W drugiej odsłonie łódzkiego rzutu za 3 biorę na warsztat trzy, całkowicie różne od siebie komiksy - mainstreamową produkcję, która zaczynała jako webkomiks, bliską undergroundowemu etosowi parodię super-hero i autorski album idealnie wpisujący się w pojęcie współczesnego "komiksu niezależnego". Wszystkie łączy kraj pochodzenia - Polska. Więc bez zbędnego przedłużania...
Wielkie rozczarowanie. Zapowiadano urban fantasy umiejętnie grające tajemnicą i ciekawie zarysowanym światem przedstawionym, a wyszedł komiksowy półprodukt, który przez swoje niedoróbki (głównie w warstwie scenariusza) odrzuca od lektury. Pomysł na "Portal" opiera się na podstawowym założeniu gatunku - rzeczywistość widziana za oknem jest tylko przykrywką dla prawdziwego świata, pełnego magii, który w pewnym momencie wkracza do betonowo-asfaltowo-neonowej dżungli naszych miast, najczęściej po to, by cholernie narozrabiać jak pisał Andrzej Sapkowski.
Maciej Andrysiak bez pardonu wrzuca czytelnika w środek akcji. Nie buduje tak ważnej dla tego typu utworów tajemnicy, nie dba o szeroko pojętą ekspozycję czy choćby o przybliżenie swoich bohaterów. Cholera, nie do końca jestem pewien która z postaci jest głównym protagonistą "Portalu" (a może takiej figury w komiksie w ogóle nie ma?). Zapomina, że czytelnika trzeba czymś zainteresować, jak rybę złapać na haczyk, a nie ordynarnie, jechać z akcją jak, nie przymierzając, z przysłowiowym koksem. Podczas lektury byłem nie tyle zagubiony, bo fabuła jest jasno skonstruowana, że podążanie za nią nie sprawia problemów, ale zupełnie nie obchodziło mnie co działo się na kartach komiksu.
Całość sprawia wrażenie przeciąganej do granic możliwości retardacji, która kończy się serialowym cliffhangerem, który nijak nie pasuje mi to charakteru tej opowieści. Podobnie jest z oprawą graficzną - cartoonowy styl Kajetana Wykurza może i pasowałby do konwencji, gdyby rysownik dał czadu. Podczas lektury miałem wrażenie, że Kajman robi wszystko, aby nie wchodzić w paradę scenarzyście, poświęcając efektowność kreski na rzecz płynności narracji. Szkoda, bo wydaje mi się, że chociaż wizualnie "Portal" mógłby być pozycją godną uwagi, bo design postaci i pomysł na świat przedstawiony są naprawdę fajne.
W Łodzi ukazało się już trzecie wydanie komiksu, który na MFKiG w 2014 roku został uhonorowany nagrodą publiczności dla najlepszego polskiego albumu komiksowego. Nowa edycja "Planety uciętych kończyn" ukazała się z okładką autorstwa Daniela Chmielewskiego, numerowaną grafiką i w limitowanym nakładzie 69 sztuk. Dla mnie był to pierwszy kontakt (wstyd się przyznać!) z pełnometrażowym (średniometrażowym?) debiutem Łukasza Mazura, który zabrał się za parodię superbohaterszczyzny, a więc jeden z najczęściej podejmowanych tematów w polskim komiksie. Sposób, w jaki autor punktuje konwencje super-hero zrobił na mnie niemałe wrażenie - nie ma w "Planecie" banalnego banalnego jechania po bandzie, grubego slapsticku czy toaletowego humoru. Łazur w wyrafinowany sposób obnaża konwencjonalność i schematyczność opowieści spod znaku super-hero z iście dekonstrukcyjnym podejściem i poważną miną. Dodając do tego nieco pure nonsensownego żartu, szczyptę absurdu, znakomite zakończenie, masę smaczków i nawiązań oraz fantastyczną, dopracowaną w najmniejszym szczególe stylizację na zeszytówkę, otrzymujemy komiksowe złoto najwyższej próby.
Graficznie rzecz biorąc komiksowa świadomość jest u Mazura wyższa, niż jego umiejętności czysto rysownicze. Znakomicie radzi sobie z montażem kadrów, doskonale buduje napięcie narracją, wie co to komiksowy skrót i uproszczenie, ale jego kreska wciąż jest trochę surowa. Pamiętam, jakie kontrowersje wzbudziło uhonorowanie statuetką Komiksusa "Planety uciętych kończyn" w zeszłym roku, kiedy na rynku ukazało się choćby "Zdarzenie 1908" Jacka Świdzińskiego. Z perspektywy czasu uważam, że komiks Łazura może nie był najlepszym, jaki ukazał się w sezonie 2013/14, ale wyróżniono z pewnością najbardziej obiecującego twórcę komiksowego, który wkrótce miał pokazać pazur. Ale o "Ustach pełnych śmierci" napiszę (znacznie obszerniej) kolejnym razem...
"Powrócisz tu" - Karolina Chyżewska (scenariusz i rysunek), Centrala.
Jak pisze Kinga Kuczyńska na ostatniej stronie Karolina Chyżewska to kolejny talent z importu - Polka, która podobnie, jak Agata Bara komiksu uczyła się w Niemczech. Jej debiutancki album "Powrócisz tu", będący jednocześnie pracą dyplomową to autobiograficzna opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości. Bohaterka, która w ramach programu Erasmus zjawia się w rodzinnym kraju, w Krakowie, musi odpowiedzieć sobie na pytania odnośnie swojej tożsamości, narodowości i tego, kim jest stojąć u progu dorosłości. W dodatku jej losy zdają się być powtórzeniem losów jej matki...
"Powrócisz tu" to nostalgiczna i stereotypowo kobieca opowieść o życiu i o tym, jak się zmienia podana w estetyce komiksu niezależnego. To, co jeszcze dziesięć, piętnaście lat temu uchodziło za nowatorskie podejście do medium kojarzonego z trykotami dziś strasznie się skonwencjonalizowało i upowszechniło. Chyżewska opowiadając o sobie odwołuje się do ogranych schematów i sztuczek, które widownia z obu stron Atlantyku zna aż za dobrze. Po lekturze miałem nieodparte wrażenie, że gdzieś już coś podobnego czytałem, że gdzieś coś takiego się pojawiło. Formalnie trudno mu coś zarzucić - wszystko zrobione jest jak należy, niemal według podręcznika - ale komiks pozostawił mnie strasznie obojętnym. Jako czytelnik czułem się całkowicie zbędny, bo historia snuta przez Chyżewską była bardziej potrzebna jej, niż mnie...
Jak pisze Kinga Kuczyńska na ostatniej stronie Karolina Chyżewska to kolejny talent z importu - Polka, która podobnie, jak Agata Bara komiksu uczyła się w Niemczech. Jej debiutancki album "Powrócisz tu", będący jednocześnie pracą dyplomową to autobiograficzna opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości. Bohaterka, która w ramach programu Erasmus zjawia się w rodzinnym kraju, w Krakowie, musi odpowiedzieć sobie na pytania odnośnie swojej tożsamości, narodowości i tego, kim jest stojąć u progu dorosłości. W dodatku jej losy zdają się być powtórzeniem losów jej matki...
"Powrócisz tu" to nostalgiczna i stereotypowo kobieca opowieść o życiu i o tym, jak się zmienia podana w estetyce komiksu niezależnego. To, co jeszcze dziesięć, piętnaście lat temu uchodziło za nowatorskie podejście do medium kojarzonego z trykotami dziś strasznie się skonwencjonalizowało i upowszechniło. Chyżewska opowiadając o sobie odwołuje się do ogranych schematów i sztuczek, które widownia z obu stron Atlantyku zna aż za dobrze. Po lekturze miałem nieodparte wrażenie, że gdzieś już coś podobnego czytałem, że gdzieś coś takiego się pojawiło. Formalnie trudno mu coś zarzucić - wszystko zrobione jest jak należy, niemal według podręcznika - ale komiks pozostawił mnie strasznie obojętnym. Jako czytelnik czułem się całkowicie zbędny, bo historia snuta przez Chyżewską była bardziej potrzebna jej, niż mnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz