czwartek, 31 października 2013

#1406 - Bogacz + Stefaniec = Noir

Z początkiem października przeczytałem "Noir" Łukasza Bogacza i Wojciecha Stefańca. Jak tylko przeczytałem, pognałem do kompa i napisałem maila do Wojtka, by mu w kilku słowach pogratulować świetnego komiksu. Wspomniałem, że byłem w Łodzi na spotkaniu promocyjnym…



Kilka spraw nie zostało poruszonych na spotkaniu jak plansze promocyjne, które nie znajdują się w komiksie, a są ważne dla fabuły (...) - relacjonuje Wojtek.

Oczywiście interesują mnie plansze promocyjne, których nie użyto w komiksie. Możesz się rozwinąć w tym temacie?
Na planszach promocyjnych NOIR (jestem przeciwny tradycji pokazywania w necie plansz z komiksu, dlatego powstała ta… prowokacja), kobieta która wchodzi do księgarni w Paryżu, to właśnie matka. Bierze do ręki książkę swojego syna. To jest bardzo ważny element fabuły. Dużo mówi, ale nie znajdziesz tego w albumie.


Wizualnie jest to majstersztyk! Wojtek, kawał świetnej. Zatkało mnie, poważnie. Scenariusz to dla mnie wariacja na temat zdrady, z takim szekspirowskim, szerokim zacięciem.
Tak, jest to wariacja na temat zdrady. Ale nie o tym jest "Noir", to znaczy nie tylko o tym. Zdrada to tylko płaszczyzna. Ona jest oczywista, nie jest żadną tajemnica, dlatego jest zdradą jedną z wielu. Bardziej opowiadamy o źródle zdrady. Nie jest ważna zbrodnia, tylko to, co do niej doprowadza i to, co się dzieje potem. Sam akt zbrodni jest tylko aktem. Może być brutalny, w afekcie i tak dalej. Trauma, to był zapalnik. Zdrada w "Noir" jest płotkiem, po którym pnie się dzika róża.

Nieco przeraża mnie determinizm (powielanie negatywnych wzorców rodzinnych) wpisany przez Was do scenariusza.
Komiks opowiada o rodzinie, o tym, co ją buduje, a co burzy. Założenie mieliśmy takie: musi być jak w dramacie Szekspira. Koncepcja się trochę zmieniła po konsultacjach z psychologiem, wtedy zmieniliśmy delikatnie finał. Wiesz teraz zauważyłem, że finał pierwotnie był całkowicie, a nawet drastycznie, zmieniony. On jest całkowicie inny..

Nie wiem, czy znasz tę piosenkę, ale myślałem o niej czytając i teraz także, gdy piszę do Ciebie chodzi mi po głowie.



Znam to. To jest jeden z niewielu utworów jakie mi się poodbija „The Streets”. Nie trawię jego akcentu. Za ciężko to dla mnie brzmi. Wole w piosenkach klasyczny angielski, bez naleciałości regionalnych, ale pierwszy ich album był fajny.

Co do muzycznego podkładu "Noir". Jest jeden utwór, który od początku był przy tej historii. Miał być podstawą klimatyczną do fabuły i w ogóle do jej napisania. Ta kompozycja była dla nas inspiracją przez prawie cały czas:


W tym miejscu do korespondencji dołącza się Łukasz. Panowie opowiadali o swojej produkcji wspólnie, próbując mi wytłumaczyć, jak to się stało, że nie wszystkie przygotowane plansze weszły do książki.
Jako że prace nad "Noir" trwały prawie cztery lata i po drodze kilkakrotnie zmieniała się koncepcja całości, trudno się dziwić, że ostatecznie kilka stron nie znalazło się w albumie. Trzy strony, bo tyle dokładnie plansz nie zostało pomieszczonych w finalnej wersji, pochodzą z pierwotnej wersji komiksu, czyli krótkiego opowiadania o zabójstwie.

Łukasz podesłał scenariusz na przełomie 2009 i 2010 roku. Spodobał się Wojtkowi, więc go zilustrował. Co ciekawe, spodobał mu się do tego stopnia, że zrobił go podczas intensywnych prac nad „Szelkami”. Wojtek potrzebował oddechu od historii Jerzego Szyłaka, dlatego z nieba spadł Łukasz i jego scenariusz (chociaż może się wydać dziwne, że pojawiają się w tym miejscu słowa: „oddech” i „z nieba”, skoro odpoczynkiem od niełatwych "Szelek" była historyjka o morderstwie). Nieważne… Dość powiedzieć, że scenariusz zakładał zaledwie jakieś osiem, może dziesięć stron komiksu i miał zupełnie odmienny charakter od tego, czym ostatecznie stał się "Noir" (np. w ogóle nie było mowy o braciach, czy roli rodziny – narracja zaś była bardziej ironiczna i bawiła się słowem jako takim, na co spory wpływ miała twórczość Elmore’a Leonarda).

Po tym jak Wojtek narysował całość tej mini historyjki (i jak to bywa z syndromem Stefańca, z ośmiu stron zrobiło się piętnaście) i już wtedy wiadomo było, że opowieść zaczyna domagać się większej uwagi. Przez te cztery lata tworzenia "Noir", komiks tak się rozrósł, tak się zmienił, historia zrobiła się tak ciasna, że każda ingerencja, próba przywrócenia stron które wypadły, była niemożliwa. Nie było już dla nich miejsca. Tak wyglądał początek i koniec tych kilku plansz.

Chciałbym wrócić jeszcze do sprawy plansz promocyjnych i trailerów.
One są trochę innym przypadkiem. Wojtek wpadł na ich pomysł po złożeniu całej historii. Spowodowane to było tym, że nie jest zwolennikiem promowania komiksów po przez udostępnianie jakiegoś procentu zawartości albumu. Dlatego m.in. powstawały animacje. A jeśli chodzi o fabułę komiksu, do samego końca trzymali w tajemnicy to, czym jest "Noir". Nawet wydawca. Paweł Timofiejuk, się spisał i dołączył do ich omerty. Nie chcieli nic zdradzać. Dlatego powstała mini historyjka, która z góry miała być poza albumem i mówić o innej postaci, o której w "Noir" jest tylko mowa, która natomiast ma bardzo duże znaczenie dla całości książki. Ona nie mogła się znaleźć w albumie, dlatego tylko, lub aż promuje komiks.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Mam wielki dylemat z zakupem tego komiksu. Po trailerze bardzo bardzo chciałem go mieć, ale potem przeczytałem pozytywną recenzję u S. Frąckiewicza, z którym mam niepisaną umowę ( o której nic nie wie :-D), że omijam szerokim łukiem wszystko co mu się podoba, i zachwyt zgasł...
Z. Tomecki

Maciej Gierszewski pisze...

---> Z. Tomecki
proponuję się samemu przekonać.
i jak wspomina Wojciech S. trailery nie są odzwierciedleniem tego, co jest w albumie.

Anonimowy pisze...

Co za pokrętna logika. Czyli co... Chciał Pan kupić komiks, bo miał Pan dużą na to chęć, ale ktoś napisał, że to fajny komiks, więc postanowił Pan go nie czytać, bo musi być kiepski?
Trochę to niepoważne.