Leo
Roa to zdolny, ale bardzo niedoceniony młody dziennikarz. W czasach,
kiedy ludzkość zdobyła już wiele układów gwiezdnych i rozpanoszyła się
po galaktyce, znajdowanie coraz to nowych, sensacyjnych tematów nie jest
prostą sprawą. Leo jednak ani na chwilę nie zapomina o swoim marzeniu i
nawet jego sny skupiają się na jednym – na byciu gwiazdą reporterskiego
fachu. Na dokonywaniu bohaterskich czynów i jednoczesnym ich
opisywaniu. Bo przecież o to w tym wszystkim chodzi – o sławę, kobiety i
śmiech!
Młodzieniec nie unika trudnych tematów, jednak niełatwo trafić na sensację pracując w archiwum dziennika. Dni wypełnione mozolnym sprawdzaniem informacji nie przybliżają go ani o krok do wymarzonej kariery. Nie domyśla się nawet, że przypadkowo skopiowane zapisy z bazy danych gazety uczynią z niego jedną z najbardziej poszukiwanych osób w znanej części kosmosu. Czy może być coś bardziej pożądanego, niż poszlaki łączące najgroźniejszego pirata, postrach przestrzeni międzygwiezdnej, z najbardziej wpływowymi osobami w elitach rządzących? Leo uciekając przed goniącymi go z bronią laserową oprychami musi dowiedzieć się, która część twardego dysku nie tylko jest warta fortunę, ale również postawiła na szali jego życie.
"Leo Roa" to opowieść z gatunku science-fiction, narysowana przez Juana Gimeneza – argentyńskiego artystę rozpoznawanego na całym świecie przez swój niecodzienny styl graficzny. Stworzona niemal trzydzieści lat temu fabuła nawiązuje do takich klasycznych dzieł jak np. "Barbarella". Rozmach, szybka akcja, widowiskowe walki, a wszystko to z wielką intrygą w tle – właśnie na to większość fanów tradycyjnych opowieści fantastycznych czeka z utęsknieniem. Znany w Polsce z takich tytułów jak "Kwestia czasu", "Czwarta siła" czy "Kasta Metabaronów" rysownik nie zawiódł.
Fabuła ani na chwilę nie zwalnia tempa, a dodatek sporej dozy humoru i lekka domieszka erotyki są niewątpliwymi zaletami tego komiksu. Trudno doszukać się tutaj szczególnie ambitnych i wymagających wysilania szarych komórek wątków – już na pierwszy rzut oka widać, że komiks powstał dla rozrywki i swoje zadanie całkowicie spełnił. Nie oczekujcie zatem po lekturze zmiany swojego spojrzenia na świat, jednak zdecydowanie możecie liczyć na naprawdę świetną zabawę.
Nietaktem byłoby – opisując którykolwiek z utworów Gimeneza – nie wspomnieć o warsztacie rysunkowym tego autora. Urodzony w trakcie drugiej wojny światowej Argentyńczyk w każdym kolejnym komiksie udowadnia, że nie ma sobie równych w wybranym stylu. Większość z jego tytułów epatuje powagą, co odzwierciedla się w kresce – zwykle jest ona realistyczna i wprawnymi pociągnięciami odwzorowuje rzeczywistość. W przypadku "Leo Roa", dostosowując się do jego lekko surrealistycznego klimatu, Juan używa dość często przerysowanych ujęć, zaburza perspektywę czy anatomię postaci. Upodabnia to komiks do dzieł innego uznanego mistrza historyjek obrazkowych, Mœbiusa. Z kolei jaskrawe kolory i wypełnienie kadrów aż buchającą z nich akcją kojarzy się z kolejnym znanym autorem, mianowicie Enki Bilalem. Daje to niesamowite połączenie, które powinno przypaść do gustu wielbicielom klasycznej komiksowej grafiki.
Na pochwałę zasługuje również polskie wydanie – duży format, twarda, gruba oprawa i rewelacyjna jakość druku sprawiają, że nawet cena za wydanie zbiorcze dwóch albumów nie wydaje się szczególnie wysoka. Jedynym mankamentem jest korekta, która niezbyt uważnie przejrzała tekst, zostawiając kilka błędów. Nie jest to może wielka wada, ale w połączeniu z niemal perfekcyjną oprawą graficzną stanowi podczas lektury ziarnko piasku w oku.
Niemniej polecam ten komiks wszystkim wielbicielom takich klasycznych opowieści jak "Barbarella", "Valerian" czy twórczości Mœbiusa lub Cazy oraz każdemu, kto lubi dobre, rozrywkowe historie z kosmosem w tle. Jeśli poszukujcie dobrej komedii S-F oraz rewelacyjnej grafiki, "Leo Roa" powinien spełnić Wasze oczekiwania i zapewnić bardzo dobrą rozrywkę.
Młodzieniec nie unika trudnych tematów, jednak niełatwo trafić na sensację pracując w archiwum dziennika. Dni wypełnione mozolnym sprawdzaniem informacji nie przybliżają go ani o krok do wymarzonej kariery. Nie domyśla się nawet, że przypadkowo skopiowane zapisy z bazy danych gazety uczynią z niego jedną z najbardziej poszukiwanych osób w znanej części kosmosu. Czy może być coś bardziej pożądanego, niż poszlaki łączące najgroźniejszego pirata, postrach przestrzeni międzygwiezdnej, z najbardziej wpływowymi osobami w elitach rządzących? Leo uciekając przed goniącymi go z bronią laserową oprychami musi dowiedzieć się, która część twardego dysku nie tylko jest warta fortunę, ale również postawiła na szali jego życie.
"Leo Roa" to opowieść z gatunku science-fiction, narysowana przez Juana Gimeneza – argentyńskiego artystę rozpoznawanego na całym świecie przez swój niecodzienny styl graficzny. Stworzona niemal trzydzieści lat temu fabuła nawiązuje do takich klasycznych dzieł jak np. "Barbarella". Rozmach, szybka akcja, widowiskowe walki, a wszystko to z wielką intrygą w tle – właśnie na to większość fanów tradycyjnych opowieści fantastycznych czeka z utęsknieniem. Znany w Polsce z takich tytułów jak "Kwestia czasu", "Czwarta siła" czy "Kasta Metabaronów" rysownik nie zawiódł.
Fabuła ani na chwilę nie zwalnia tempa, a dodatek sporej dozy humoru i lekka domieszka erotyki są niewątpliwymi zaletami tego komiksu. Trudno doszukać się tutaj szczególnie ambitnych i wymagających wysilania szarych komórek wątków – już na pierwszy rzut oka widać, że komiks powstał dla rozrywki i swoje zadanie całkowicie spełnił. Nie oczekujcie zatem po lekturze zmiany swojego spojrzenia na świat, jednak zdecydowanie możecie liczyć na naprawdę świetną zabawę.
Nietaktem byłoby – opisując którykolwiek z utworów Gimeneza – nie wspomnieć o warsztacie rysunkowym tego autora. Urodzony w trakcie drugiej wojny światowej Argentyńczyk w każdym kolejnym komiksie udowadnia, że nie ma sobie równych w wybranym stylu. Większość z jego tytułów epatuje powagą, co odzwierciedla się w kresce – zwykle jest ona realistyczna i wprawnymi pociągnięciami odwzorowuje rzeczywistość. W przypadku "Leo Roa", dostosowując się do jego lekko surrealistycznego klimatu, Juan używa dość często przerysowanych ujęć, zaburza perspektywę czy anatomię postaci. Upodabnia to komiks do dzieł innego uznanego mistrza historyjek obrazkowych, Mœbiusa. Z kolei jaskrawe kolory i wypełnienie kadrów aż buchającą z nich akcją kojarzy się z kolejnym znanym autorem, mianowicie Enki Bilalem. Daje to niesamowite połączenie, które powinno przypaść do gustu wielbicielom klasycznej komiksowej grafiki.
Na pochwałę zasługuje również polskie wydanie – duży format, twarda, gruba oprawa i rewelacyjna jakość druku sprawiają, że nawet cena za wydanie zbiorcze dwóch albumów nie wydaje się szczególnie wysoka. Jedynym mankamentem jest korekta, która niezbyt uważnie przejrzała tekst, zostawiając kilka błędów. Nie jest to może wielka wada, ale w połączeniu z niemal perfekcyjną oprawą graficzną stanowi podczas lektury ziarnko piasku w oku.
Niemniej polecam ten komiks wszystkim wielbicielom takich klasycznych opowieści jak "Barbarella", "Valerian" czy twórczości Mœbiusa lub Cazy oraz każdemu, kto lubi dobre, rozrywkowe historie z kosmosem w tle. Jeśli poszukujcie dobrej komedii S-F oraz rewelacyjnej grafiki, "Leo Roa" powinien spełnić Wasze oczekiwania i zapewnić bardzo dobrą rozrywkę.
Autorem powyższego tekstu jest Paweł Olejniczak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz