"Before Watchmen - Silk Spectre" #2 - Darwyn Cooke i Amanda Conner
Miałem spore wątpliwości po pierwszym numerze przygód Jedwabnej Zjawy. Na szczęście autorzy obrali drogę którą sam chciałem żeby się kierowali. Tak więc nasza bohaterka na własnej skórze doświadcza tego co w tamtych czasach najlepsze. Mamy sporo nagości która spełnia pierwsze przykazanie ze słynnego sloganu. Imprezy z rockową muzyką, na czele z The Cadillacs i ich kawałkiem "Peek a Boo (i'm watching you)" i zapowiedź narkotykowej jazdy której nie powstydzili by się bohaterowie filmu Rogera Cormana The Trip. Mimo, że kompletnie nie czuć w tym ducha Strażników to jednak klimat hipisowskiej komuny jest na tyle dobrze pokazany, że nie mam nic przeciwko żeby ten komiks trzymał się takiego stylu. Pocieszające jest także to, że nie ma tu tego dziewczęcego komiksu który był odczuwalny w pierwszym zeszycie. Jest lepiej, ale Cooke pokazał że stać go na więcej. Największym minusem jest słaba intryga która mimo tego że pomału zaczyna nabierać rozpędu to jakoś mnie nie porwała, natomiast ta w Minutemenach wciąga jak diabli. Ale jeśli każdy następny zeszyt będzie miał taki wzrost formy to jestem naprawdę dobrej myśli!
"Before Watchmen - Comedian" #2 - Brian Azzarello i JG Jones
Azzarello już na samym początku dał nam do zrozumienia że Comedian będzie świadkiem najważniejszych wydarzeń ameryki lat 60. Pisząc na temat pierwszego numeru, wspominałem o pewnej banalności spowodowanej wykorzystywaniem właśnie tych historycznych faktów, które jak w przypadku zabójstwa MM wszystkim się przejadły. Nr. 2 otwiera scena sławnego pojedynku Muhammada Ali z ówczesnym mistrzem Sonny Listonem. 22 letni Ali ku zaskoczeniu wszystkich (również Blake który mocno obstawiał pewny wynik) pokonuje faworyta odbierając mu tytuł mistrza. Wykrzykiwane przez Aliego słowa "I shook up the world" usłyszał cały świat. Blake nie kryje rozczarowania. Nic w tym dziwnego, bo gdyby porównać ich decyzje które podejmą w przyszłości to mimo tego, że oboje są prawdziwymi wojownikami to różnią się znacząco. Mówię o tym dlatego, że scena po walce przenosi nas razem z Blakiem do Wietnamu w którym będzie się czuł jak w domu. Ali natomiast aby nie pojechać na wojnę zaryzykował całą swoją karierę. Nie wiem czy Azzarello stwarza w tej scenie jakieś metafory, prawdopodobnie to ja doszukuje się tu jakiś ukrytych znaczeń. Ale dzięki temu zrozumiałem, że jeśli przez wszystkie numery scenarzysta będzie konsekwentny w pokazywaniu nam tego typu wydarzeń to może powstać coś naprawdę interesującego i jako całość stanie się prawdziwym portretem epoki
Drugi numer także przekonał mnie do stylu J.G. Jonesa, jego rysunki pokolorowane ciemnymi barwami prezentują się rewelacyjnie. Dlatego nocne sceny w wietnamskim buszu wyjątkowo cieszą oko. Co prawda czasem nadal mam zastrzeżenia do zbyt komputerowego wyglądu tych rysunków, ale to chyba kwestia przyzwyczajenia.
Ostatnią scenę tego komiksu zamyka widok wsiadającego Comediana do wojskowej łodzi. Czyżby Blake niczym Kapitan Willard zmierzał w kierunku jądra ciemności? Jeśli tak to uważam że żółtki powinni się bać naciągającego horroru bardziej niż muzyki Wagnera.
"Before Watchmen - Nite Owl" #2 - J. Micheal Straczynski, Joe Kubert i Andy Kubert
Okej, miło jest się pomylić. Wspominałem w poście na temat pierwszej odsłony Nocnego Puchacza, że wiem w którym kierunku zmierza ten komiks. Na szczęście okazało się, że autorzy mają dla mnie niespodziankę. Drugi numer przynosi sporą dawkę superbohaterskiej psychologi. Echo wydarzeń z dzieciństwa wplątane w dorosłe życie dwójki Strażników to typowy watchmenowski motyw, który świetnie się sprawdza na pokazanie ludzkiej twarzy zamaskowanych bohaterów. Straczynski pomału zagęszcza intrygę, która ma predyspozycję do stworzenia bardzo dobrej historii. (doskonały pomysł wykorzystania zabójstwa Kitty Genovese). Nawet relacja Puchacza z Rorschachem nie wydaje się taka plastikowa jak było, to odczuwalne w nr pierwszym.
Podsumowując większość minusów, które wyliczyłem ostatnim razem zostały wyeliminowane. Niestety, nadal ten komiks mnie nie porywa. Akcja nadal postępuje za szybko, wiele scen sprawia wrażenie pospiesznie uciętych byśmy mogli szybko przeskoczyć do nowych wątków. Brakuje mi pewnej świeżości w podejściu do tematu, jakieś dziwne uczycie déjà vu towarzyszy mi przy czytaniu tego komiksu. Na szczęście autorzy wprowadzili nową postać do tego komiksu, a to co zwiastuje okładka nr 3 mówi mi, że ten powyższy numer, to nie jedyna niespodzianka, którą dla mnie przygotowali.
Miałem spore wątpliwości po pierwszym numerze przygód Jedwabnej Zjawy. Na szczęście autorzy obrali drogę którą sam chciałem żeby się kierowali. Tak więc nasza bohaterka na własnej skórze doświadcza tego co w tamtych czasach najlepsze. Mamy sporo nagości która spełnia pierwsze przykazanie ze słynnego sloganu. Imprezy z rockową muzyką, na czele z The Cadillacs i ich kawałkiem "Peek a Boo (i'm watching you)" i zapowiedź narkotykowej jazdy której nie powstydzili by się bohaterowie filmu Rogera Cormana The Trip. Mimo, że kompletnie nie czuć w tym ducha Strażników to jednak klimat hipisowskiej komuny jest na tyle dobrze pokazany, że nie mam nic przeciwko żeby ten komiks trzymał się takiego stylu. Pocieszające jest także to, że nie ma tu tego dziewczęcego komiksu który był odczuwalny w pierwszym zeszycie. Jest lepiej, ale Cooke pokazał że stać go na więcej. Największym minusem jest słaba intryga która mimo tego że pomału zaczyna nabierać rozpędu to jakoś mnie nie porwała, natomiast ta w Minutemenach wciąga jak diabli. Ale jeśli każdy następny zeszyt będzie miał taki wzrost formy to jestem naprawdę dobrej myśli!
"Before Watchmen - Comedian" #2 - Brian Azzarello i JG Jones
Azzarello już na samym początku dał nam do zrozumienia że Comedian będzie świadkiem najważniejszych wydarzeń ameryki lat 60. Pisząc na temat pierwszego numeru, wspominałem o pewnej banalności spowodowanej wykorzystywaniem właśnie tych historycznych faktów, które jak w przypadku zabójstwa MM wszystkim się przejadły. Nr. 2 otwiera scena sławnego pojedynku Muhammada Ali z ówczesnym mistrzem Sonny Listonem. 22 letni Ali ku zaskoczeniu wszystkich (również Blake który mocno obstawiał pewny wynik) pokonuje faworyta odbierając mu tytuł mistrza. Wykrzykiwane przez Aliego słowa "I shook up the world" usłyszał cały świat. Blake nie kryje rozczarowania. Nic w tym dziwnego, bo gdyby porównać ich decyzje które podejmą w przyszłości to mimo tego, że oboje są prawdziwymi wojownikami to różnią się znacząco. Mówię o tym dlatego, że scena po walce przenosi nas razem z Blakiem do Wietnamu w którym będzie się czuł jak w domu. Ali natomiast aby nie pojechać na wojnę zaryzykował całą swoją karierę. Nie wiem czy Azzarello stwarza w tej scenie jakieś metafory, prawdopodobnie to ja doszukuje się tu jakiś ukrytych znaczeń. Ale dzięki temu zrozumiałem, że jeśli przez wszystkie numery scenarzysta będzie konsekwentny w pokazywaniu nam tego typu wydarzeń to może powstać coś naprawdę interesującego i jako całość stanie się prawdziwym portretem epoki
Drugi numer także przekonał mnie do stylu J.G. Jonesa, jego rysunki pokolorowane ciemnymi barwami prezentują się rewelacyjnie. Dlatego nocne sceny w wietnamskim buszu wyjątkowo cieszą oko. Co prawda czasem nadal mam zastrzeżenia do zbyt komputerowego wyglądu tych rysunków, ale to chyba kwestia przyzwyczajenia.
Ostatnią scenę tego komiksu zamyka widok wsiadającego Comediana do wojskowej łodzi. Czyżby Blake niczym Kapitan Willard zmierzał w kierunku jądra ciemności? Jeśli tak to uważam że żółtki powinni się bać naciągającego horroru bardziej niż muzyki Wagnera.
"Before Watchmen - Nite Owl" #2 - J. Micheal Straczynski, Joe Kubert i Andy Kubert
Okej, miło jest się pomylić. Wspominałem w poście na temat pierwszej odsłony Nocnego Puchacza, że wiem w którym kierunku zmierza ten komiks. Na szczęście okazało się, że autorzy mają dla mnie niespodziankę. Drugi numer przynosi sporą dawkę superbohaterskiej psychologi. Echo wydarzeń z dzieciństwa wplątane w dorosłe życie dwójki Strażników to typowy watchmenowski motyw, który świetnie się sprawdza na pokazanie ludzkiej twarzy zamaskowanych bohaterów. Straczynski pomału zagęszcza intrygę, która ma predyspozycję do stworzenia bardzo dobrej historii. (doskonały pomysł wykorzystania zabójstwa Kitty Genovese). Nawet relacja Puchacza z Rorschachem nie wydaje się taka plastikowa jak było, to odczuwalne w nr pierwszym.
Podsumowując większość minusów, które wyliczyłem ostatnim razem zostały wyeliminowane. Niestety, nadal ten komiks mnie nie porywa. Akcja nadal postępuje za szybko, wiele scen sprawia wrażenie pospiesznie uciętych byśmy mogli szybko przeskoczyć do nowych wątków. Brakuje mi pewnej świeżości w podejściu do tematu, jakieś dziwne uczycie déjà vu towarzyszy mi przy czytaniu tego komiksu. Na szczęście autorzy wprowadzili nową postać do tego komiksu, a to co zwiastuje okładka nr 3 mówi mi, że ten powyższy numer, to nie jedyna niespodzianka, którą dla mnie przygotowali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz