Znakomita saga "Wieże Bois-Maury", której jestem wiernym wielbicielem, zamknęła się w dziesięciu tomach. W dużym skrócie i jeszcze większym uproszczeniu była to opowieść o tym, jak rycerz Aymar w celu zgromadzenia środków finansowych włóczy się po gościńcach średniowiecznej Europy i Azji Mniejszej. Pozyskane fundusze ma zamiar przeznaczyć na wynajęcie mężnych wojaków, by z ich skuteczną pomocą odbić ukochany zamek Bois-Maury. Serial kończy się w lasach nieopodal warowni tuż przed pokonaniem antagonistów Aymara.
Na szczęście Hermann nie zakończył swojej opowieści w tamtym momencie i kontynuuje swoją epopeję. Kolejne tomy ukazują się pod innym szyldem – po prostu jako "Bois-Maury". Dwie zasadnicze zmiany, które wprowadził belgijski artysta, sprowadzają się do tego, że akcja każdego kolejnego tomu została osadzona w bardzo konkretnym miejscu i czasie historycznym, a głównym bohaterem kolejnego albumu jest inny potomek rodu zapoczątkowanego przez średniowiecznego rycerza.
Fabuła przedstawiona w pierwszym albumie nowego cyklu, który nosi tytuł "Assunta", rozgrywa się w Palermo, Sperlindze, okolicach Caltanissetty oraz Etny, w okresie, gdy Sycylia znajdowała się pod panowaniem Francuzów, a królem był Karol I Andegaweński. Jego bezduszne rządy oraz wysokie podatki wywoływały protesty rdzennych mieszkańców tej urokliwej krainy. Doszło do rebelii i powszechnego powstania, które wybuchło w Palermo w poniedziałek wielkanocny (stąd nazwa - nieszpory sycylijskie) 30 marca 1282 roku. Francuzi zostali rozgromieni i przegnani z wyspy, a na tronie zasiadł, pochodzący z Aragonii, Piotr III Wielki.
Głównym bohaterem odcinka jest Aymar de Bois-Maury (być może syn lub wnuk postaci z pierwotnego cyklu, ale szczegółów więzi rodzinnych scenarzysta nam nie zdradza), który walczy w drużynie rycerza Enguerranda po stronie Karola Andegaweńskiego. Razem z innymi żołdakami ścigają po całej Sycylii rudowłosą Concettę, która przewodzi miejscowej rebelii. Enguerrand i jego ludzie to krwiożercze bestie, które pozostawiają za sobą zgliszcza i trupy. Wspomniane wydarzenia to główna linia narracyjna, wokół niej osnuto inne, nie mniej znaczące, epizody. Aymar walczy dzielnie, nie zważając na przelaną krew, ale do czasu… Przyjdzie mu pojedynkować się z rycerzami własnej drużyny. W konsekwencji ostatniego starcia będzie zmuszony się ukrywać. W międzyczasie zdąży się zakochać i zaprzyjaźnić z miejscowym przewodnikiem.
Nie chcę zdradzać więcej szczegółów. Hermann jako scenarzysta sprawia się wyśmienicie, co oczywiście znajac "Wieże" nie może być żadnym zaskoczeniem. Skrypt został perfekcyjnie dopracowany. Każde, niewielkie nawet, zdarzenie czy rozmowa bohaterów służy budowaniu napięcia i klimatu. Epizody, niczym małe elementy układanki, składają się w jeden spójny wzór. Komiks czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem. Na plus należy zapisać także wprowadzenie do historii wielu interesujących, dobrze zbudowanych postaci. W całym przedstawieniu blado wypada jedynie tytułowa panna. Ale taką dostała rolę – gra milczącą i dystyngowaną piękność.
W "Wieżach" artysta przyzwyczaił nas, że z wielką dbałością i precyzją historyczną podchodzi do przedstawienia elementów scenografii (zamków, uzbrojenia, odzieży czy krajobrazu). Nie inaczej jest w omawianym albumie. Dla przykładu: proszę zwrócić uwagę na proporzec trzymany przez jeźdźca w kadrze drugim na pierwszej planszy lub środkowy panel na stronie 18 przedstawiający zamek w Sperlindze, a następnie poszperać w internetach w poszukiwaniu zdjęć tejże warowni. Warstwa graficzna albumu prezentuje się bardzo dobrze. Uwagę przykuwają subtelne, lekko pastelowe, kolory. Mam wrażenie, że w porównaniu z pierwotnym cyklem, kreska Hermanna się trochę zmieniła, stała się bardziej delikatna i dokładna. Chociaż pozostała maniera, aby przedstawiać postaci mało urodziwie, chlubny wyjątek stanowi – z wiadomych względów – Assunta di Mancuso.
Debiut nowego sezonu "Bois-Maury" należy uznać za bardzo udany. Otrzymaliśmy komiks posiadający znane i cenione przez czytelników elementy swoich poprzedników: precyzyjny, ciekawy scenariusz i intrygującą warstwę graficzną. Odpadła serialowa konieczność śledzenia losów jednej postaci w kolejnych odcinkach. Co może przemawiać na korzyć, gdyż po poszczególne tomy będzie można sięgać wybiórczo. Osobiście mam zamiar przeczytać komplet. I wszystkich szczerze namawiam do przyjęcia takiej samej strategii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz