środa, 16 stycznia 2013

#1221 - Najlepsze z Semika: część pierwsza

Wydawnictwo TM-Semic, które później zostało przemianowano na Fun-Media, przez niemal 14 lat obecności na polskim rynku wydało w sumie ponad dziewięćset pozycji. W tym zalewie komiksowej taśmowej produkcji zza Oceanu, w większości schlebiającej najprostszym gustom miłośników przygód strzelających laserami z dupy herosów, da się wyłowić kilka rzeczy wybitnych i jeszcze więcej bardzo dobrych oraz dobrych. Takich, które po tylu latach i odarciu z sentymentalnej otoczki ulubionego komiksu z dzieciństwa, bronią się swoją jakością.

Odkurzając moje półki na święta i porządkując komiksozbiór, niejako przy okazji podjąłem się próby wytypowania najlepszych komiksów wydanych przez TM-Semic. Przeglądając, podczytując i selekcjonując wyszło mi, że optymalną liczbą, w której pomieszczą się wszystkie godne uwagi pozycje, będzie 25. Oczywiście, mój wybór naznaczony jest subiektywnością, ale jak zwykle chciałem wskazać to, co najciekawsze, istotne w historii polskiego i światowego komiksu (przynajmniej tego superbohaterskiego), a przy tym prezentuje wysoki poziom artystyczny.

25. "Zemsta Złowieszczej Szóstki" ("Spider-Man" #8-9/93; Erik Larsen)
Na mojej liście nie mogło zabraknąć typowo superbohaterskiej nawalanki, bo w tym przecież Semic się specjalizował. Wahałem się jeszcze pomiędzy szeregiem "X-Men" rysowanych przez Jima Lee, ale zdecydowałem się na "Zemstę Złowieszczej Szóstki", w której Erik Larsen stanął na wyżynach swoich możliwości. Wypełniona po brzegi akcją, gościnnymi występami i stworami z innych wymiarów opowieść o kolejnym pojedynku Człowieka Pająka z Doctorem Octopusem i jego złowieszczymi kolegami zasługuje aby znaleźć się choćby na ostatnim miejscu mojego rankingu.

24. "Torment" ("Mega Marvel" #1/93; Todd McFarlane)
Nigdy nie przepadałem za metodą opowiadania wypracowaną przez Todda McFarlane`a. Zawsze irytowało mnie jego odchodzenie od wizualnej płynności, na rzecz do przesady rozwleczonej narracji werbalnej i statycznej grafiki, ograniczonej często tylko do roli dekoraci. Nie mogę jednak nie docenić "Cierpienia" za jego sugestywny, niepokojący klimat, a przyszłemu twórcy "Spawna" trzeba przyznać, że miał własną, oryginalną wizję Człowieka Pająka – tego złośliwie powyginanego, oplecionego pajęczynami i z fryzurką rodem z "Mody na sukces". Oprócz swoich walorów artystycznych "Torment" okazał się wielkim sukcesem komercyjnym i sprzedawszy się łącznie w ponad 2 milionach egzemplarzy przyczynił się do wielkiego komiksowego boomu na początku lat dziewięćdziesiątych.

23. "Punisher: Rok pierwszy" ("The Punisher" #1/96; Dan Abnett, Andy Lanning i Dale Eaglesham)
Popularny DnA, czyli duet scenarzystów – Dan Abnett i Andy Lanning – dziś znani są z fantastycznego odnowienia kosmicznego zakątka uniwersum Marvela, w połowie lat dziewięćdziesiątych na nowo opowiedzieli historię o tym, jak Frank Castle stał się Punisherem. A było to jeszcze zanim Garth Ennis zrobił z Pogromcy psychopatycznego mordercę, nie różniącego się niczym od swoich ofiar. W tej świetnie napisanej i niezgorzej narysowanej historii zobaczymy zrozpaczonego ojca rodziny z perspektywy detektywów prowadzących śledztwo w sprawie morderstwa rodziny Castle`ów.

22. "Green Lantern: The Road Back" ("Green Lantern" #3-6/93; Gerard Jones i Pat Broderick)
I mamy pierwszą historię, która zdefiniowała status jednego z najważniejszych bohaterów DC po pierwszym "Kryzysie". "The Road Back" otwiera trzeci on-going, którego bohaterem jest Zielona Latarnia. Dziś określilibyśmy ją jako superbohaterskiego snuja, w którym Hal Jordan, sprzed ery Geoffa Johnsa i Nowej 52, przemierzając pieszo Amerykę próbuje pogodzić się z niełatwą rolą międzygalaktycznego stróża prawa i zrozumieć samego siebie. Choć momentami Gerard Jones popada w pretensjonalne tony, a narracja jest mocno niedzisiejsza, komiks wciąż robi wrażenie swoją dojrzałością. W ogóle "Green Lantern" przez cały, krótki okres pobytu w Polsce miał szczęście do naprawdę dobrych historii.

21. "Lobo: Nieamerykańscy gladiatorzy" ("Wydanie Specjalne" #1/98; Alan Grant, John Wagner i Cam Kennedy)
Świetny cover Mike`a Mignoli skrywa najlepszy komiks z Ważniakiem, który nie został narysowany przez Simona Bisley`a. Choć Cam Kenndy silący się na bardziej przystępną mainstreamowi kreskę nie może się równać z Bizem, to na wysokości zadania stanęli Grant i Wagner, opowiadając historię o kosmicznym teleturnieju odbywającym się na planecie Mondo Carno, w którym bierze udział ostatni Czarnianin. Zarówno w sportowej, jak i niesportowej walce nikt z Lobo nie może się równać, nawet nieuczciwi organizatorzy chcący wydymać zwycięzcę. Głupi, naprawdę głupi błąd.

20. "The Punisher: Warzone" ("The Punisher" #3/93; Chuck Dixon i John Romita Jr.)
W epoce Semica Punisher miał szczęście do świetnych rysowników – wczesny Larsen i Lee, odważny Mark Texiera, okazjonalnie Bisley, czy właśnie znajdujący się w swojej szczytowej formie John Romita Jr. Autor jednego z najbardziej charakterystycznych portretów Franka miał szczęście pracować z Chuckiem Dixonem, solidnym komiksowym scenarzystą, przy rozkręcaniu nowej serii z Pogromcą. Warto również pamiętać, że dzięki sukcesowi komercyjnemu tego czarno-białego grubaska (jak na tamte czasy) TM-Semic wrócił do publikowania komiksów o większej, niż zwykły zeszyt, objętości. Bez "Warzone" nie byłoby ani "Wydań Specjalnych", ani "Mega Marveli".

19. "Batman/Sędzia Dredd: Sąd nad Gotham" ("Wydanie Specjalne" #4/93; Alan Grant, John Wagner i Simon Bisley)
To był szok. W epoce, kiedy superbohaterowie jeszcze raczkowali, a o miszczowskich edycjach i ekskluzywnych folijkach jeszcze nikt nie marzył, ukazał się komiks, który stał się potem legendą. Przede wszystkim standard wydania komiksu w formacie graphic novel, na kredowym papierze i z lakierowaną okładką był czymś zupełnie niecodziennym. Po wtóre – był to debiut Simona Bisley`a na polskim rynku, którymi swoim rysunkami robionymi z malarskim rozmachem, pełnymi nieokiełznanej energii pokazał, jak wielka moc drzemie w medium. Przez przyzwoitość przemilczę fabułę, która choć raziła swoją crossoverową schematycznością, mogła robić wrażenie mrocznym klimatem. W 1993 roku "Sąd nad Gotham", pod względem komercyjnym okazał się spektakularną klapą i przyniósł Semikowi duże straty, na jakiś czas lecząc go z wydawania komiksów albumowych. W kilka lat później cieszył się już statusem komiksu kultowego i jednego z najbardziej poszukiwanych reliktów lat dziewięćdziesiątych.

18. "Batman vs. Predator" ("Wydanie Specjalne" #2/93; Dave Gibbons i Andy Kubert)
Niewiele crossoverów polegających na wrzucaniu Alienów lub Predatorów gdzie tylko popadnie wychodzi dobrze, ale przybycie Łowców do upalnego Gotham i zaaranżowanie jego pojedynku z Mrocznym Rycerzem wypadło nie tylko naturalnie, ale okazało się znakomitą opowieścią. Dave Gibbons, który przeszedł do historii, jako autor oprawy wizualnej w "Strażnikach", tym razem występuje w roli scenarzysty. Jego skrypt przynoszący na myśli naprawdę świetne kino sensacyjne brawurowo zilustrował Andy Kubert. O ile o dwóch kontynuacjach "B. vs. P." można spokojnie zapomnieć, tak na pierwszą naprawdę warto się skusić.

17. "Batman: Venom" ("Wydanie Specjalne" #4/94; Dennis O`Neil, Trevor Von Eeden, Russel Braun i Jose Luis Garcia Lopez)
Kolejny z preludiów do upadku nietoperza. Znajdujący się na początku swojej kariery Bruce Wayne wciąż uczy się fachu zamaskowanego obrońcy Gotham. Uczy się na własnych błędach – kiedy Batmanowi nie udało się uratować małej dziewczynki musi stać się lepszy. Pomoże mu w tym narkotyk, zwany Jadem, ale lekcja, jaką odbierze Mroczny Rycerz będzie ciężka i bolesna. "Venom" pokazuje bardziej ludzką stronę Bruce`a, który zmaga się z narkotykowym nałogiem. W końcu, jako człowiek, triumfuje. Dennis O`Neil poruszając problem uzależnienia unika zarówno nachalnego dydaktyzmu, jak i spłycenia tematu.

16. "Lobo Powraca" ("Wydanie Specjalne" #1/96; Alan Grant, Keith Giffen i Simon Bisley)
Co tu dużo pisać – Lobo powraca! I robi to w znakomitym stylu szczerząc gołe, blade dupsko na okładce. Tym razem Ważniakowi przypadkiem zdarza się wyciągnąć kopyta i trafia do… nieba. Grant, Giffen i Bisley dalej brną w radosną brutalność, przy okazji starając się urazić uczucia religijne, jak największej liczby wyznań. Jeśli miałbym coś wytknąć temu albumowi to zwróciłbym uwagę Bizowi, że nie końca się przykłada. Jasne, chłop ma talent nieziemski, ale porównując "Lobo powraca" z "Ostatnim Czarnianinem", ten drugi wygląda zdecydowanie korzystniej.

15. "Batman: Miecz Azraela" ("Wydanie Specjalne" #1/94; Dennis O`Neil, Joe Quesada i Kevin Nowlan)
Jeden z prequeli do "Knightfallu" i w tym gronie zdecydowanie najlepszy, wprowadzający do batmanowego continuity postać Jeana-Paula Valley`a, który w niedalekiej przyszłości miał stać się następcą Bruce`a Wayne`a. Zdecydowanie najefektowniej narysowana opowieść z Mrocznym Rycerzem (Biz na drugim) – Joe Quesada na początku lat dziewięćdziesiątych znajdował się u szczytu formy, ale nie dałby rady bez znakomitego Kevina Nowlana (blisko listy był jego "Superman/Aliens"). Co ciekawe, Batman odgrywa tu raczej dość poślednią rolę – pełna wartkiej akcji fabuła skupia się na zmaganiach Jean-Paula z Zakonem Świętego Dumasa. Historia jest na poziomie, ale "Miecz Azraela" swoje miejsce na liście zawdzięcza fantastycznym rysunkom – ach, te niezapomniane sceny zimowe!

14. "Najlepsi wrogowie" ("Spider-Man" #10/95; J.M. DeMatteis i Sal Buscema) oraz "Dziedzictwo Osbornów" ("Spider-Man" #10/93; J.M. DeMatteis i Sal Buscema)
Wyjątkowo na jednej pozycji postanowiłem wyróżnić dwa komiksy, które nie są kolejnymi częściami jednej historii, ale połączone są ze sobą wątkiem Harry`ego Osborna. Przyjaciel Petera Parkera jeszcze ze szkolnych czasów, który idąc drogą swojego ojca Normana, oryginalnego Green Goblina, podobnie jak on, zatraca się w otchłani szaleństwa. Jednak pojedynek pomiędzy łotrem a herosem zamiast nad wieżowcami Nowego Jorku, rozgrywa się w sferze psychologicznej i emocjonalnej. DeMatteis jak zwykle po mistrzowsku naszkicował dylemat Petera i Harry`ego, a pomógł mu w tym Sal Buscema - artysta, którego styl i charakterystyczne kwadratowe głowy były przedmiotem gwałtownych dyskusji na stronach klubowych, a dziś nie sposób nie docenić jego kunsztu.

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Za dzieciaka uwielbiałem Zemste Złowieszczej szóstki. Powtarzając po latach, myślałem tylko o tym jak brutalnie pociachali u nas ten komiks. A szkoda.

Anonimowy pisze...

Bardzo dobry pomysł :) TM-Semica nigdy za wiele.

Anonimowy pisze...

Lobo powraca - ostatni zeszyt, czyli czwarty narysował Christian Alamy. DC nie bardzo chciało komentować olanie projektu przez Biza, a tak to nieoficjalnie wyglądało... no i niełatwo było znaleźć kogoś kto to dokończy. Okładkę tpb zrobił Fabry, nie Biz jak to często mylą "eksperci", hm.
Marcin Rustecki

Anonimowy pisze...

Biz już pewnie był na etapie zmęczenia Lobo. Teraz też, krzywił się jak ktoś o Lobo prosił podczas rozdawania autografów.

Anonimowy pisze...

14tki nie zamieściłeś. A torment na 24 miejscu dopiero, dziwne.

sebajaster pisze...

"Punisher: Rok pierwszy" - zajebista okładka, historii nie pamiętam, ale wtedy większość TM-Semicowskich Punisherów mi się podobała (ten w którym mu psa zabili szczególnie, który to?). No i wiadomo, mówiło się "punisher" bo się wymowy angielskiej nie znało.

"Batman: Venom" wspaniały komiks, zupełnie inaczej przedstawiający herosa.

"Lobo Powraca" to mój numer jeden. Szalona kreska, szalona historia. Jak nawalają w siebie nabojami - poezja!

Terez niestety komiks nie działa na mnie jak wtedy, może starość. Sentyment pozostaje. Czekam, aż wrzucisz "Ghost Rider 2099", to dorzucę swoje trzy grosze :)

Krzysztof Ryszard Wojciechowski pisze...

Jak w następnej części nie będzie "Rise of the Midnight Sons" to się obrażę.

Anonimowy pisze...

Sebastianie, to były "Ostatnie dni" w numerze 4/1995, Całkiem niezła historia. Okładkę do niej znajdziesz poniżej:

http://www.wak.net.pl/old/index.php?idn=str_punisher_1995&kat=str#punisher04

Kuba Oleksak pisze...

No to się Krzychu na mnie obrazisz :/ Ale serio - "Świt synów nocy"? Nigdy mnie te dark`n`grim`n`gritty klimaty nie brały, a jesli już to wolałbym tą czterocześciowią historyjkę z z 50-51 nru Spidera. "Rise..." to przecież gwałt na dobrej szkole komiksowego pisania! Rozciągnięte, nudne, głupie i nawet nie campowe!

KTo ceni "Torment" ponad "Kravena" ten trąba!

Krzysztof Ryszard Wojciechowski pisze...

Foch.