Wydawałoby się, że w rękach Zygmunta Similaka postać Onufrego Zagłoby ma wszystkie dane, aby stać się prawdziwą ozdobą jego komiksowego dorobku. W historycznych dekoracjach i z humorystycznym materiałem twórca związany ze Strefą Komiksu/Wydawnictwem Roberta Zaręby nie raz udowadniał, że potrafi sobie nieźle poradzić.
Z „Trylogii” zapamiętałem Zagłobę nieco inaczej, niż próbuje go Similak przedstawić. Imć szlachcic, choć chętniejszy do szklanki, niż do bitki, przez Henryka Sienkiewicza odmalowany został z dużą dozą sympatii, choć zżymający się na nasze narodowe przywary pod znaku sarmatyzmu, mieliby mu wiele do zarzucenia. Niemniej jego zasługi dla Rzeczypospolitej są niepodważalne, a skrzący się od konceptów rozum przeszedł już do literackiej historii. W ujęciu similakowym natomiast Zagłoba to ochlej, patologiczny łgarz, dureń, nijak nie budzący czytelniczej sympatii w przeciwieństwie do swojego pierwowzoru. Swoje przewagi na polu bitwy zawdzięcza zwykle dzielnemu inaczej rumakowi, a przygody, o których opowiada w przydrożnych karczmach ocierają się o slapstickowy absurd. Bo jak inaczej określić historię o tym, jak to nasz bohater trafił na kurację odchudzającą prowadzoną przez zakonników będąc przekonanym, że zmarł i do piekła trafił. Niewiele w tym ducha „Trylogii”, a więcej mocno przerysowanego komiksowego humoru, rodem z „obrazkowych filmów” polskiej prasy około wojennej. Dowcip jest gruby (choć trafiają się bardziej wyrafinowane fragmenty), nie tyle na granicy dobrego smaku, co zahaczający o autoparodię.
Zastanawiam się dlaczego Similak w taki sposób wystylizowanemu Zagłobie, a więc opojowi i durniowi, dał wgląd w przyszłe dzieje Polski. Wizja tego, co czeka naród, to chwyt godny wielkiej poezji romantycznej, który był zarezerwowany jedynie dla jednostek wyjątkowych… Może nie miałbym z tym takiego problemu, gdyby przy tej okazji autor nie uderzał w nieznośnie martyrologiczne tony, a jeśli już się na to zdecydował, to niech przynajmniej robi to dobrze. Nie wymagam finezji godnej „Wielkiej Improwizacji”, ale sceny wizyjne i wizyta Zagłoby w teraźniejszości to najsłabsze momenty tego albumu. Ociekające kiczem i najgorszą tandetą.
Ale to narodowe cierpiętnictwo jakoś jeszcze bym przeżył. Znacznie bardziej przeszkadzają mi akcenty antysemickie, które choć delikatne, podskórne, są jednak bardzo irytujące, bo bazują na najbardziej prymitywnych stereotypach. I nawet nie są przy tym śmieszne. Niewybredna antyniemieckość i silny antyklerykalizm nie pierwszy raz pojawiają się w tekstach Similaka, który nawet nie próbuje ukrywać swojego ideologicznego zabarwienia swoich tekstów. To zresztą dość ciekawa perspektywa spoglądania na jego komiksy.
Jeśli idzie o warstwę formalną – przy okazji „Zagłoby” wypada powtórzyć to, co poprzednio pisałem o Zygmuncie Similaku. Może i karykaturzysta to sprawny, ale z materią komiksową radzi sobie znacznie gorzej. Pod względem strukturalnym Similak ma trudności z zakomponowanie pełnometrażowej fabuły. Z polepionej z krótszych epizodów opowieści, będących często zagłobowymi gawędami o jego brawurowych czynach, ciągle wyłażą szwy. Sloganem opowieści o opowieściach nie da się zatuszować braku solidnej linii fabularnej, nieumiejętnym rozłożeniem akcentów napięciowych i braku satysfakcjonującego finału.
Kadry są mało zróżnicowana, drugim planom brakuje głębi i zróżnicowania. Choć (jak rozumiem – programowo) przerysowane ilustracje sąsiadują z utrzymanymi w bardziej realistycznym stylu to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niektóre z nich są bardzo niedopracowane, często wręcz niedbałe. Zresztą, estetyka samego wydania, jak i takich elementów, jak nasycenie czerni, rozkład dymków czy czcionka również pozostawia wiele do życzenia.
Interteksualna kontynuacja dziejów jednego z najsłynniejszych rycerzy kresów Rzeczypospolitej wypada blado. Uwikłana w autorskie resentymenty, odchodząca od utrwalonego w literaturze wizerunku głównego bohatera nie ma do zaoferowania właściwie nic oprócz rubasznego humoru i ociekającego tanim patosem patriotyzmu.
16 komentarzy:
Czytając "Zagłobę" miałem nieodparte wrażenie jakbym miał styczność z odpadami po "Opowieściach Koka".
Fajnie, że ktokolwiek recenzuje komiksy Strefy, bo jakoś recenzenci dziwnie milczą w tym temacie.
Jakubie, rozumiem antyniemieckość i antyklerykalizm (choć mi akurat to nie przeszkadza, bo ani szwabów, ani kleru nie lubię) ale gdzieś Ty sie dopatrzył antysemityzmu?! W postaci chciwego Żyda karczmarza? Przecież wszystkie postacie w tym komiksie są na komiksowy sposób przerysowane, jak zresztą sam zauważyłeś.
To nie wiesz Robercie, że postacie Żydów można ukazywać tylko w dobrym, albo bardzo dobrym świetle? I nic to, że w kresowych województwach aż się roiło od powszechnie znienawidzonych arendarzy-kombinatorów tej narodowości (na co zresztą odnajdujemy potwierdzenie w źródłach z epoki)co odbijało się krwawą czkawką przy okazji każdego z kozackich wystąpień. Ma być fajnie, miło i przyjemnie. Bo w innym wypadku jakiś mądry krytyk (nie znający przy tym realiów epoki)doklei utworowi antysemicką łatkę...
W następnym komiksie wprowadzę postać ciemnoskórego Żyda-geja przeprowadzajacego staruszkę-mocherkę przez ulicę. Mam nadzieję, że zmyję tym grzech nietolerancji.
Robercie - dobrze mnie wyczułeś. I do końca nie wiem co mam Ci odpisać. Jest antyniemieckość, jest antyklerykalizm i jest antysemityzm - jest wojujący "Hitlerek", głupi braciszkowie i stereotypowo odmalowany Żyd-karczmarz (nota bene - z tego co pamiętam nic z fabuły nie wskazuje na to, aby był chciwy, ale to nawiasem mówiąc).
Wszyscy są przerysowania. Antysemityzm mnie irytuje bo strukturalnie i semantycznie ma najmniejsze znaczenie, opiera się na głupim stereotypie i nie jest wcale, a wcale zabawny (w sensie jego potencjał artystyczny nie został zupełnie wykorzystany).
Skąd, jeśli można wiedzieć jakiekolwiek zarzuty o jakąś poprawność polityczną i inne bzdury imputowane przez anonima?
Nota bene ja mógłby się teraz do twojej :poprawności" przyczepić - skoro antyniemieckość i antyklerykalizm ok, to czemu antysemityzm jest be?
Scenka z karczmarzem nie jest antysemicka w żadnym calu. Jedyne, co można z niej wywnioskować, to spryt Zagłoby.
Osobiście chciałem usunąć bądź przerobić tę scenkę ale później doszedłem do wniosku, że komponuje się ona z całościa utworu i nie ma sensu jej ruszać. Tym bardziej, że komiksy Similaka, do których on sam napisał scenariusze zbierają znacznie lepsze recenzje niż te, do których ja je napisałem. A przecież wiesz, jak brzmi zasada Hipokratesa, którą z powodzeniem można zastosować do pracy redaktora? :)
Wskaż najpierw owe "bzdury" Kubo bo nie wiem do czego mam sie odnieść. Chodzi Ci o "bzdury- źródła z epoki"? Po prostu śmieszy mnie czepialsto o to, że ktoś ośmielł się ukazać Żyda (a z tego co rozumiem także Niemca i księdza) w nieprzychylnym świetle. Rozumim, że Twoim zdaniem nie ma w komiksie miejsca dla Żydów-sukinsynów i takowi w przyrodzie nie występowali... Jeśli tak sądzisz to znaczy, że żyjesz w kompletnie odrealnionej rzeczywiśtości.
Robercie, ale w czym masz problem? Jeśli w Twojej opinii i narracji ta scena nie jest antysemicka to czemu się przejmujesz, że ktoś w swojej narracji tak uważa? Utrwalanie krzywdzącego stereotypu, które nie służy niczemu oprócz tego, to dla mnie jest antysemityzm. I sam w sobie by mnie nie przeszkadzał w tym przypadku, gdyby był źródłem jakiegoś interesującego chwytu. Ale nie jest i pozostaje tylko antysemityzmem.
I dlaczego nie boli Cię, że wytknąłem Ci antyklerykalzim i antyniemieckość, a to akurat Cię boli? Dziwnie pojmowana poprawność polityczna?
W obecnych czasach krzywdzącym stereotypem jest przede wszystkim odnajdywanie różnych -izmów w miejscach gdzie ich nie ma (zwłaszcza gdy czujemy się dzięki temu lepsi i światlejsi). A niestety właśnie to - niczym smarkacz z gimnazjum - uczyniłeś. Poczytaj źródła z epoki lub co najmniej kompetentne opracowania (np. trylogię Henryka Wisnera "Rzeczpospolita Wazów") i dopiero wówczas sil się na stwierdzenia przynależne autorytetom. Dzieciak z Ciebie Kubo.
Jakubie, ja nie mama żadnego problemu z tym komiksem.
Nie dostrzegam antysemityzmu, bo go tam nie ma, dlatego jestem zaskoczony, że ktoś inny go widzi.
To samo tyczy się antyniemieckości. W komiksie pojawia się postać do złudzenia przypominająca Hitlera, która później powraca w wizji Zagłoby w czasie II wojny światowej. Gdzie tu antyniemieckość? No, gdyby nie wróciła, to rzeczywiście byłby problem.
Co do antyklerykalizmu, to zawsze jest on godny najwyższej pochwały, tym bardziej w naszych realiach. I chyba jeszcze nie widziałeś pełnych możliwości pana Zygmunta na tym polu :D
Widzę, że nie dojdziemy Robercie do porozumienia. Tam, gdzie ja widzę antyniemieckość i antysemityzm budowany na tej samej zasadzie, ty widzisz tylko jedną stronę medalu. Co więcej - część zaangażowania Similaka wartościujesz pozytywnie (antyklerykalizm), a część negatywnie (antysemityzm) [ ale nota bene ja nie przytaczam Ci żadnych opracowania historyczno-socjologicznych, jacy to księża są dobrzy, bo masz swoje racje w tej sprawie i są one słuszne ].
Wydaje mi się, że mamy inną wrażliwość w tej sprawie lub różnimy się przy definiowani naszych podstawowych pojęć.
Nie czytałem jeszcze tego komiksu, ale na serio pokazanie Żyda jako karczmarza, to jest już antysemityzm? Kogo to krzywdzi albo obraża? Czy naprawdę każdy przypadek posłużenia się stereotypem, to jest już przejaw nastawienia anty i obśmiewanie? Nie dajmy się zwariować z tą poprawnością polityczną, bo to już czasem przybiera tak absurdalne formy, że za chwilę wszyscy będą się obrażać za wszystko.
Jaszczu - jest antysemityzm i jest antysemityzm. Jest chodzenie na manifestacje pod sztandarami neonazistowskich organizacji i krzyczenie "Żydzi do gazu" i jest tworzenie krzywdzące/uderzające jakąś grupę społeczną/rasową/wyznaniową narracji poprzez stereotypowe przerysowanie ten stereotyp (mający lub nie mający nic wspólnego z rzeczywistością) utrwalające. Nie wiem, czy wyrażam się naprawdę nie jasno, ale od kilku komentarzy, próbuje wyklarować swoje stanowisko w tej sprawie. I mój problem z nim polega, że jest niezbyt interesująco rozegrany, co stoi w tekście!
Jaszczu - ale w tym przypadku tak właśnie jest (według mnie oczywiście)! Postać karczmarza jest przedstawiona w negatywnym świetle.
I dajcie spokój z tą polityczną poprawnością - po prostu jesteśmy uczuleni nie na 'izm, tylko właśnie na antysemityzm (o czym świadczą komentarze).
Kuba, ja rozumiem, że stereotyp może kogoś urazić, kiedy przerysowane, uwydatnione są jakieś negatywne cechy (chciwy Żyd, Polak - złodziej samochodów itd.). Ale co do licha jest negatywnego w byciu karczmarzem? :)
Gdyby karczmarza w komiksie "zagrał" Tatar, to wtedy byłoby OK?
Prześlij komentarz