Na samym początku "Flashpoint" miała być dużą opowieścią dotyczącą Flasha i rodziny tytułów z nim związanych. Myślałem, że będzie to lokalny event, o skali porównywalnej do greenlanternowego "Sinestro Corps War". Z czasem okazało się, że historia pisana przez Geoffa Johnsa (scenarzystę takich serii, jak "Green Lantern", "Flash", "Action Comics" i głównego architekta "Blackest Night) i z rysunkami Andy`ego Kuberta (świetnie znanego w Polsce, z takich albumów jak "Batman vs. Predator", "Batman i Syn", "Wolverine: Origin", "Marvel 1602") rozrośnie się do rozmiarów eventu, po którym już nic nie będzie nigdy takie samo. A dosłownie "wszystko zmieni się w mgnieniu oka". Oczywiście nikt nie brał tych zapowiedzi dosłownie - "Flashpoint" wyglądało po prostu na kolejny, wakacyjny wyciągacz pieniędzy z czytelniczych kieszeni, obrośnięty mrowiem tie-inów, one-shotów i spin-offów. Okazuje się jednak, że kiedy opadnie kurz, wszystko rzeczywiście się zmieni…
DC Comics bardzo długo odmawiało komentarzy odnośnie tego, co będzie działo się po "Flashpoint". Było to o tyle dziwne, że redaktorom wydawnictwa nagminnie zdarzało się zdradzić zakończenie trwającej jeszcze historii i przy okazji zapowiedzieć kolejny event. Pierwszego czerwca klauzula „nie mówimy o tym, co stanie się po wakacjach" przestała obowiązywać. Wczoraj oficjalnie zapowiedziano, że od września wszystkie tytuły z superbohaterskiej linii DC ukażą się z numerem 1 na okładce. W każdym tygodniu ukaże się 13 nowych tytułów, a więc w miesiącu będzie ich w sumie 52. Nowe-stare serie wprowadzą nowy status quo w odświeżonym świecie DC.
Plotki o wprowadzeniu nowej numeracji okazały się zatem prawdziwe, natomiast re-boot całego uniwersum jeszcze nie do końca, bowiem nigdzie taka informacja nie jest podana wprost, choć wiele na nią wskazuje. "To świetne miejsce na start, ale nie od samego początku" - enigmatycznie mówi DiDio. A Bob Wayne, inny przedstawiciel zarządu wydawnictwa, mówi - "zeszyty oznaczone pierwszym numerem wprowadzą czytelników do bardziej nowoczesnego, bardziej zróżnicowanego uniwersum DC". Niektórzy z bohaterów dostaną odświeżone originy, w przypadku innych skończy się jedynie na jakichś kosmetycznych korektach, niemniej zmiany mają dotknąć wszystkie postacie. Ich zasięg ma być globalny. Do tej pory bardzo często poszczególni twórcy, szczególnie ci z dużymi nazwiskami, grzebali przy biografii najważniejszych herosów. Grant Morrison przywrócił do legendy Mrocznego Rycerza sporo elementów ze Srebrnej i Złotej Ery, Geoff Johns retconnując Hala Jordana w dużym stopniu przemodelował mitologię Zielonej Latarnii. Również przy okazji najróżniejszych kryzysów wprowadzano mniejsze i większe poprawki w originach najważniejszych postaci. Tak stało się na łamach "One Year Later", a w "Infinite Crisis" przywrócono koncept wieloświata, który został zarzucony podczas przełomowego "Crisis on Infinite Earths".
Piastujący stanowisko Co-Publisher w zarządzie DC, Jim Lee przygotował odświeżony image ponad pięćdziesięciu herosów, zabierając między innymi charakterystyczne czerwone majtki Człowiekowi ze Stali. Trzeba wiedzieć, że była to część garderoby, do której Superman był przywiązany od 73 lat, nieodłączny fragment jego ikonicznego wizerunku. Lee przyznaje, że pracując nad nowymi designami chciał zachować wszystkie kluczowe elementy wizerunku poszczególnych herosów, a jednocześnie odświeżyć je i unowocześnić. Drugim architektem zmian w DCU będzie oczywiście Geoff Johns, Chief Creative Officer. Wraz z Lee będą pracowali nad nową wersją "Justice League", której premierowy numer ukaże się 31 sierpnia i będzie jedynym, obok finału "Flashpoint" komiksem ze stajni DC, który ujrzy światło dzienne tamtego dnia. Będzie to pierwszy komiks nowej ery. W składzie flagowego zespołu DC mają pojawić się wszyscy najważniejsi bohaterowie, a więc Superman, Batman (jak przypuszczam Bruce Wayne), Wonder Woman, The Flash, Green Lantern (Hal Jordan) oraz odrodzony Aquaman. Stałym członkiem ma być również czarnoskóry Cyborg oraz nowy, hiszpański (czy raczej latynoamerykański) Blue Beetle, pełniący funkcję listka figowego politycznej poprawności. W drużynie ma się w sumie przewijać około czternastu postaci. Johns zapewnia, że będzie chciał skupić się na relacjach pomiędzy poszczególnymi członkami Ligi. "Chce pokazać ich ludzki aspekt, kryjący się za maską i peleryną" - jak zapewnia uznany scenarzysta.
Oprócz samych komiksów, zmieni się również sposób ich publikacji. DC Comics jako pierwsze tak duże wydawnictwo i w tak wielkiej skali stawia na format cyfrowy. Równocześnie ze środową dostawą świeżo wydrukowanych zeszytów, wszystkie komiksy z gwiezdnej oficyny będą dostępne również w wersji gotowej do pobrania na elektroniczne czytniki. Szefowie są przekonani, że możliwość ściągnięcia historyjki obrazkowej za pomocą jednego kliknięcia sprawi, że komiksy dotrą do nowego czytelnika, który do tej pory nie potrafił trafić do sklepu komiksowego. Cyfrowa rewolucja dzieje się na naszych oczach?
DC Comics ryzykuje bardzo dużo. Na kurczącym się amerykańskim ryku komiksowym liczy się twardy elektorat, trwający przy swoich ulubionych tytułach i bohaterach bez względu na wszystko, często siłą przyzwyczajenia. Tak gruntowne i radykalne zmiany całej komiksowej oferty mają sprawić, że po kolorowe zeszyty sięgną nowi czytelnicy. Dzięki "jedynkom" ich inicjacja w superbohaterskie uniwersum ma przebiec względnie bezboleśnie. A szemrający pod nosem i złorzeczący na dramatyczne zmiany w continuity fani i tak sięgną po nowe-stare tytuły. Jestem przekonany, że na początku sprzedaż pozycji DC poszybuje w górę i wydawnictwo odbije sobie straty, które poniosło pozwalając, aby ich komiksy kosztowały ledwo trzy dolary. Wiadomo, najlepiej sprzedają się małe liczby i numery jubileuszowe. Ale co dalej?
Na początku przyszłego tygodnia w kolejnym tekście postaram się napisać o zmianach, jakie dotkną poszczególne tytuły. Spodziewam się prawdziwej nawałnicy newsów, plotek i niepotwierdzonych informacji o tym, jak świat DC będzie wyglądał po "Flashpoint".
3 komentarze:
Może posprzątają ten gnój z Batman Spółka z o.o. Ta, marzenia.
Nigdy nic nie wiadomo. Ale po co Morrison miałby przetwarzać Mrocznego na własną modłę, żeby potem zaraz to odkręcać?
Bo jego modła jest beznadziejna i głupia?
Prześlij komentarz