środa, 9 marca 2016

#2091 - Azymut #1: Poszukiwacze zaginionego czasu

Po dwóch latach żeglowania, utracie czterech z pięciu okrętów, ekspedycja dowodzona przez hrabiego Quentina de la Pérue przybija w końcu do nieznanych lądów Nowego Świata. Oszalały z radości hrabia wyskakuje z łodzi na brzeg, wbiega na wydmę, aby zatknąć flagę i tym samym zająć nowe ziemie w imieniu królestwa Ponduszu. 




Jakże wielkie jest jego zdziwienie, gdy ukazuje się, że przybył do miejsca, z którego wyruszył. Na wieść o tym pada jak długi i traci przytomność. Po niedługim czasie dochodzi do siebie, ale spadają na niego kolejne złe wieści, dowiaduje się, że zniknęła geograficzna północ.

Zdarzenie niesie za sobą brzemienne skutki: kompasy szaleją, morska żegluga nie jest możliwa, latające ryby wyskakują na plażę i umierają na wydmach, dawne traktaty lenne przestają obowiązywać. Właśnie dlatego ekspedycja de la Pérue trafiła do punktu wyjścia. W wyniku problemów z nawigacją do królestwa Ponduszu zawitała z całą swoją świtą księżniczka ze wschodu, piękna Aisza. Miłościwie panujący król Ireneusz Wielkoduszny bez pamięci się w niej zakochał, no i oświadczył. Królewska wybranka jest młoda, piękna, uwodzicielska i bardzo, ale to bardzo kapryśna. Podobno w kraju, z którego pochodzi narzeczony, nim będzie mu dane poślubić wybrankę i skonsumować związek, musi spełnić aż siedemnaście jej zachcianek.


Z biegiem akcji okazuje się, że bohaterka jest znana pod różnymi szerokościami geograficznymi jako sprawna złodziejka i wielka oszustka, która mami królów swoimi wdziękami. A ma czym oddychać i chętnie odsłania wszystkie swoje największe atuty. Sprawy znacznie się komplikują, gdy Aisza zostaje posądzona o kradzież królewskich koron. Tylko po co komu korony skoro od dawna nie są środkiem płatniczym? Co wspólnego mają zwierzęta chronoskrzydłe z uciekającym czasem? Czym jest Bank Czasu?

Zaprezentowany powyżej opis zawiera jedynie kilka głównych elementów fabuły. Zasadniczo akcja rozgrywa się na wielu płaszczyznach, które początkowo są rozłączne i dopiero pod koniec tomu część z nich, nie wszystkie, zaczyna się ze sobą splatać. Świat wykreowany przez Wilfrida Lupano jest bytem osobnym i niecodziennym, w której rzeczywistość rządzi się jakimiś nie w pełni zdefiniowanymi poetyckimi regułami. Scenarzysta splótł ze sobą elementy realne, fantastyczne i surrealistyczne. Zostały one sprawnie zmiksowane przez co historia jest wciągająca i zaskakująca. Główna bohaterka Aisza alias Mania, to postać niezwykle barwna, której poczynania warto śledzić.


Jean-Baptiste Andréae, tworzący tradycyjnymi technikami (m.in. tuszami akrylowymi i farbami) francuski artysta, jest odpowiedzialny za zjawiskowe przedstawienie świata, w którym rozgrywa się akcja komiksu. Nie można mu odmówić wyobraźni! Rzeczywistość odmalowana przez artystę jest spójna i fascynująca, przywodzi mi na myśl niektóre obrazy Witolda Wojtkiewicza. Album przykuwa uwagę także oprawą kolorystyczną: żółcie i błękity dominują. Wart podkreślenia jest fakt, że Andréae nałożył kolory ręcznie bez użycia komputera.

Kilka ciepłych zdań chciałbym skierować także pod adresem tłumacza. Wojciech Birek to bardzo rzetelna firma, jednak tym razem musiał się szczególnie przyłożyć i pobawić językiem. Uniwersum zaludnione jest przez różne dziwne i fantastyczne stworzenia, którym tłumacz musiał nadać polsko brzmiące nazwy. Proszę zwrócić szczególną uwagę na wklejkę, gdzie udostępniono fragmenty Encyklopedii Chronoskrzydłych. 


Oczywiście lektura pierwszego tomu dostarcza więcej pytań niż odpowiedzi, ale zróżnicowane elementy świetnie ze sobą współgrają i komponują. Skojarzenia z "Alicją" Lewisa Carrolla są jak najbardziej na miejscu. W świecie może się zdarzyć wszystko. Czytelnik nie jest w stanie przewidzieć, w jaką stronę potoczy się fabuła i co go czeka w kolejnych odsłonach cyklu. Dlatego tym bardziej wyczekuję na premierę kolejnego albumu – już 22 marca!

Brak komentarzy: