piątek, 4 września 2015

#1944 - Descender #1: Tin Stars

Autorem poniższego tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.
  
Decyzja o zainwestowaniu w zeszytową wersję "Descendera" podjęta została bardzo szybko. Już kiedy pojawiły się pierwsze zapowiedzi serii Jeffa Lemire`a i Dustina Nguyena (którzy są jednymi z moich ulubionych twórców komiksowych) i przykładowe plansze, które niebywale mi się spodobały, byłem kupiony.


Lemire ma na swoim koncie kilka komiksów, które uwielbiam. I nie mam tu na myśli jedynie autorskich rzeczy, które wyszły spod jego ręki. Taki "Animal Man" to w mojej ocenie chyba najlepszy komiks z całej linii New 52 od DC Comics. Nguyen kojarzy mi się głównie z domem Mrocznego Rycerza, którego zresztą rysował na łamach, nie zawaham się użyć tego słowa, fenomenalnej serii "Batman: Li’l Gotham". Teraz, obaj ci twórcy zapowiedzieli tytuł, w której widać było czerpanie z tego, co najlepsze w dorobku ich obu. Czy to mogło się nie udać?

"Descender" fabularnie prezentuje się następująco - głównym bohaterem jest TIM-21, android o wyglądzie dziecka, który obudził się kilkadziesiąt lat po tym, gdy przedstawiciele jego gatunku wymordowali miliardy istnień. Chłopiec szybko znajdzie się na celowniku grupy łowców androidów, zaś w jego kodzie zapisane jest rozwiązanie największego sekretu w dziejach – powodów, przez które maszyny zbuntowały się przeciwko ludziom. Tyle wystarczyło bym oszalał. Naprawdę. Ogromnym fanem tej serii stałem się jeszcze przed jej publikacją i byłbym niesamowicie zawiedziony, gdyby "Descender" się twórcom nie udał. Dziś, po lekturze sześciu zeszytów mogę powiedzieć krótko – odstawcie swoje Batmany, Avengersów i innych Lobo, a następnie kupcie sobie ten właśnie komiks, bo po prostu warto. No dobra, ale tak właściwie dlaczego?


Bardzo często i nieprzypadkowo zresztą fabułę "Descender" porównuje się do innego komiksu Lemire’a, a konkretnie do "Sweet Tooth". W obu tych przypadkach głównym bohaterem jest dziecko (no, TIM-21 to maszyna o mentalności dziecka), którego niewinność zostaje zderzona z realiami brutalnego świata, nadszarpniętego przez ogromny kataklizm. Znając oba te komiksy trudno nie dostrzec, że faktycznie pod wieloma względami są one do siebie podobne. Nie ukrywam, że jestem dużym fanem "Sweet Tooth" i trochę się początkowo obawiałem, że "Descender" może stać się odgrzewanym kotletem. Tak się jednak nie stało i to z kilku powodów.

Przede wszystkim Lemire stworzył postać TIM-21 zupełnie inaczej, niż głównego bohatera przywoływanej już serii z Vertigo. Android jest pełen radości, optymizmu oraz dobrych chęci. W momencie gdy "Sweet Tooth" bardzo rzadko wychodził poza ramy historii niebywale dołującej, przy "Descender" czytelnik niejednokrotnie się uśmiechnie. Zawdzięczamy to głównie temu, że scenarzysta stara się prowadzić historię z punktu widzenia osoby młodej i mimo tajemniczej przeszłości, niewinnej. TIM-21 jest, paradoksalnie, postacią bardzo żywą i urzekającą właściwie od pierwszego swojego pojawienia się na kartach komiksu.

Wspierany jest dodatkowo przez nie mniej barwną galerię postaci drugoplanowych, których interakcje od samego początku prezentują się wyśmienicie. Całość dopełnia bardzo przyjemnie zaprojektowany świat, którego w pierwszym tomie pokazany zostanie ledwie wycinek. Tak naprawdę jednak za tym, że "Descender" jestem gotów polecić absolutnie każdemu, najmocniej przemawia storytelling zastosowany prze Lemire’a. Scenarzysta umiejętnie wyważył klimat historii i dlatego przejścia pomiędzy bardziej zabawnymi scenami, a tymi, które mają być poważne jest płynny i właściwie niezauważalny. Tu od samego początku właściwie wszystko ze sobą współgra, nie czuć poważniejszych zgrzytów, zaś powoli lecz konsekwentnie rozwijana fabuła potrafi wkręcić w lekturę już od samego początku.


Lecz czym byłby "Descender" bez Dustina Nguyena? Jeśli będziemy pamiętać o tym komiksie za 20, 30 lat to właśnie dzięki jego rysunkom. Trudno zarzucić coś warstwie fabularnej, która na tle obecnej oferty rynkowej prezentuje się bardzo solidnie, ale to właśnie oprawa wizualna robi największe wrażenie. Nguyen w swojej pracy korzysta z farb akwarelowych i efekt, podobnie jak w przypadku innych jego prac, jest zachwycający. "Descender" wolny jest od krzykliwych, komputerowych kolorów i taniego efekciarstwa. Na każdym kadrze dostrzec możemy pojedyncze pociągnięcia pędzla i chociaż może się to komuś nie spodobać, to jednak naprawdę ciężko nie docenić kunsztu artysty.

W chwili obecnej nie jestem w stanie napisać jak będzie wyglądać wydanie zbiorcze. Sądząc po ilości stron, która pojawia się w zapowiedziach, dodatków nie będzie zbyt wiele. Przypuszczam, że znajdzie się tam tylko zaprezentowany w pierwszym zeszycie opis planet składających się na świat przedstawiony w "Descenderze". Cena tomiku wyniesie dziesięć dolarów.


Omawiany dziś komiks nie stanie się być może klasykiem gatunku, ale z całą pewnością jest solidną, wciągającą i dobrze zrealizowaną pozycją, którą zdecydowanie warto mieć w swojej kolekcji. Pierwszy tom serii oceniam wysoko nie tylko ze względu na fabułę, ale także świetną warstwę graficzną. Trudno jest się tu do czegoś przyczepić. Choć jestem fanem twórczości Lemire`a i Nguyena, to ocena "Tin Stars" nie będzie zawyżona, bo komiks w pełnie zasługuje na 5.

Brak komentarzy: