wtorek, 11 października 2016

#2245 - Jamilti i inne historie

Całkiem niedawno Rutu Modan odwiedziła Polskę, zresztą nie pierwszy raz. Tym razem była gościem festiwalu Literacki Sopot, który w dużej mierze poświęcony był izraelskiej literaturze. Z okazji wizyty oficyna Kultura Gniewu przygotowała premierę zbioru jej wczesnych komiksów zatytułowanego "Jamilti i inne historie". W Sopocie artystka uczestniczyła w spotkaniu Izrael Słowa oraz przeprowadziła warsztaty dla młodzieży.


Z zamieszczonych na ostatniej stronie książki kilku słów od autorki możemy dowiedzieć się, że historie z tego zbioru powstawały w latach 1998-2007, że większość z nich w jakiś sposób wiąże się ze starymi rodzinnymi zdjęciami. Autorka przyznaje: mam obsesję na punkcie rodzinnych fotografii jako przedmiotów i na punkcie rodziny jako tematu. Fotografia skupia się na danym momencie, ale zawsze skrywa szerszą perspektywę. Dla osób, które czytały "Zaduszki" (klik! klik!) czy "Tata ucieka z cyrkiem" (klik! klik!) powyższe wyznanie nie jest żadnym zaskoczeniem. A w omawianej publikacji aż w pięciu z siedmiu narracji rodzina stanowi główny lub poboczny temat. Skaza autorki najbardziej uwidacznia w historiach "Energetyczna blokada", "Było, minęło" oraz "Powrót do domu".

"Jamilti i inne historie" to rzecz wyjątkowo osobista, ale w innym sensie niż "Zaduszki", które są poniekąd komiksem autobiograficznym. W recenzowanym zbiorze Rutu Modan daje nam wgląd w to, jak traktuje swoich bohaterów. Wiele z postaci zostało jakby żywcem wyjętych z gabinetu osobliwości: trzy siostry prowadzące hotel, które, aby zadowolić gości, przebierają się za postaci z bajek, romantycznie usposobiony zamachowiec-samobójca, tęga energoterapeutka-histeryczka, szalony chirurg plastyczny czy, równie odklejony od rzeczywistości, staruszek Yoseph. Wszyscy bez wyjątku, mimo swoich dziwactw, traktowani są godnie i z szacunkiem. Mimo pewnej ilości zabawnych scen autorka nie żartuje ze swoich bohaterów i nie pozwala na to, aby czytelnik się z nich naśmiewał. Czytając mamy wrażenie obcowania z czymś intymnym, jakbyśmy niepostrzeżenie podglądali niezwykłe życie niezwykłych ludzi.


Owa intymność ma ścisły związek z faktem, że właściwie w każdym opowiadaniu poznajemy skrywane przez lata sekrety bohaterów. W Było, minęło wychodzi na jaw sekret najstarszej siostry. W "Majtkowym zabójcy" chodzi o kompromitujące zdjęcia matki, która przed laty będąc na dansingu szampańsko się bawiła. W "Energetycznej blokadzie" również chodzi o przeszłość i prawdę, która nagle wychodzi z szafy (dosłownie: wchodzi przez drzwi). Przeszłość i skrywana przez lata prawda, to dwie nadrzędne nici fabularne, które przenikają cały zbiór.

Na przestrzeni zebranych w "Jamilti…" opowiadań mamy okazję prześledzić rozwój rysunkowego stylu Modan. Charakterystyczna kreska artystki, która imituje dziecięce rysowanie, w którym rysunek jest zarazem i dokładny, i uproszczony. Wydawać by się mogło, że obie opcje wzajemnie się wykluczają, ale gdy przypatrzycie się historiom "Największa fanka" oraz "Majtkowy zabójca", to zrozumiecie, co mam na myśli. Natomiast najbardziej różne estetycznie są: "Było, minęło" oraz "Król wszystkich Lilly". Pierwsza nie dość, że jest czarno-biała, to jeszcze przygotowano ją ołówkiem. Druga jest jakby malowana, a kreska konturu jest bardziej delikatna niż choćby w powieści graficznej "Rany wylotowe". Na osobną uwagę zasługuje Powrót do domu, gdyż graficznie jest to najmniej komiksowa rzecz w całym zbiorze, sposób prowadzenia narracji przywodzi na myśl książki bogato ilustrowane czy picturebooki.


W omawianym komiksie groteskowe sceny i absurdy rzeczywistości splatają się z bardzo trafnymi charakterystykami postaci. Mamy tu do czynienia z opowieściami o charakterze na poły niepoważnym, na poły konfidencjonalnym, w których na wylot prześwietlone zostają ukrywane przez lata osobiste sekrety. Modan zaspokaja nasze niezdrowe zainteresowanie innymi ludźmi, którzy bywają tak różni (i równocześnie: tak podobni) do nas samych.

Brak komentarzy: