sobota, 3 stycznia 2009

#104 - Retro 2007

10) „ Sandman #17: Przebudzenie” (Neil Gaiman, Michael Zulli, Jon J. Muth i Charles Vess, Egmont, USA)

Dzięki, między innymi, „Sandmanowi” w komiksie dostrzeżono coś więcej, niż tylko tandetną rozrywkę. Taki sąd o wiele łatwiej zrozumieć po lekturze „Przebudzenia”, ostatniego, oryginalnie dziesiątego tomu, autorskiej serii Neila Gaimana. Ciągnące się przez niemal dekadę dzieło, które miało swoje lepsze i gorsze okresy, zostało okraszone naprawdę znakomitym zakończeniem. Na kartach „Przebudzenia” poznajemy ostateczny los Morfeusza, jego rodziny, bliskich i przyjaciół. Patrząc z perspektywy ostatniego tomu „Sandmana” nie sposób nie docenić maestrii Gaimana w rozwikłaniu wszystkich wątków w finale. A ci, którym zawadzało oprawą wizualną w poprzednich tomach serii, tym razem powinni być zadowolenia, bo za grafikę odpowiadają tacy rysownicy jak Muth czy Vess.

9) „Blacksad #3: Czerwona dusza” (Juan Diaz Canales i Juanjo Guarnido, Egmont, EU)

Im dalej „Blacksad” odchodzi od typowych noirowych schematów, tym lepszym komiksem się staje. Trzeci tom serii autorstwa hiszpańskiego duetu Juan Diaz Canales - Juanjo Guarnido na dobrą sprawę ma niewiele wspólnego z całym tym kryminalnym szafarzem, na którym był oparty pierwszy tom serii, „Pośród Cieni”. Wraz z „Czerwoną Duszą” przeniosiemy się do zimnowojennej Ameryki lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, ogarniętej polowaniem na czarownice, w której rodzi się ruch kontrkulturowy skierowany w polityczny i obyczajowy establishment. Trzeba przyznać, że Blacksadowi przyszło żyć w bardzo ciekawych czasach, a autorzy wzorowo odrobili swoją pracę z historii, w którą zgrabnie uwikłali fabułę. W towarzystwie pierwszych beatników, republikańskich inkwizytorów i hitlerowskich naukowców nasz koci detektyw ma oczywiście sprawę do rozwikłania, kobietę do oczarowania i tajemnicę z przeszłości do poznania. I o ile „Blacksad” z tomu na to coraz bardziej się zmienia, to oprawa graficzna pozostaje niezmienna – Guarnido wciąż jest znakomity.

8) „Umowa z Bogiem: Trylogia” (Will Eisner, Egmont, USA)

Jak mało który komiks, dzieło Willa Eisnera możemy spokojnie określić mianem klasyka. „Umowa z Bogiem” dla narracji obrazowej stała się kamieniem milowym, a dla nowoczesnej „graphic novel” – kamieniem węgielnym. Jasne, że przez te trzydzieści lat komiks trochę się zestarzał, brakuje tu pogłębienia postaci pod względem psychologicznym, również wizualnie odstaje od najnowszych trendów. Pomimo tego opowieść o pewnej czynszowej kamienicy na Bronxie czyta się wciąż świetnie i komiks nadal robi wielkie wrażenie. Eisner potrafi znakomicie uchwycić ducha swojej epoki i miejsca, w który mieszkał, umie doskonale nakreślić tło społeczno-obyczajowe, a dla wielu współczesnych autorów „Umowę z Bogiem” można stawiać za wzór opowiadania obrazem.

7) „Corto Maltese: Etiopki” (Hugo Pratt, Post, USA)

Do czasu lektury „Etiopek” pozostawałem komiksowym profanem, zupełnie niewrażliwym na magię „Corto Maltese”. „Ballada o Słonym Morzu” i „Na Syberii” zupełnie do mnie nie trafiły, długometrażowe opowieści o dzielnym marynarzu strasznie mnie zmęczyły. Przytłoczony fabułą i faktografią jakoś nie mogłem przez nie przebrnąć. W „Etiopkach” Hugo Pratt rozbił wizytę Corto na Czarnym Lądzie na kilka mniejszych opowieści i wybór takiej właśnie fabularnej formy okazał się, przynajmniej dla mnie, strzałem w dziesiątkę. Komiks pochłonąłem jednym tchem, urzeczony realizmem, niebanalnym humorem i cichym pogłosem Szekpsira. Bohaterowie z kart „Etiopek”, mimo, że brak wśród nich uwielbianego Rasputina, to esencja szekspiryzmu, które przejawia się w zamiłowaniu do przemocy, rozchwianiu emocjonalnym i przywiązaniu do zemsty. Pratt pokazuje tę stronę człowieczeństwa, o której często nie pamiętamy, albo pamiętać nie chcemy.

6) „Biały Lama” (Alejandro Jodorowsky i Georges Bess, Egmont, EU)

Otwierający „Plansze Europy”, twardookładkową kolekcję klasycznych pozycji Starego Kontynentu, „Biały Lama” to chyba jedyny komiks Jodorowskiego, który jest naprawdę wart grubych pieniędzy, które każe sobie płacić za swoje ekskluzywne wydania Egmont. Zapomnijcie o paloebzdurach, dajcie sobie spokój z „Bouncerem”, odpuście nawet „Incala” – „Biały Lama” to Jodo w najlepszym wydaniu. Bo kto nadawałby się lepiej do opowiedzenia poruszającej i pełna magii historii o duchowej potędze człowieka, religii i mistycyzmie, niż szalony Chilijczyk, który tym razem ogranicza swoje dziwactwa do minimum. A wszystko to utrzymane w przepięknej oprawie graficznej – do pracy Georgesa Bessa najcelniej pasuje chyba termin „realizm magiczny”.


5) „Wszystko źle” (Janek Koza, Kultura Gniewu, PL)

Janek Koza dysponuje rzadką wśród komiksiarzy umiejętnością wchodzenia w dialog ze swoim czytelnikiem, grania z nim, podpuszczania go i nabierania. Drugi album jego komiksowych miniaturek nie odbiega poziomem od swojego poprzednika. Koza na kartach „Wszystko źle” z wyrafinowanym okrucieństwem obnaża ludzkie małostkowości i przywary, bardzo celnie portretując człowieka współczesnego. Skrajnie prymitywnego, głupiego i całkowicie pozbawionego jakichkolwiek wyższych aspiracji. I będziemy się z nich śmiać do momentu, kiedy w tej galerii tragikomicznych postaci nie zaczniemy odnajdywać samych siebie, dopóki nie zaczniemy się odbijać na tych pokrzywionych i zdeformowanych rysunkach, jak w krzywym, zwierciadle.


4) „Persepolis: Historia powrotu” (Marjane Satrapi, Post, EU)

W „Historii powrotu” Marji opuszcza Iran i rusza do szkoły w Austrii. Tam zderza się z „zachodnią” kulturą w jej europejskim wydaniu, co będzie dla niej doświadczeniem nie mniej trudnym i bolesnym, jak dzieciństwo w kraju ogarniętym permanentnym konfliktem. Drugi tom „Persepolis” jest opowieścią o dojrzewaniu, ale różną od tych, do których przywykłem. Wchodzenie w dorosłość Marji to nie ckliwa historia pierwszych miłostek, odkrywania siebie – to gorzkie doświadczenie, pełne rozczarowań i porażek, łez i cierpienia. Mnie osobiście „Historia powrotu” chyba bardziej wzięła niż „Historia dzieciństwa”.


3) „Pan Blaki - filozoficzna powieść graficzna” (Karol Konwerski i Mateusz Skutnik, Znak, PL)

Kontynuacja znakomitego „Blakiego”. Tym razem Konwerski i Skutnik biorą na warsztat „Mini wykłady o maxi-sprawach” Leszka Kołakowskiego i adaptują przemyślenia najbardziej znanego z polskich filozofów. Autorzy świetnie poradzili sobie z „syndromem drugiej części” przenosząc środek ciężkości z osobistych przemyśleń, w świat uniwersalnych wartości. Jest tu jakby mniej tego Blakiego znanego z pierwszej części, a więcej Blakiego myśliciela, którego bardziej zajmuje świat zewnętrzny, niż ona sam. „Pan Blaki” to jeden z rzadkich przykładów udanej adaptacji, w której myśl pierwowzoru została świetnie uchwycona i rozwinięta.

2) „Black Hole” (Charles Burns, Kultura Gniewu, USA)

Gdyby Craig Thompson nie wychował się na jakimś głębokim zadupiu USA, tylko w jakimś bardziej cywilizowanym miejscu, i narysowałby komiks o dojrzewaniu, pierwszych miłościach i seksualnych inicjacjach, to zamiast sentymentalnych „Blankets” pewnie dostalibyśmy coś na kształt kompletnie pochrzanionej „Czarnej Dziury”. Gorzkiej, dołującej i utrzymanej w konwencji horroru opowieści. Opus magnum Charlesa Burnsa, komiks będący metaforycznym obrazem pokolenia młodzieży lat siedemdziesiątych. To już nie kolorowa psychodelia wolnej miłości i dzieci kwiatów, to czarno-biała wizja świata pełnego grozy AIDS, w którym przyszło żyć młodym, żądnym życia i miłości, ludziom.

1) „Na szybko spisane 1980 – 1990 (Michał Śledziński czyli Śledziu, Kultura Gniewu, PL)

Gdyby odrzeć „Na Szybko Spisane” z całej sentymentalnej otoczki, gdyby komiks nie był powrotem do krainy dzieciństwa, zostałby komiks perfekcyjny formalnie. Ze znakomitym wyczuciem komiksowego języka i dogłębnym zrozumieniem ikoniczności i sekwencyjności sztuki obrazkowej. Pierwszym tomem planowanej trylogii Śledziu osiągnął komiksowy international level i bez zająknięcia wymieniam go obok najważniejszych twórców współczesnego, polskiego komiksu, Krzysztofa Gawronkiewicza czy Janka Kozy. To już nie ten Śledziu, znany z nieudanej reaktywacji „Żbika” czy kiepskich zeszytówek z „Osiedla Swoboda”. To twórca komiksowy pełną gębą, świadomy swoich możliwości, o określonym i dojrzałym stylu, którego prace możemy bez wstydu zawieść do Angouleme albo San Diego. A samo „NSS” to dzieła naprawdę znakomite.

Tuż poza dychą – Karuzela Głupców (Jason Lutes, Timof i cisi wspólnicy, USA). Na mojej liście nie zmieścił się znakomity kameralny dramat o ludziach, w którym smutek miesza się z radością, łzy ze śmiechem. Jason Lutes z wielkim komiksowym kunsztem opowiada historię nieudaczników, którym w życiu nie powodzi się najlepiej. Trudno uwierzyć, że „Karuzela Głupców” była komiksowym debiutem i powstawała w formie pasków. Lutes na kartach „Jar of Fools” pokazuje, że ma zadatki na komiksiarza naprawdę wielkiego formatu i w „Berlinie” całkowicie to potwierdza.



Rozczarowanie roku – ostatni akt „Kaznodziei”. Im bardziej seria Gartha Ennisa i Steve`a Dillona zbliżała się ku końcowi, tym bardziej obniżał się jej poziom, by w „Alamo” sięgnąć dna. Być może trochę przesadzam, ale nie ulega wątpliwości, że ostatni tom „Kaznodziei” zdecydowanie odstaje do reszty, całkiem skądinąd niezłej, serii. Zupełnie odwrotnie niż w przypadku „Sandmana”, który pod koniec zaliczył tendencję zwyżkową, a Neil Gaiman umiał bardzo sprawnie spleść w wielkim finale wszystkie wątki, co kompletnie nie wyszło Ennisowi. Jasne, można było spodziewać się happy endu w westernowym stylu, ale scenarzysta przesadził z lukrem. Radosne, wesołe i pełne przebaczenia „Alamo” zupełnie nie pasuje klimatem do ponurych i szarych poprzednich części.

Jest dalej dobrze – „Przebiegle dochodzenie Ottona i Watsona#2: Romantyzm”. Wobec tak znakomitej części pierwszej, jaką była „Esencja”, istnieje duże prawdopodobieństwo, że drugi tom może wypaść blado. I tak właśnie było w przypadku „Romantyzmu”, który nie jest absolutnie komiksem złym, jest „tylko” pracą dobrą, która w zestawieniu z pracą znakomitą, wygląda na słabszą niż jest w rzeczywistości. Nie można mieć absolutnie żadnych zastrzeżeń do oprawy wizualnej, bo Gawronkiewicz zaprezentował się na swoim, znakomitym, poziompe – „Romantyzm” wygląda po prostu przepięknie. Trochę gorzej jest ze scenariuszem, który miał chyba nawet większy potencjał niż „Esencja”. Dyskurs Grzegorza Janusza z romantyczną tradycją ogranicza się jedynie do zgrabnego dowcipu i trochę naiwnego uwielbienia dla literatury. Tylko tyle, albo aż tyle.

Znakomity debiut – „Śmiercionośni” (Łukasz Ryłko, Kultura Gniewu, PL). Czytając „Śmiercionośnych” trudno uwierzyć, że album napisał i narysował debiutant. Łukasz Ryłko to artysta komiksowy pełną gębą, który posiada własny, unikalny styl i któremu nie można zarzucić żadnych warsztatowych braków. Opowiada po trosze zabawną, a miejscami melancholijną historią pozbawioną słów, która można skojarzyć z dokonaniami Thomasa Otta. Nie pozostaje nic innego, jak tylko cmokać nad wyrafinowaną kompozycją czy świetną kreską „Śmiercionośnych” i oczekiwać na kolejny tom.



Międzynarodowy Festiwal Komiksu w Łodzi staje się pełnoletni. Tak się złożyło, że na osiemnastą z rzędu emefkę przypadły liczne jubileusze. Oprócz uzyskania wspomnianej pełnoletności przez najstarszy konwent w Polsce, w Łodzi przypadły inne okazje do wypicia szampana. Grzegorz Rosiński i Jean Van Hamme celebrowali 30. rocznicę pracy nad „Thorgalem”, który uczczono retrospektywną wystawą Mistrza. 50 urodziny obchodził natomiast „Tytus, Romek i A`Tomek” wraz ze swoim autorem, Henrykiem Chmielewskim, znanym lepiej jako Papcio Chmiel.





Komiks na wystawie. Rok 2007 obfitował w komiksowe wystawy. Oprócz tradycyjnych galerii przygotowywanych przy okazji MFKi, dostaliśmy retrospektywę Rosińskiego i hołd polskich rysowników dla Tytusa. W Fabryce Sztuki w Łodzi z okazji premiery drugiej „Plasteliny” swój wernisaż zaliczył Krzysztof Ostrowski, w poznańskiej klubokawiarni Meskal komiksową sztukę Europy Środkowej prezentowała Centrala w cyklu kilku prezentacji. W Starym Browarze zobaczyliśmy „Fashion Fiction”, wystawę twórczości mistrzów europejskiego komiksu (Bilala, Moebiusa, Morvana, Boucheta), w Galerii Szarej w ramach „Komiksowego Schizzzu” mogliśmy oglądać pracę między innymi Turka, Zdanowicza czy Pastuszki, w Białej Podlaskiej wystawiono Kiełbusa. Do tego dochodzi jeszcze Komiksowa Łódz, transGranica, komiks powstańczy w Muzeum Powstania Warszawskiego, Szwacarzy w Wejherowie i wszystkie te wystawy, o których zapomniałem wspomnieć.

33 komentarze:

pjp pisze...

No to zestawienie to już jakieś nieporozumienie.
"Pan Blaki" na trzecim miejscu (jeszcze przed "Persepolis")... oj klepiesz po pleckach, klepiesz, że huk się niesie... Już nie chcę mówić, że pytkę liżesz...
Lutes i Ryłko poza dychą??!?!?! Ostatni "Kaznodzieja" rozczarowaniem roku? (prędzej antologia 44). A gdzie "Pierwsza Brygada"?!?! Dla mnie największe rozczarowanie 2007 to TYLKO jeden tom C&H. Albo "Marzi".

Weź Julek, dobrze, że te zestawienia się kończą, bo się kompromitujesz. A "Corto..." to USA? No ciekawe...
Więcej błędów wkrótce... teraz mi po prostu już ręce opadają...

Kuba Oleksak pisze...

Podyskutować zawsze możemy :)

Wiesz, ja z "Pana Blakiego" robiłem lekce w krakowskim gimanzjum o adpatacji własnie i o ile lekcja byłą tak sobie, to dzieciaki z "Blakiego" wyciągały mnóstwo fantastyznych rzeczy. W tym komiksie drzemie wielki potencjał mówienia o rzeczach ważnych w sposób bardzo prosty.

Dalej - jeśli dla Ciebie "44", jedna z najlepszych, jesli nei najlepsza antologia komiksowa jaka w Polsce się ukazała to rozczarowane roku, to nie co musiałoby Cię nie rozczarować. Kaman, tma jest mnówsto różnych świetnych komiksów!

Lutes i Ryłko poza dychą - kogoś musiało braknąć. "Pierwza Brygada" to sympatyczna strzelnka w literackich klimatach, wiec powinna mi się podobać, ale jako komiks kajci nie ma startu do Statusu moim zdaniem.

"Marzi" to średniak o którym nie warto wspominać nawet. Zgodzisz się ze mną? Ja tam się po nim dużo nie spodziewałem, żeby mnie rozczarowywał.

A ja i tak myślałem żeby Kozę dać na pierwszym. Oj wtedy to by się na mnie gromy posypały... I niech Ci ręce nie opadają. Ja nie silę się na żaden obiektywizm, robię sobie te listy dla siebie, na blogasku, nie mam ambicji zaprowadzania jedynej i słusznej komiksowej hierarchi :)

Kuba Oleksak pisze...

No i pewnie jak zrobie podsumowanie 2008 roku to mnie też czeka niezły wpierdol :)

Gonzo pisze...

no i widzisz Łukasz, co osoba to inne spojrzenie. Dla mnie takim samym nieporozumieniem jak "Kurczak..." jest "Czarna dziura", która mnie nie klepnęła. Owszem, fajne, owszem, klimatyczne, owszem, rysunki, owszem, objętość, tak, jeszcze raz owszem objętość, itedeee itepeee, ale ja co jakąś z pokłonami witaną na rynku cegłę czytam (Hole, Blankeci, From Hell, cokolwiek co ma 500 stron i na Gildii tryska się na temat tego dzieła tylko białym płynem), to mam efekt 'no okej, ale o co tyle krzyku?'

Też mi brak Brygady, ale z 44 toś pojechał nawet nie po bandzie, a poza nią. ja mam od Juleczka zwyczajnie gust odmienny (jeśli nie zupełnie odwrotny czy coś), ale ja się pod tym każdą wypustką ciała co w ripoście powyżej machnął podpisuję.

poklepywactwo swoją drogą, a Blaki i tak fajny. swoją drogą.

Priczer końcówką zawodzi boleśnie. tyle dodam.

A Marzi to ja bym w ogóle jako komiks nie traktował, takie tam opowiadanie ilustrowane...

Pan Latar pisze...

A gdzie Cromwell Stone? :O Tylko brak znajomości dzieła Cię usparwiedliwi;) Super że zauważyłeś Białego Lamę(dla mnie to chyba nawet pierwsza trójka 2007), Blacksada i Sandmana. Umowa z Bogiem trochę za nisko chyba...
Jak ponadrabiam zalegości to sam sobie stworzę takie listy. Na razie znam za mało i pierwsza piątka wyglądałaby mniej-więcej tak: 1. Sandman: Przebudzenie 2. Saga o Potworze z Bagien 3. Biały Lama 4. Cromwell Stone 5. Baśnie: Na wygnaniu

Maciej Pałka pisze...

A gdzie "Bi-Bułka" w tym zestawieniu? Zabrakło najlepszego polskiego debiutu roku.

Weź Julek, dobrze, że te zestawienia się kończą, bo się kompromitujesz. A "Corto..." to USA? No ciekawe...
Więcej błędów wkrótce... teraz mi po prostu już ręce opadają...

pjp pisze...

Uhm. Dobra...

uno. Rozczarowanie. "Marzi" rozczarowaniem w kontekście medialnego szumu wokół niej (komiks przeczytałem w jego trakcie). O ile dobrze rozumiem rozczarowanie, to najpierw trzeba mieć jakieś nadzieje związane z czymś, by później zostały one rozwiane. Z "Kaznodzieją" tak nie może być, bo przecież logicznie myśląć to od paru tomów była zniżka formy, więc naprawdę nie wiem czego się spodziewałeś. A ostatni tom i tak lepszy niż niektóre z poprzednich. Stąd moje zdziwienie ;).

duo. "Blaki". Fajny, owszem. Ale na pewno nie zasługuje na tak wysokie miejsce. Tylko i wyłącznie o to chodzi, w moim zestawieniu by się pewnie gdzieś znalazł na 6-7 pozycji. Także nie chodzi mi o to, że umieszczasz gówniany komiks w zestawieniu (bo nim nie jest), a o to, że z deka wywyższasz dobry komiks.

tree. 44. Użyłem skrótu myślowego, w sumie teraz patrzę i widzę, że wcale nie bezpodstawnie został źle zrozumiany (sorry, późno i takie tam ;)). Chodziło mi o to, że jeżeli "Kaznodzieja" jest dla Ciebie rozczarowaniem roku, to równie dobrze może być nim 44. Bo dla mnie to komiksy mniej więcej na podobnym levelu, ale z 44 wiązały się większe nadzieje w moim przypadku.

Ale dobra, pewnie, że się wszystko o gust rozbija... po prostu 2007 to było tak niedawno, dużo dobrych komiksów itp... stąd moje najechanie ;). A w retro 2008 będzie kocioł, oj będzie...

pjp pisze...

Maciej, Ty Pało... (ha, ha, a to Ci dopiero żarcik, na pewno go nie słyszałeś, ha ha).

Maciej Pałka pisze...

pjp ---> Nienawidzę Cię!!!!!!!!!!!!!!

Kuba Oleksak pisze...

Tak się Gonzo zastanawiam, to co Ci cholera podoba :)

Retro 2008 nie będzie. Będzie Top 2008. Wiesz, dla mnie "Marzi" to taki przyjemny komiksik, a szum medialny nauczułem się traktować z przymrużeniem oka. Pamiętasz jak więce szumu medialnego było wokóeł "Solidarności", kiedy o wygraniu Glenata przez Gawrona i Janusza się PRAWIE nie zająknięto? A jak pisma kobiece trąbiły o "Kapcaich Potwora". Ale z pewnej perspektywy masz rację.

I pewnie macie rację, że może i trochę deprecojnuje 'Perspepoli" - może jak bym za miesiac tą listę układał, to komiks Satrapi byłby wyżej. Ale (nie wiem jak inni) mój gust jest płynny, zmienia się, raz się skłania ku taki, raz ku innym twórcą i dzieło i nie widzę w tym nic niezwykłego. I na Boga to tylko lista, mniej lub bardziej randomowe przyporzadkowanie ttytułu do miejsca! Równie dobrze mógłbym zamienić z Eisnerem Lutesa, wywalić Sandmana i dodać Calvina.

Co do "Kaznodziei" to mi żal dupę ściska w kontekście całej serii - janse Ennis cieniował, ale to co zrobił w "Alamo" to zupełna dolina pełna martwych Apaczów.

Pjp i Gonzo - no cóż, pewnie Was nie przekonam, że nikogo nie poklepuję. Zobaczymy ja Wy bardzo docenicie "Boli.Bloga", bo to komiks z Waszej strony barykady. O, śmiałkowski już docenił Autora na 1 miejscu. A to poklepywacz jeden!

Gonzo - uogólniasz. Nie wszyscy tryskali nad "Black Holem", a tryskający nad "From Hell" przez te 40 podniecali siętylko grubosćia okładki i literówkami w dymkach.

A "Biały Lama" Was nie bulwersuje?

Macieju, fakt - "Bi-Bułka" to świetny komiks, co wyraziłem swego czasu w pewnej recenzji, ale po prostu brakło dla niego miejsca.

Kuba Oleksak pisze...

A i tylko Kendo zwrocił uwagę, że nie ma "Cromwella", jego też nikt niebędzie bronił.

("Ronina" też musiałem pominąć, a vardzo chciałem go jakoś na liście umieścić).

Anonimowy pisze...

Nie ma też "Yoela".

I nikt tego nawet nie zauważył.

pjp pisze...

Bo "Yoel" był słaby przy innych pozycjach (to był 2007?).

Boli.blog - raz, Śmiałkowski robił listę alfabetycznie, więc pierwsze miejsce jest bo jest, o niczym nie świadczy. Dwa - nie jest to żadna moja strona barykady... mnie się ten komiks podobał, uśmiałem się, ale raczej by się nie znalazł w mojej liście top 2008.

Anonimowy pisze...

jakie kurwa "etiopki"??? ty weź takich baboli nie rób, co?

Anonimowy pisze...

Kurwa, normalnie powrót hiszpańskiej inkwizycji! Nic tylko zrobić sobie bluzkę z napisem "Przepraszam, że mam własne zdanie".

Ja jebie...

Gonzo pisze...

Lamy nie czytałem, acz mam ochotę nadrobic. A dla odmiany Ronin, owszem, podobał mi się bardzo. nie prowadzę toplist i nie kojarzę komiksów po datach wydania, więc niestety nie mogę podać co dla mnie za 2007 jest #1.

pjp pisze...

Sztybor, się nie nerwuj ;p. To co mamy komentować? Mówić tylko "O tak, takie same zestawienie bym zrobił... tak, tak, tak"? Toć wiadomo, że taka lista będzie się rozbijać o osobiste preferencje, a one będę niejednokrotnie wzbudzać kontrowersje. O.

Anonimowy pisze...

Komentować i to z klasą - owszem, super, wspaniale, a wręcz i pięknie.

Ale napierdalać i jeździć, jak po łysym delfinie - hm... not nice.

Karol Konwerski pisze...

jesteście pojebani
tak nowo rocznie:)
Julek se uwaza co uważa

jakos sie wkurwilem
jak ktos dobrze o mnie pisze to mi laske smyrdoli
nosz kurwa


a julek moglbys sie odezwac bo probuje na wszystkei kanaly i chuj

pjp pisze...

Karolu... ale ja o Tobie też dobrze piszę, hej! ;). Ale no nie zasługujesz na miejsce przed "Persepolis" moim zdaniem po prostu. Więc się nie wkurwiaj. Tyż noworocznie najlepszego ;P.

pawelk pisze...

Julek...

"raz się skłania ku taki, raz ku innym twórcą" OM?

Karol Konwerski pisze...

chuja tam przed persepolis...
a faktycznie
ciut julek przeszarżował
generalnie powinienem
zabronic
zakazac
kazac sie wszystkim odpierdolic:)

pjp pisze...

Chuja tam zabronisz ;).

pawelk pisze...

Taki urok bloga. Zawsze można komentarze wyłączyć, jeśli komuś one potrzebne jak downom zwiedzanie Big Bena.

Anonimowy pisze...

Pamiętajcie, że to jest "Persepolis 2", które jest z deka... ehm...

pjp pisze...

No wysłów się...

Człowiek Potas pisze...

kurwa. zrobię teraz album , który w końcu będzie w tym zestawieniu na pierwszym miejscu. bo się żona ze mnie śmieje.

Mr. Herring pisze...

I on to zrobi, mówię wam.

pawelk pisze...

Zaprawdę powiadam wam, nadchodzi "Zemsta KaeRLa za Yoela"!

Mr. Herring pisze...

Hihihi! Czas cytatu, hihihi!

2005 - Nie mogę powiedzieć, że seria Śledzia i Mariana jest kiepska, bo nie jest.

2007 - To już nie ten Śledziu, znany z nieudanej reaktywacji „Żbika” czy kiepskich zeszytówek z „Osiedla Swoboda”.

Słowo "kiepska" jest tu kluczowa.

Hihihi!

Ogólnie, fajnie mi się czyta te retro wpisy, bo sam sobie przypominam niektóre tytuły a mam fazkę na tomy z przeszłości właśnie.

Gonzo pisze...

to jak taki luźny i rubaszny nastrój to ja moge anegdotkę sprzedać. jak to na MFKu tegorocznym z KRLem rozmawialiśmy, i KRL mi że miałem rację że pojechałem po Yoelu, bo cośtam cośtam. No i słucham, zaczyna się z sensem, ale potem to już nie były jakby moje refleksje. i się pogubiłem. ale nie wiadomo o co kaman, bo a) ja byłem podchmielony b) KRL też był podchmielony c) był chałas d) ni cholery nie pamiętałem co ja pisałem o Yoelu tak dokładnie.

a potem zupełnie z tropu zbił nas Śledź. Ale to już supełnie inna historia...

pod skryptem: Perse2 zaiste takie se, no, drugie, nie ma o co kopię obgryzać...

Pharas pisze...

Jako że znów moja lista byłaby diametralnie odmienna to tym razem tylko o Jodo. Jeśli ktoś nie trawi Jodorowsky'ego w wydaniu okołoincalowym to powinien sięgnąć bardziej po "Bouncera" lub "Szaloną z Sacre Coeur". "Biały Lama" nie jest zły ale chociażby przy tych dwóch wyżej wymienionych pozostaje w tyle.

Aha. Przyjemnym zaskoczeniem roku była dla mnie antologia "44".

Anonimowy pisze...

Ja tam do tej krwawej łaźni się nie przyłącze.
Wyrażę jedynie swoje osobiste zdanie.

Dla mnie zawsze "Blaki" będzie lepsze od "Pana Blakiego". Drugą pozycję zawsze wspominam źle, ponieważ jestem po mini-wykładach Kołakowskiego. Scenarzysta niespecjalnie popracował nad warstwą tekstową w komiksie i bierze z filozofa oksfordzkiego, jak leci... Dla mnie "Pan Blaki" to parę rozdziałów mini-wykładów w wersji rysunkowej.

I nie mówię tego, by komuś dopiec, zajść od tyłu i wyciupciać.
Ja jedynie napisałem o swoich wrażeniach. Szczerze.

Autorom Blakiego życzę pomyślności na dalszej drodze twórczej :)