piątek, 10 czerwca 2011

#778 - Wiatr zmian w DC dalej wieje

Wraz z informacjami o rekonstrukcji uniwersum DC pojawiło się mnóstwo pytań i wątpliwości. Najważniejszym z nich jest to jak będzie wyglądało continuity po zakończeniu "Flashpoint". Jak wiadomo zmiany mają mieć globalny zasięg i dotyczyć całego DCU, ale wszystko wskazuje na to, że niektórzy bohaterowie odczują je bardziej, a inni mniej. Czy zatem niektóre historie i wydarzenia zostaną całkowicie usunięte z kanonu, a inne w nim pozostaną? Skoro Superman ma zostać drastycznie odmłodzony, jego małżeństwo z Lois Lane brutalnie wymazane, a wydarzenia przedstawione w "Blackest Night", w których Człowiek ze Stali brał przecież udział, mają pozostać w mocy, jak można to (w miarę!) logicznie pogodzić?

Wątpliwości tego typu można mnożyć. Geoff Johns nie kwapi się z modernizacją kosmicznego zakątka DC, gdzie mieszkają istoty używające kolorowej biżuterii, więc jak rozumiem dzieje Johna Stewarta, Guy`a Gardnera czy Kyle`a Raynora z grubsza pozostaną niezmienione. W jaki zatem sposób redaktorzy i twórcy mają zamiar wytłumaczyć ich interakcje z tymi bohaterami, których biografie zostaną wyzerowane? Czy pojawi się szereg nowych, definiujących poszczególne postacie originów? Czy takie historie, jak "Final Crisis" czy "Identity Crisis" się wydarzyły, a jeśli tak, to czy dotknęły w takim samym stopniu wszystkich herosów? Czy historię pisane latami zostaną po prostu zamiecione pod dywan?

Wreszcie, co z wielką bat-narracją Granta Morrisona i jego kontrowersyjnym pomysłem na (nie tak bardzo) Mrocznego Rycerza? Z jednej strony Barbara Gordon prawdopodobnie odzyska w jakiś sposób władzę w nogach i ubierze pelerynę klasycznej Batgirl, więc będzie to gruntowna zmiana, sięgająca ponad dwadzieścia lat wstecz. Z drugiej natomiast Damian Wayne, który pojawił się stosunkowo niedawno, bo w 2006 roku (choć debiutował znacznie wcześniej w klasycznej historii "Batman: Son of the Demon" z 1987 roku) pozostanie Robinem. Jednym słowem - jak redaktorom i scenarzystom uda się opanować niemożebny bałagan, który w jednym momencie zapanuje w całym świecie DC? Nie dziwię się, że fanbojów tak bardzo denerwuje majstrowanie przy i tak niespójnej, pełnej błędów continuity. I boję się, że w ostatecznym rozrachunku przyniesie to więcej szkód, niż korzyści...

Rozrastająca się bat-rodzinka

DC Comics w mijającym tygodniu ogłosiło jak ma wyglądać linia tytułów związanych z Mrocznym Rycerzem i moim skromnym zdaniem obyło się bez dzielenia internetu na pół. Wiadomo już, że to Bruce Wayne będzie jedynym bohaterem zakładającym pelerynę Batmana. Mrocznemu Rycerzowi zostaną poświęcone cztery miesięczniki. Jeśli nie liczyć tego, że wszystkie we wrześniu ukażą się z numerem jeden na okładce, to zbyt wiele się nie zmieni. Tony Daniel i Scott Snyder zamienią się miejscami - ten pierwszy przeniesie się do "Detective Comics", a ten drugi, wspomagany przez Grega Capullo, zajmie się "Batmanem". Na swoim miejscu, to jest na stanowisko scenarzysty i rysownika "Batman: The Dark Knight", pozostanie David Finch. Akurat restart tej serii wygląda jak jakiś kiepski żart, skoro ledwo zdążyły ukazać się dwa zeszyty. On-goingiem "Batman & Robin" zarządzać będę Peter Tomasi i Patrick Gleason, a w rolę Cudownego Chłopca wcieli się Damian Wayne. Do maski Nightwinga powróci Dick Grayson w swojej solowej serii pisanej przez Kyle`a Higginsa, z rysunkami Eddy`ego Barrowsa. Inny z pomagierów Gacka, czyli Jason Todd, znany obecnie lepiej jako Red Hood, wraz z Arsenalem i Starfire, pojawi się w "Red Hood and the Outlaws". Scott Lobdell pisze, a Kenneth Rocaforte rysuje. Natomiast pierwsze skrzypce w zupełnie nowej serii "Batwing" ma grać David Zavimbi, Mroczny Rycerz Afryki, który zadebiutował na łamach "Batman Inc.".

Wśród pierwszych zapowiedzi brakuje wspomnianego "Batman Inc.", ale według zapewnień Granta Morrisona opowieść o globalnej bat-sieci walki ze zbrodnią powróci w przyszłym roku. Finałowy, 10 numer ma przynieść wielkie zmiany (gdzie ja już to słyszałem?) i ustalić nowy status quo w świecie Mrocznego Rycerza (a to ci coś nowego!). Morrison zapowiedział również komiks (historię?) "Batman: Leviathan", dwunastoczęściową opowieść rysowaną przez Chrisa Burnhama, która ma być wielkim finałem jego sześcioletniej przygody z Gackiem.


Powrót Barbary Gordon w roli Batgirl, obok zniknięcia wierzchniej bielizny Człowieka ze Stali, to do tej pory najbardziej spektakularna decyzja DC. Wydawało się, że Oracle na trwale wtopiła się w krajobraz DCU, a fani dawno zdążyli zapomnieć, że zanim trafiła na wózek skakała po dachach przebrana za nietoperza. Cóż, fani Wally`ego Westa też sądzili podobnie, ale musieli się pogodzić z powrotem Barry`ego Allen do roli Flasha. Przywrócenie oryginalnej Batgirl tak, aby jak najmniej uszkodzić continuity i za bardzo nie obrazić inteligencji czytelników będzie zadaniem szalenie trudnym. Dobrze, że zajmie się nim Gail Simone, która przez ostatnie lata świetnie pisała Oracle w seriach swojego autorstwa. W pracy nad "Batgirl" wspomogą ją Ardian Syaf i Vicente Cifuentes. Barbara nie będzie jednak jedyną kobietą, która przywdzieje bat-strój, bowiem właśnie we wrześniu ma ukazać się pierwszy numer długo oczekiwanej "Batwoman" autorstwa zespołu J.H. Williams III, Haden Blackman i Amy Reeder. Swojego on-goinga dostanie również Selina Kyle, która będzie grała pierwsze skrzypce w "Catwoman" Judda Winnicka i Guillema Marcha. Ostatni kobiecym tytułem, którego akcja będzie rozgrywać się w Gotham City, zostanie "Birds of Prey" ze scenariuszem Duane`a Swierczynskiego i oprawą graficzną przygotowaną przez Jesusa Saiza.

Nadchodzi ciemność

Przybycie John Constantine`a czy mianowanie Swamp Thinga na strażnika ziemi otwierają pochód klasycznych postaci znanych z Vertigo, które we wrześniu zaczną pojawiać się w regularnym uniwersum DC. Bardziej mroczny, bardziej niepokojący zakątek będzie reprezentowany przez liczne tytuły, z których najciekawiej zapowiada się "Justice League Dark". Constantine, Deadman, Shade the Changing Man i Madame Xanadu, a sądząc po okładce może i Zatanną stworzą grupę niezwyczajnych "herosów", którzy będą zajmowali się problemami zbyt niezwykłymi dla innych. Jestem bardzo ciekawy jak z takim konceptem poradzi sobie Peter Milligan. W roli rysownika będzie wspomagał go Mikel Janin. Swój solowy tytuł dostanie również Potwór z Bagien. Postać stworzona przez Lena Weina i Berniego Wrightsona na komiksowej scenie pojawiła się dokładnie 40 lat temu, a jego dzieje pisali tacy scenarzyści jak Alan Moore, Grant Morrison, Mark Millar, Brian K. Vaughan czy Andy Diggle. Najnowszą, piątą inkarnacją Swamp Thinga zajmą się Scott Snyder i rysownik Yannick Paquette. Inna z klasycznych vertigowskich kreacji, czyli Animal Man wróci za sprawą Jeffa Lemire`a oraz Travela Foremana i Dana Greena. "Frankenstein, Agent of S.H.A.D.E." będzie kolejną pozycją pisaną przez Lemire`a, w której palce przedtem maczał Morrison. Rysuje Albert Ponticelli. Natomiast Dan Abnett i Andy Lanning powrócą do Resurrection-Mana, którego on-goingiem zajmowali się pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Była to ówcześnie całkiem popularna postać, która pojawiła się na łamach "Brightest Day", a teraz dostanie swój własny miesięcznik, którego oprawą wizualną zajmie się Fernando Dagnino, znany z "Justice League International: Generation Lost".

W nieco odświeżonej wersji powróci również Etrigan, klasyczna kreacja Jacka Kirby`ego i główny bohater zupełnie nowej serii "Demon Knights". W historii osadzonej w czasach średniowiecznych Demon ma dowodzić grupą istot, które walczą w obronie zamku Camelot, o przetrwanie starych obyczajów. Nikt inny nie mógłby pisać tak brytyjskiego komiksu, jak Paul Cornell. O rysunki zadba Diogenes Neves. Wampiry wciąż znajdują się na fali wznoszącej, więc w odświeżonym nie może braknąć całkiem nowego tytułu z tymi bladymi krwiopijcami w rolach głównych. Zielone światło młodemu otrzymali scenarzysta Josh Fialkov i rysowniczka Andrea Sorrentino w odnowieniu "I, Vampire". Historia lorda Andrew Bennetta pierwotnie została przedstawiona na łamach "House of Mystery" w latach osiemdziesiątych przez J.M. DeMatteisa. Obecność wśród tytułów mających swoje korzenie głównie w Vertigo bohaterki pochodzącej z imrpintu Wildstorm jest sporym zaskoczeniem. Priscilla Kitaen, znana lepiej jako Voodoo z publikowanych także w Polsce "Wild C.A.T.S." dostanie własny tytuł. Jak wynika z jego opisu, historia kobiety odkrywającej, że jest monstrum pochodzącym z kosmosu bliższa będzie estetyce horroru, niż superbohaterskiej konwencji. Ron Marz pisze, a Sami Basri rysuje.

Jak widać wraz z anektowaniem dziedzictwa Vertigo do łask w pełnej krasie wraca magiczno-mistyczna część uniwersum DC. Na ile taki pomysł się sprawdzi? Trudno powiedzieć. Fani "starego" imprintu dowodzonego przez Karen Beger na pewno sięgną po nowe, zrevampowane tytuły, podobnie jak regularni fani, ciekawi "mrocznej wersji" Ligi Sprawiedliwości czy losów Białej Latarni. Pod względem komercyjnym to niewątpliwie świetna decyzja. Czy okaże się równie udana po kątem artystycznym - to się dopiero okaże. Prawdziwą siłą Vertigo było zapewnienie twórcom artystycznej swobody w realizowaniu ich pomysłów. Obawiam się, że skrępowani oficjalnym continuity DCU takiej wolności mogą być pozbawieni i przy okazji wielkich eventów będą musieli podporządkować się wytycznym redaktorów naczelnych. I hej, czy tylko ja miałem nadzieję, że pojawi się jakiś tytuł nawiązujący do mitologii "Sandmana"?

Brak świeżej krwi

Przyglądając się przetasowaniom w DCU (czy też DCnU, jak jest często określane) nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zarząd wydawnictwa stawia na ograne w branży nazwiska, oddając w większości najważniejsze serie w sprawdzone ręce. Ron Marz, Scott Lobdell, Fabian Nicieza, Dan Abnett czy Andy Lanning to weterani lat dziewięćdziesiątych i raczej nie spodziewałbym się po nich, że odmienią oblicze komiksu superbohaterskiego. DC ciągle eksploatuje te same, duże nazwiska, jak Johns, Morrison, Milligan, Simone, Tomasi, Bedard, czy Lemire i Snyder ostatnio. Jeden Josh Fialkov i kilku ciekawie zapowiadających się rysowników z Rocafortem na czele wiosny nie czyni. Oddawanie tytułów w całości w ręce rysowników (Tony Daniel, David Finch, JH Williams III, Francis Manapul) to nie do końca sprawdzony pomysł. Czemu DC nie chce dać szansy młodym twórcom, nazwisko nieco mniej ogranym w branży - Brianowi Clevingerowi, Chrisowi Robersonowi czy (nie tak znowu młodemu!) Brianowi Woodowi, o których dość głośno mówiło się w kuluarach, że pojawią się na liści płac Dan DiDio. 52 nowe tytuły w pierwszym miesiącu to naprawdę wielkie wyzwanie dla wydawnictwa i potrzeba naprawdę dużo twórczej energii i świeżej krwi, aby móc podołać takiemu zadaniu. Czy aby szefowie DC wybrali właściwą drogę?

środa, 8 czerwca 2011

#777 - Kraken

Dziś na łamach Kolorowych Zeszytów debiutuje Maciej Gierszewski. "Gierę" możecie kojarzyć z jego bloga Kopiec Kreta, na którym pisze nie tylko o komiksach, z jego tekstów publikowanych na Alei Komiksu (o pewnym zinie) i komiksowego Poltera (którym wygrał pewien konkurs). Przywitajcie go ciepło, bo wygląda na to, że zadomowi się tutaj na dłużej! (KO)
Kraken to legendarny potwór morski o monstrualnych rozmiarach, który w czasach Pliniusza Starszego żył w wodach Morza Śródziemnego i uniemożliwiał statkom przepłynięcie przez Cieśninę Gibraltarską. Kilka wieków później przeprowadził się na zimne wody dalekiej Skandynawii i Islandii. Tam również polował na okręty pełne marynarzy, oplatał je swoimi czterema wielgaśnymi mackami i ściągał w ciemną głębinę. Natomiast panowie Jordi Bernet i Antonio Segura przenoszą tę przerażającą kryptydę do kanałów i ścieków, jakie rozciągają się pod Metropol City.

Podziemny świat metropolii jest nie tylko schronieniem dla mitycznego zła w postaci Krakena. Ukrywają się tam również uciekający przed ziemskim wymiarem sprawiedliwości przestępcy, zbrodniarze, świry, mordercy, złodzieje i kaznodzieje. Kanały stały się dla nich drugim domem, drugim miastem. Utrzymaniem ładu i porządku, ściganiem przestępców oraz Krakena zajmuje się Podziemna Grupa Operacyjna Policji Matropol, której przewodzi porucznik Dante.

"Dante i Wergili przekraczają bramę piekieł i zatrzymują się w przedsionku, gdzie cierpią dusze ludzi, którym na ziemi dobro i zło było równie obojętne; następnie docierają do brzegów Acherontu i obserwują Charona przewożącego dusze potępione. Oślepiony błyskawicą Dante pada - jako pada człowiek senny - i w tym omdleniu zostaje przeniesiony na drugi brzeg rzeki." To nie jest fragment skryptu Antonio Segury, a wstęp Edwarda Porębowicza do III pieśni "Piekła" z "Boskiej komedii" pióra Dantego Alighieri. To w tej pieśni padają słowa, które mogą być mottem dla komiksu hiszpańskich twórców: "Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją...". Intertekstualne odwołanie do utworu włoskiego poety wydaje się aż nazbyt oczywiste.

Jednakże bohatera komiksu nikt przez mroczne zakamarki podziemnego świata nie oprowadza. Opowieść o zmaganiach porucznika Dantego została tak zbudowana, że to on jest dla czytelnika przewodnikiem po kiepsko oświetlonych, wilgotnych, zatęchłych sektorach podziemnego miasta oraz po mrocznych zakamarkach duszy człowieka. Wbrew tytułowi, pościg za Krakenem nie jest główną siłą napędową scenariusza tego utworu. Potwór czai się w cieniu, gra epizodyczną rolę, nigdy nie zostaje ukazany w pełni swoich monstrualnych kształtów i rozmiarów. Jest złem przyczajonym gdzieś pod wodą, pływa w ściekach, ukrywa się w mroku. Dla Dantego tymi, którzy wyrządzają namacalne, konkretne zło są ludzie. I to z ich niechlubnymi czynami musi się codziennie mierzyć, bo piekło to inni. Kraken okazuje się być zupełnie bezstronny, jest potworem, który nie patrzy na zasługi i przewiny. Pożera i dobrych, i złych, winnych i niewinnych.

Komiks Antonio Segury i Jordiego Berneta nie jest ani horrorem, ani opowieścią fantasy. "Kraken" jest przykładem klasycznej opowieści w stylu noir. Pojawiają się prawie wszystkie elementy charakterystyczne dla czarnego kryminału. Mamy więc stróża prawa, który ma zadanie do wykonania. Przestrzegającego własnego kodeksu, który pozwala mu odróżnić dobro od zła i to, co słuszne od tego, co niesłuszne. Rozumiejącego swoją pracę jako misję. Jest cynicznym, ale przyzwoitym gliną, który stara się dbać o swoich podwładnych i podopiecznych. Oczywiście są też skorumpowani politycy i urzędnicy, całe hordy nieprzyjemnych typów spod ciemnej gwiazdy, a także seksowne kobiety, niektóre stoją po stronie dobra i sprawiedliwości, a niektóre po stronie zła i bezprawia. Jest element emocjonalnego zaangażowania między porucznikiem Dante, a piękną panią sierżant o imieniu Maria. Oczywiście, związek między tym dwojgiem nie ma szczęśliwego zakończenia.

Wizualnie "Krakena" oceniam bardzo wysoko. Jakość grafik Jordiego Berneta w tym komiksie nie odbiega poziomem realizacji od rysunków, znanej także u nas, serii "Torpedo". Również są wykonane w czerni i bieli, z wyraźną przewagą czerni. Charakteryzuje je wielka dbałość o szczegół, niezależnie od tego czy są to rysy twarzy bohaterów, elementy ich stroju, czy też przedmioty (np. wszelkiego rodzaju pistolety, karabiny i rewolwery). Dodatkowo moją uwagę przykuł fakt, że komiks nasycony jest dużą ilością słów dźwiękonaśladowczych, prawie na każdej stronie są kadry, w których one się pojawiają. "Słychać" strzały, dźwięk przeładowywanej broi, odkładanie słuchawki telefonu, echo kroków odbijających się od pustych korytarzy, szum wody płynącej przez kanały, spadającej z podziemnych wodospadów. Warto wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie rysunków Berneta. Dzięki stosunkowo małym kadrom, umieszczonym po sześć czy siedem na planszy, dzięki rezygnacji z szerokiego planu, dzięki ujęciom kanałów i gardzieli razem ze sklepieniami, udało mu się osiągnąć efekt klaustrofobii.

Dobrze, że "Kraken" to dzieło jednotomowe. Wszystkie chwyty i zabiegi zarówno scenarzysty, jak i rysownika, mają odpowiednie natężenie i właściwą siłę – zaciekawiają. Tak sobie myślę, że gdyby nagle ukazał się drugi tom tej opowieści, to pewnie bym go nie kupił.

wtorek, 7 czerwca 2011

#776 - Komiks erotyczny. Historia w obrazkach

Trudno nazwać dzieje komiksu erotycznego pióra Tima Pilchera książką. To raczej kompendium wiedzy o ilustrowanych historyjkach, a więc nie tylko o komiksach, jeśli rozumieć ten termin ściśle i formalnie) „Komiks erotyczny. Historia w obrazach” jest znakomicie wydanym albumem, bogato ilustrowanym reprodukcjami dzieł klasyków z kręgu grafiki podniecającej. Tom pięknie prezentuje się na półce, ale nie należy spodziewać się po nim głębokiej penetracji tematu.

O tyle, o ile jest to potrzebne, Pilcher sięga do historii literatury czy malarstwa, zaznacza kontrowersyjne rozgraniczenie pomiędzy erotyką a pornografią, dość szkicowo nakreśla pewne istotne wydarzenia historyczne i tło społeczno-obyczajowe, które miało decydujący wpływ na rozwój sztuki erotycznej. Absolutne nie przejawia żadnych ambicji analitycznych czy naukowych, stawiając na obszerny przegląd tematu i, no cóż, nie ukrywajmy – przyjemność tekstu.

Komiks erotyczny pełni zatem rolę podręcznej encyklopedii, tudzież słownika, który jest znakomitym początkiem poszukiwań. I z tej roli wywiązuje się znakomicie, nakreślając dzieje seksu na płótnie, w magazynach i wreszcie w komiksowym kadrze od jego prehistorycznych początków, sięgających do starożytności, aż po lata siedemdziesiątego zeszłego wieku, zatrzymując się mniej więcej w okolicach wielkiej rewolucji seksualno-obyczajowej roku 1968, po której, dosłownie, nic nie było już takie samo. Nie tylko zresztą w szeroko pojmowanej sferze erotyki. Jak sądzę, drugi tom Komiksu erotycznego będzie traktował o światowej sex-eksplozji, uwolnieniu spod jarzma obyczajowej pruderii. I mam nadzieję, że Pilcher nadrobi zaległości w komiksie światowym. Skupienie się na autorach i zjawiskach występujących w Ameryce to właściwie jedyne, co mogę narzucić publikacji. Trudno wyobrazić sobie rzetelną encyklopedię obrazkowego baraszkowania bez przywołania takich postaci jak Milo Manara czy Paolo Serpieri.

Pilcherowi udało się znakomicie uchwycić to, jak w ciągu tych prawie stu lat zmieniała się estetyka erotyki i pornografii. Od wczesnych nieśmiało jeszcze frywolnych ilustracji z okresu I wojny światowej, przez czytane pokątnie Biblie z Tijuany, eleganckie pin-up girls, zalotnie uśmiechających się do dzielnych chłopaków walczących na froncie, aż po emanujące seksem ilustracje w „Playboy`u” czy „Hustlerze”. Od eterycznej i wysmakowanej kreski Billa Warda, przez cartoonowe ilustracje Dana DeCarlo i Dona Flowersa, aż po nowoczesne, eksperymentujące z formami narracyjnymi i estetyką erotyczną prace Guido Crepaxa czy antyestetyczne, zboczone wyczyny Roberta Crumba. Uwierzcie mi, jest co oglądać. Nie sposób oddzielić komiksowej ewolucji od przemian społeczno-obyczajowych, od burzliwej historii XX wieku. Świętoszkowatym obrońcom moralności Pilcher pokazuje jak mocno erotyka (i nie ukrywajmy – pornografia) związana jest w sprężeniu zwrotnym z cywilizacją i jej rozwojem, jak głęboko zakorzeniona jest w kulturze. Zarówno tej ze helikońskich szczytów, jak i tej z popowych nizin. W ten sposób te sprośne i często niepoważne ilustracje nabierają głęboko humanistycznego wydźwięku. Wszak nic co ludzkie i tak dalej.

Zapewne miłośnicy komiksów zdziwią się, kiedy dowiedzą się, że ich ukochani twórcy mają na swoim koncie wstydliwy epizod z komiksem dla dorosłych. Współpracownik legendarnego Willa Eisnera Denis Kitchen, wymieniany wśród klasycznych artystów Richard Corben, znany z polskich Punisherów Mark „Tex” Texeira, Kevin Nowlan, Adam Hughes czy Artur Suydam to tylko czubek góry lodowej. A jeśli idzie już o moje czysto komiksowe dewiacje, to brakowało mi wspomnienia o kilku marginalnych, ale bardzo ciekawych faktach, jak choćby o tym, że jeden z ojców Supermana trudnił się pornografią ilustrowaną.

Takich książek brakuje mi na polskim rynku. I nie idzie tu tylko o samą tematykę, która chyba jednak wciąż stanowi temat tabu, także wśród badaczy. To bardzo rzetelne, przystępne opracowanie tematu, domagającego się takiego właśnie potraktowania. W materii komiksowej świetnie uzupełnia się z badaniami Jerzego Szyłaka, który do zbadania tematu zaprzągł aparat naukowy. I do tego Komiks erotyczny. Historia w obrazach ma całkiem przystępną cenę. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

#775 - Trans-Atlantyk 140

Prawie pewne jest, że w ekranizacji "Avengers" ujrzymy znanego z "Thora" Lokiego. Można zatem przypuszczać, że fabuła będzie nawiązywała do klasycznej, originowej opowieści o walce Mścicieli z Hulkiem opanowanym przez nordyckiego boga kłamstw i oszustw. Wśród krążących wokół filmu Jossa Wheadona plotek bardzo często, zbyt często, pojawia się kosmiczna rasa zmiennokształtnych obcych, znanych jako Skrulle którzy mieliby również pojawić się na ekranie. Teraz natomiast pojawiły się informacje, jakoby w filmie miałby wystąpić Thanos, jeden z kosmicznych villainów Marvela. Postać tytana zakochanego w marvelowskiej Śmierci zgrabnie łączy się z Rękawicą Nieskończoności, pokazaną na ostatnim konwencie w Sand Diego. Ale czy Loki, Thanos, kosmiczna kostka, Rękawica Nieskończoności i jeszcze Skrulle to nie za wiele, jak na pierwszy film, w którym razem wystąpią Iron-Man, Kapitan Ameryka i Thor? Wątpię, żeby Wheadonowi i Feige`owi udało się to wszystko pomieścić w obrazie, który tak naprawdę ma oswoić kinową publiczność z konceptem super-grupy, w której obok siebie pojawiają się mitologiczny bóg piorunów, weteran II Wojny Światowej, ubrany w super-zbroję ekscentryczny milioner i narobić apetytu na kolejne części. Warto również dodać, że Thanos po raz pierwszy na kartach komiksu pojawił się w 55. zeszycie "Iron-Mana" w 1973 roku. Czyżby Marvel Studios szykowałoby go na głównego złego trzeciego filmu z Człowiekiem Żelazkiem w roli głównej? (KO)

Po ponad czterech latach Steve Rogers wraca do służby swojej ojczyźnie, jako Kapitan Ameryka. Już w lipcu stanie się bohaterem nowej serii komiksowej zatytułowanej po prostu "Captain America" pisanej przez Eda Brubakera z rysunkami Steve`a McNivena. Tytuł ten ma być mieszanką estetyki superbohaterskiej z elementami historii szpiegowskiej, w stylu James Bonda i wątkami politycznymi. Pierwsza historia ma przynieść powrót postaci, która w Marvelu ostatni raz pojawiła się sześćdziesiąt lat temu oraz debiut nowego przeciwnika Kapitana. Jednocześnie pod znakiem zapytania stają dalsze losy Bucky`ego Barnes`a, który pod nieobecność oryginalnego Capa godnie zastępował swojego przyjaciela w pełnieniu obowiązku najbardziej patriotycznego herosa ze stajni Domu Pomysłów. Bru odmawia komentarzy w tej sprawie. Pojawiły się plotki, że Bucky może zginąć podczas "Fear Itself" z ręki Sin, córki Red Skulla. Ewentualny zgon nie przeszkodziłby mu w występach na łamach serii "Captain America & Bucky", która przejmie numerację obecnego on-goinga, opowiadającej o nieznanych przygodach dwójki tytułowych bohaterów. (KO)

3 czerwca do polskich kin wszedł nowy film z mutantami Marvela w rolach głównych. "X-Men: Pierwsza klasa" luźno oparty jest na koncepcji "X-Men: First Class". Obraz w reżyserii Matthewa Vaughna ("Kick-Ass", "Gwiezdny pył"), jak można się łatwo domyśleć, opowiada o początkach X-Men. Fabuła osnuta jest wokół wspólnych losów Charlesa Xaviera (w tej roli James McAvoy) i Erica Lensherra (Michael Fassbender), zanim jeszcze stali się Profesorem X i Magneto. Choć z filmowego obozu bardzo często docierały bardzo niepokojące wieści, "Pierwsza klasa" na otwarcie zarobiła minimalnie więcej niż "Thor". Vaughn wierzy w powodzenie swojego dzieła, który w tym sezonie będzie musiał konkurować z innymi, super-hero movies - między innymi z "Green Lanternem" czy "Kapitanem Ameryką". (KO)

Ralph Norman i Jeff Lee ucieleśniają stereotyp najgorszego komiksowego fanboja. Gorzcy, podstarzali i wiecznie niezadowoleni z filmów i komiksów, które ciągle oglądają i kupują. Przekonani, że gdyby tylko mieli szansę, to swoimi fantastycznymi pomysłami olśniliby całą branżę, w której, jak wiadomo, rządzą układy i układziki, więc osobom znikąd bardzo trudno jest się przebić. Ale po seansie "Misery" wpadają na pomysł porwania Kevina Smitha i zmuszenia go do przygotowania scenariusza do ich pomysłów. Okazuje się to jednak znacznie trudniejsze niż przypuszczają, bo Smith trzyma kilka asów w rękawie. A raczej w płaszczu. Tak prezentuje się fabuła zapowiadanego na czerwiec albumu "Kidnapping Kevin Smith" napisanego i narysowanego przez Chada Blakely'ego. Komiks ukaże się nakładem swojego autora, a jego okładkę przygotuje sam Mike Allred. (KO)

Tom Brevoort poinformował, że on-goingi "Amazing Spider-Mana" i "Avengers" powrócą do standardowej objętości 22 stron i będą kosztować przy tym 4 dolary bez jednego centa. Warto przypomnieć, że Dom Pomysłów idąc na wojnę cenową z DC Comics, które obniżały cenę swoich zeszytów do 2,99$ obiecywało, że czytelnik płacąc więcej dostanie więcej. Jak widać Marvel nie wywiązał się ze swojej obietnicy. Jak rynek i czytelnicy zareagują na taką "podwyżkę", która nastąpi w sierpniu? Nie spodziewałbym się raczej pikującej w dół sprzedaży flagowych tytułów stajni Joe Q., choć bez sarkania i narzekania na forach na pewno się nie obejdzie. (KO)

niedziela, 5 czerwca 2011

#774 - Komix-Express 91

Podczas spotkania w katowickim Rondzie Sztuki Michał Śledziński ukradkiem wspomniał o wielkim powrocie "Produktu". No, przynajmniej w pewnym sensie, ponieważ pomysł wydania specjalnego numeru "P", określanego jako "Numer 24" krąży między Śledziem, a KRL`em od kilku dobrych lat. Niestety, wciąż pozostając w formie luźnej myśli, a nie konkretnego projektu zakładającego zebranie grupy twórców związanych z jednym z najważniejszych polskich magazynów komiksowych. Na potrzeby publikacji każdy z nich miałby wykonać po jednym specjalnym odcinku swojej flagowej serii. Podczas takiego zjazdu rodzinnego największy problem byłby oczywiście z Filipem Myszkowskim, którzy porzucił komiks na rzecz malarstwa i ilustracji, ale chyba nie przeszkadzałoby mu to w wykonaniu okładki (jak podpowiedział ktoś z widowni). Pomysł jest na tyle zacny i interesujący, że Kolorowe Zeszyty z całych sił kibicują projektowi pod krytponimem "Nr. 24". Mamy nadzieję, że coś w tym temacie ruszy się w najbliższej przyszłości. Ostatni numer "Produktu" ukazał się w połowie 2004 roku. To właśnie na jego łamach do wielkiej kariery startowali Śledziu, oraz tacy twórcy, jak wspomniany Karol "KRL" Kalinowski, Marek Lachowicz czy bracia Minkiewiczowie. (KO)

Koło Komiksu oraz Koło Socjologii Collegium Civitas serdecznie zapraszają studentów oraz fanów komiksów na konferencję zatytułowaną" Superbohaterowie jako opium dla mas". Celem konwersatorium będzie próba uchwycenia mitu komiksowego herosa z zupełnie innej perspektywy. Czy kiedykolwiek bowiem zastanawialiście się, po co tak naprawdę stworzono superbohaterów? Jaka jest ich rola społeczna oraz jaki mają wpływ na przeciętnych czytelników? Jeżeli do tej pory wydawało się Wam, że ich głównym celem jest bawienie i intrygowanie publiczności, to przyjdźcie i przekonajcie się jak jest w rzeczywistości. W trakcie spotkania wykorzystamy dorobek zarówno klasyków socjologii (Max Weber czy Karol Marks), jak również zapoznamy słuchaczy z teoriami mniej znanych specjalistów. Szczególną uwagę zwrócimy na polskiego badacza Stefana Czarnowskiego, ucznia samego Emila Durkheima, który analizował kult bohaterów oraz ich podłoże społeczne. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy na XII piętro Pałacu Kultury i Nauki w czwartek, 2 czerwca na godzinę 15:00 w Sali 1222(EDIT: fakt, informuje mocno poniewczasie, bo impreza już się odbyła!). (KO)

Pierwszego czerwca, w Dzień Dziecka, w warszawskiej Mediatece Start Meta otwarto wystawę "Komiksowa Jazda!". Prace pochodzące z antologii "Jazda!" (wśród twórców między innymi tacy autorzy, jak Robert Sienicki, Mikołaj Ratka, Bartosz Sztybor, Bartłomiej Kuczyński i inni) która miała swoją premierę na drugiej Komiksowej Warszawie oraz z albumów "Moe" i "Tainted", których autorem i współautorem jest Piotrek Nowacki będzie można oglądać do końca lipca tego roku. Wystawa jest organizowana przez Urząd Dzielnicy Warszawa Bielany, Polskie Stowarzyszenie Komiksowe i Mediatekę Start-Meta. (KO)

Oprócz tego, że odwiedzi Poznań, stawi się również w Krakowie. Gość Festiwalu Kultury Komiksowej Ligatura Aleksander Zogrof pojawi się w krakowskiej galerii "Znaczy się" 6 czerwca o godzinie 18:00. Artysta, który tak naprawdę nazywa się Saša Rakezić, jest jednym z najciekawszych europejskich twórców z kręgu komiksu niezależnego. W tym roku, na Ligaturze premierę będzie miał pierwszy komiks Zografa na polskim rynku. "Pozdrowienia z Serbii" mają formę dziennika, tworzonego w czasie wojny, ale opisującą ją z zupełnie innej perspektywy, pokazując codzienne życie serbskiej ludności w czasie nalotów, załamania się więzi międzyludzkich i całkiem zwyczajne probleme aprowizacyjne. (KO)

Jak podaje serwis Gildia.pl powołując się na portal Gazeta.pl Grzegorz Rosiński zostanie uhonorowany stopniem oficera Ordre des Arts et des Lettres. Tym samym jeden z najwybitniejszych europejskich twórców komiksowych dołączy do grona polskich artystów, których spotkał podobny zaszczyt: rzeźbiarki Magdaleny Abakanowicz, reżyserów Andrzeja Wajdy i Andrzeja Seweryna oraz aktorek Krystyny Jandy i Mai Komorowskiej. Order Sztuk i Literatury jest przyznawany osobom, które "wyróżniają się poprzez swoją działalność artystyczną lub literacką oraz tym, które mają szczególny wkład w propagowanie sztuki i literatury we Francji i na świecie". Kapitule orderu przewodniczy francuski minister kultury i komunikacji. Autorowi "Thorgala", "Szninkla", "Yansa" i "Skargi Utraconych Ziem" serdecznie gratulujemy i pękamy z dumy! (KO)

sobota, 4 czerwca 2011

#773 - (R)ewolucji w DC Comics ciąg dalszy

Nikt nie potrafił dostrzec pierwszych znaków nowego. Wracający podczas "Brightest Day" do uniwersum DC Aquaman dostaje nowy miesięcznik pisany przez Geoffa Johnsa z rysunkami Ivana Reisa. Barry Allen, który ledwo co wrócił do roli Najszybszego Żyjącego Człowieka, zdążył pocieszyć się swoim własnym tytułem tylko przez dwanaście numerów. Oczywistym było, że status quo po "Flashpoint" ulegnie pewnym zmianom, ale nikt chyba nie spodziewał się, że będą one miały taką skalę. Inna sprawa, że redaktorzy i twórcy nawet nie zająknęli się, że te przetasowania będą częścią czegoś większego. Znacznie większego.

DC Comics wciąż wzbrania się przed terminem "reboot", który oznaczałby całkowicie nowy początek dla świata zamieszkałego przez Batmana, Supermana i resztę ferajny. Zamiast drugiego "Kryzysu na Nieskończonych Ziemiach" planowany jest "revamp" - głęboka rekonstrukacja, odnowienie i odremontowanie uniwersum DC. Na razie oficjalnie zaprezentowano pierwsze dziesięć nowych tytułów, które zapewne pojawią się w pierwszą wrześniową środę. Do zapowiedzianego już podczas Wonder-Conu "Aquamana" pisanego przez Geoffa Johnsa z rysunkami Ivana Reisa dołączy "Wonder Woman". Na początku wydawało się, że redaktorzy DC pozwolą, aby J. Micheal Straczynski wprowadził wojowniczą amazonkę w XXI wiek w swoim stylu, ale ostatecznie tytuł dostał się samemu Brianowi Azzarello, wspomaganego przez artystę Cliffa Chianga. I właściwie przyszły gość łódzkiego festiwalu to jedyny twórca z absolutnego topu wśród ostatnio ogłoszonych nazwisk.

Nowym on-goingiem "Flasha" zajmie się Francis Manapul, który będzie odpowiadał za oprawę wizualną, jak i za scenariusz, a asystował mu będzie Brian Buccellato. Niestety, informacje o tym, że Brian Clevinger, autor znakomitego "Atomic Robo" zabierze się za serię "Firestorm" okazały się nieprawdziwie. Nową serię z tym bohaterem będą tworzyć Ethan Van Sciver i Gail Simone, jako scenarzyści oraz Yildiray Cinar, który zajmie się rysunkami. Jest to niejako potwierdzenie tego, że Simone nie będzie pisała nowych "Birds of Prey". Inny z bohaterów przywróconych podczas "Najjaśniejszego Dnia", czyli Człowiek-Jastrząb będzie grał główne skrzypce w "The Savage Hawkman" autorstwa Tony`ego Daniela (skrypt) i Phillipa Tana (grafika). Na scenarzystę tego tytułu typowano natomiast Jamesa Robinsona.

"Green Arrowem" troskliwie zajmą się JT Krul i świetnie znany polskim czytelnikom Dan Jurgens, którzy wrócą do korzeni tej postaci. Olivier Queen znowu będzie ekscentrycznym milionerem, który w walce z przestępczym półświatkiem będzie korzystał z zielonego łuku i kołczana pełnego strzał. Jurgens również będzie trzymał pieczę nad "Justice League International", w czym dzielnie sekundował będzie mu Aaron Lopresti. Okładka pierwszego zeszytu każe przypuszczać, że w "nowym" DC znajdzie się jednak miejsce dla dwóch Batmanów. Krój nietoperzastej peleryny Mrocznego Rycerza z tego covera przypomina model, który obecnie nosi Dick Grayson. Sporym zaskoczeniem jest, że "Mr. Terrific" dostanie własny tytuł, którym zajmować się będą Eric Wallace i Roger Robinson. Nieco mniejszym - solowa seria z Kapitanem Atomem robiona przez Krula i Freddiego Williamsa II. Stawkę pierwszego rzutu zamyka "DC Universe Presents", zupełnie nowa seria, który skupi się na klikuczęściowych opowieściach przedstawiających bohaterów, którzy nie są na tyle popularni, by utrzymać własne tytuły. Pierwszą taką fabułą będzie historia z Deadmanem, którzy wcześniej przymierzany był do głównej roli w "Adventure Comics". Pisze Paul Jenkins, a rysuje Bernard Chang.

Opórcz tych tytułów, wśród pewniaków znajduje się rzecz jasna nowe wcielenie "Justice League" zawiadywane przez Geoffa Johnsa z rysunkami Jima Lee. Artyści z najwyższego mainstreamowego topu mają sprawić, że Liga Sprawiedliwości będzie czołowym tytułem w ofercie wydawnictwa i wywinduje serię na szczyt list przebojów. Oprócz tego Johns dalej będzie pisał "Green Lanterna", rysowanego przez Douga Mahnkego. Oprócz ukazywać się będą jeszcze trzy inne tytuły z Latarnikami. Do "Green Lantern Corps" powraca Peter Tomasi w towarzystwie Fernando Pasarina, a główne role w komiksie mają grać Guy Gardner i John Stewart. "Green Lantern: The New Guardians" będzie całkiem nowym tytułem, w którym pojawiać się będą reprezentanci wszystkich Korpusów pod przywództwem Kyle Raynora (?). Tony Bedard pisze, Tyler Kirkham rysuje. DC nie zapomniało również o zapowiedzianym nieco wcześniej "Red Lanterns" Petera Milligana i Eda Benesa. Wygląda na to, że jednak wszystkie ziemskie latarnie przetrwają "Flashpoint", czego nie można powiedzieć o serii "Green Lantern: Emerald Warriors".


Nadal nie wiadomo co z dwoma największymi ikonami DC Comics, Batmanem oraz Supermanen, i z ich miesięcznikami, "Action Comics" i "Detective Comics", które sukcesywanie zbliżały się do 1000 i 900 numeru. Wśród potencjalnych rysowników tego pierwszego tytułu wymienia się Ragsa Moralesa. Prawdopodobnie jeden z miesięczników Człowieka ze Stali powędruje w ręce Granta Morrisona, który w "All Star Supermanem" udowodnił, że świetnie "czuje" Kale Ela. Jeśli idzie o Mrocznego Rycerza to Jock i Greg Capullo zdażyli pochwalić się okładkami do nowych serii, a wśród scenarzystów pada nazwisko Duane`a Swierczynskiego. W rodzinie bat-tytułów z pewnością pojawi się "Batwoman", jeśli tylko J.H. Williams wyrobi się z pracą nad kolejnymi numerami - teoria o tym, że artysta umyślnie przeciągał pracę na swoim dziełem, aby zdążyć akurat na restart uniwersum, wydają mi się całkiem sensowna. Powrócić ma również "Nightwing", choć nie wiadomo, czy w tej roli nie wystąpi trzeci z Cudownych Chłopców, Tim Drake, w zastępstwie za Dicka. Największe zmiany mają dotknąć jednak Barbarę Gordon, która ma powrócić do roli "Batgirl"! Byłaby pierwsza, tak radykalna zmiana w continuity, być może wykreślająca "Killing Joke" z kanonu i stawiająca przyszłość serii "Birds of Prey", w której Barbara wciela się w Oracle, pod wielkim znakiem zapytania.

Pojawiły się również plotki, że kilka marek z imprintu Wildstorm może dostać swoją kolejną szansę. Wymienia się "Wild C.A.T.S.", "Authority", "Gen 13", a także... "Griftera". Dużo zamieszania było wokół nowego wcielenia "Teen Titans". Najpierw mieli być pisani przez Fabiana Niciezę, lecz później okazało się, że w tej roli pojawi się jednak Scott Lobdell. Niemal pewnym jest, że inna super-grupa, "Justice Society of America", również dostanie swój miesięcznik, ale prawdopodbnie bez Marca Guggenheima na pokładzie. Legion Superbohaterów ma również mieć swoje miejsce w uniwersum DC, a ich on-going łączony jest z nazwiskami Dana Abnetta i Andy`ego Lanninga. "OMAC" Scotta Kolinsa, "Vigilante" Darwyna Cooke`a? To na razie tylko spekulacje. Prawdopodobnie 13 czerwca ekipa Dana DiDio dostarczy jeszcze więcej informacji o zmianach w swojej ofercie i przypuszczam, że będą one dotyczyły Człowieka ze Stali i Mrocznego Rycerza. Natomiast na dzień dzisiejszy zarys nowego DCU wygląda mniej więcej tak...

piątek, 3 czerwca 2011

#772 - Morfina

Według mnie Hanami oddało wielką przysługą całemu rodzimemu rynkowi komiksowemu, pokazując przeciętnemu czytelnikowi, że komiks japoński nie kończy się na wielkich oczach, naiwnych, emocjonalnie rozbuchanych romansidłach czy przygodowych opowieściach z pojedynkami, ciągnącymi się przez kilka odcinków, przeznaczonymi odpowiednio dla nastoletnich dziewcząt i chłopców. Oczywiście JPF i Waneko również publikowały historie odbiegające od tego krzywdzącego stereotypu, ale to oficyna Radosława Bolałka postanowiła z takimi właśnie produkcjami wyjść poza mangowe getto. I, przynajmniej pod względem artystycznym, bo nie ma wglądu w ich księgowość, udało jej się to znakomicie.

Zastanawiam się jednak, skąd w ofercie Hanami, obok niemal zawsze godnych uwagi utworów Jiro Taniguchiego, poruszającej "Dyni z majonezem" Kiriko Nananan czy świetnych komiksów Inio Asano ("Solanin" czy "Osiedle Promieniste"), znajdują się tak słabe tytuły, jak "Król wilków" czy "Japan" duetu Miura-Buronson, pretensjonalne "Beautiful People" Mitsukazu Mihary, bezbarwny "Anagram" Kirin Tendo czy kompletnie nieudane "Ristorante Paradiso" Natsume Ono? Dziwna sprawa. Obok intrygujących, wartościowych i naprawdę ciekawych tytułów trafiają się pozycje zwyczajnie słabe, nieciekawe, wręcz banalne, a komiksów przeciętnych, czy choćby dobrych, znajdujących się pośrodku tych dwóch skrajności, nie można policzyć nawet na palach jednej ręki?

Studiująca medycynę Maki Fujiwara i niezwykle utalentowany muzyk Katsuhido Kurahashi są młodzi, piękni i zakochani. Ale łączy ich coś mocniejszego od tego uczucia. Pochodząca z rozbitej rodziny Maki trapiona jest obsesją śmierci. Jej matka zabiła się dokładnie w dniu swoich trzydziestych drugich urodzin, a jej starsza siostra została zamordowana przez ojca. Jego przepowiednia, wypowiedziana w pijackim amoku, kładzie się cieniem na całym życiu głównej bohaterki. Śmierć, której oswojeniu poświęciła całe swoje życie, zostając lekarzem i podejmując pracę w hospicjum, ma dosięgnąć ją przed osiągnięciem owych trzydziestu dwóch lat. Chce być na nią przygotowana. Ucieka w pracę, poświęca się niesieniu pomocy konającym i próbuje uporać się z dziecięcą traumą. Ale śmierć przychodzi nie do niej, tylko do jej ukochanego, który pewnego dnia, bez jednego słowa pożegnania, znika z życia Maki. Światowej sławy pianista zapadł na ciężką chorobę, która wyniszcza jego ciało i nie pozwala mu grać. Hido odmawia leczenia nowotworu mózgu, które mogłoby uratować jego życie. Do Japonii i do Maki wrócił tylko dlatego, aby dotrzymać raz danego słowa…

Oprawa graficzna jest bardzo oszczędna, wręcz surowa. Kumiko Saiki korzysta z minimum środków graficznych do zilustrowania scenariusza Chiki Adachi. Jej styl rysowania jest bardzo adekwatny do treści "Morfiny".

Autorki opowiadając historię nieszczęśliwej miłości kochanków, których życie los splótł nierozerwalnie ze śmiercią, podejmują niezwykle trudny temat umierania. Trudny podwójnie, bo niełatwo mówić o śmierci nie popadając w banał lub egzaltację, a poruszany na łamach "Morfiny" problem eutanazji w społecznym wymiarze wciąż budzi żywe kontrowersje. Wątek Maki i Hido poprowadzono całkiem zgrabnie, choć nie byłbym sobą, gdybym nie narzekał na nadmiar mangowego sentymentalizmu. Ona przez całe życie próbowała pogodzić się ze śmiercią, święcie przekonana, że wkrótce umrze. On, kochający życie i samego siebie, kona naprawdę. Nawzajem próbują pojednać się ze sobą i z przewrotnym wyrokiem losu.

Nieco inaczej sprawa ma się ze sprawami eschatologicznymi. Pomimo wszechobecności śmierci w komiksie, zupełnie nie odczuwa się jej grozy. Adachi i Saiki oswajają ją, pokazując, że stanowi ona naturalny element ludzkiej egzystencji, co bardzo dobitnie widać w niezwykle charakterystycznej scenie z kwiatami. Konanie w "Morfinie" jest zracjonalizowane, stanowi jedynie pogodzenie się z naturalną koleją rzeczy. Ostatecznie nie jest niczym więcej, jak tylko akceptacją takiego porządku rzeczy. W komiksie brakuje mi dramatycznego napięcia, poczucia ostateczności. Całość trąci stoickim banałem, z którym nie do końca mogę się zgodzić. Ale bez względu na to czy mi się to podoba czy nie, "Morfina" jest całkiem udanym komiksem. Nie tak znakomitym, jak najlepsze rzeczy ze stajni Hanami, ale o wiele lepsza od najsłabszych pozycji z asortymentu tego wydawnictwa.

czwartek, 2 czerwca 2011

#771 - Początek nowej ery DC Comics

Na samym początku "Flashpoint" miała być dużą opowieścią dotyczącą Flasha i rodziny tytułów z nim związanych. Myślałem, że będzie to lokalny event, o skali porównywalnej do greenlanternowego "Sinestro Corps War". Z czasem okazało się, że historia pisana przez Geoffa Johnsa (scenarzystę takich serii, jak "Green Lantern", "Flash", "Action Comics" i głównego architekta "Blackest Night) i z rysunkami Andy`ego Kuberta (świetnie znanego w Polsce, z takich albumów jak "Batman vs. Predator", "Batman i Syn", "Wolverine: Origin", "Marvel 1602") rozrośnie się do rozmiarów eventu, po którym już nic nie będzie nigdy takie samo. A dosłownie "wszystko zmieni się w mgnieniu oka". Oczywiście nikt nie brał tych zapowiedzi dosłownie - "Flashpoint" wyglądało po prostu na kolejny, wakacyjny wyciągacz pieniędzy z czytelniczych kieszeni, obrośnięty mrowiem tie-inów, one-shotów i spin-offów. Okazuje się jednak, że kiedy opadnie kurz, wszystko rzeczywiście się zmieni…

DC Comics bardzo długo odmawiało komentarzy odnośnie tego, co będzie działo się po "Flashpoint". Było to o tyle dziwne, że redaktorom wydawnictwa nagminnie zdarzało się zdradzić zakończenie trwającej jeszcze historii i przy okazji zapowiedzieć kolejny event. Pierwszego czerwca klauzula „nie mówimy o tym, co stanie się po wakacjach" przestała obowiązywać. Wczoraj oficjalnie zapowiedziano, że od września wszystkie tytuły z superbohaterskiej linii DC ukażą się z numerem 1 na okładce. W każdym tygodniu ukaże się 13 nowych tytułów, a więc w miesiącu będzie ich w sumie 52. Nowe-stare serie wprowadzą nowy status quo w odświeżonym świecie DC.

Plotki o wprowadzeniu nowej numeracji okazały się zatem prawdziwe, natomiast re-boot całego uniwersum jeszcze nie do końca, bowiem nigdzie taka informacja nie jest podana wprost, choć wiele na nią wskazuje. "To świetne miejsce na start, ale nie od samego początku" - enigmatycznie mówi DiDio. A Bob Wayne, inny przedstawiciel zarządu wydawnictwa, mówi - "zeszyty oznaczone pierwszym numerem wprowadzą czytelników do bardziej nowoczesnego, bardziej zróżnicowanego uniwersum DC". Niektórzy z bohaterów dostaną odświeżone originy, w przypadku innych skończy się jedynie na jakichś kosmetycznych korektach, niemniej zmiany mają dotknąć wszystkie postacie. Ich zasięg ma być globalny. Do tej pory bardzo często poszczególni twórcy, szczególnie ci z dużymi nazwiskami, grzebali przy biografii najważniejszych herosów. Grant Morrison przywrócił do legendy Mrocznego Rycerza sporo elementów ze Srebrnej i Złotej Ery, Geoff Johns retconnując Hala Jordana w dużym stopniu przemodelował mitologię Zielonej Latarnii. Również przy okazji najróżniejszych kryzysów wprowadzano mniejsze i większe poprawki w originach najważniejszych postaci. Tak stało się na łamach "One Year Later", a w "Infinite Crisis" przywrócono koncept wieloświata, który został zarzucony podczas przełomowego "Crisis on Infinite Earths".

Piastujący stanowisko Co-Publisher w zarządzie DC, Jim Lee przygotował odświeżony image ponad pięćdziesięciu herosów, zabierając między innymi charakterystyczne czerwone majtki Człowiekowi ze Stali. Trzeba wiedzieć, że była to część garderoby, do której Superman był przywiązany od 73 lat, nieodłączny fragment jego ikonicznego wizerunku. Lee przyznaje, że pracując nad nowymi designami chciał zachować wszystkie kluczowe elementy wizerunku poszczególnych herosów, a jednocześnie odświeżyć je i unowocześnić. Drugim architektem zmian w DCU będzie oczywiście Geoff Johns, Chief Creative Officer. Wraz z Lee będą pracowali nad nową wersją "Justice League", której premierowy numer ukaże się 31 sierpnia i będzie jedynym, obok finału "Flashpoint" komiksem ze stajni DC, który ujrzy światło dzienne tamtego dnia. Będzie to pierwszy komiks nowej ery. W składzie flagowego zespołu DC mają pojawić się wszyscy najważniejsi bohaterowie, a więc Superman, Batman (jak przypuszczam Bruce Wayne), Wonder Woman, The Flash, Green Lantern (Hal Jordan) oraz odrodzony Aquaman. Stałym członkiem ma być również czarnoskóry Cyborg oraz nowy, hiszpański (czy raczej latynoamerykański) Blue Beetle, pełniący funkcję listka figowego politycznej poprawności. W drużynie ma się w sumie przewijać około czternastu postaci. Johns zapewnia, że będzie chciał skupić się na relacjach pomiędzy poszczególnymi członkami Ligi. "Chce pokazać ich ludzki aspekt, kryjący się za maską i peleryną" - jak zapewnia uznany scenarzysta.

Oprócz samych komiksów, zmieni się również sposób ich publikacji. DC Comics jako pierwsze tak duże wydawnictwo i w tak wielkiej skali stawia na format cyfrowy. Równocześnie ze środową dostawą świeżo wydrukowanych zeszytów, wszystkie komiksy z gwiezdnej oficyny będą dostępne również w wersji gotowej do pobrania na elektroniczne czytniki. Szefowie są przekonani, że możliwość ściągnięcia historyjki obrazkowej za pomocą jednego kliknięcia sprawi, że komiksy dotrą do nowego czytelnika, który do tej pory nie potrafił trafić do sklepu komiksowego. Cyfrowa rewolucja dzieje się na naszych oczach?

DC Comics ryzykuje bardzo dużo. Na kurczącym się amerykańskim ryku komiksowym liczy się twardy elektorat, trwający przy swoich ulubionych tytułach i bohaterach bez względu na wszystko, często siłą przyzwyczajenia. Tak gruntowne i radykalne zmiany całej komiksowej oferty mają sprawić, że po kolorowe zeszyty sięgną nowi czytelnicy. Dzięki "jedynkom" ich inicjacja w superbohaterskie uniwersum ma przebiec względnie bezboleśnie. A szemrający pod nosem i złorzeczący na dramatyczne zmiany w continuity fani i tak sięgną po nowe-stare tytuły. Jestem przekonany, że na początku sprzedaż pozycji DC poszybuje w górę i wydawnictwo odbije sobie straty, które poniosło pozwalając, aby ich komiksy kosztowały ledwo trzy dolary. Wiadomo, najlepiej sprzedają się małe liczby i numery jubileuszowe. Ale co dalej?

Na początku przyszłego tygodnia w kolejnym tekście postaram się napisać o zmianach, jakie dotkną poszczególne tytuły. Spodziewam się prawdziwej nawałnicy newsów, plotek i niepotwierdzonych informacji o tym, jak świat DC będzie wyglądał po "Flashpoint".

poniedziałek, 30 maja 2011

#770 - Czy roboty pamiętają o swoich poprzednich wcieleniach?

Szymon Kudrański dał się poznać na amerykańskim rynku głównie jako rysownik. Pochodzący z Polski artysta swoją karierę rozpoczynał na wyspach brytyjskich czteroczęściową mini-serią "Scatterbrain", zrobioną dla niewielkiego wydawnictwa Markosia Press. Było to w 2006 roku, a Kudrański miał wtedy 19 lat. To był jego pełnometrażowy debiut, natomiast dwa lata wcześniej sam Steve Niles będący pod wrażeniem jego stylu, powierzył mu do narysowania krótkiego, ledwo dziesięciostronicowego szorciaka do antologii "30 Days Of Night Annual 2004". I tak właśnie zaczęła się kariera Kudrańskiego za Oceanem, która właśnie nabiera rozpędu.

W styczniu 2009 roku nakładem Image Comics ukazała się powieść graficzna "Zombie Cop", która została przez niego w całości namalowana. Zaraz potem nawiązał współpracę z DC Comics. Dla największego komiksowego wydawnictwa w Ameryce narysował historie dodatkowe (tzw. back-up stories) dołączone do on-goinga "Batman: Streets of Gotham", jedną z opowieści zamieszczonych w "Batman: 80 Page Giant 2010" oraz one-shota z cyklu "Bruce Wayne: The Road Home" z komisarzem Gordonem w roli głównej. Wreszcie talent Kudrańskiego docenił sam Todd McFarlane, zapraszając go do pracy nad kultowym w pewnych kręgach "Spawnem". Szymon piastuje stanowisko regularnego rysownika od 201. numeru serii i idzie mu to naprawdę znakomicie. W swojej karierze artysta był dwukrotnie nominowany do Eagle Award, w roku 2006 i 2007, w kategorii "Favourite Artist: Fully-Painted Artwork", a w 2007 jego okładka do "Hope Fall`s #2" miała szansę na tytuł "Favourite Comics Cover published during 2007". W swoim portofolio ma projekty komiksowe zrealizowane dla takich wydawnictw, jak DC Comics, Image Comics, Todd Mcfarlane Productions czy IDW Publishing. Teraz Szymon Kudrański pracuje nad swoim pierwszym, pełnometrażowym i w pełni autorskim projektem.

"Repulse" to one-shot, który ukaże się w Image Comics. Wszystko wskazuje na to, że będzie to komiks wyjątkowy w skali dotychczasowego dorobku artysty pochodzącego z Polski. Zdecydowana większość jego prac to opowieści grozy z zombiakami, wampirami i innymi tego typu straszydłami w rolach głównych. Natomiast "Repulse" będzie historią utrzymaną w konwencji science-fiction, traktującą o problemie reinkarnacji. "Czy robot potrafi pamiętać swoje poprzednie życie... jako człowiek?" Ale nie spodziewajcie się, że będzie to nudna, filozoficzna dysertacja - "Repulse" ma być rasowym komiksem akcji.

Głównym bohaterem toczącej się w niedalekiej przyszłości opowieści jest detektyw Sam Hagen, pracujący w specjalnym oddziale After Crime. Dzięki swoim niezwykłym zdolnościom jest w stanie dosłownie wchłonąć ostatnie chwile życia ofiar: ich wspomnienia, uczucia i strach. Hagen odczuwa na własnej skórze wszystko to, czego doświadczali ludzie, którzy mieli zostać za chwilę pozbawieni swojego życia. Przy każdej kolejnej sprawie "przeżywa" kolejną śmierć pod względem fizycznym i psychicznym. W końcu jego ciało musi się poddać. To ciężka robota, ale ktoś musi ją wykonywać, szczególnie, że podejrzanym o brutalne zabójstwa jest robot. Służące ludzkości maszyny zostały zaprogramowane tak, aby w żadnym wypadku nie mogły skrzywdzić człowieka. W świecie "Repulse" roboty nie mówią zbyt wiele, nie mają możliwości do wyrażania swoich własnych opinii, nie mają uczuć - muszą wykonywać jedynie polecenia swoich ludzkich twórców. Nic więcej. Jak zatem robot mógł dopuścić się morderstwa?


Na pomysł opowiedzenia takiej historii Kudrański wpadł jeszcze zanim rozpoczął prace nad "Spawnem". Pierwotnie komiks miał być trzyczęściową mini-serią, a temat życia po życiu i reinkarnacji robotów pojawił się już w 2008 roku, kiedy twórca pracował nad "New World". Tam właśnie pojawił się Sam Hagen, oddział After Crime i androidy pamiętające swoje poprzednie życie. Ten projekt pewnie do dziś kurzyłby się w szufladzie Kudrańskiego, gdyby nie Jeff Mariotte, redaktor, z którym Szymon współpracuje od 2004 roku. Razem pracowali w IDW, a "Zombie Cop" jest ich wspólnym dziełem. Szef imrpintu Shadowline, Jim Valentino, wpadł na pomysł aby Mariotte nieco wygładził autorski projekt naszego rodaka. Dostrzegając wielki potencjał w "Repulse", zgodził się bez wahania. W roli współscenarzysty oszlifował dialogi i wyłapał błędy językowe.

Ci, którzy znają nieco kreskę Szymon Kudrańskiego z łatwością dostrzegą, że "Repulse" wygląda nieco inaczej niż jego obecne prace ze "Spawna". Artysta chciał poeksperymentować nieco z czernią i bielą, poszukać nowych rozwiązań i sprawdzić, jak poradzi sobie w zupełnie innej estetyce. Jak mu się to udało? Cóż, każdy będzie mógł ocenić to sam kupując liczący 72 strony one-shot za 6.99$, który na rynek trafi w lipcu tego roku. Obszerną zapowiedz można obejrzeć na Bleeding Cool, w sieci hula również trailer, a na blogu można znaleźć większość dostępnych informacji o "Repulse".

niedziela, 29 maja 2011

#769 - Trans-Atlantyk 139

Superman przeprasza się z Ameryką. Po kontrowersjach związanych z publikacją jubileuszowego, 900. numeru "Action Comics", w którym Człowiek ze Stali zrezygnował z obywatelstwa USA, na ostatniej stronie "Supermana" #711 przybysz z Kryptona znowu wychwala amerykańskie wartości. "O to właśnie chodzi w amerykańskim stylu życia. Wolność, pogoń za szczęściem i drugie szansy. Nikt z nas nie jest zmuszony do robienia tego, czego nie chce. Kiedy byłem młody wiedziałem, że stanę się kimś wyjątkowym. Opuszczę dom i rozpocznę swoje życie. Dla mnie to był nowy początek. Kiedy pierwszy raz przyjechałem do Metropolis, to miasto było pełne ludzi, którzy zrobili to samo, co ja. Ludzi z całej Ameryki, ludzi z całego świata, którzy przybyli do miasta, aby żyć tak, jak chcą. Ta idea narodziła się w Ameryce, ale nie została przeznaczona tylko dla tych, którzy się tu urodzili, ale dla wszystkich. Także dla mnie." Piękny pean na cześć Imperium Zła, tak przy okazji wizyty jego przywódcy w naszym kraju. Aż można uronić łezkę! (KO)

The Goon powraca. Po niemal półtorarocznej przerwie od wydania "cichego zeszytu", 34. numer tej świetnej serii ma trafić do sprzedaży w czerwcu, a 35. - w sierpniu. Kolejne będą ukazywać się co dwa miesiące. Oprócz tego, w sierpniu ukaże się wydanie specjalne "Criminal Macabre/The Goon: When Freaks Collide" napisane przez twórcę Zbira Erica Powella i Steve`a Nilesa, z rysunkami Chrisa Mittena. Artysta dość długo odpoczywał od swojej najbardziej znanej kreacji, skupiając się na postaciach z drugiego planu (Buzzardzie, Billy`m the Kidzie) oraz mini-serii pod tytułem "Chimichanga" (wydanie zbiorcze w twardej okładce jest zaplanowane na wrzesień). Powell w "Goonie" zamierza skupić się na krótkich, mieszczących się w jednym numerze historiach, choć nie razie nie zdradza zbyt wielu szczegółów. Ponadto zeszyt oznaczony numerem 35 zostanie napisany przez Evan Dorkin i będzie opowiadał o potyczce Zbira z objazdowym freak show. (KO)

I jeszcze jeden news o Kal Elu. Co takiego ogłoszą Jim Lee i Geoff Johns podczas hollywoodzkiego festiwalu Hero Complex Film Festival? W niedzielę 11 czerwca dwie największe szychy DC Comics mają ogłosić zapowiedz wydarzenia, które zmieni przyszłość całego świata DC, a w szczególności Supermana. Wszystko wskazuje na to, że rzecz ma dotyczyć nie planowanego filmu z Człowiekiem ze Stali, ale komiksu. Czyżby chodziło o zresetowanie numeracji którejś z serii wielkiego Esa po zakończeniu "Flashpoint"? Fani, jak zwykle spekulują i specjalnie nie przeszkadza im, że na na oficjalnym blogu DC Comics uniemożliwiono komentowanie tej informacji. (KO)

Dave McKean jest niezwykle wszechstronnym artystą. Twórca najbardziej znany ze współpracy z Neilem Gaimaem (okładki do "Sandmana", rysunki w "Violent Cases", "Mr. Punch" i "Blach Orchid") jest przede wszystkim grafikiem i rysownikiem ("Arkham Asylum"), ale również scenarzystą ("Cages"), filmowcem ("Mirrormask") czy designerem (okładki do płyt Machine Head czy Fear Factory). Obecnie McKean pracuje nad pierwszą od czasów wspomnianych "Cages" z roku 1998 autorską powieścią graficzną. "Celluoid" będzie pozbawioną słów opowieścią o kobiecie, która oglądając film zatapia się w świecie erotycznych fantazji. Najpierw zadowala się tylko podglądaniem, voyeuryzmem, a potem sama chce uczestniczyć w tym, co widzi. Tak, będzie to komiks przeznaczony wyłącznie dla dorosłych czytelników. McKean nie planował, aby pomysł na "Celluiod" rozrósł się do rozmiarów dostępnej powszechnie publikacji. Pierwotnie miała to być jego "prywatna książka". Album ukaże się nakładem Fantagraphics. (KO)

Po zeszłorocznym sukcesie "Wire Hangers", basista zespołu Life of Agony, Alan Robert, wraca do świata komiksu, aby przygotować kolejny projekt. Tym razem będzie to czteroczęściowa mini-seria. Pierwszy numer "Crawl to Me" ukaże się w lipcu nakładem IDW Publishing i podobnie, jak w przypadku jego poprzedniego utworu, Robert zajmie się zarówno skryptem, jak i oprawą graficzną. Horror "Crawl to Me" zapowiadany jest jako mroczny, niepokojący thriller, w którym główny bohater (Ryan) musi zmierzyć się ze złem czającym się w jego nowym domu, do którego właśnie wprowadził się ze swoją żoną Jessicą i małą córeczką. Walcząc ze złem ukrywającym się w małym miasteczku, Ryan będzie musiał skonfrontować się również z prawdą, o sobie samym. (KO)

sobota, 28 maja 2011

#768 - Komix-Express 90

Jerzy Wróblewski będzie miał swoją własną ulicę. Jeden z najwybitniejszych polskich rysowników lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych najmocniej kojarzony jest z Bydgoszczą, gdzie kończył tamtejsze Liceum Plastyczne i debiutował w "Dzienniku Wieczornym". Al ulica jego imienia zostania nazwana w Inowrocławiu, mieście z którego pochodził. 26 maja miejscy radni podjęli odpowiednią uchwałę, a uroczyste odsłonięcie tablicy będzie miało miejsce 11 czerwca podczas Dni Inowrocławia. W planach jest również wystawa prac Wróblewskiego. "To nietuzinkowa postać. Z krwi i kości inowrocławianin" - tak o artyście mówi pomysłodawca całego przedsięwzięcia Włodzimierz Podczaski z wydawnictwa Forza Cuiavia. Ulica, która ma przyjąć imię inowrocławskiego rysownika to boczna droga od ulicy Jacewskiej. Początkowo chciano nazwać imieniem ojca Binio Billa skwer przy ul. Św. Ducha. Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale to chyba pierwszy przypadek w polskiej historii, aby w taki sposób uhonorowano twórcę stricte komiksowego. Bo wiem, że pomniku doczekał się Zbigniew Lengren. (KO)

W stołecznej Galerii RAL9010, znajdującej się przy ulicy Złotej 48/54, można już oglądać wystawę prac Tomasza Bereźnickiego. Pochodzący z Krakowa artysta najbardziej znany jest ze swoich komiksów traktujących o Powstaniu Warszawskich, z których jeden zwyciężył w konkursie "Epizody Powstania Warszawskiego" w 2006 roku, a w 2008 jego praca zajęła drugie miejsce. Na ekspozycji zatytułowanej "Portret w komiksie" zaprezentowane zostaną dzieła pochodzące z lat 2005-2011. Wystawa będzie czynna do 11 czerwca (wernisaż miał miejsce 14 maja), a wstęp na nią jest wolny. (KO)

Polskie Stowarzyszenie Komiksowe objęło swoim patronatem ogólnopolski konkurs plastyczny "Kolorowy Świat Książki - Bazgroł 2011". PSK zaprasza wszystkie dzieciaki z przedszkoli, szkół podstawowych i gimnazjów do wzięcia udziału w zabawie. To już druga edycji akcji, która w zeszłym roku nosiła nazwę "Sie czyta - sie wie!". Organizatorzy nie stawiają żadnych wymagań odnośnie wielkości, ani objętości prac. Ma być pięknie, kolorowo i... książkowo! Temat konkursu, z którym muszą zmierzyć się najmłodsi, brzmi "Mój przyjaciel wyszedł z książki". Ostateczny termin nadsyłania komiksów to 30 września 2011. W połowie października zostaną wybrane najlepsze prace. Ich autorzy zostaną nagrodzeni akcesoriami komputerowymi, sprzętem RTV, książkami, grami komputerowymi i planszowymi, płytami i całą furą mniejszych i większych gadżetów. Dodatkową nagrodą będzie zaproszenie na koszt redakcji laureata/-tów wraz z opiekunami na uroczyste wręczenie nagród do Krakowa. Więcej informacji o akcji można będzie znaleźć już wkrótce na stronie konkursu bazgrol.com. (KO)

Na stronie Graphicly można w całości przeczytać pierwszy zeszyt serii "Lucid". Opublikowany nakładem Archaia Entertainment i Before the Door Pictures komiks miał swoją premierę 31 lipca zeszłego roku, a piszę o nim w tym wydaniu K-X, ponieważ jego oprawą graficzną zajęła się Anna Wieszczyk. Nasza rodaczka przygotowała okładkę, zrobiła szkic, nałożyła tusz i ożywiła kolory historii napisanej przez Micheala McMilliana, aktora występującego w takich serialach, jak "Czysta Krew" czy "Mentalista". Za podesłanie informacji dziękuje Łukaszowi Mazurowi. (KO)

W mijającym tygodniu ukazał się siódmy numer internetowego magazynu "Literadar", z którego okładki straszy twarz komiksowego Chopingate i nagłówek z pytaniem "dokąd zmierza polski komiks?". Natomiast w środku można znaleźć szereg tekstów poświęconych sztuce opowiadania obrazem, między innymi wywiad z Tomaszem Kołodziejczakiem z wydawnictwa Egmont, tekst o triumfie kultury frajerów, artykuł o Usagim Yojimbo, przegląd zbliżających się premier filmów komiksowych oraz rzecz o komiksowym dziennikarstwie. Kawał dobrej lektury. (KO)

środa, 25 maja 2011

#766 - Thor: Wikingowie

Marvel oddał Thora w ręce Gartha Ennisa, nie ograniczając go niczym w opowiadaniu historii - ani cenzurą, ani zawikłanym continuity, bowiem komiksy wydane w imprincie MAX, oprócz tego, że przeznaczone są dla osób dorosłych, nie są uznawane za kanoniczne (choć od tej reguły zdarzają się wyjątki). To miał być przepis na przebój, a wyszła ( przynajmniej w pewnym sensie) kompromitacja. Nie wiem, czy puszczając do druku "Wikingów" redaktorzy Domu Pomysłów zauważyli, że Ennis ich najzwyczajniej strollował. Ordynarnie wyruchał potentata amerykańskiego rynku komiksowego i wziął jeszcze za to pieniądze. Okpił superbohaterską konwencję, doprawiając farsową opowieść o inwazji nieśmiertelnych zombie-wikingów na Nowy Jork hektolitrami krwi, setkami trupów i latającymi po kadrach kończynami.
Bezsens fabuły da się streścić w kilku słowach - oto przeciw wspomnianej hordzie nieumarłych dowodzonej przez Jarla Haralda Jaekelssona staje nordycki bóg piorunów, Thor. Niestety, nawet przybysz z Asgardu nie jest w stanie powstrzymać inwazji skandynawskich barbarzyńców. Jedynym sposobem na pokonanie Jaekelssona jest zebranie wojowników spokrewnionych z wioskowym czarownikiem, który rzucił na niego klątwę, mszcząc się za splądrowanie jego wioski. Za sprawą doktora Strange`a na scenę wkracza "drużyna Thora", będąca zbieraniną zabijaków z różnych epok. Tworzą ją nazistowski pilot z czasów II Wojny Światowej, okrutny Krzyżak z plemienia Danów i wojowniczka Sigrid. Ten "dream team" podoła zadaniu, któremu nie sprostał żaden marvelowski superheros.

Historia przedstawiona w albumie "Thor: Wikingowie" jest zwyczajnie zbyt głupia, aby móc brać ją na poważnie. Ennis grając na nosie swoim zleceniodawcom sprawdził, na jak wiele może sobie pozwolić w ramach mainstreamowej produkcji. Bijąc poniżej pasa i najmocniej, jak się tylko da, wali w superbohaterską konwencję. I w Thora samegoż, robiąc z niego debila i nieudacznika, biegającego po Nowym Jorku w cudacznych rajtuzach. Lejąca się strumienia krew i obostrzenie "tylko dla dojrzałego czytelnika", sprawią że po komiks sięgnie małolat właśnie dla posoki i flaków. W albumie trafiło się również kilka politycznie niepoprawnych rodzynków, a nawet gruby, rasistowski dowcip. Brakuje jeszcze tylko scen odrażającego, kazirodczego seksu oraz bohatera z dupą, zamiast twarzy i w "Wikingach" znalazłby się komplet standardowych "chwytów" z repertuaru Ennisa.

Glenn Fabry to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Autor znakomitych okładek do "Kaznodziei" z właściwym sobie zamiłowaniem do szczegółu portretuje kolejne podboje armii Jaekelssona w NY. Kto lepiej mógłby zobrazować piętrzące się stosy obdartych ze skóry czaszek czy odrąbywanie kończyn, jak nie Fabry ze swoim naturalistycznym zacięciem i bliską turpizmowi estetyką?

Satyra Gartha Ennisa do wyrafinowanych raczej nie należy. Irlandzki scenarzysta wali prostu z mostu i nie bawi się w żadne subtelności. Dostaje się superbohaterskim opowiastkom, za ich konwencjonalność, niedorzeczność i dawkę absurdu, która gdyby była kryptonitem, zabiłaby Supermana. Ale w swoim parodiowaniu, scenarzysta sam strzela sobie w kolano, przeginając ze swoją "ennisowatością". Przesadza z makabryczną brutalnością, która sprawia wrażenie celu samego w sobie i nie potrafi poradzić sobie z niemożliwie przerysowaną pulpą klasy C. Jak wiadomo niedobra pulpa jest niedobra, a ta dobra jest całkiem strawna. Scenarzysta nieco bardziej od Ennisa rozgarnięty jest w stanie z największego nawet kiczu wyczarować coś śmiesznego, dającego się czytać i całkiem pomysłowego – najlepszym przykładem niech będzie maxi-seria "Nextwave" pióra Warrena Ellisa. Niestety, "Wikingowie" to zły komiks. Prymitywny, uwłaczający swojemu czytelnikowi, nie tyle odrażający, co zwyczajnie nudny i irytujący zmanierowaniem swojego autora.

niedziela, 22 maja 2011

#765 - Trans-Atlantyk 138

Wakacyjna historia "Spider-Island" w szybkim tempie obrasta w kolejne tie-iny i z małego, lokalnego wydarzenia staje się wielkim, pajęczym crossoverem. Wątki "Pajęczej Wyspy" pojawią się w szóstym numerze "Venoma" (napisanym przez Ricka Remandera, a narysowanym przez Toma Fowlera) oraz w trzyczęściowej mini-serii "Spider-Island: The Amazing Spider-Girl" (ze scenariuszem Paula Tobina i rysunkami Pepe Larreza). One-shota (mini-serię?) dostaną również nowy Hobgoblin i powracający na scenę Jackal, występujący w specjalnym wydaniu "Spider-Island: Deadly Foes" (Dan Slott, Christos Gage i Fred Van Lente piszą, Giuseppe Camuncoli i Minck Oosterveer rysują). Swoje pięć minut dostanie również Mistrz Kung-Fu, Shang Chi, który ma odegrać czołową rolę w tej historii. Wystąpi on w trzyczęściowej mini-serii "Spider-Island: Deadly Hands of Kung Fu" autorstwa Antony`ego Johnstona i Sebastiana Fiumary. O tie-inie z Cloak i Dagger pisanym przez Nicka Spencera pisałem już wcześniej, a struktura całej historii zaczyna powoli przypominać nieudane "Shadowland". Dla Dana Slotta, który całkiem dobrze sobie radzi z on-goingiem Człowieka Pająka będzie to pierwsza tak duża historii. (KO)

Inaczej było w przypadku "Flashpoint", które od początku zapowiadane było na wydarzenie, za sprawą którego cały świat DC w mgnieniu oka zmieni się nie do poznania. Wygląda na to, że porównania historii pisanej przez Goeffa Johnsa z "Kryzysem na Nieskończonych Ziemiach" mogą okazać się całkiem sensowne. DC Comics zapowiedziało, że finałowy, piąty numer crossovera, który ukaże się 31 sierpnia, będzie jedynym komiksem z logiem DC, który trafi wtedy do sprzedaży. Szefowie wydawnictwa chcą mieć pewność, że ten wyjątkowy zeszyt trafi do rąk wszystkich każdego fana. Co będzie potem? Znowu pojawiły się plotki o licznych zawirowaniach wokół numeracji najważniejszych serii DC, takich jak "Detective Comics" (liczącej sobie prawie 900 numerów) czy "Action Comics" (rozpoczynającej odliczanie do 1000. zeszytu). No i oczywiście kolejny event - po ostatnim starciu pomiędzy Imperatorem Aquamanem z Atlantydy, a królową Amazonek Dianą z Themiscyry, nastanie ciemność. O "The Dark" nie wiadomo na razie nic, oprócz tego, że promowane jest... no cóż, obrazem czerni. (KO)

Szefowie Marvela na tegorocznym konwencie C2E2 ogłosili, że wraz z numerem #635 serii "The Incredible Hulks" (która do #612 ukazywała się jako "The Incredible Hulk") z posadą regularnego scenarzysty pożegna się Greg Pak. I, jak się okazało, nikt nie przejmie po nim tego stanowiska, ponieważ tytuł ukazujący się od 1962 roku, wraz z konkluzją historii "Heart of the Monster" dobiegnie swojego kresu. Przypuszczam jednak, że komiksowa historia zielonego olbrzyma na tym się nie skończy. W sierpniu do swojego finału będzie zbliżał się "Fear Itself" i z pewnością będzie to znakomita okazja aby wykonać ten sam manewr, który sprawdził się w przypadku Fantastycznej Czwórki i obdarować Hulka całkiem nowym miesięcznikiem, o nieco inaczej brzmiącym tytule. (KO)

Kaare Andrews przygotuje okładki premierowych zeszytów czterech tytułów, które w sierpniu ukażą się pod szyldem "Ultimate Comics Universe Reborn". Trudno się nie zgodzić z redaktorem linii Ultimate, Markiem Paniccią, że wyglądają one naprawdę świetnie. Kiedy pisałem o restarcie ultimateverse, nie wspomniałem nic o czteroczęściowej mini-serii "Ultimate Comics Hawkeye" pisanej przez Jonathana Hickmana, z rysunkami Rafy Sandovala. Jak mówi scenarzysta, komiks ma być uzupełnieniem treści nowych "Ultimates`ów". Hickman pokaże kilka faktów z przeszłości Clinta Bartona, wyjaśni na czym polegają jego relacji z Nickiem Fury`m, a na dokładkę w pozostałych rolach pojawi się kilka innych postaci - Jean Grey, Bruce Banner i Karen Grant. (KO)

Nadobowiązkowy news serialowy - telewizyjna adaptacji przygód "Wonder Woman" została anulowana. Po niepokojących wieściach o zmianach w scenariuszu, po kontrowersjach związanych z designem kostiumu głównej bohaterki, serial Davida E. Kelly`ego w końcu został odrzucony przez NBC, nie doczekawszy się nawet emisji pilota. Niewykluczone, że Warner Bros spróbuje sprzedać swój produkt innej stacji. Podobny los spotkał zresztą "Locke & Key" (z IDW Publishing), a "Human Target" zakończy swój żywot po drugim sezonie. Tym samym rozwiane zostały wielkie plany zawojowania małego ekranu przez DC Comics. (KO)

Obowiązkowy news filmowy - pojawiły się pierwsze materiały promocyjne największego komiksowo-filmowego przedsięwzięcia ostatnich lat. W produkcję "The Adventures Of Tintin: The Secret Of The Unicorn", będącą adaptacją klasycznego komiksu Herge`go, zaangażowani są Steven Spielberg, Peter Jackson i Edgar Wright (scenariusz, napisany wespół z Stevenem Moffatem i Joe Cornishem), których nikomu nie trzeba przedstawiać. Można już zobaczyć pierwszy teaser filmu oraz dwa, gustowne plakaty. Film powstanie w technice 3D, a główne role obsadzą Jamie Bell, Andy Serkis, Simon Pegg, Nicka Frost i Daniel Craig. (KO)

sobota, 21 maja 2011

#764 - Komix-Express 89

W zeszły weekend, podczas drugiej edycji Festiwalu Komiksowa Warszawa przyznano nagrody Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego. Uroczystość ta odbyła się podczas afterparty w Planie B, tuż po finale bitew komiksowych, w których warszawiak, Piotrek "Jaszczu" Nowacki pokonał przybysza z dalekiego Meksyku, Tony`ego Sandovala. Na pocieszenia autor "Nocturno Culto" otrzymał wyróżnienie dla Najlepszego Rysownika, pokonując Frederika Peteersa i Juanjo Guarnido. Nagroda dla Najlepszego Scenarzysty powędrowała już do rodzimego twórcy, mianowicie do Grzegorza Janusza, który wyprzedził nie byle kogo, bo Alana Moore`a i Joanna Sfara. Jego "Wykolejeniec" wraz z "Prosiackiem" Krzysztofa Owedyka musiał jednak uznać wyższość "Osiedla Swoboda" Śledzia, które triumfowało w kategorii Najlepszy Komiks Polski. Natomiast wśród tytułów zagranicznych zwyciężyły "Niedoskonałości" Adriana Tominego, które moim skromnym zdaniem były najlepszym albumem zeszłego roku. W tym roku pojawiła się również nowa kategoria, mianowicie Najlepszy Szort. W niej zwyciężył komiks zatytułowany "Paryż 1836" autorstwa duetu Grzegorz Janusz/Jakub Rebelka, który opublikowany został w antologii "Chopin New Romantic". Na pokonanym polu pozostawili "Mojego syna (Epizod z babcią)" Oliviera Schrauwena z dziesiątego "Ziniola" i "Wehikuł czasu" Tomasza Pastuszki z siódmego "Kolektywu". Wyboru dokonali członkowie PSK, głosując w dwóch etapach. (KO)

Również na FKW ogłoszono kto zdobył stypendium Sklepu Gildii. Suma 6 tysięcy złotych zasili konto Agaty Wawryniuk, której praca została wybrana przez trzynastosobowe jury z kilkunastu innych projektów. "Once upon a Tyne" to autobiograficzna opowieść o pobycie mieszkającej we Wrocławiu autorki w Wielkiej Brytanii. Podobnie, jak wielu innych Polaków, boryka się ona z napotkaną na miejscu rzeczywistością, tak odmienną od jej własnych wyobrażeń i oczekiwań. Komiks ma być gotowy w październiku "Once upon a Tyne" powinno trafić do sprzedaży jeszcze w tym roku za sprawą jednego z polskich wydawców. Wstęp do albumu można przeczytać na blogu projektu. (KO)

W zeszłym tygodniu całe komiksowe środowisko obiegła smutna wieść o końcu działalności pierwszej, polskiej komiksowej agencji prasowej. Jarek Obważanek po jedenastu latach ciężkiej pracy zrezygnował z prowadzenia Wraka. Przez długie lata jego autorski projekt słusznie uchodził za najlepszy serwis komiksowy. Choć zdarzały się okresy chude, kiedy obowiązki pozakomiksowe i tak zwane życie nie pozwalały mu na regularne aktualizacje i bycie na bieżąco z komiksowymi wydarzeniami z kraju i ze świata. Wrak zawsze redagowany był niesamowicie rzetelnie i z chrobliwą, zegarmistrzowską skrupulatnością. Właśnie dlatego pozostanie on dla mnie wzorem wiarygodności i fachowości - jeśli Jarek o czymś donosił, to tak musiało być w rzeczywistości. Przebogate archiwum newsów, recenzji, publicystyki i baza komiksów wydanych w Polsce nie znikną jednak z sieci, a ich autor wciąż będzie obecny w komiksowie. Wciąż będzie biegał obwieszony aparatem po konwentach i festiwalach, nadal będzie wspierał wybrane przez siebie inicjatywy. Zatem powodzenia i wielkie dzięki za wszystko, Jarku! (KO)

Tę dość smutną wiadomość na szczęście równoważy wieść znacznie bardziej radosna. Choć informacja o ślubie Olgi Wróbel i Daniela Chmielewskiego nie jest już pierwszej świeżości, ale jak najbardziej należy poświęcić osobny wpis w Komix-Expressie, a nie tylko krótki komentarz. Otóż dnia siódmego maja 2011 roku, Olga i Daniel powiedzieli sobie "tak" i od tamtej chwili stali się pierwszą ślubną parą w polskim komiksowie, o ile się nie mylę. Kolorowe Zeszyty życzą wszystkiego najlepszego nowożeńcom na nowej drodze życia. Z niecierpliwością czekam na pierwsze efekty małżeńskiej współpracy, których przedsmak można obejrzeć i przeczytać w najnowszym numerze "Bicepsu". (KO)

Na blogu poświęconym komiksowi "Konstrukt" pojawiła się strona z trzeciego zeszytu autorskiej serii Jakuba Kiyuca. Numer pierwotnie miał ukazać się w lutym, następnie przełożono jego premierę na początek marca. Czy zamykający pierwszą historię (serię? run?) numer trafi do kiosków jeszcze w maju? Wkrótece na stronie ma pojawić się oficjalna zapowiedz. Plany Czarnej Materii są bardzo ambitnie - według relacji z Leszka do końca roku ma pojawić się jeszcze sześć zeszytów, a więc jak łatwo policzyć - jeden miesięcznie. Kiyucowi w pracy nad kolejnymi numerami (numerem?) ma pomagać tajemniczy rysownik ukrywający się pod pseudonimem Q. (KO)