W ogromnej metropolii, wybudowanej w wielkim szybie w głębi ziemi,
życie nie jest łatwe. Dobrze o tym wie John Difool, którego dzień
rozpoczyna się od zostania ofiarą pobicia i długiego lotu w
przepaść, prosto w jezioro kwasu znajdujące się pod miastem.
Spadając na złamanie karku nie wie jeszcze, że to fatalny początek
jeszcze gorszego dnia.
Zostaje uratowany przez własnych oprawców chcących wydostać z
niego informacje, których nie posiada, następnie zestrzelony przez
policję podczas szaleńczego lotu, a na koniec wplątany w wielką
intrygę, która obejmie nie tylko kręgi rządzące i wszystkie
warstwy społeczne, ale może także spowodować zniszczenie
wszelkiego życia w galaktyce. Difool nie zna swojego szalonego
przeznaczenia. Można by powiedzieć, że bohaterski John bez
problemów wykaraska się z opresji, jednak nie byłoby to prawdą.
Jego tchórzliwe poczynania sprawią, że istnienie świadomości w
galaktyce zawiśnie na włosku, aczkolwiek to właśnie ludzkie
wybory i ułomności bohatera mogą stanowić jedyną drogę do
ocalenia.
Cykl „Incal” już od początku lat osiemdziesiątych XX wieku
elektryzował wyobraźnię nie tylko fanów, ale także innych
twórców komiksowych na całym świecie. Dzieło Alexandro
Jodorowskiego – scenarzysty filmowego i komiksowego, ocierającego
się o granice gatunków i mieszającego elementy fantastyki z
ezoteryką – oraz Mœbiusa – rysownika, który przez lata
wyznaczał trendy panujące w kresce komiksowej Europy Zachodniej –
od lat pozostaje niedoścignionym wzorcem dla innych twórców. Jego
rozmach i pomysłowość przyćmiewają nawet największe osiągnięcia
literatury i filmografii fantastycznej.
Ogrom i różnorodność światów oraz niezwykłych postaci pojawiających się na kartach komiksu przyprawiają o zawrót głowy. Nie oszczędzany przez autorów bohater rzucany jest z jednego końca galaktyki na drugi. Po drodze spotyka coraz większe trudności, a pułapki losu, którym musi sprostać, najczęściej go przerastają. Dzięki temu czytelnikom łatwiej identyfikować się z nim i zrozumieć podejmowane przez niego (nierzadko głupie) decyzje. Nie poznajemy tutaj Johna Difoola jako bohatera starającego się ocalić świat, lecz jako pełnego dwulicowości człowieka, pogrążonego w swoich własnych potrzebach i zachciankach.
Ogrom i różnorodność światów oraz niezwykłych postaci pojawiających się na kartach komiksu przyprawiają o zawrót głowy. Nie oszczędzany przez autorów bohater rzucany jest z jednego końca galaktyki na drugi. Po drodze spotyka coraz większe trudności, a pułapki losu, którym musi sprostać, najczęściej go przerastają. Dzięki temu czytelnikom łatwiej identyfikować się z nim i zrozumieć podejmowane przez niego (nierzadko głupie) decyzje. Nie poznajemy tutaj Johna Difoola jako bohatera starającego się ocalić świat, lecz jako pełnego dwulicowości człowieka, pogrążonego w swoich własnych potrzebach i zachciankach.
Za każdym razem, kiedy mogłoby się wydawać, że pechowy detektyw
wraz z poznanymi kompanami uporali się z zagrożeniem, okazuje się,
że rozwiązane kłopoty były niczym w porównaniu z grozą, która
nad nimi zawisła. Na szali stawiają nie tylko życie, ale również
własne ego. Nie ma bowiem azylu w walce z przeciwnikiem pragnącym
pogrążyć w ciemności cały materialny świat. Każdy musi stawić
mu czoła we własnym imieniu.
Oszczędna, jednak niesamowicie ekspresyjna kreska Mœbiusa w idealny
sposób zobrazowała kreacje powstałe w głowie Jodorowskiego.
Patrząc na wizję nowoczesnych technologii oraz nieznanych światów,
nietrudno domyślić się, dlaczego to właśnie francuski artysta
miał być odpowiedzialny za oprawę graficzną filmu „Diuna”.
Tak samo bez problemu zrozumieć można, dlaczego jego projekty
zostały uznane za… zbyt drogie do realizacji. Mœbius nie zna
półśrodków – jeśli ma stworzyć nowy, inny świat, to będzie
się on charakteryzował właśnie nowością i odmiennością. W
pełnej krasie!
Komiks „Incal” został wydany w Polsce przed dekadą, jednak
teraz doczekał się edycji z oryginalnymi kolorami stworzonymi przez
Mœbiusa. Mimo że z graficznego punktu widzenia nie są one tak
dopracowane, tworzą dużo ciekawszy i bardziej psychodeliczny
klimat. Autor bowiem, operując jednolitymi plamami koloru, potrafi
podkreślić niektóre sceny lub zwrócić uwagę czytelnika na
odpowiednie elementy. Jest to istotna cecha w przypadku tak
niedosłownych scenariuszy.
Wydawnictwo Scream Comics, mimo krótkiego stażu na rynku
komiksowym, stanęło na wysokości zadania i oddało w ręce fanów
obszerny, świetnie wydany komiks. Gruba, twarda oprawa, dobrej
jakości papier i druk sprawiają, że na kultowe dzieło patrzy się
z czystą przyjemnością. Jedynym mankamentem jest kilka literówek,
które umknęły uwadze korekty. Nie przeszkadzają one znacząco w
lekturze, jednak stanowią ziarnko piasku w świetnie naoliwionej
maszynie.
Młody polski czytelnik, który nie miał okazji zapoznać się z
poprzednim wydaniem, może teraz przeczytać jedno z
najwybitniejszych dzieł komiksowej fantastyki. Nie powinni nim
pogardzić również starsi fani, ponieważ wreszcie otrzymali
„Incala” w oryginalnej wersji – bez zmienionej warstwy
kolorystycznej. W przypadku tak obszernego i świetnie wydanego
dzieła nawet stosunkowo wysoka cena nie powinna nikogo zniechęcić.
Autorem powyższego tekstu jest Paweł Olejniczak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz