poniedziałek, 29 sierpnia 2011

#845 - Wokół "Biblii" Simona Bisley`a (cz.2)

Jak się okazało to przygoda Simona Bisley`a z Polską nie skończy się tylko na jednej wizycie w Gdańsku. Organizatorzy Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier zapowiedzieli, że brytyjski rysownik pojawi się również w Łodzi. Ci, którym nie udało się dotrzeć na wybrzeże dostaną swoją drugą szansę spotkania tego wybitnego artysty. A do tego czasu polecam obszerny wywiad z Bizem, który ukazał się na stronie "Polityki" oraz fantastyczną wideorelację z bfkowego spotkania. No i drugą część naszego wielogłosu odnośnie "Biblii" jego autorstwa!




Filip Myszkowski (malarz, rysownik, ilustrator, autor komiksów):

Chętnie wyrażę swoją opinię, jednakże nie widzę sensu, aby się rozpisywać ani analizować. To nie w moim w moim stylu. Zmieszczę się w kilkunastu znakach: "Biblia Bisley’a to album absolutnie wspaniały".Ciężko mi argumentować mój własny gust.

Twórczość Bisley’a po prostu mi odpowiada, ma to "coś" i dodatkowo jest profesjonalnie wyprodukowana. A Biblia to taki malarski Bisley w pigułce.


Krzysztof Ryszard Wojciechowski (bloger i członek Kolorowych Zeszytów):

Simon Bisley to jeden z bohaterów mojego dzieciństwa. Człowiek, który w dużym stopniu ukształtował moje gusta komiksowe, które jednak już dość dawno minęły się z tym, co prezentuje w swojej twórczości. Po "Biblię" mimo wszystko sięgałem bez obaw, bo już sama idea wydawała mi się bardzo bliska - po pierwsze uwielbiam sztukę sakralną, a po drugie bardzo interesują mnie prace komiksiarzy, odchodzących od typowo komiksowej sekwencyjności w stronę wymowy samej grafiki. Pod obydwoma względami album okazał się dla mnie zawodem.

Bisley, z niewiadomych powodów opowiada właśnie sekwencjami obrazów, a do tego, jeśli idzie o estetykę, to sięga raczej do okładek metalowych kapel i klasyków komiksu - od Gustava Dore po Franka Frazettę. Szczerze powiedziawszy, nie bardzo jestem w stanie zrozumieć ideę, jaka przyświecała autorowi przy tworzeniu tego albumu, bo właściwie jaki jest sens - gdy pracuje się nad ilustrowaniem Biblii - dosłownie kopiować prace Gustava Dore? W kilku momentach to naśladownictwo tak nachalne, że aż budzące niesmak. Poza tymi kalkami, trudno u Bisley’a odnaleźć chęć do jakichkolwiek poszukiwań czy poszerzania ram swojej twórczości. Bezpiecznie jest się nazywać rzemieślnikiem i rozumiem taką postawę w 100%. Ale gdy bierze się za rzecz stricte autorską, to chce się chyba odpocząć od tego, co się robi na co dzień... (Tak, bardzo udanie, kilka lat temu odświeżył swój styl Rosiński - mam na myśli głównie "Zemstę Hrabiego Skarbka".).

Nie oznacza to oczywiście, że Simon nie zostawił w tych pracach siebie. Wręcz przeciwnie. Ale są to rzeczy do niczego nie prowadzące artystycznie. Do tego całość wypada zadziwiająco grzecznie - nie wiem, czy rysownik jest wierzący czy nie, ale na pewno nie chciał nikogo obrazić. Nie widać tu heretyckiego zadęcia, a przy tym trzeba przyznać, że podszedł do tematu bardziej emocjonalnie niż Robert Crumb. Swoją drogą, gdy recenzowałem "Księgę Genesis", przyszły mi do głowy porównania z wczesnym bluesem. O dziwo, tu również znajduję pewne analogie: np. używając swojego autoportretu jako wizerunku diabła, Bisley przyjmuje podobną postawę, co świadomi swej grzeszności bluesmani (tak Simon, "będzie piekło!").

Podsumowując: dla zapatrzonego w umięśnionych herosów komiksiarza czy "szalonego rockmana", to może być nie lada gratka, ale dla kogoś żywo zainteresowanego sztuką album może okazać się kiczowaty, wtórny i niestrawny. No cóż. Ja stoję dokładnie pośrodku. Jeśli idzie o wartość artystyczną, to stawiałbym raczej na Crumba, a jako komiksiarz ucieszyłbym się bardziej z polskiego wydania "Bodycount". Jeszcze nic straconego, jeśli któryś wydawca się pośpieszy to może uda się go wydrukować na łódzki festiwal?


Marcin Łuczak (animator kultury komiksowej):

Gdy pojawiła się informacja o przyjeździe Simona Bisley’a na tegoroczną edycję Bałtyckiego Festiwalu Komiksu, wiele osób zaczęło się zastanawiać, czy w Polsce pojawi się kolejny komiks tego autora. W tym czasie, jak opowiadał na spotkaniu Radosław Bolałek, właściciel wydawnictwa Hanami i współorganizator wspomnianej imprezy, kontaktował się on z właścicielami innych wydawnictw, by dowiedzieć się, czy któreś z nich wyda coś Bisley’a. Ostatecznie Radek wziął sprawy w swoje ręce i w relatywnie krótkim czasie doprowadził do wydania "Biblii" w Polsce.

To, co odróżnia "Biblię" od innych publikacji tego autora, to fakt, iż mamy do czynienia z artbookiem z bardzo wyraźnym motywem przewodnim. Bisley zdecydował się na zilustrowanie najważniejszych wydarzeń zarówno ze Starego, jak i Nowego Testamentu, bez jakiegokolwiek dodatkowego słowa komentarza z jego strony. Album na tym zdecydowanie zyskuje, gdyż cały ciężar opowiadania leży na ilustracjach. I co ważne, znakomicie się one ze swojego zadania wywiązują. Poszczególne sceny, w jego interpretacji, są w wielu przypadkach nowym spojrzeniem na doskonale znane nam wydarzenia – wystarczy wskazać tutaj scenę wygnania z raju czy też kuszenia. Każda z ilustracji jest niezwykle sugestywna i wyrazista. Oglądając poszczególne z nich (np. ukrzyżowanie Jezusa i Zwiastowanie), wielokrotnie uderzało mnie to, jak wiele Bisley potrafi przekazać. Zresztą sam autor na spotkaniu podczas BFK powiedział: "(…)w Biblii jest mnóstwo interesujących tematów. Jest miłość, nienawiść, cierpienie, śmierć, życie." - i każdy z nich jest znakomicie uchwycony przez tego utalentowanego angielskiego artystę.

Opisywaną publikację uzupełniają cytaty z Biblii. Niby nie ma w tym nic specjalnego, gdyby nie fakt iż wydając "Biblię" w Polsce zdecydowano się na bardzo interesujący ruch. Otóż w naszym wydaniu do przekładu wykorzystano cytaty z Biblii Gdańskiej z 1632 roku. Pasują one znakomicie i dodają do całości dodatkowego klimatu.

Nowa publikacja wydawnictwa Hanami nie jest skierowana wyłącznie do miłośników twórczości Simona Bisley’a. Pomimo swojej formy, bardzo rzadko spotykanej na polskim rynku komiksowym, może ona trafić do szerokiego grona odbiorców. Będą usatysfakcjonowani zarówno miłośnicy dobrej kreski, jak i osoby wymagające od publikacji czegoś więcej. Trzeba pamiętać, że album składa się z autorskich interpretacji, mniej lub bardziej wiernych oryginalnemu tekstowi, co jednak pozwala na polemikę z autorem i nie pozostawia odbiorcy obojętnym.

Od niedawna wiadomo, że Simon Bisley ponownie odwiedzi Polskę. Nastąpi to już niedługo, bo na tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Komiksów i Gier w Łodzi. Będzie to znakomita okazja na zadanie autorowi pytań dotyczących "Biblii" i zdobycie na niej autografu.


Paweł Deptuch (bloger, fan "Invincible" i publicysta komiksowy):

Wydanie w Polsce "Biblii" to według mnie świetny pomysł. Album ten, sam w sobie, jest artystyczną perełką, dziełem sztuki godnym muzeów i stałych wystaw (mowa o zawartości), publikacją, która powinna dotrzeć nie tylko do zapalonych fanów twórczości Simona Bisley’a i komiksomaniaków, ale także do amatorów rysunku, malarstwa i ikonografii z komiksem w żaden sposób niezwiązanych.

Wydanie go to świetna okazja, aby zaprezentować estetykę komiksu na nieco szerszym polu, z innej, równie ciekawej strony, przebić się poza krąg "komiksowa", zrobić z tego wydarzenie o nieco większej skali. Sam fakt wydania tej pozycji oceniam bardzo pozytywnie i niezmiernie się cieszę, że na polskim rynku wydano taki artbook. Mam nadzieję, że album rozejdzie się szybko i, że sięgną po niego również osoby spoza branży, docenią, może bardziej zainteresują się komiksem jako takim. Ja swój egzemplarz pożyczyłem kilku znajomym, podobało się, docenili, spytali o podobne rzeczy, o autora... Może coś z tego będzie, może tędy droga do serc nowych czytelników?

Z mojej strony Hanami otrzymuje ukłon w geście szacunku, gromkie brawa i błogosławieństwo na wydawanie podobnych publikacji. Doskonała jakość, przystępna cena (nie oszukujmy się, albumy malarskie w tej samej jakości mają zbliżone ceny, ale dodatkowo poprzecinane są sporą ilością tekstu), uznany artysta... Czego chcieć więcej?


3 komentarze:

Krzysztof Ryszard Wojciechowski pisze...

Kuba - z łaski swojej - nie grzeb w moich tekstach i nie przekładaj mi ich na mudźiński. Jeśli nawet coś tam było nie tak to po twoim poprawieniu zrobiło się 10 razy gorzej...

Przed chwilą przywróciłem tekst do pierwotnej formy.

Bartek "godai" Biedrzycki pisze...

Pany, piszcie se maile w takich sprawach, a nie publicznie, co?

Juszczyk Waldemar pisze...

Pismo Święte wg. Bisleya (cz.3) :)
http://ostrykomiks.blogspot.com/2011/09/pismo-swiete-wg-bisleya.html