"Alda" to już piąty album serialu "Wieże Bois-Maury", ukazał się w naszym kraju niespełna miesiąc temu. Tom zamyka pierwszy sezon opowieści stworzonej przez Hermanna Huppena. Kolejny sezon także liczy sobie pięć tomów; natomiast jedenasty, cytując słowa Wojtka Szota – redaktora prowadzącego z Wydawnictwa Komiksowego – "ponoć zamyka całość". Warszawska oficyna zapowiada, że w sierpniu wznowi publikowanie serii.
Łącznie na tych jedenastu tomach seria się nie kończy, gdyż produkowany i wydawany jest nadal, aktualnie liczy sobie piętnaście albumów, ale od dwunastki Hermann rysuje do scenariusza syna – Yves Huppen.
Wracając do "Aldy", to mamy do czynienia z kolejną świetną produkcją Hermanna. Autor daje popis wielkiego kunsztu narracyjnego i graficznego. Tytułowa Alda to bohaterka, którą mieliśmy okazję poznać w trzeciej części, która nosi tytuł "Germain". Warto przypomnieć sobie dramatyczne wydarzenia przedstawione w tamtym tomie. Wraca przejmująca, ostatnia scena, gdy Alda cierniem wydłubuje oczy swojemu oprawcy.
Hermann raz jeszcze przywołuje postaci, które występowały w poprzednich albumach. To, że pojawiają się błędny rycerz Aymar de Bois-Maury i jego giermek Oliwier, jest czymś oczywistym i nietrudnym do przewidzenia. Ich losy, kolejny raz, splatają się byłym murarzem bez lewej dłoni, który swoje życie, jak pamiętamy z pierwszego albumu, zawdzięcza rycerzowi Bois-Maury. Germain będzie miał okazję spłacić dług wdzięczności wobec szlachetnego pana; niewiele brakuje, a dla obu może się ta przygoda skończyć bardzo źle.
Dodatkowo scenarzysta dobudowuje interesującą biografię Aldzie; ledwo ocalała, co przedstawiono w albumie trzecim, aktualnie jest właścicielką oberży, która bardzo dobrze prosperuje, przyciąga ludzi z całej okolicy, pragnących dobrze zjeść, napić się i zabawić. Gospoda musi znajdować się niedaleko ziem i zamku należącego do pana Yvona de Portela, gdzie zatrzymują się Aymar i Oliwier. Ale nie tylko oni, bo i banda rzezimieszków i złodziei, do której należy Germain. Hermann wspaniale splata losy swoich bohaterów, ich ścieżki przecinają się na zamku lub w lesie nieopodal zamku kasztelana de Portela. Biografie głównych postaci zazębiają się ze sobą, niczym dobrze naoliwione zębatki – chociaż to trefna metafora, gdyż odwołująca się do elementów mechanicznych, a belgijski artysta robi to z niebywałą gracją, jakby od niechcenia; pięknie sprawia, że wszystko do siebie pasuje.
Pisząc o tej serii zwracałem uwagę na bardzo klasyczny układ kadrów na planszy. Niewiele się w tej kwestii zmienia, czytelnik nie uświadczy eksperymentów á`la Andreas. Większość plansz jest równo podzielona na zestaw trzech pasków, w których zwykle mamy od dwóch do czterech pojedynczych kadrów. Układ kadrów jest asymetryczny, pionowe linie podziału prawie nigdy nie ciągną się przez całą stronę. Taki sposób budowania planszy jest statyczny, opowieść się snuje, pięknie snuje we właściwym sobie, równomiernym rytmie. Wypada jeszcze wspomnieć o kolorach, tym razem nakładał je sam Hermann, trzeba przyznać, że są bardzo atrakcyjne, prezentują się najlepiej ze wszystkich opublikowanych dotąd albumów.
Na zakończenie chciałbym się podzielić pewną informacją. Po przeczytaniu "Aldy" nabrałem ochoty na przeczytanie całego sezonu jeszcze raz. Wyjąłem z półki pozostałe cztery tomy i przeczytałem całość od początku. To było bardzo miłe doznanie czytelnicze. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz