie wspomnieć również o pewnych elementach autobiograficznych, pseudobiograficznych i autotematycznych, które KRL "ukrył" w swoim utworze czy kilku jego standardowych chwytach fabularnych, znanych z jego poprzednich komiksów.
Pod względem oprawy graficznej "Łauma" prezentuje się znakomicie. Po rysunkach widać, jak wiele pracy musiał w nie włożyć ich autor, by uzyskać zadowalający efekt. Pierwszy album Kalinowskiego w barwach Kultury Gniewu stanowi kolejny etap w rozwoju jednego z najciekawszych polskich rysowników. To już nie autor nieco nieporadnych ludzików, znanych z pierwszych produktywnych szorciaków czy "Ligi Obrońców Planety Ziemia", to nie rysownik bawiący się w eksperymenty z realistycznym cartoonem znanym z kart "Yoela", tylko rasowy komiksiarz, nawiązujący do europejskiej klasyki spod znaku Herge'a. Napisanie, że KRL nawrócił się na "czystą linię" byłoby sporym nadużyciem, ale w jego stylu da się zauważyć tendencję do mocnego przerysowywania postaci i realistycznego odwzorowania tła. Bohaterowie przedstawieni są w taki sposób, aby maksymalnie podkreślić ich cechy charakteru – chciwość interesownego księdza z prowincjonalnej parafii czy eteryczną urodę matki Dorotki. Natomiast backgroundy narysowane są z wielką pieczołowitością – od desek, z których zbudowane są suwalskie domy po wzory na stołowym obrusie.
Mam świadomość, że "Łauma" to komiks specyficzny i nie każdemu może się on spodobać. Głównie ze względu na jego "dziecięcy" charakter. Jestem bardzo daleki od okrzyknięcia dzieła Karola Kalinowskiego albumem roku, lub nawet najlepszą polską produkcją 2009. To pięknie opowiedziana i znakomicie narysowana, pełna magii historia, którą chciałbym przeczytać razem z moim dzieckiem, kiedy tylko się go doczekam.
Pod względem oprawy graficznej "Łauma" prezentuje się znakomicie. Po rysunkach widać, jak wiele pracy musiał w nie włożyć ich autor, by uzyskać zadowalający efekt. Pierwszy album Kalinowskiego w barwach Kultury Gniewu stanowi kolejny etap w rozwoju jednego z najciekawszych polskich rysowników. To już nie autor nieco nieporadnych ludzików, znanych z pierwszych produktywnych szorciaków czy "Ligi Obrońców Planety Ziemia", to nie rysownik bawiący się w eksperymenty z realistycznym cartoonem znanym z kart "Yoela", tylko rasowy komiksiarz, nawiązujący do europejskiej klasyki spod znaku Herge'a. Napisanie, że KRL nawrócił się na "czystą linię" byłoby sporym nadużyciem, ale w jego stylu da się zauważyć tendencję do mocnego przerysowywania postaci i realistycznego odwzorowania tła. Bohaterowie przedstawieni są w taki sposób, aby maksymalnie podkreślić ich cechy charakteru – chciwość interesownego księdza z prowincjonalnej parafii czy eteryczną urodę matki Dorotki. Natomiast backgroundy narysowane są z wielką pieczołowitością – od desek, z których zbudowane są suwalskie domy po wzory na stołowym obrusie.
Mam świadomość, że "Łauma" to komiks specyficzny i nie każdemu może się on spodobać. Głównie ze względu na jego "dziecięcy" charakter. Jestem bardzo daleki od okrzyknięcia dzieła Karola Kalinowskiego albumem roku, lub nawet najlepszą polską produkcją 2009. To pięknie opowiedziana i znakomicie narysowana, pełna magii historia, którą chciałbym przeczytać razem z moim dzieckiem, kiedy tylko się go doczekam.
"Łauma"
Karol KRL Kalinowski
Kultura Gniewu, październik 2009
76 stron w czerni i bieli / 24,90zł
www komiksu
Karol KRL Kalinowski
Kultura Gniewu, październik 2009
76 stron w czerni i bieli / 24,90zł
www komiksu
3 komentarze:
Chłopaki co jest? Tak długi czas bez aktualizacji na Kolorowych to dość nietypowa sprawa hehe.
Co do Łaumy, na pewno kupię, choć szczerze mówiąc nawet nie czytałem opublikowanego przed premierą rozdziału.
Jutro wracamy - musieliśmy zaczerpnąć nieco powietrza po tych kilkudziesięciu dniach maratonu wpisowego ;)
Łaumę z całego serca polecam - GIT KOMIKS!
kupimy, kupimy. Zobaczymy, zobaczymy.
Prześlij komentarz