Na okładce komiksu „Fabryka”, francuski autor Nicolas Presl umieścił na czerwonym tle wystające kominy należące do tytułowej budowli. Skojarzenia nasuwają się same, czy skierujemy nasze myśli w stronę holocaustu, czy też ideom socjalizmu to cały czas będziemy szli tropem narzuconym przez autora.
Przedstawiona w jego komiksie wizja totalitarnego świata jest zbudowana na fundamentach już dobrze nam znanych literackich, czy to filmowych antyutopii. Moim pierwszym skojarzeniem, gdy zobaczyłem okładkę „Fabryki” była Elektrownia Battersea, której zdjęcie zdobi album „Animals” Pink Floydów. Nie da się wykluczyć, że moje skojarzenie było trafne, w końcu jak dobrze wiemy od tej płyty do totalitarnej rzeczywistości z "Folwarku Zwierzęcego" Orwella jest rzut beretem.
Wykreowany przez Presla świat to miejsce, w którym każda dziedzina sztuki jest skutecznie eliminowana, a każdy odmieniec ścigany i eksterminowany. To w tej ponurej rzeczywistości mały chłopiec, który u dłoni ma jeden dodatkowy palec musi ukrywać się i uciekać przed bezwzględną policją. Niestety, czytelnik z każdą minutą wgłębiania się w wykreowany przez autora świat ma nieprzerywalne uczucie déjà vu. Wydaje mi się, że nawiązania Presla do literatury, popkultury i historii są zbyt namacalne, przez co komiksowa rzeczywistość nie przeraża nas tak mocno, jak powinna. Nie chce mi się wierzyć, że w temacie antyutopijnych wizji już wszystko zostało powiedziane. Czy faktycznie Orwell, Bradbury, Golding i mroczne widmo II Wojny Światowej to odpowiednie podstawy do kreowania takiej rzeczywistości?
Oczywiście, że nie i możliwe, że twórca dobrze zdaje sobie z tego sprawę. On z premedytacją idzie w tym kierunku, aby jego historia i miejsce wydarzeń były spójne z resztą komiksu.
Presl jako rysownik sięga po niesamowite formy wyrazu. Jego czarno-białe rysunki przypominające kubistyczny styl Picassa jak i karykaturalne obrazy George Grosza potęgują nerwową atmosferę komiksu. Lecz największa siła jego stylu ujawnia się w momencie, gdy swoich bohaterów, wyglądających jakby zeskoczyli z „Guerniki”, nacechowuje ekspresją kina niemego. W „Fabryce” nie pada żadne słowo, lecz autor znając zasady operowania mową ciała aktorów kina niemego, przenosi pantomimiczne gesty na swoich bohaterów. Ma się wrażenie jakby oglądało się Fritza Langa, który właśnie przestał wzorować się ekspresjonizmem i przerzucił się na kubizm.
Ta pantomima, którą posługują się postacie w komiksie wzmacnia jeszcze bardziej emocje wiążące się z losem głównego bohatera. Twórca komiksu udowadnia, że do ukazania uczuć wystarczają odpowiednie gesty i charakterystycznie wyeksponowana mimika. Charlie Chaplin w czasie zmierzchu kina niemego bronił swojego dziedzictwa podobnymi argumentami. Chaplin uważał, że w okazywaniu uczuć w filmach najważniejsze są zdolności aktorskie, a nie dźwięk, który najprościej w świecie nijak pasował do przedstawiania emocji. Ten wielki twórca swój ostateczny manifest skierowany przeciwko udźwiękowieniu kina przedstawił w filmie "Dzisiejsze czasy". W filmie, który pasuje jak ulał do kulturowych wzorców Nicolasa Presla. W jednej ze scen dziejących się w fabryce robotnik Charlie jest poganiany do bardziej efektywnej pracy przez krzyczącego szefa fabryki. Chaplin konfrontuje te postacie na zasadzie kontrastu pantomimy i dźwięku (szef fabryki wyjątkowo używa głosu, ale słyszymy go tylko przez głośnik). Uważa on, że głos dominuje nad naszą indywidualnością. W jego filmie jest symbolem dyktatury, władzy. Reżyser "Gorączki złota" zapytany kiedyś co sądzi o filmach udźwiękowionych odpowiedział "Filmy mówione? Możecie napisać, że ich nie cierpię. One zniweczą najstarszą sztukę świata, sztukę pantomimy. One unicestwią wielkie piękno milczenia."
Trzeba przyznać Nicolasowi Preslowi, że jak mało kto wie czym jest to wielkie piękno milczenia. I brak słów w jego komiksie to najmocniejsza tuż obok rysunków strona „Fabryki”.
Fabryka Presla jak i ta występująca w filmie Chaplina mają także wspólną wymowę. To symbole zmechanizowanego świata, w których małe jednostki giną w ich wielkich trybach i tłokach.
Ta wcześniej wspominana przeze mnie nieoryginalność wymyślonego przez Presla totalitarnego świata może być także tłumaczona tym, że autor chciał stworzyć historię jak najbardziej uniwersalną. W końcu wydarzenia w komiksie mogłyby się wydarzyć dosłownie wszędzie. Ale pomijając ten zarzut trzeba przyznać, że autor kawałki inspiracji układa w przepiękną całość. Może będę już nudny z tym cytatem, ale kolejny raz przypomnę słowa Godarda „Nie chodzi o to, co skądś zabierasz – chodzi o to, gdzie zabierasz.”
Popkulturowa świadomość Nicolasa Presla jest ogromna, dzięki czemu jego „Fabryka” stała się przejmującą opowieścią o prześladowaniu i walce jednostki z trybikami niesprawiedliwego świata. W dodatku została nam przedstawiona w niesamowicie oryginalnym i przepięknym stylu.
Komiks „Fabryka” Nicolasa Presla został wydany przez krakowskie wydawnictwo Lokator. Cieszę się z tego bardzo, ponieważ darzę Lokatora wielką sympatią i zawsze, gdy przebywam na krakowskim Kazimierzu staram się do nich zaglądnąć. „Fabryka” jak i kolejny komiks Presla „Boska Kolonia” to pierwsze kroki tego wydawnictwa w świecie powieści graficznych. Mam nadzieje, że niedługo przedstawią nam swoje kolejne plany wydawnicze. Trzymam kciuki za jakieś klasyczne tytuły!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz