poniedziałek, 23 marca 2015

#1830 - Black Science #1: Zasada nieskończonego spadania

Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.

Anarchistyczny naukowiec Grant McKay wraz ze swoim zespołem stworzył urządzenie umożliwiające podróże do alternatywnych rzeczywistości, nazwane z czasem "Latarnią". Okazuje się jednak, że podróże przez równoległe światy bywają niebezpieczne, o czym na własnej skórze przekonuje się bohater ścigany przez żabopodobne stworzenia. Jakby tego było mało "Latarnia" ulega uszkodzeniu i grupa Granta, aby wrócić do domu musi znaleźć sposób na jej naprawienie.





"Black Science" to komiks zupełnie zwariowany, z akcją pędząca na złamanie karku i dostarczający mnóstwa zabawy. Debiutującemu na polskim rynku Rickowi Remenderowi nie sposób odmówić fantazji przy kreowaniu wciągającej opowieści i budowaniu świata przedstawionego. To chyba dwa najmocniejsze atuty "Zasady nieskończonego spadania". W pierwszym tomie serii odwiedzamy kilka równoległych wszechświatów i muszę przyznać, że byłem zdziwiony ich różnorodnością. Co prawda do pewnych rzeczy można się przyczepić, co zresztą zrobię w dalszej części recenzji, ale generalnie scenarzysta dał popis swoich umiejętności, choćby wymyślając świat w którym Indianie walczą z Niemcami.

Kolejnym dużym plusem "Black Science" są postacie. Obsada komiksu jest dość liczna, co oczywiście z czasem ulega zmianie, jednak każdy bohater otrzymuje swoje pięć minut i potrafi je wykorzystać. Obsadzenie w pierwszoplanowych rolach chodzących stereotypów takich jak złowrogi pracownik korporacji, nie grzeszący inteligencją ochroniarz, ojciec bezgranicznie kochający swoje dzieci, które i tak zaniedbywał czy ktoś, kto zachowuje się mniej poważnie, niż wskazywałyby na to okoliczności daje bardzo przyjemne efekty. Bohaterowie mają wyrazisty charakter i co więcej - czuć między nimi chemię i emocje. Niektóre dialogi czyta się z prawdziwą przyjemnością. Co ciekawe w historii nie ma jednego narratora. Głos z offu zmienia się w zależności od tego, który z bohaterów akurat ma jakąś ważną misje do wykonania. Komiks czyta się niezwykle przyjemnie.


Zresztą nie tylko czyta, ale i ogląda. Matteo Scalera swoimi pracami przyćmił całkiem niezły w końcu scenariusz. Włoski artysta znany był mi dotąd z "Dead Body Road", które graficznie jakoś nie rzuciło mnie na kolana. W "Zasadzie nieskończonego spadania" stało się zupełnie inaczej. W tym przypadku dość charakterystyczna kreska rysownika sprawdza się znakomicie. Scalera idealnie potrafi przekazać czytelnikowi dynamikę scen pisanych przez Remendera, natomiast udające akwarele kolory nakładane przez Deana White’a świetnie się uzupełniają z ołówkiem rysownika. Pod względem graficznym "Black Science" jest komiksem wartym każdych pieniędzy.

Niestety, jak już wspomniałem powyżej, w albumie są również wady. Irytowało mnie zachowanie obcych gatunków, które napotykają bohaterowie. Co prawda Remender wykreował bardzo ciekawe miejsca, ale trudno nie zauważyć, że każda z ras, nawet ta najdziwniejsza, przejawia typowo ludzkie zachowania społeczne. Najmocniej kłuje to w oczy już na pierwszym świecie, który zwiedzamy z bohaterami. Żabopodobne stworzenia są strasznie ludzkie i to nie tylko z zachowania, a dodatkowo z wyglądu. Porwana przez niebieskie żaby żeńska przedstawicielka rasy (?) żółtej, żebyśmy mieli pewność że jest samicą, została przyozdobiona biustem mogącym zawstydzić niejedną gwiazdkę filmów dla dorosłych. Nie wygląda to zbyt dobrze. Razić może także typowo "filmowa" głupota niektórych postaci, które potrafią rzucić się z wysokiej skarpy totalnie bez sensu czy też ruszyć samemu w ciemny tunel pełen niebezpieczeństw, bo tak nakazuje konwencja.


Wydanie Taurusa wzbogacone zostało o galerię okładek. Każdy z rozdziałów komiksu otwiera cover regularny, natomiast po zakończeniu lektury zaprezentowano galerię alternatywnych okładek i pierwsze strony dodruków. W albumie znalazło się miejsce dla sześciu stron szkiców Scalery, a wszystkie te dodatki są bardzo przyjemne dla oka. Cena okładkowa komiksu wynosi 67 złotych i dostajemy za to solidnie wydany komiks w kolorze i na papierze kredowym.

"Black Science" to w mojej opinii świetny komiks rozrywkowy, ale nic ponadto. Jeśli oczekujecie po komiksie Ricka Remendera historii ambitnej, to tu jej nie znajdziecie. Natomiast jeśli chcecie wsiąść do wagonika i przejechać się bez trzymanki, nie wahajcie się nawet przez chwilę. Z pewnością nie pożałujecie, zwłaszcza biorąc pod uwagę zachwycającą oprawę graficzną. Moja ocena to czwórka z plusem.

Brak komentarzy: