Autorem poniższego tekstu jest Michał Ochnik, który o komiksach i nie tylko pisze na blogu Mistycyzm Popkulturowy. Niniejszy tekst jest lekko przeredagowanym transkryptem scenariusza videoeseju jego autorstwa. Filmik można obejrzeć w tym miejscu. Zachęcamy do subskrypcji kanału Mistycyzm Popkulturowyna YouTube.
Spójrzcie na maskę Rorschacha. Na jego „twarz”, jak on sam by to ujął. Jej charakterystyczną cechą jest minimalizm – czarna plama na białym tle. Plama nieustannie zmienia swoje kształty, przemieszcza się i dryfuje po powierzchni maski, ale czerń i biel nigdy się nie mieszają – zawsze pozostają odcięte wyraźną linią.
To graficzna reprezentacja moralności tego bohatera. Wbrew pozorom, Rorschach jest w swoich poglądach bardzo elastyczny. Jego system wartości jest bardzo prosty. Jeśli ktoś jest w jego przekonaniu zły, to jest złą osobą i tyle, nie ma tu miejsca na żadne niuanse. Analogicznie, jeśli ktoś jest dobry – to zawsze będzie dobry, niezależnie od kontekstu sytuacji. Ten esencjalizm najlepiej widoczny jest w rozmowie Rorschacha z Jedwabną Zjawą, na samym początku komiksu. Laurie wspomina o tym, że Komediant usiłował zgwałcić jej matkę, wówczas również superbohaterkę. Rorschach natychmiast odrzuca ten fakt, ponieważ kłóci się to z tym, w jaki sposób on sam postrzegał Komedianta – jako dobrego patriotę, który zawsze oddany był swojemu krajowi. Jeśli Komediant był dobry, to był dobry i już, koniec dyskusji, a próba gwałtu jest co najwyżej moralnym krokiem w bok, incydentem bez większego znaczenia. To wyjątkowo pomylona logika – ale Rorschach trzyma się tej logiki do samego końca i właśnie ta logika doprowadza do jego dramatycznej śmierci.
Wielu ludzi wydaje się nieironicznie podziwiać tę postać. Do dziś powstają o nim memy i plakaty motywacyjne z wyjętymi z kontekstu cytatami… Od czasu do czasu powołują się na niego również i politycy. Co ciekawe i trochę niepokojące – zarówno z lewa jak i z prawa. Rorschach zdaje się fascynować publikę do tego stopnia, że wielu osobom umyka drobny, ale znaczący fakt – nie powinniśmy podziwiać tego bohatera. W ogóle. W żadnym sensie. Nie, jako mrocznego antybohatera również. To zupełnie nie jest tego typu postać.
Częściowo rozumiem, skąd to się bierze. Rorschach jest bardzo dobrze napisaną i zniuansowaną postacią. Jego tragiczna historia i determinacja budzą odruchową sympatię. W fabule komiksu chyba jako jedyny ma bardzo precyzyjnie określony cel, do którego konsekwentnie dąży. Jako jedna z niewielu postaci ma interesujące, dynamiczne sceny akcji – bo "Watchmen" to komiks zaskakująco statyczny. Rorschach jest pierwszym głównym bohaterem, który pojawia się na kartach komiksu i ostatnią ofiarą śmiertelną. Jest dosłowną alfą i omegą "Watchmen".
Problem polega na tym, że jest nieudacznikiem – bo takim miał być wedle zamysłu scenarzysty. Rorchach silnie inspirowany jest dorobkiem twórczym Steve’a Ditko, głównie wymyśloną przez niego postacią Questiona. Sam Question był natomiast ułagodzoną wersją wcześniejszego bohatera stworzonego przez Kirby’ego – Mra. A. Moore miał dość mieszany stosunek do tego artysty – z jednej strony bardzo go szanował i doceniał jego wkład w rozwój medium komiksu w USA, z drugiej… Ditko był osobą o skrajnie prawicowych poglądach. Moore był, i nadal jest, anarchistą. Rozumiecie już, na czym polegał problem. Projektując Rorschacha scenarzysta "Watchmen" postanowił wykorzystać tego bohatera do dekonstrukcji filozofii obiektywistycznej, której wyznawcą był Steve Ditko i którą bardzo otwarcie propagował za pośrednictwem postaci Mra. A oraz Questiona.
W olbrzymim skrócie – obiektywizm jest dwudziestowiecznym nurtem filozoficznym. Głosi on, że rzeczywistość istnieje niezależnie od świadomości, a ludzie posiadają jedynie aparat poznawczy, dzięki któremu są w stanie zrozumieć otaczający ich świat. Jakiekolwiek zasady rządzą naszym światem, nie my je wymyślamy, tylko są od początku wbudowane w rzeczywistość. My jedynie możemy je odkryć i przyjąć – nigdy zmienić, tak samo jak nie jesteśmy w stanie zmienić na przykład zasad działania grawitacji.
Etyczną odnogą obiektywizmu jest moralny obiektywizm, czasami nazywany również moralnym uniwersalizmem. Ta takim ujęciu dobro i zło ma charakter uniwersalny i nie podlega relatywizacji. Jeśli jakiś czyn jest zły, to jest zły zawsze i w każdym kontekście, bez wyjątku albo okoliczności łagodzących. Dla przykładu, jeśli ukradniesz coś, ta kradzież ma taki sam moralny ciężar niezależnie od tego, z jakich powodów została popełniona. Jeśli kogoś pobijesz albo odbierzesz komuś życie, to twoje motywacje i okoliczności tego aktu nie mają żadnego wpływu na ocenę tego czynu.
PS: Warto w tym miejscu zaznaczyć, że filozofia obiektywistyczna i uniwersalizm moralny nie jest i nigdy nie były traktowane poważnie przez większość środowisk akademickich i funkcjonuje poza głównym nurtem na zasadzie pop-filozofii. W ostatnich latach to się powoli zmienia (głównie w USA), ale jeśli w dyspucie akademickiej przywołacie nazwisko Ayn Rand, spodziewajcie się pełnych wyższości, kpiących spojrzeń ze strony dyskutantów.
Alan Moore był zdania – i, jeśli kogoś to interesuje, ja się z nim w pełni zgadzam – że osoba, która wyznaje obiektywizm w sposób totalny skończy mniej więcej tak jak Rorschach. Zbuduje sobie moralny kodeks, który nigdy nie będzie uniwersalny, ponieważ od każdej reguły istnieją jakieś wyjątki, a rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana.
Dobrym przykładem jest podejście Rorschacha do prostytucji. Jego matka była pracownicą seksualną, przez co we wczesnych latach życia Walter spotykał się z szykanami ze strony rówieśników. Wniosek? Sprzedawanie seksu jest czymś złym, a – w ujęciu obiektywizmu – jeśli coś jest złe, to jest złe obiektywnie, zawsze i bez wyjątku. Dlatego na samym początku komiksu bohater uznaje wszystkie prostytutki za osoby z zasady niemoralne i nawet nie rozważa możliwości, że na przykład część z nich może uprawiać tę profesję z przymusu albo być po prostu dobrymi osobami, które z takich albo innych przyczyn zarabiają na życie w ten sposób.
Tego typu niuanse są zrozumiałe dla większości z nas. Dla Rorschacha byłby jednak przejawami hipokryzji, oceniania różnych ludzi w różny sposób za to samo przewinienie które jest złe. Tragedią tego bohatera jest wyznawanie kodeksu moralnego, który on sam uznaje za obiektywny i niepodważalny, choć w oczywisty sposób tak nie jest. Poglądy Rorschacha na dobro i zło nie wynikają z obiektywnej obserwacji natury wszechrzeczy, tylko z jego własnych traum życiowych, które projektuje na rzeczywistość. Żeby podtrzymać tę czarno-białą wizję świata, niezbędna jest olbrzymia dawka hipokryzji.
I Rorschach jest hipokrytą. Jak już wspomniałem, bagatelizuje oskarżenie Komedianta o próbę gwałtu, ponieważ nie pasuje to do jego wizji rzeczywistości. Potępia plan Ozymandiasza, który zabił tysiące nowojorczyków, by powstrzymać wojnę, w której mogły zginąć miliony… ale jednocześnie darzy wielkim szacunkiem prezydenta Trumana, który odpowiedzialny był za zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki, z dokładnie tym samym zamiarem.
Przeanalizujmy krok po kroku działania Rorschacha. Z góry zaznaczam, że biorę pod uwagę wyłącznie komiksową wersję wydarzeń. Film w reżyserii Zacka Snydera pomija albo modyfikuje wiele scen, nadając im inne konteksty i znaczenia. Nie twierdzę, że to z zasady źle, po prostu chcę, żeby była w tym temacie jasność – będę mówił wyłącznie o oryginalnym komiksie, dwanaście zeszytów ze scenariuszem Alana Moore’a i rysunkami Davida Gibbonsa.
Fabuła "Watchmen" obraca się wokół śmierci Komedianta – emerytowanego superbohatera i agenta rządowego, który z niejasnych przyczyn zostaje zamordowany we własnym apartamencie. Rorschach podejrzewa, że stoi za tym jakaś szersza konspiracja mająca na celu wyeliminowanie wszystkich superbohaterów. To teoria spiskowa, która nie ma absolutnie żadnych podstaw i która okazuje się błędna. Komedianta zabił bowiem Ozymandiasz, inny emerytowany superbohater, który planuje zrzucić na Nowy Jork olbrzymią, zmutowaną psycho-ośmiornicę, by przekonać populację ludzką, że powinna się zjednoczyć w obliczu większego zagrożenia z innego świata. Komediant dowiedział się o tym planie, więc został zamordowany, by tajemnica nie wyszła na jaw.
Przez resztę komiksu Ozymandiasz manipulował Rorschachem, by ten nie odkrył prawdziwej przyczyny śmierci Komedianta. Szczerze mówiąc, mógł nie zawracać tym sobie głowy, bo Rorschach był wręcz komicznie fatalnym detektywem. Poważnie, jego praca dochodzeniowa polegała na chodzeniu po jakichś spelunach i biciu przypadkowych ludzi, którzy o niczym nie wiedzieli. Ozymandiasz wrobił Rorschacha w morderstwo i nasłał na niego policję, która zamknęła go za kratkami. Rorschach spędziłby tam resztę historii umilając sobie czas mordowaniem współwięźniów, gdyby nie Nocny Puchacz i Jedwabna Zjawa, którzy postanowili go odbić.
To nie Rorschach odkrył prawdziwą naturę konspiracji Ozymandiasza. Zrobił to Nocny Puchacz który wykorzystał do tego celu podstawowe zasady prowadzenia dochodzeń. Obaj dowiedzieli się, co planuje Ozymandiasz i polecieli na Antarktydę, by go powstrzymać. Nie udało im się to, więc Rorschach postanowił spróbować wrócić do USA, by poinformować opinię publiczną o tym, kto tak naprawdę stoi za atakiem wielkiego mutanta na Nowy Jork. Pozostali bohaterowie rozumieją, że nie mogą mu na to pozwolić, więc biedak traci życie z rąk Doktora Manhattana w ramach samobójstwa wspomaganego.
Podsumujmy – Rorschach w komiksie "Watchmen" nie osiągnął żadnego ze swoich celów. Nie podjął ani jednej dobrej decyzji. Nie powstrzymał ani jednego nieszczęścia, nigdy nie miał w czymkolwiek racji i ostatecznie poniósł bezsensowną śmierć. Kulminacją całej drogi którą przeszedł w komiksie jest scena jego śmierci, gdy Walter ściąga maskę i prosi Doktora Manhattana o zakończenie jego udręki. Wie, że nie może już dłużej być Rorschachem, ale wie też, że nie jest w stanie nim nie być. To nie jest przypadek szlachetnego poświęcenia życia w imię własnych przekonań i wartości. To ostatnia, rozpaczliwa decyzja człowieka, który uświadomił sobie, że jego system moralny postawił go w sytuacji bez wyjścia – dlatego wybrał jedyne wyjście, jakie mu pozostało.
Rorschach zasługuje na nasze współczucie. Dorastał w ciężkich warunkach i od dziecka musiał zmagać się z nieprzyjaznym światem, który chciał go skrzywdzić i pognębić. Zasługuje na naszą litość – jego superbohaterska kariera doprowadziła go do fizycznej i emocjonalnej ruiny, z której nigdy się nie podniósł i jest to rzecz godna pożałowania. Zasługuje na nasze zrozumienie – bo, mimo wszystko, chciał dobrze. Rorschach nie zasługuje jednak na nasz podziw. I na pewno nie zasługuje na to, by być wzorem do naśladowania. Nie chcecie być Rorschakiem. Pod sam koniec – nawet Rorschach nie chciał być Rorschakiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz