sobota, 19 września 2015

#1955 - Trans-Atlantyk 317

Rośnie liczba ofiar "czystek" w DC Comics. W grudniowych zapowiedziach wydawnictwa zabrakło miejsca dla aż siedmiu tytułów. Tym samym do kosza wrzucić można zapewnienia, że w ramach DC You twórcy dostaną 12 miesięcy na przekonanie czytelników do swoich komiksów bez względu na wyniki sprzedaży. Jak się okazało cyferki bardzo szybko zweryfikowały te optymistyczne założenia... Jako pierwsze skasowano "Justice League United", "Lobo", "Omega Men", "Gotham by Midnight" (skończą się w grudniu) i "Doomed" (finał już w listopadzie). Ich los w pewien sposób podzieli "Green Lantern: Lost Army", który z on-goinga został zdegradowany do sześcioczęściowej mini-serię. Scenarzysta Cullen Bunn zapewnia jednak, że to nie koniec tej historii. Zakończenie wątków "Lost Army" ma pojawić się na łamach kolejnej mini-serii lub innego lanternowego tytułu. W grudniu swojego kresu dobiegną również serie publikowane w formacie digital first, czyli "Batman `66" i "Sensation Comics Featuring Wonder Woman". UPDATE - "Omega Man" jednak uniknie cancela. Dosłownie przed  chwilą DC poinformowało, że seria utrzyma się na rynku przynajmniej do 12. numeru. Rozmawiałem z Danem DiDio - pisał Jim Lee, członek wierchuszki wydawnictwa. Będziemy kontynuować "Omega Man" z powodu wsparcia, jakie ten tytuł ma wśród naszych czytelników.  (KO)


Ale że nic w przyrodzie nie ginie DC już znacznie wcześniej na styczeń/pierwsze miesiące 2016 roku zapowiedziało start aż ośmiu (!!!) nowych mini-serii. W ramach tej "fali" pojawią się klasyczne i lubiane postacie, które (głównie) rękoma ich oryginalnych twórców mają zostać odświeżone na miarę dzisiejszych czasów. Każda z tych historii ma być zamkniętą całością z możliwością kontynuacji. Wśród zapowiedzi znalazły się tytuły ("Raven" Marva Wolfmana, "Firestorm" Gerry`ego Conway`a, "Metamorpho" Aarona Loprestiego, "Sugar and Sike" Keitha Giffena, "Poison Ivy: Cycle of Life and Death", "Katana: Cult of the Cobra" Mike`a W. Barra, "Metal Men" Lena Weina), które albo mnie zupełnie nie interesują albo dotyczą bohaterów zupełnie mi nie znanych. Jest jeden wyjątek - jestem bardzo ciekaw jak z odrestaurowaniem "Swamp Thinga" poradzi sobie Len Wein...(KO)

"Seduction of the Innocent" – oto kolejna nowa mini-seria, która serwowana będzie przez Dynamite Entertainment od grudnia tego roku. Jeśli w jakiś sposób kojarzycie ten tytuł, to zapewne dzięki niechlubnym wysiłkom pewnego psychiatry, który publikując w połowie ubiegłego wieku rozprawę pod tym samym tytułem, ostro dał się we znaki amerykańskim komiksiarzom. Rzeczonym tytułem Wertham (czyli owy psychiatra) też pewnie nie byłby zachwycony, bo będzie ona, chcąc nie chcąc, zaprzeczeniem większości opracowanych przez niego zakazów. "Seduction of the Innocent" nie zamierza jednak nikogo uwodzić erotyką, a sam tytuł odnosi się do głównego bohatera, Thomasa Jenningsa, świeżo upieczonego agenta FBI, który niedawno rozpoczął swoją karierę. Jego dotychczasowa, tytułowa niewinność i uczniackie przekonania, zderzą się z brutalnym, przestępczym światem San Francisco – obudzi to w Thomasie najgorsze koszmary i doprowadzi na skraj szaleństwa. Wszystko w klimatach prozy Jamesa Ellroya i w stylu właściwym dla opowieści spod szyldu EC Comics. Autorem scenariusza będzie Ande Parks, który miewał już do czynienia z kryminałem przy okazji takich komiksów jak "Capote in Cansas", czy "Ciudad" wydawanych przez ONI Press. Rysunkami zajmie się Esteve Polls. "Seduction of the Innocent" będzie po "Lone Ranger" kolejną okazją do spotkania obydwu twórców. Wisienką na torcie będą natomiast pulpowe okładki jedynego i niepowtarzalnego Francesco Francavilli. (PSz)

Zombie się nie poddają i po raz kolejny szturmują amerykański rynek. Tym razem w zdecydowanie mroczniejszej, makabrycznej... japońskiej wersji. Dark Horse kupił bowiem prawa do publikacji "I Am a Hero" Kengo Hanazawy – mangi, która poza tym, że odniosła sukces w Japonii (czego efektem jest szereg nominacji do Manga Taishō), wydana została także na kilku większych rynkach europejskich. Ameryka nie chciała być gorsza i tym sposobem w kwietniu przyszłego roku komiks trafi do tamtejszego czytelnika w angielskiej wersji. "I am a Hero" to kawał dość wstrętnego body-horroru, w którego centrum znajdzie się Hideo Suzuki, asystent mangaki. Ten borykający się z problemami zawodowymi i miłosnymi artysta, żyjący dodatkowo w świecie urojeń i fantazji, będzie musiał powalczyć o przetrwanie w opanowanym przez zombie Tokyo. Po prostu, proza życia. Tyle, że wyjątkowo ohydna. Spodziewajcie się więc litrów krwi, różnego rodzaju okaleczeń, parujących trzewi i tym podobnych aberracji, rozbuchanych tutaj do rozmiarów niemal groteskowych. Wszystko to w połączeniu z realistyczną kreską Hanazawy daje wprawdzie odstręczający efekt, ale razem z wyeksponowaną psychologią postaci zamienia podobno "I am a Hero" w intrygujący komiks. Dark Horse zapowiedziało na razie trzy tomy zbiorcze, ale na tym pewnie się nie skończy – manga po osiemnastu tomach wciąż ma status nieukończonej. (PSz)
Warner Bros. i DC Entertainment rozpoczęły prace nad filmem z Booster Goldem i Blue Bettlem w rolach głównych. Podobno. Przeniesieniem przygód złoto-niebieskiego duety na wielki (albo mniejszy) ekran ma zająć się Greg Berlanti. Pracujący przy szeregu telewizyjnych produkcji opartych na komiksach DC ("Arrow", "The Flash" i "Supergirl") filmowiec ma być zarówno reżyserem, jak i producentem wykonawczym. Dwaj kumple, Micheal Jon Carter i Ted Kord, od czasu kultowego runu Keitha Giffena i JM Dematteisa w "Justice League" z przełomu lat 80-tych i 90-tych cieszą się prawdziwym uwielbieniem wśród fanów. Są świetnym materiałem na superhero buddy cop movie, a więc czegoś zupełnie nie pasującego do serioznej tonacji dotychczasowych kinowych produkcji DC. Szkoda tylko, że zamiast Korda na ekranie zobaczymy Jaimego Reyesa, czyli Blue Beetle`a epoki New 52. Co ciekawe,dla Berlantiego nie będzie to pierwsze podejście do Boostera - w 2013 roku zrealizował dla SyFy pilot serialu z podróżującym w czasie herosem. (KO)

Pojawiły się pierwsze zapowiedzi AfterShock Comics. Po tym, jak w kwietniu ogłoszono, że Mike Marts został redaktorem naczelnym nowego wydawnictwa, dowiedzieliśmy się, że publikować będą w nim twórcy, o takich nazwiskach jak Gaiman, Ennis, Azzarello czy Jenkins. W minionym tygodniu poznaliśmy pierwszą partię serii, które zadebiutują w grudniu. Będą to "Replica" (premiera 1 grudnia) pisana przez Paula Jenkinsa z rysunkami Andy`ego Clarke`a, "InSeXts" (9.XII) Marguerite Bennett i Arieli Kristantiny, "SuperZero" (16.XII) Amandy Conner, Jimmy`ego Palmiottiego i Rafaela de Latorre
`a oraz "Dreaming Eagles" (30.XII) Gartha Ennisa i Simona Coleby`ego. Poza tytułami i datami premier o dwóch z tych tytułów można póki co napisać coś więcej. (KO)

"InSeXts" zapowiadany jest jako erotyczny komiks grozy rozgrywający się w wiktoriańskiej Anglii. Głównej role w tej utrzymanej w pulpowej estetyce opowieści mają zagrać dwie kobiety. Jedna to dobrze urodzona, pełna pogardy do samej siebie dama, a druga to jej pokojówka, zdeterminowana i gotowa zrobić wszystko, aby osiągnąć swój cel. Obie połączyła miłość zakazane przez pruderyjne społeczeństwo. Stając się wampirami nie tylko uciekną od ciasnych ograniczeń narzucanych przez ducha epoki, ale zemszczą się na tych, którzy stanęli na ich drodze do szczęścia. Z wywiadu, jaki Bennet udzieliła CBR wyłania się obraz historii, w której elementy typowej, angielskiej penny dreadful mieszają się z całkiem współczesnymi wątkami genderowymi. Epoka wiktoriańska z jej obsesjami i represjami stała się fundamentem ery nowożytnej - mówi scenarzysta. Nie spoglądam na tamten okres przez różowe okulary i nie widzę w nim nic romantycznego, ale fascynuje mnie on niezmiernie. To czas pogardliwego, destrukcyjnego imperializmu, który dał początek współczesnej kulturze globalnej. To czas ścisłego podziału ról ze względu na płeć, według których należało czcić kobiety, jako "domowe anioły". To czas podwójnych standardów i hipokryzji w każdej sferze ludzkiego życia - społecznej, seksualnej i psychologicznej. Dla Bennet "InSeXts" będzie pierwszy autorskim projektem. Chce zrealizować właśnie w AfterShock, ponieważ to właśnie Marts jako pierwszy dał jej szansę pokazania się na amerykańskim rynku komiksowym. (KO)

"SuperZero" z kolei ma być komiksem przeznaczonym dla młodszej młodzieży, w którym w równych proporcjach wymieszano humor i wątki miłosne. Punktem wyjścia fabuły stanowi decyzja Drusilli "Dru" Dragowski o tym, aby stać się kimś więcej. Aby stać się superbohaterką. Wygląda na to, że dostaniemy kolejne ujęcie heroicznego mitu tym razem połączone z teenage drama. I gdyby za tym tytułem nie stali tacy twórcy, jak Conner i Palmiotti powiedziałbym pewnie meh. Pozostając jeszcze przy AfterShock warto dodać, że z wydawnictwem umowy podpisali kolejni twórcy - John Layman, Sam Kieth, Ray Fawkes, David Hine, Alberto Ponticelli, Ryan Parrott, a także "nasz" Szymon Kudrański. (KO)

Na końcówkę bieżącego roku BOOM! Studios zapowiedziało reedycję jednego ze swoich bardziej poczytnych komiksów. "Do Androids Dream of Electric Sheep" na podstawie prozy Phillipa K. Dicka wydawane było na przestrzeni lat 2009-2011. Całość zamknęła się w 24 zeszytach, za które od strony adaptacyjnej i plastycznej odpowiadał Tony Parker. Sam komiks pod względem wizualnym był mocno inspirowany "Blade Runnerem" – mamy więc do czynienia z takim samym ponurym, stechnicyzowanym światem przyszłości. Na czym polega więc wyjątkowość tego dzieła? Pod kątem narracyjnym i dialogowym jest to komiks przeniesiony w stosunku niemal 1:1 względem książkowego oryginału. Tak, jak Ridley Scott luźno potraktował prozę Dicka, tak Parker założył sobie, że będzie jej niewolnikiem. Przyznacie, że to dość nietypowe podejście – rzadko kiedy twórcy adaptacji stawiają przed sobą takie wyzwania. Opłaciło się jednak. Komiks zdobył uznanie krytyków i czytelników, a w roku 2010 doczekał się m.in. nominacji do Eisnera za najlepszą nową serię. Tony  Parker z całą pewnością może uznawać ten komiks za dzieło swojego życia. Przygotowywana przez BOOM! reedycja zgromadzi wszystkie zeszyty w jeden opasły tom, który dodatkowo zawierał będzie około tematyczne eseje takich twórców jak Ed Brubaker, Warren Ellis, czy Matt Fraction. Podsumowując: dla fanów zarówno filmu jak i książki – pozycja obowiązkowa. (PSz)

Brak komentarzy: