środa, 21 października 2015

#1982 - Rzut za 3: Nowości 26. MFKiG (3)

Dzisiejsze wydanie łódzkiego Rzutu za 3 stoi pod znakiem dobrych komiksów. Wyliczankę zaczynam od albumu "Czarnobyl. Strefa", znakomitej opowieści o ludzkich losach w cieniu nuklearnej tragedii. Potem na warsztat idzie trzeci tom "Fatale", czyli kolejnej odsłonie jednej z najlepszych serii, jakie ukazują się na naszym rynku. A na koniec "KOT", najbardziej spektakularny debiut tegorocznej MFKiG w Łodzi.






"Czarnobyl. Strefa" - Natacha Bustos (rysunek), Francisco Sanchez (scenariusz), Centrala.

Niby każdy wie, że 26 kwietnia 1986 roku doszło do awarii w elektrowni atomowej w Czarnobylu. Fakty są znane - prawie 150 tysięcy km² zostało skażonych, radioaktywna chmura przykryła niemal całą Europę, a w Polsce dawano dzieciom do picia płyn Lugola, ale wydaje mi się, że nie do końca uświadamiamy sobie ogrom tej katastrofy. Aż dziw bierze, że zakochana w post-apo popkultura tak rzadko bierze na warsztat ten temat, co wydaje się tym dziwniejsze biorąc pod uwagę liczne tajemnice, które spowijają wydarzenia w Czarnobylu i wręcz zapraszają do literackiej spekulacji.

Akcja komiksu "Czarnobyl. Strefa" dzieje się w mieście Prypeć leżącym trzy kilometry od miejsca katastrofy. To prawdziwa perła Związku Radzieckiego - czterdzieści siedem tysięcy szczęśliwych mieszkańców, średnia wieku 26 lat, największy wskaźnik urodzeń w regionie, a wszystko to dzięki nowoczesnej elektrowni, będącej najlepszym dowodem na to, że socjalizm jednak działa... Na opowieść Natachy Bustos i Francisco Sancheza składają się trzy przeplatające się wzajemnie historie, których bohaterami ludzie związani z Prypecią. Leonid i Galia, Władimir i Anna, Jurij i Tatiana - na ich całym życiu zaważyły błędy konstrukcyjne reaktora przeznaczonego pierwotnie do celów wojskowych i łamanie przepisów jego eksploatacji.

Pochodzący z dalekiej Hiszpanii twórcy historii tragedii w Czarnobylu nadali ludzką twarz. Wielka polityka i historia, szukanie sensacji i kontrowersji zostały odsunięty na bok, aby skupić się na losach zwykłych ludzi, którzy choć wymyśleni na potrzeby komiksu, mogliby istnieć naprawdę. Bustos i Sanchezowi wyszedł bardzo dobry komiks obyczajowy, zrobiony z wielkim wyczuciem wobec ofiar największej katastrofy energetyki jądrowej w historii. To chwytająca za gardło historia, która pomaga zrozumieć czym była tragedia Czarnobyla, w dodatku wzbogacona o imponującą liczbę faktograficznych dodatków (komentarze, szkice, zdjęcie, ciekawostki - bonus feature stanowią bardzo mocny punkt komiksu). Trudno się w niej do czegokolwiek przyczepić, ale jednak spróbuje, bo po lekturze czułem, że czegoś mi brakowało. Żałuje, że autorzy zadowolili się werystyczną opowieścią o ludziach, bo ostatecznie spodziewałem się czegoś więcej. Dotknięcia sedna sprawy. Jakiejś głębszej refleksji. Może metafory, może jakiejś uogólniającej tezy, wniosku. Niemniej, to moje mocno subiektywne wrażenie, które nie powinno wpłynąć na wysoką ocenę tego komiksu. "Czarnobyl" warto polecić każdemu.


"Fatale #3. Na zachód od piekła" - Ed Brubaker (scenariusz), Sean Phillips (rysunek), Mucha Comics. 

Oto popkultura godna XXI wieku. Współczesny rynek komiksowy zalewany jest dziesiątkami produkowanych na masową skalę tytułów, programowanych przez wydawniczych szefów na "przeciętnego odbiorcę". W rzeczywistości rządzonej przez speców od marketingu, promocji i PR`u, w świecie epickich eventów, po których nic już nie będzie takie samo, ale musisz kupić te trzy wersje okładkowego tego tie-inu ze swoim ulubionym bohaterem, a inwencja autorów ogranicza się do wachlowania ogranymi do bólu schematami jest jeszcze twórca, który robi naprawdę dobrą robotę. W "Fatale" Brubaker dokonuje doskonałej fuzja (groszowej) opowieści grozy z (tanią) sensacją, wprowadzając oba gatunki na "salony". W estetyce charakterystycznej dla kina klasy B opowiada poruszającą historię godną desek antycznego teatru, wielkiej literatury XIX wieku, modernistycznej poezji czy co tam jest dla Was synonimem "sztuki wysokiej", a przy tym, jak na prawdziwego fachurę przystało - pisze cholernie wciągającą historię, która jest znakomicie skomponowana i zwyczajnie trzyma w napięciu.

Dla Umberto Eco "Na zachód od piekła" powinno służyć za doskonały przykład tekstu, który da się czytać na dwóch poziomach lekturowych - szukający bardziej wyrafinowanej przyjemności będą tak samo zadowoleni, jak ci, których pasjonuje mnożenie perypetii, efektownego cliffhangery i czająca się w oddali tajemnica. Poza tym w Bru odrobił lekcję z postmodernizmu. Scenarzysta ma świadomość, że samo tylko żonglowanie cytatami, kliszami fabularnymi, klasycznymi motywami i mieszanie gatunków na nikim już nie robi wrażenia. W "Fatale" to jeden środek służący celowi - a tym celem jest opowieść. Nie ma nic bardziej wyświechtanego nic odwoływanie się do lovecraftowej mitologii, ale sposób, w jaki robione jest to w tym przypadku budzi autentyczny podziw.
  
Martwią mnie tylko dwie rzeczy - zakończenie i oprawa graficzna. Liczę, że po lekturze ostatniego aktu nie będę zawiedziony i budowana przez ten czas misternie konstrukcja fabularna wytrzyma. Co do Sean Phillipsa - nigdy nie należał on do moich ulubionych rysowników. Jego rozedrgana, mocno uproszczona kreska w trzecim tomie serii nie prezentuje się tak dobrze, jak w poprzednich. Mam nadzieję, że w kolejnych albumach będzie lepiej.

"KOT #1. Żona dyplomaty" - Michał Rzecznik (scenariusz), Leszek Wicherek (rysunek), Wydawnictwo Widnokrąg.

Zachwytów ciąg dalszy. Tym razem nad najbardziej spektakularnym debiutem (nowej serii) Łodzi. Michał Rzecznik z Leszkiem Wicherkiem w brawurowym stylu odświeżyli mocno niedzisiejszą formułę policyjnego produkcyjniaka epoki PRL`u. "KOT" to nie żadna dekonstrukcja, parodia czy trawestacja - to raczej to, co nie udało się zrobić w "Komisarzu Żbiku" kilka lat temu i... jeszcze więcej.

Akcja komiksu rozgrywa się w dekoracjach z poprzedniego ustroju, ale została poprowadzona w całkiem współczesny sposób. W każdym najmniejszym detalu czuć tą peerelowską siermiężność, która sprawia, że "Żona dyplomaty" dla nieco starszych czytelników ma niesamowity, sentymentalny urok. Szantaż, tajemnicza piękność, przenikliwy oficer komendy stołecznej i milicyjna operacja na Służewcu - fabuła mogłaby spokojnie posłużyć jako kanwa kolejnego epizodu przygód Żbika, ale została rozegrana w sposób daleki od tego, jaki pamiętamy z "kolorowych zeszytów" z tamtej epoki. "KOT" ze swoim dynamicznym kadrowaniem, znakomitym montażem i świetnie dobranymi kolorami wizualnie prezentuje się po prostu wyśmienicie. Leszek Wicherek sprawił, że opowiadana historia nie tylko nie nudzi, ale wciąga, trzyma w napięciu i... zaskakuje. A czterostronnicowa sekwencja otwierająca komiks to prawdziwe mistrzostwo obrazkowej narracji w swojej klasie.

A Michał Rzecznik? Mało mu było ożywienie martwego, jak się wydawało gatunku. Do historii opartej na kryminalnej intrydze dorzuca jeszcze wiersze Ważyka i Broniewskiego - a więc poetów-symboli tamtej epoki. Jest Hemingway, Pepsi-Cola i oniryzm. Co z tego wyjdzie? Jeszcze nie jestem pewien, ale wiem jedno - autor "Maczużnika" i "Warszawy" kolejny raz potwierdził, że jest jednym z najlepszych współczesnych twórców komiksowych.

Brak komentarzy: