Do kupna komiksów (i nie tylko) podchodzę bardzo "selektywnie". Czytam wszystko co wpadnie mi w ręce, ale kiedy dochodzi do kupna to sprawa - po części z powodu mojego portfela, lecz również i z charakteru - wygląda zupełnie inaczej. Dlatego, kiedy padło hasło "robimy podsumowania 2009 roku na Kolorowe", pojawił się problem. Nigdy nie bawiłem/nie bawię się w takie wyliczanki, ponieważ nie uważam, żeby moje oczytanie było w jakikolwiek sposób "miarodajne" i wystarczające. Jednak, kto nie ma na półkach (komiksów), ten musi mieć w głowie (pomysł). Dlatego postanowiłem podejść do tematu od zupełnie innej strony....
Może nie od razu, ale kiedy dowiedzieliśmy się, że jesteśmy z żoną w ciąży, zacząłem zastanawiać się nad tym, co będziemy naszemu astronaucie (pseudonim zapożyczony z "Ciężarówką przez 9 miesięcy" autorstwa Kaz Cooke) czytać - nie tylko - do poduszki. I choć Karolina bardzo szybko zasmuciła mnie faktem*, że najpierw będzie trzeba przejść etap "Pan kotek był chory...." oraz "Stoi na stacji lokomotywa....", to i tak na mojej liście komiksy zajmują czołowe miejsce. Miło będzie w końcu na słowa "posprzątałbyś, a nie znowu te komiksy"*, zamiast standardowego "eee.... za momencik", odpowiedzieć "czytam dziecku, Kochanie". Dlatego poniżej przedstawię kilka pozycji z 2009 roku, które szalenie przydadzą się w komiksowej indoktrynacji.... tfu, rozwijaniu naszego ukochanego potomka.
(kolejność niewartościująca)
Fistaszki zebrane (Nasza Księgarnia)
Po Egmoncie i jego "Calvinie i Hobbesie" nastąpiła zmiana warty przez Naszą Księgarnie, i teraz mamy możliwość (miejmy nadzieję w coraz szybszym tempie) zapoznać się z Charliem Brownem i resztą ekipy tak jak przystało, czyli od początku i po kolei. Ciężko napisać cokolwiek o komiksie, który jest tak wielką legendą, że dla "osób postronnych" jest tylko wizerunkiem umieszczanym na majtkach i plecakach. Z mojej strony cieszę się, że mojemu dziecku Snoopy nie będzie kojarzył się z wystawami sklepowymi, lecz z mądrościami, którymi Charles Schulz bawi miliony już od tylu lat.
Przygody TinTina (Egmont)
Komiksy Herge'a to dla mnie kwintesencja historii przygodowych. Perypetie belgijskiego dziennikarza i jego psa Milusia zafascynowały mnie wiele lat temu, kiedy to po raz pierwszy przeczytałem "Kraba o złotych szczypcach". I choć teraz czuję, że te historie mają już "swoje lata", to i tak są dla mnie świetną rozrywką. Wierze więc, że i dla naszego astronauty będzie to wyjątkowy komiks, a zarazem możliwość pierwszych "wycieczek" po całym świecie.
Łauma (Kultura Gniewu)
Ciekawa historia ze świetnymi postaciami, a do tego ilustracje, które kojarzą mi się z Muminkami. Dla mnie to synonim naprawdę udanego komiksu. Może nie jest to taka rewelacja, jakiej "wszyscy" spodziewali się przed premierą, ale "Łauma" to wymarzony komiks dla dziecka. Chciałbym, żeby moje uczyło się czytać na tym komiksie.
Titeuf (Egmont)
Po raz pierwszy poznałem jego przygody w serialu animowanym, gdzie zachwyciła mnie oprawa graficzna. Komiks ma równie atrakcyjną kreskę, a do tego historie są zabawne i zaskakująco aktualne jak na komiks dla dzieci. I choć jest to już raczej pozycja z kategorii "malec umie czytać", bo nie wyobrażam sobie żebym czytał to dwuletniemu dziecku, to zawsze warto mieć przy sobie historie, które bardzo trafnie puentują dziecięce zachowania. Tak na wszelki wypadek.
Wznowienia starych Tytusów (Prószyński i s-ka)
Po latach komiksy Papcia Chmiela odbiera się zazwyczaj zupełnie inaczej - tak z przyczyn "politycznych" jak również i "artystycznych". Nie zmienia to jednak faktu, że "Tytusy" są świetną rozrywką dla dzieci. Przygody w kosmosie, na dzikim zachodzie czy też akcja ratowania zabytków, a do tego wiele fantastycznych pojazdów to powody, dla których do dnia dzisiejszego wiele maluchów sięga po te komiksy. Dlatego ja też postaram się by nasz astronauta miał możliwość zapoznania się z pierwszymi kilkunastoma tomami przygód Tytusa, Romka i A'Tomka.
Baby Blues (Egmont)
A to tak dla kontrapunktu pozycja nie dla astronauty tylko dla Karoliny i mnie. Dobrze jest w tym "specjalnym czasie" otaczać się lekturami, które pozwolą nie zwariować i nabrać dystansu do burzy, którą właśnie przechodzimy/będziemy przechodzić. Taka jest właśnie książka, o której wspomniałem na początku tego podsumowania i takie są perypetie Wandy i Darryla z "Baby Blues". Mnóstwo poczucia humoru i odrobina dystansu.
A jakie są Wasze (niekoniecznie z 2009 roku) typy na obowiązkowe lektury komiksowe dla nowego pokolenia?
* Podczas pisania tego tekstu nie ucierpiała żadna żona. Wszelkie "kontrowersyjne wypowiedzi" to licentia poetica niżej podpisanego....
28 komentarzy:
Mój typ to oczywiście "Louis na plaży". Uwaga! Testowany z powodzeniem na okolicznych dzieciach.
Jeżeli już miałbym polecać coś z polskiej klasyki dla dzieci (i to tych młodszych, uczących się czytać) to zdecydowanie poleciłbym Kajka i Kokosza lub Kleksa zamiast Tytusa. Jako dziecko zawsze wolałem Christę i Pawel niż Papcia.
Ze swoich wczesnych lat na tym świecie pamiętam, że uwielbiałem wszystkie komiksy Baranowskiego i na nich uczyłem się czytać. Więc może w ten sposób? :)
Tak, Baranowskiego też czytałem wszystko co było. Ale w tamtych czasach w ogóle czytało się wszystko co się ukazywało. :)
Nerwosolek i s-ka, Orient men itd. też jest dobrym wyborem.
No tak, tylko zapomnieliśmy (a na pewno ja), że tematem są komiksy, które ukazały się w 2009 r. a żadnego Kajka i Kleksa chyba w nim nie było. :p
Ale Gapiszon już jak najbardziej 2009 i jak najbardziej dla dzieci :)
(w przedszkolu kalkowałem wszystkie historie z nim z Misia :])
Ja w ten sposób przerysowywałem za pomocą szyby okiennej smerfy, szczególnie Papę Smerfa. :)
Niestety nie przypominam sobie bym czytał Gapiszona. Wydaje mi się, że jakiś kontakt z twórczością Butenki za młodu miałem ale to musiał być jakiś mały epizod bo pamiętam to tylko jak przez dużą mgłę i nawet nie pamiętam co to dokładnie było.
Ostatnio kupiłem Titeufa dla 10 letniego kuzyna. Jakoś mi w głowie tak siedziało że to fajny taki dziecięco-rodzinny komiks. BŁĄD! Przeglądając go nie wierzyłem oczom - od historii o prezerwatywach, po zakładanie staników i podwiązek, zabawę jajkami, mierzenie siusiaków, masowanie lalek po cyckach, macanie dziewczynek, wpatrywanie się w ich tyłki - Nie no dramat...to wyłącznie taka tematyka w tym komiksie. Wydaje mi się że to przykład komiksu o dzieciach ale raczej nie dla nich - z tego mogę się śmiać ja, ale nie wiem czy chciałbym by cieszyło się z tego moje dziecko (małe dziecko). Wydaje mi się że ten komiks w tym zestawieniu nie pasuje po prostu...Pozdro dla taty! :)
@Holcman - po krótkim zgooglowaniu "Louis na plaży" wiem, że muszę mieć ten komiks. Nie wiem jak mi umknęła mi ta premiera....
@Pharas - Kajko i Kokosz to też dobry wybór. Jak byłem dzieckiem miałem ich jeden komiks i pamiętam, że był strasznie zniszczony przez nieustanne wertowanie, oglądanie....
I z chęcią poznam typy nie tylko z 2009.
Titeuf - prawda, że jest to specyficzny komiks. Ale w tych kilku zdaniach napisałem, że to już dla starszego dziecka, i że tematyka bardzo współczesna. Wybrałem to opierając się na słowach Gaimana, że dzisiaj dzieci lubią inne bajki - bardziej dojrzałe. Ale jako tata :) zastrzegam sobie prawo do zmiany mojego zdania i schowania wszystkich Titeufów ;)
No, ja się zgodzę, że "Titeuf" to bardzo fajny komiks, tylko chyba trochę zbyt przesiąknięty erotyką jak dla małych odbiorców. No, ale to taka konwencja przeznaczona dla starszych czytelników, podobnie jak w przypadku "Małego Sprytka".
A poza tym gratuluję potomka!
Komiksową indokrynację mojej siostry zacząłem dość późno, bo rok temu, gdy miała 11 lat. Do tej pory przeczytała m.in.:
"Lou!"
"Łaumę"
"Trzy cienie"
"Małego Księcia"
"Calvina i Hobbesa"
Po "Usagiego" sięgnęła bez moich podpowiedzi i bardzo jej się spodobał. Mogę za to powiedzieć, że bardzo źle zareagowała na komiks niemy, bo nie mogła złapać "narracji".
@Mogę za to powiedzieć, że bardzo źle zareagowała na komiks niemy, bo nie mogła złapać "narracji".
Wiesz, to młodsze pokolenie w ogóle nie jest przyzwyczajone do narracji graficznej...
Ja polecam absolutnie kultowe "Przygody Smoka Diplodoka". Gra z czytelnikiem, zburzenie czwartej ściany... Ale mi się to w szczenięcych latach podobało!
"Calvin i Hobbes" to absolutny "elementarz". Będę musiał się ograniczać, żeby nie słyszeć "tato, ja już nie chcę Calvina...." ;)
Choć czy wypowiedzenie takiego zdania jest w ogóle możliwe?
"Wiesz, to młodsze pokolenie w ogóle nie jest przyzwyczajone do narracji graficznej..."
Oj, @Misiael, @Misiael. A na czymże swój sąd opierasz? Zdefiniuj "pokolenie" oraz co rozumiesz przez "młodsze pokolenie". Dla mnie Ty możesz być młodszym pokoleniem zawsze.
Tato ja już nie chcę Calvina.
(wypowiedziałem na głos i nic się nie stało, czyli jest możliwe)
Nie liczy się Łukaszu - nie mówiłeś szczerze :)
@pjp
"A na czymże swój sąd opierasz?"
Opieramże mój sąd na doświadczeniach płynących z obserwacji.
"Dla mnie Ty możesz być młodszym pokoleniem zawsze."
Wiesz, wiekowo bliżej mi do Ciebie, niż do Twojej siostry - mówię tu o pokoleniu wychowanym na Disney Channel, pokoleniu które nie zna Pegasusa, gumy Turbo i Tazosów z chipsów Frito Lay.
Choć nie wykluczam, że jesteś starym zgredem, który zazdrości mi młodzieńczej witalności. Swoją drogą, tłumaczyłoby to wiele rzeczy.
Oj, Misiael, Misiael. Czyli nie zdefiniujesz mi, jak rozumiesz słowo "pokolenie"? Wielka szkoda.
Rozwiń swoją wypowiedź - jakich obserwacji?
Pokoleniowo niestety bliżej Ci do mojej siostry niż mnie. A gumy Turbo i Tazosy to możesz sobie zjeść.
@pjp
"Czyli nie zdefiniujesz mi, jak rozumiesz słowo "pokolenie"? Wielka szkoda."
Naści chusteczkę. Otrzyj ślepka, już tłumaczę - mówiąc "pokolenie" mam na myśli przedział wiekowy co 10 lat. Mniej, niż w klasycznym rozumieniu pokolenia, ale dziś trendy zmieniają się tak szybko, że podobna kondensacja jest chyba w pełni uzasadniona.
"Rozwiń swoją wypowiedź - jakich obserwacji?"
Właśnie zbierałem informacje do notki na temat ułomności systemu edukacji pod względem plastycznym (co skutkuje brakiem "czucia" narracji graficznej u dzieciaków) - notka pewnie ostatecznie nie powstanie, ale...
Przeprowadziłem wywiad z dwoma gimnazjalistami (z różnych szkół) i dochodzę od wniosku, że dziś lekcje plastyki polegają na przyniesieniu do szkoły rysunku zrobionego przez mamę/siostrę/koleżankę, tudzież lepieniu z plasteliny męskich genitaliów. Historia sztuki? Analiza reprodukcji obrazów? A gdzie tam. I skąd dzieciaki mają uczyć się rozumienia narracji graficznej?
"Pokoleniowo niestety bliżej Ci do mojej siostry niż mnie."
Wiedziałem - zgred.
Jesteś tak dowcipny, że nic dziwnego, że u mrw Cię jadą.
Misiael, zatem srogo się mylisz, skoro tak rozumiesz "pokolenie".
Dobrze, już dobrze - zawsze wiesz lepiej, zgoda. W końcu masz w głowie cały Internet.
A teraz włóż kapcie i przeczytaj sobie jeszcze raz posty na PR, potem sprawdź na wiki słowo "autoironia" i "trolling for lolz" (może nie być na wikipedii).
Jeśli masz ochotę pociągnąć dalej tego uroczego flejma, to zapraszam na rozmowę mailową. Nie, żebym miał jakąś szczególną ochotę się z tobą użerać, ale mam dość szacunku do twórców tego bloga, by śmiecić im na ich podwórku.
Finito.
Oj, Misiael, Misiael. Ręce opadają.
No to chłopaki, kłodeczka!
(od siebie mogę dodać Marvel Adventurs, bo jakże fajne!)
Każde pokolenie ma własny smak
jak to śpiewał Skawa.
chyba
Chyba głos, czy coś.
"Every generation got it's own disease, and I've got mine..." jak śpiewał wokalista Fury in the Slaughterhouse. :)
@ Kuba -> http://i49.tinypic.com/23k54yd.jpg
Macieju, Z czegoż to, bo nie pamiętam...
Prześlij komentarz