„New X-Men” było jedną z serii rozgrzebanych przez Dobry Komiks, któremu udało się wydać zaledwie osiem numerów (zebranych u nas w cztery zeszyty) z runu Granta Morrisona, uchodzącego w powszechnym mniemaniu za dzieło rewolucyjne i przełomowe, przynajmniej w kategorii super-hero. Urodzony w Glasgow twórca znany z takich tytułów jak „Mystery Play” czy „The Invisibles” postawił sobie za zadanie obalenie koszmarnie nudnego status quo, robiąc z mutantami rzeczy, o których przeciętnym czytelnikom ich przygód się nie śniło. „New X-Men” miało być dziełem niezwykle spójnym, misternie zaplanowaną i zrealizowaną z zegarmistrzowską precyzją plątaniną wątków, nad którą scenarzysta doskonale panował. I co chyba najważniejsze – Morrison chciał zrobić komiks poważny, odzierając strzelających promieniami z różnych części ciała mutantów z ich infantylności, kiczu i wszechogarniającego banału.
Jak to wszystko wyszło w praktyce?
Morrison zaczyna z grubej rury – zabija szesnaście milionów mutantów rezydujących na Genoshy w tym samego Magneto, włącza Emmę Frost do składu X-men, wprowadza złą siostrę-bliźniaczkę Xaviera, która jest wcieloną antytezą jego marzeń o pokojowej koegzystencji ludzi i mutantów, a do tego najpotężniejszym z dotychczasowych wrogów (telepatia na poziomie omega, czynnik samogojący, telekineza i pirokineza), w pewnym momencie prezentuje jej kontrolę nad potęgą militarną imperium Shi`Ar. A to i tak stanowi tylko rozbiegówkę, bo w zeszytach, których Axel Springer nie zdążył już wydać na polskim rynku pojawi się tajemniczy Xorn, który zamiast głowy ma miniaturowe słońce, romans między Emmą a Scottem nabierze rumieńców (podobnie jak związek Beaka z Angelą), Sublime zaliczy swój spektakularny powrót, no i zobaczymy zawody w piciu whisky pomiędzy Wolverinem a Cyclopsem. Pojawi się również wątek Weapon Plus, który jest związany z przeszłością Logana, a z nim obłędny Fantomex – ninja w białym płaszczu, który pije wodę wlewając sobie ją przez głowę i wyhodował sobie statek kosmiczny, znaleziony niegdyś w swoich ustach. Znaczy wtedy był jeszcze mały, ale potem urósł. I Fantomex i statek, który ma na imię Ewa.
Słowem – Morrison jedzie po bandzie, mnoży swoje dziwactwa w każdym numerze. Przeciętny miłośnik komiksów z charakterystycznym X na okładce będzie czytał „New X-Men” z zapartych tchem, dopóki nie zorientuje się, że cały koncept szkockiego pisarza polega tylko doprowadzenia do groteskowych rozmiarów wytartych przepisów na przygody mutantów. Po prawdzie Morrison oprócz kilku niezłych pomysłów, ubarwiających trochę szary świat X-Menów (ludzie polujący na organy mutantów czy bunt Kid Omegi) nie ma wiele nowego do zaproponowania. „New X-Men” powiela ciągle te same schematy, które od lat obowiązywały w komiksach z mutantami w roli głównej, a które w jego wydaniu graniczą z absurdem. Nie braknie zatem (uwaga delikatne spoilery, których można było się jednak spodziewać) powrotu Magneto, zmartwychwstania Phoenix, rozwiązania X-Men i alternatywnych przyszłości.
Pod względem graficznym komiks stał się ofiarą przeraźliwych opóźnień „regularnego” rysownika, którym był Frank Quitely. Gdyby całe „New X-Men” było narysowane jego ręką mógłbym spokojnie napisać, że prezentuje się spójnie, efektownie i interesująco. Niestety, wizualna partyzantka wyszła fatalnie, goniący terminy artyści, jak Ethan van Sciver, który dopiero wyrabiał swój warsztat, czy szczególnie Igor Kordey popsuli dobre wrażenie pozostawione przez Quitely`ego. Graficznie komiks jest bardzo niespójny, bo oprócz całkiem ciekawych artystów, jak Phil Jimenez czy Chris Bachalo, trafiają się takie niewypały jak Marc Silvestri czy Keron Grant.
Trzeba przyznać, że oprócz trwałego wpływu, jaki na wszystkie x-serie i cały mutancki zakątek wywarli „Nowi X-Men” (wprowadzenie Emmy Frost w szeregi tych dobrych, pokazanie, że Xavier ma sporo niechlubnych tajemnic z przeszłości, otwarcia szkoły, drugorzędne mutacje ze zmianą aparycji Beasta na czele) Grant Morrison został autorem brzemiennego w skutkach precedensu. Jako twórca bardzo pofolgował swojej wyobraźni i udowodnił, że właściwie z mutantami można zrobić wszystko, nie dbając kompletnie o nic. Tym samym uchylił furtkę dziesiątkom o wiele mniej od Morriego uzdolnionych scenarzystów (Chuck Austen najlepszym przykładem), którzy robili z X-Menami co im się żywnie podoba, którzy mnożąc swoje głupie pomysły spuścili komiksy z mutantami na kompletne dno, na którym obecnie się znajdują.
Jak to wszystko wyszło w praktyce?
Morrison zaczyna z grubej rury – zabija szesnaście milionów mutantów rezydujących na Genoshy w tym samego Magneto, włącza Emmę Frost do składu X-men, wprowadza złą siostrę-bliźniaczkę Xaviera, która jest wcieloną antytezą jego marzeń o pokojowej koegzystencji ludzi i mutantów, a do tego najpotężniejszym z dotychczasowych wrogów (telepatia na poziomie omega, czynnik samogojący, telekineza i pirokineza), w pewnym momencie prezentuje jej kontrolę nad potęgą militarną imperium Shi`Ar. A to i tak stanowi tylko rozbiegówkę, bo w zeszytach, których Axel Springer nie zdążył już wydać na polskim rynku pojawi się tajemniczy Xorn, który zamiast głowy ma miniaturowe słońce, romans między Emmą a Scottem nabierze rumieńców (podobnie jak związek Beaka z Angelą), Sublime zaliczy swój spektakularny powrót, no i zobaczymy zawody w piciu whisky pomiędzy Wolverinem a Cyclopsem. Pojawi się również wątek Weapon Plus, który jest związany z przeszłością Logana, a z nim obłędny Fantomex – ninja w białym płaszczu, który pije wodę wlewając sobie ją przez głowę i wyhodował sobie statek kosmiczny, znaleziony niegdyś w swoich ustach. Znaczy wtedy był jeszcze mały, ale potem urósł. I Fantomex i statek, który ma na imię Ewa.
Słowem – Morrison jedzie po bandzie, mnoży swoje dziwactwa w każdym numerze. Przeciętny miłośnik komiksów z charakterystycznym X na okładce będzie czytał „New X-Men” z zapartych tchem, dopóki nie zorientuje się, że cały koncept szkockiego pisarza polega tylko doprowadzenia do groteskowych rozmiarów wytartych przepisów na przygody mutantów. Po prawdzie Morrison oprócz kilku niezłych pomysłów, ubarwiających trochę szary świat X-Menów (ludzie polujący na organy mutantów czy bunt Kid Omegi) nie ma wiele nowego do zaproponowania. „New X-Men” powiela ciągle te same schematy, które od lat obowiązywały w komiksach z mutantami w roli głównej, a które w jego wydaniu graniczą z absurdem. Nie braknie zatem (uwaga delikatne spoilery, których można było się jednak spodziewać) powrotu Magneto, zmartwychwstania Phoenix, rozwiązania X-Men i alternatywnych przyszłości.
Pod względem graficznym komiks stał się ofiarą przeraźliwych opóźnień „regularnego” rysownika, którym był Frank Quitely. Gdyby całe „New X-Men” było narysowane jego ręką mógłbym spokojnie napisać, że prezentuje się spójnie, efektownie i interesująco. Niestety, wizualna partyzantka wyszła fatalnie, goniący terminy artyści, jak Ethan van Sciver, który dopiero wyrabiał swój warsztat, czy szczególnie Igor Kordey popsuli dobre wrażenie pozostawione przez Quitely`ego. Graficznie komiks jest bardzo niespójny, bo oprócz całkiem ciekawych artystów, jak Phil Jimenez czy Chris Bachalo, trafiają się takie niewypały jak Marc Silvestri czy Keron Grant.
Trzeba przyznać, że oprócz trwałego wpływu, jaki na wszystkie x-serie i cały mutancki zakątek wywarli „Nowi X-Men” (wprowadzenie Emmy Frost w szeregi tych dobrych, pokazanie, że Xavier ma sporo niechlubnych tajemnic z przeszłości, otwarcia szkoły, drugorzędne mutacje ze zmianą aparycji Beasta na czele) Grant Morrison został autorem brzemiennego w skutkach precedensu. Jako twórca bardzo pofolgował swojej wyobraźni i udowodnił, że właściwie z mutantami można zrobić wszystko, nie dbając kompletnie o nic. Tym samym uchylił furtkę dziesiątkom o wiele mniej od Morriego uzdolnionych scenarzystów (Chuck Austen najlepszym przykładem), którzy robili z X-Menami co im się żywnie podoba, którzy mnożąc swoje głupie pomysły spuścili komiksy z mutantami na kompletne dno, na którym obecnie się znajdują.
8 komentarzy:
Marc Silvestri niewypałem????????
Bluźnisz!
Obecni mutanci to kompletne dno?
Bluźnisz!
Messiah Complex był całkiem, całkiem, X-Force z tego co wiem też mocno daje radę, podobnie jak Cable.
No paaaanieeee.
Morrison leżał w okolicach "dobrego scenarzysty"? Bluźnisz.
Chyba obaj pijani po jakimś konwencie. A, i Silvestri jest niezły. Chociaż obecnie dużo gorszy niż np. 10-15 lat temu.
4 zeszyty runu Morrisona? 8 przeciez, 4 zeszyty wydania polskiego zbieraly po dwa zeszyty z usa.
Jo, jo, no wiadomo o co chodzi.
Ale poprawione :)
Macieju, jest tak jak godai pisze - Sivestri był dobry jakieś 10 lat temu, jak rysował "Uncanny X-Men" szlachetną krechą, a kiedy zaczął tworzyć jakieś zdeformowane sterydami cielska w stylu Liefelda to już nie było. Zreszta, widzialeś co wyprawia w rzeczonym "New X-Men"?
Dno, arczu, dno. No dobra "Messiah CompleX" było świetne przez dwa pierwsze zeszyty, potem było nieźle. Ale to tylko wyjątek potwierdzający regułe - całe to Manifeest Destiny to chyba jakiś ponury żart, Cary nie ma żadengo pojęcia co zrobić z mutatnami.
Anoniemie - no cóż, DK wydało cztery numery komiksu zatytułowanego "New X-Men"
Wiadomo o co chodzi :)
new x-men to dno
To otwarte zaproszenie dla was wszystkich, aby stać się częścią największej organizacji na świecie i osiągnąć szczyt kariery. Gdy rozpoczyna się tegoroczny program rekrutacyjny, a nasza coroczna impreza żniwna jest już blisko. Wielki Mistrz dał nam mandat, aby zawsze docierać do ludzi takich jak Ty, więc skorzystaj z okazji i dołącz do wielkiej organizacji Illuminati, dołącz do naszej globalnej jednostki. Przyprowadź biednych, potrzebujących i utalentowanych do
Ważność sławy i bogactwa. Zdobądź pieniądze, sławę, moce, bezpieczeństwo, zdobądź.
uznany w swoim biznesie, karierze politycznej, awansuj na najwyższy poziom w tym, co robisz
Chroniony duchowo i fizycznie! Wszystko to osiągniesz w
błysk oczu
Iluminaci nie mają żadnego związku z satanizmem, lucyferyzmem ani żadną religią. Podczas gdy nasi poszczególni członkowie mogą podążać za dowolnym wybranym przez siebie bóstwem, działamy wyłącznie dla dobra i ochrony gatunku ludzkiego.
Czy akceptujesz przynależność do nowego porządku światowego Illuminati?
Call & WhatsApp +19735567426
📩 carlosmacdonald234@gmail.com
Prześlij komentarz