Zgodnie z zapowiedzią z ostatniego Komix-Expressu, dzisiaj przyszedł czas na kolejne komiksowe podsumowanie. O rozliczenie się z dwunastoma miesiącami 2009 roku poprosiliśmy przedstawicieli kilku wydawnictw, a konkretnie Radosława Bolałka z Hanami, Szymona Holcmana z Kultury Gniewu, Pawła Sawickiego z Mroja Press i Roberta Zarębę ze Strefy Komiksu. Aby wszystkie te podsumowania dotyczyły mniej więcej podobnych zagadnień, wyznaczyliśmy cztery "rejony", których one dotyczyły i które zostały sformułowane w mniej więcej taki sposób:
I. Komiksowe wrażenia z roku 2009.A tak odpowiadali nasi dzisiejsi goście (kolejność alfabetyczna):
II. Jak wypadł miniony rok dla wydawnictwa, w porównaniu z wcześniejszymi założeniami?
III. Najlepszy komiks danego wydawnictwa w 2009 roku to...
IV. Największe nadzieje na 2010 rok, wiążą się z...
I. Kolejny bardzo dobry rok na komiksowej scenie. Jak na tak duży kraj, komiksów nie wychodzi dużo, ale są one staranie wyselekcjonowane. Nie dość, że co roku w wielu krajach ukazuje się dużo więcej tytułów niż u nas, to jeszcze mamy całą klasykę komiksu, którą musimy nadrobić (już teraz może dużą część, gdyż cały czas te najlepsze tytuły z klasyki są u nas wydawane). Środowisko komiksowe w tym roku jakby ożyło. Nieskromnie mogę powiedzieć, że mieliśmy w tym swój udział. BFK, była chyba pierwszą imprezą od dawna, na której to środowisko komiksowe było współtwórcą, a jednocześnie najważniejszym gościem. Wydaje mi się, że ten festiwal pchnął do dalszego wspólnego działania wydawców, fanów i twórców.
II. Głównym założeniem na ten rok był rozwój. To się udało. Zwiększyliśmy ilość tytułów do 16. Zakończyliśmy rok na czwartej pozycji (trzecia jeśli rozdzielimy imprinty wydawnictwa Timof Comics), jeśli chodzi o ilość wydawanych tytułów. Biorąc pod uwagę, że dwa wydawnictwa z pierwszych pozycji działają od poprzedniego tysiąclecia, a my zakończyliśmy drugi pełny rok i mamy jeden z najmniejszych staży na rynku, to chyba jest niezły wyczyn. Za największy sukces można uznać, że w dalszym ciągu z powodzeniem prezentujemy najciekawsze pozycje z rynku japońskiego dla dojrzałego odbiorcy. Udało się nam trafić do kolejnej grupy osób, które wcześniej nie sięgały po komiks japoński (a nawet takich, którzy po komiks nie sięgali wcale). Za największą porażkę możemy uznać fakt, że nadal wiele osób, które czyta komiksy, omija nasze tytuły szerokim łukiem jedynie ze względu na kraj pochodzenia.
III. "Dwie poduszki" Hinako Sugiury. Rodzic kocha wszystkie swoje dzieci, a wydawca wszystkie komiksy, dlatego ten wybór był bardzo trudny. Autorka posiadała ogromną i wszechstronną (literatura, sztuka) wiedzę z zakresu historii Japonii, którą wykorzystała tworząc opowieści głęboko zakorzenione pod względem narracji, jak i stylu rysunkowego w klasyce japońskiej (rysunki "niedbałe" nawiązują do innych nurtów artystycznych epoki). Rzecz obowiązkowa dla osób, które interesują się choć trochę Japonią lub sztuką, dla reszty raczej bym polecił "Dziennik z Zaginięcia" lub "Zoo zimą".
IV. Rozwojem rynku. Staramy się, aby jak najwięcej osób zainteresowało się komiksem. Im więcej osób kupuje komiksy tym większe są szanse, żeby wychodziło więcej tytułów za niższą cenę. Dlatego mamy nadzieję, że całe nasze środowisko będzie pracować w pocie czoła nad rozwojem.
I. Mała stabilizacja? Kilka wydawnictw regularnie (w czym oczywiście prym wiedzie Egmont) dostarcza fanom komiksu solidnej dawki naprawdę dobrych tytułów z całego świata. Kilka innych konsekwentnie milczy (czego osobiście bardzo żałuję). Żadnych większych niespodzianek. Obserwując rozmaite podsumowania roku 2009, które w ostatnich dniach obficie się pojawiają, cieszy mnie niezmiernie spora rozpiętość tytułów, które są w nich wymieniane. Widać, że każdy z oferty polskich wydawców jest w stanie wybrać coś dla siebie (no, może poza miłośnikami komiksów ze stajni Marvel / DC) i są to rzeczy na wysokim poziomie. Obstawiam, że te wyżej wymienione trendy utrzymają się w roku obecnym.
"Komiksowe środowisko" wyraźnie przeniosło się do internetu. I nie mam tu na myśli wszelkich komiksowych serwisów, które od lat trwają w stagnacji, ale blogi, Facebooka, Twittera, gg, gdzie kwitnie życie towarzysko-uczuciowe, często odległe od komiksów (i bardzo dobrze!). A potem ci sami ludzie spotykają się w realu. Na WSK, BFK, MFK, koszykówce, knajpach... Bo picie przy gadu-gadu fajne, ale jednak czegoś brakuje (mi osobiście miejsca do tańczenia).
II. Zbliżyliśmy się do założeń. Ilość wydanych komiksów prawie identyczna do tej w 2008 (a biorąc pod uwagę kryzys i problemy z największym dystrybutorem kultury w tym kraju to spory sukces). W końcu udało się wypchnąć zapowiadane od dawna komiksy - "Klezmerzy", "Przybysz" czy "Pan Naturalny". Jeszcze tylko "Bośniacki płaski pies", "Rany wylotowe", "Niedoskonałości" i wyczyścimy te dawno zapowiadane tytuły, których premiery przesuwaliśmy. Nad tymi zmianami dat publikacji bardzo bolejemy, ale niestety są one nieuniknione przy naszym sposobie działania (normalna praca -> dom -> wieczorami zabawa w wydawnictwo).
Największa porażka: Ciągły, przytłaczający brak czasu, który skutkuje wspomnianymi wyżej opóźnieniami, nieregularnym prowadzeniem bloga, nieregularnym odpowiadaniem na maile, itp. Strasznie to jest męczące. Największy sukces: z tych widocznych gołym okiem to nagroda dla najlepszego wydawcy roku przyznana nam na ubiegłorocznym MFK. A dla mnie wielkim sukcesem i radością jest to, że w 2009 do Polski przyjechali Cyril Pedrosa (dzięki Instytutowi Francuskiemu), Guy Delisle (we współpracy z BFK) i Ivan Brun (we współpracy z MFK).
III. Ojej, to strasznie trudne pytanie, bo my naprawdę uwielbiamy wszystkie nasze komiksy, każdy z osobna i każdy za różne rzeczy. Więc nie potrafię powiedzieć, który jest najlepszy. Mogę za to przyznać, że nieodmiennie śmieję się, wzruszam i nie mogę wyjść z podziwu dla autora, czytając "Klezmerów". A znam ten komiks od kilku lat, czytałem go nie-wiem-ile-razy. Sfar to mistrz a saga o klezmerach to bardzo mądry komiks (i nie mądry "jak na komiks" tylko mądry tak w ogóle).
IV. Z czytelnikami komiksów w Polsce. Że ich liczba będzie zauważalnie rosła, co pozwoli nam zająć się tylko (albo chociaż głównie) wydawaniem komiksów. A to nasze marzenie.
I. Mam wrażenie, że rok 2009 był komiksowo lepszy od 2008. Wydawnictwa zaprezentowały naprawdę ciekawe pozycje. Egmont ruszył z nowymi seriami, a prezentując takie pozycje jak "Ibikus" czy "Henri Désiré Landru" wyszedł poza swoje dotychczasowe zainteresowania i widać, że cały czas szuka nowych pomysłów. Również inne wydawnictwa nie próżnowały i oferta na rynku jest naprawdę szeroka. Niezwykle ciężko jest zapoznać się ze wszystkim, co jest wydawane, trzeba wybierać. To dobrze, bo czytelnicy nie mogą narzekać na brak lektur. Może to tylko moje wrażenie, ale jest coraz mniej słabych komiksów - wydawcy bardzo sumiennie podchodzą do selekcji i na rynek trafiają naprawdę godne uwagi dzieła. Nie wiem czy byłbym w stanie podać tylko 10 najlepszych komiksów, które wyszły w tym roku, może łatwiej by było wybrać Top 30. Ważnym wydarzeniem był tegoroczny MFK(iG), ale nie możemy zapominać o świetnie zorganizowanym BFK – Gdańsk w wielkim stylu zaznacza się na komiksowej mapie Polski. Widać również coraz większą aktywność środowiska. Duże nadzieje pokładam w powstałym niedawno Polskim Stowarzyszeniu Komiksowym. Widać, że coś się dzieje.
II. To był pierwszy rok działalności Mroja Press i patrząc na niego z krótkiej perspektywy – było dobrze. Wydaliśmy 6 komiksów, które zostały bardzo ciepło przyjęte zarówno przez recenzentów, jak i czytelników. Oczywiście nie wszystkie plany udało się zrealizować. Sukcesem jest to, że nasze komiksy znajdują odbiorców i chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że zbudowaliśmy solidną markę. Ciekawy dobór tytułów i wysoka jakość wydania – to nasze znaki rozpoznawcze i chcemy to utrzymać w przyszłości. Żałuję, że nie udało się wydać "Lost Girls" w 2009 r. Jest to komiks, który wymaga dużej pracy edytorskiej i po prostu nie było czasu, żeby wydać go tak, jak byśmy chcieli. Obiecuję, że warto czekać!
III. Ciężko jest mi wybrać tylko jeden tytuł, bo wszystkie nasze komiksy kocham jak dzieci. Do pewnego momentu stawiałbym na "Łajkę", ale jeśli mam wybrać ten jeden, jedyny, to wybieram "RG". Świetny komiks graficznie i fabularnie. Sądząc po opiniach – wszystkim się podoba. Pewnie było to też spore zaskoczenie wydawnicze, bo nie wszyscy słyszeli o takiej pozycji, a tu proszę – taki hicior! Chociaż znowu "Lapinot"…
IV. Mamy nadzieję, że będzie przybywało czytelników. Bez nich nie będzie kolejnych komiksów, to prosta zależność. Mamy też nadzieję, że czytelnikom spodobają się nasze propozycje: "Profesor Bell", "Strefa bezpieczeństwa Goražde", czy właśnie "Lost Girls".
I. Komiksowy rok 2009 dziwnie niepostrzeżenie przeminął obok mnie, nie zostawiając żadnego głębszego śladu w mojej pamięci. Nie ukazał się żaden komiks, który poruszyłby mnie czy też zainteresował w jakiś szczególny sposób. Ukazało się sporo polskich komiksów, ale zdecydowaną większość stanowiły antologie złożone z krótkich form i reedycje komiksowej klasyki (starej i nowej). Oznacza to płytką kieszeń wydawców, których nie stać na finansowanie nowych, kosztownych projektów. W konsekwencji wielu świetnych polskich rysowników albo nie robiło nic, albo szukało swojej szansy za granicą. Myślę, że taka tendencja utrzyma się także w następnych latach. Imprezy komiksowe nadal były niewspółmiernie rozbudowane w stosunku do realnego zainteresowania komiksem, co dobrze świadczy o integracji środowiska i kwitnącym życiu towarzyskim adeptów i fanów komiksu. Negatywnym zjawiskiem była większa liczba aktywnych twórców komiksu niż wynosił przeciętny nakład polskiego komiksu co bezsprzecznie świadczy o tym, że sami twórcy komiksowi nie chcieli czytać siebie nawzajem..
II. Pierwsze półrocze minęło pod znakiem poszukiwań rozwiązań pozwalających pogodzić potrzeby edytorskie z ograniczonymi środkami na ich zaspokojenie. Problemem nie do przeskoczenia okazała się sensowność (z ekonomicznego punktu widzenia) publikacji kolorowych albumów, a nie wyobrażałem sobie druku "Exodusu" czy też kolejnych części "Triumwiratu" w czerni i bieli. Dlatego po dwóch styczniowych "Apokalipsach" nastąpiły miesiące bezruchu. I to chyba była największa porażka, ta wielomiesięczna niemoc...
Drugie półrocze, to przede wszystkim satysfakcja z namówienia Zygmunta Similaka do narysowania pierwszej w Polsce komiksowej autobiografii obejmującej lata okupacji i stalinizmu, oraz radość z wydania jej pierwszego tomu pt. "Historie okupacyjne" To wspaniałe przedsięwzięcie, unikatowe i być może ostatnie takie w polskim komiksie. To bez wątpienia nasz największy sukces w minionym roku.
W konsekwencji z zaplanowanych sześciu albumów, ukazały się tylko trzy.
III. Oczywiście "Historie okupacyjne" Zygmunta Similaka. Oparta na faktach niezwykła opowieść o dzieciństwie autora spędzonym w ogarniętej wojną Łodzi i podłódzkim Tuszynie. To wzruszający komiksowy dokument o okupacji widzianej oczami dziecka, gdzie wojenna rzeczywistość przeplata się ze światem z dziecięcego snu i wyobraźni. Czasem czytelnikowi trudno dociec, który z tych uniwersów, realny czy wyimaginowany, jest okrutniejszy i bardziej przerażający. Komiks ten jest niepodważalnym świadectwem tamtych czasów dorzucającym kilka kolejnych puzzli składających się na obraz wojny i człowieka (w tym przypadku dziecka) uwikłanego w trudne wybory. Poszczególne epizody poruszyły mną do głębi, np. scena skatowania, a następnie zamordowania przez Niemców młodego Polaka tylko dlatego, że pokochał Niemkę, czy też senny koszmar, w którym dziecko zostaje w ogromnej maszynie przerobione na mydło. Wszystkie moje dzieci musiały ten komiks obowiązkowo przeczytać.
IV. Pracą nad nowymi komiksami z nowymi autorami oraz kontynuowaniem już rozpoczętych serii.
II. Głównym założeniem na ten rok był rozwój. To się udało. Zwiększyliśmy ilość tytułów do 16. Zakończyliśmy rok na czwartej pozycji (trzecia jeśli rozdzielimy imprinty wydawnictwa Timof Comics), jeśli chodzi o ilość wydawanych tytułów. Biorąc pod uwagę, że dwa wydawnictwa z pierwszych pozycji działają od poprzedniego tysiąclecia, a my zakończyliśmy drugi pełny rok i mamy jeden z najmniejszych staży na rynku, to chyba jest niezły wyczyn. Za największy sukces można uznać, że w dalszym ciągu z powodzeniem prezentujemy najciekawsze pozycje z rynku japońskiego dla dojrzałego odbiorcy. Udało się nam trafić do kolejnej grupy osób, które wcześniej nie sięgały po komiks japoński (a nawet takich, którzy po komiks nie sięgali wcale). Za największą porażkę możemy uznać fakt, że nadal wiele osób, które czyta komiksy, omija nasze tytuły szerokim łukiem jedynie ze względu na kraj pochodzenia.
III. "Dwie poduszki" Hinako Sugiury. Rodzic kocha wszystkie swoje dzieci, a wydawca wszystkie komiksy, dlatego ten wybór był bardzo trudny. Autorka posiadała ogromną i wszechstronną (literatura, sztuka) wiedzę z zakresu historii Japonii, którą wykorzystała tworząc opowieści głęboko zakorzenione pod względem narracji, jak i stylu rysunkowego w klasyce japońskiej (rysunki "niedbałe" nawiązują do innych nurtów artystycznych epoki). Rzecz obowiązkowa dla osób, które interesują się choć trochę Japonią lub sztuką, dla reszty raczej bym polecił "Dziennik z Zaginięcia" lub "Zoo zimą".
IV. Rozwojem rynku. Staramy się, aby jak najwięcej osób zainteresowało się komiksem. Im więcej osób kupuje komiksy tym większe są szanse, żeby wychodziło więcej tytułów za niższą cenę. Dlatego mamy nadzieję, że całe nasze środowisko będzie pracować w pocie czoła nad rozwojem.
I. Mała stabilizacja? Kilka wydawnictw regularnie (w czym oczywiście prym wiedzie Egmont) dostarcza fanom komiksu solidnej dawki naprawdę dobrych tytułów z całego świata. Kilka innych konsekwentnie milczy (czego osobiście bardzo żałuję). Żadnych większych niespodzianek. Obserwując rozmaite podsumowania roku 2009, które w ostatnich dniach obficie się pojawiają, cieszy mnie niezmiernie spora rozpiętość tytułów, które są w nich wymieniane. Widać, że każdy z oferty polskich wydawców jest w stanie wybrać coś dla siebie (no, może poza miłośnikami komiksów ze stajni Marvel / DC) i są to rzeczy na wysokim poziomie. Obstawiam, że te wyżej wymienione trendy utrzymają się w roku obecnym.
"Komiksowe środowisko" wyraźnie przeniosło się do internetu. I nie mam tu na myśli wszelkich komiksowych serwisów, które od lat trwają w stagnacji, ale blogi, Facebooka, Twittera, gg, gdzie kwitnie życie towarzysko-uczuciowe, często odległe od komiksów (i bardzo dobrze!). A potem ci sami ludzie spotykają się w realu. Na WSK, BFK, MFK, koszykówce, knajpach... Bo picie przy gadu-gadu fajne, ale jednak czegoś brakuje (mi osobiście miejsca do tańczenia).
II. Zbliżyliśmy się do założeń. Ilość wydanych komiksów prawie identyczna do tej w 2008 (a biorąc pod uwagę kryzys i problemy z największym dystrybutorem kultury w tym kraju to spory sukces). W końcu udało się wypchnąć zapowiadane od dawna komiksy - "Klezmerzy", "Przybysz" czy "Pan Naturalny". Jeszcze tylko "Bośniacki płaski pies", "Rany wylotowe", "Niedoskonałości" i wyczyścimy te dawno zapowiadane tytuły, których premiery przesuwaliśmy. Nad tymi zmianami dat publikacji bardzo bolejemy, ale niestety są one nieuniknione przy naszym sposobie działania (normalna praca -> dom -> wieczorami zabawa w wydawnictwo).
Największa porażka: Ciągły, przytłaczający brak czasu, który skutkuje wspomnianymi wyżej opóźnieniami, nieregularnym prowadzeniem bloga, nieregularnym odpowiadaniem na maile, itp. Strasznie to jest męczące. Największy sukces: z tych widocznych gołym okiem to nagroda dla najlepszego wydawcy roku przyznana nam na ubiegłorocznym MFK. A dla mnie wielkim sukcesem i radością jest to, że w 2009 do Polski przyjechali Cyril Pedrosa (dzięki Instytutowi Francuskiemu), Guy Delisle (we współpracy z BFK) i Ivan Brun (we współpracy z MFK).
III. Ojej, to strasznie trudne pytanie, bo my naprawdę uwielbiamy wszystkie nasze komiksy, każdy z osobna i każdy za różne rzeczy. Więc nie potrafię powiedzieć, który jest najlepszy. Mogę za to przyznać, że nieodmiennie śmieję się, wzruszam i nie mogę wyjść z podziwu dla autora, czytając "Klezmerów". A znam ten komiks od kilku lat, czytałem go nie-wiem-ile-razy. Sfar to mistrz a saga o klezmerach to bardzo mądry komiks (i nie mądry "jak na komiks" tylko mądry tak w ogóle).
IV. Z czytelnikami komiksów w Polsce. Że ich liczba będzie zauważalnie rosła, co pozwoli nam zająć się tylko (albo chociaż głównie) wydawaniem komiksów. A to nasze marzenie.
I. Mam wrażenie, że rok 2009 był komiksowo lepszy od 2008. Wydawnictwa zaprezentowały naprawdę ciekawe pozycje. Egmont ruszył z nowymi seriami, a prezentując takie pozycje jak "Ibikus" czy "Henri Désiré Landru" wyszedł poza swoje dotychczasowe zainteresowania i widać, że cały czas szuka nowych pomysłów. Również inne wydawnictwa nie próżnowały i oferta na rynku jest naprawdę szeroka. Niezwykle ciężko jest zapoznać się ze wszystkim, co jest wydawane, trzeba wybierać. To dobrze, bo czytelnicy nie mogą narzekać na brak lektur. Może to tylko moje wrażenie, ale jest coraz mniej słabych komiksów - wydawcy bardzo sumiennie podchodzą do selekcji i na rynek trafiają naprawdę godne uwagi dzieła. Nie wiem czy byłbym w stanie podać tylko 10 najlepszych komiksów, które wyszły w tym roku, może łatwiej by było wybrać Top 30. Ważnym wydarzeniem był tegoroczny MFK(iG), ale nie możemy zapominać o świetnie zorganizowanym BFK – Gdańsk w wielkim stylu zaznacza się na komiksowej mapie Polski. Widać również coraz większą aktywność środowiska. Duże nadzieje pokładam w powstałym niedawno Polskim Stowarzyszeniu Komiksowym. Widać, że coś się dzieje.
II. To był pierwszy rok działalności Mroja Press i patrząc na niego z krótkiej perspektywy – było dobrze. Wydaliśmy 6 komiksów, które zostały bardzo ciepło przyjęte zarówno przez recenzentów, jak i czytelników. Oczywiście nie wszystkie plany udało się zrealizować. Sukcesem jest to, że nasze komiksy znajdują odbiorców i chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że zbudowaliśmy solidną markę. Ciekawy dobór tytułów i wysoka jakość wydania – to nasze znaki rozpoznawcze i chcemy to utrzymać w przyszłości. Żałuję, że nie udało się wydać "Lost Girls" w 2009 r. Jest to komiks, który wymaga dużej pracy edytorskiej i po prostu nie było czasu, żeby wydać go tak, jak byśmy chcieli. Obiecuję, że warto czekać!
III. Ciężko jest mi wybrać tylko jeden tytuł, bo wszystkie nasze komiksy kocham jak dzieci. Do pewnego momentu stawiałbym na "Łajkę", ale jeśli mam wybrać ten jeden, jedyny, to wybieram "RG". Świetny komiks graficznie i fabularnie. Sądząc po opiniach – wszystkim się podoba. Pewnie było to też spore zaskoczenie wydawnicze, bo nie wszyscy słyszeli o takiej pozycji, a tu proszę – taki hicior! Chociaż znowu "Lapinot"…
IV. Mamy nadzieję, że będzie przybywało czytelników. Bez nich nie będzie kolejnych komiksów, to prosta zależność. Mamy też nadzieję, że czytelnikom spodobają się nasze propozycje: "Profesor Bell", "Strefa bezpieczeństwa Goražde", czy właśnie "Lost Girls".
I. Komiksowy rok 2009 dziwnie niepostrzeżenie przeminął obok mnie, nie zostawiając żadnego głębszego śladu w mojej pamięci. Nie ukazał się żaden komiks, który poruszyłby mnie czy też zainteresował w jakiś szczególny sposób. Ukazało się sporo polskich komiksów, ale zdecydowaną większość stanowiły antologie złożone z krótkich form i reedycje komiksowej klasyki (starej i nowej). Oznacza to płytką kieszeń wydawców, których nie stać na finansowanie nowych, kosztownych projektów. W konsekwencji wielu świetnych polskich rysowników albo nie robiło nic, albo szukało swojej szansy za granicą. Myślę, że taka tendencja utrzyma się także w następnych latach. Imprezy komiksowe nadal były niewspółmiernie rozbudowane w stosunku do realnego zainteresowania komiksem, co dobrze świadczy o integracji środowiska i kwitnącym życiu towarzyskim adeptów i fanów komiksu. Negatywnym zjawiskiem była większa liczba aktywnych twórców komiksu niż wynosił przeciętny nakład polskiego komiksu co bezsprzecznie świadczy o tym, że sami twórcy komiksowi nie chcieli czytać siebie nawzajem..
II. Pierwsze półrocze minęło pod znakiem poszukiwań rozwiązań pozwalających pogodzić potrzeby edytorskie z ograniczonymi środkami na ich zaspokojenie. Problemem nie do przeskoczenia okazała się sensowność (z ekonomicznego punktu widzenia) publikacji kolorowych albumów, a nie wyobrażałem sobie druku "Exodusu" czy też kolejnych części "Triumwiratu" w czerni i bieli. Dlatego po dwóch styczniowych "Apokalipsach" nastąpiły miesiące bezruchu. I to chyba była największa porażka, ta wielomiesięczna niemoc...
Drugie półrocze, to przede wszystkim satysfakcja z namówienia Zygmunta Similaka do narysowania pierwszej w Polsce komiksowej autobiografii obejmującej lata okupacji i stalinizmu, oraz radość z wydania jej pierwszego tomu pt. "Historie okupacyjne" To wspaniałe przedsięwzięcie, unikatowe i być może ostatnie takie w polskim komiksie. To bez wątpienia nasz największy sukces w minionym roku.
W konsekwencji z zaplanowanych sześciu albumów, ukazały się tylko trzy.
III. Oczywiście "Historie okupacyjne" Zygmunta Similaka. Oparta na faktach niezwykła opowieść o dzieciństwie autora spędzonym w ogarniętej wojną Łodzi i podłódzkim Tuszynie. To wzruszający komiksowy dokument o okupacji widzianej oczami dziecka, gdzie wojenna rzeczywistość przeplata się ze światem z dziecięcego snu i wyobraźni. Czasem czytelnikowi trudno dociec, który z tych uniwersów, realny czy wyimaginowany, jest okrutniejszy i bardziej przerażający. Komiks ten jest niepodważalnym świadectwem tamtych czasów dorzucającym kilka kolejnych puzzli składających się na obraz wojny i człowieka (w tym przypadku dziecka) uwikłanego w trudne wybory. Poszczególne epizody poruszyły mną do głębi, np. scena skatowania, a następnie zamordowania przez Niemców młodego Polaka tylko dlatego, że pokochał Niemkę, czy też senny koszmar, w którym dziecko zostaje w ogromnej maszynie przerobione na mydło. Wszystkie moje dzieci musiały ten komiks obowiązkowo przeczytać.
IV. Pracą nad nowymi komiksami z nowymi autorami oraz kontynuowaniem już rozpoczętych serii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz