środa, 3 sierpnia 2011

#823 - Carlos Gardel. Głos Argentyny

Początkowo chciałem tę recenzję zatytułować " O tym, jak Egmont dobił Zebrę...", ale doszedłem do wniosku, że Gardel jest tak naprawdę spełnieniem obietnic wydawcy i tym wszystkim, czym ta seria w zamyśle miała być. W końcu dostajemy coś, co jest "nowatorskie, a nawet awangardowe pod względem artystycznym" ale wydaje mi się, że czytelnicy i (o zgrozo) niektórzy dziennikarze komiksowi nie byli przygotowani na tego typu atrakcje...

Carlos Gardel to wielki śpiewak, człowiek, który na stałe wprowadził poezję do tanga, a zarazem jedna z największych świętości Argentyny. W swych pieśniach opiewał biedne emigranckie dzielnice, a jego wizerunek bliski był ulicznemu cwaniaczkowi - lecz mimo to kochały go wszystkie warstwy społeczne, a on sam trafił na szczyty i osiągnął wszystko, co artysta za życia jak i po śmierci osiągnąć może - od serii filmów w Hollywood, po pomnik w centrum Buenos Aires. Estymę, jaką cieszy się w swoim kraju, Polakowi może uzmysłowić tylko porównanie z Janem Pawłem II.

Wydawałoby się, że skoro to komiks oparty o czyjąś biografię, to będzie to kolejna dydaktyczna, komercyjna powieść graficzna próbująca dogonić literaturę faktu. Nic bardziej mylnego. Przede wszystkim, ze względu na dekonstrukcyjną, mającą wręcz charakter kłótni wielogłosową narrację, jest to rzecz dość trudna w odbiorze. Daleko wykraczająca poza prostą broszurę informacyjną, bo korzystająca z zamysłem z dobrodziejstw języka medium i używająca jego specyfiki do gięcia czasu i przestrzeni. Lektury nie ułatwia też warstwa graficzna, przechodząca z niemal realistycznego rysunku w rozmytą, trudną do odczytania abstrakcję. Ta nieczytelność i rozmycie symbolizują to, jak wiele niejasności jest w biografii Gardela, którego nie tylko preferencje seksualne, ale i miejsce urodzenia czy upodobania polityczne nie są do końca określone. Dzięki uniwersalności tej postaci album spółki Jose Munoz - Carlos Sampayo staje się przede wszystkim opowieścią o kraju, narodzie, debatą na wiele głosów, prowadzącą do studium mentalności i tożsamości narodowej, która dla Argentyńczyków nie jest wcale taka oczywista.

Choćby ze względu na treść i formę to komiks, który zdaje się być wręcz stworzony po to, by wywoływać dyskusje. Postanowiłem więc odnieść się do recenzji z Komiksomanii. Poniekąd rozumiem stanowisko Tomka Pstrągowskiego, który widzi w Gardelu jakieś kocopoły... Ale problem leży raczej w jego oczekiwaniach względem tego typu publikacji. Postawa krytyczna, którą przyjmuje, przypomina sytuację, w której chciałby deprecjonować Stroszka tylko dlatego, że nie jest Forrestem Gumpem. Tomek do samej formy podszedł bezrefleksyjnie, nie dostrzegł oczywistych związków między grafiką, a niejasnym wydźwiękiem opowiadanej w "Gardelu" historii. Jest też dla mnie niezrozumiałe zarzucanie literackości albumowi, który w gąszczu przesyconych drętwą narracją "popularnych powieści graficznych" w końcu ciekawie tę literackość przekłada na język komiksu. Co prawda mi osobiście Gardel też nie do końca się podobał, zmęczył mnie i na pewno nie był dla mnie wielką rozrywką. Ale nie wydaje mi się, żeby akurat entertajment wraz z funkcją informacyjno - edukacyjną był dzisiaj jedyną, czy nadrzędną misją medium. Po lekturze nie miałem też wątpliwości, że nie wypada pracy duetu Munoz - Sampayo oceniać w kategoriach "to gdzie jest ten Godot?". Lojalnie uprzedzam, że jeśli trudne i wymagające jest dla was synonimem złego, to lepiej trzymajcie się z dala od tej pozycji...

W tym kontekście trzeba zaznaczyć, że "Carlos Gardel. Głos Argentyny" wychodzi w bardzo ciekawym momencie dla komiksu w Polsce. Wielka szkoda, że zapewne przejdzie bez echa, bo jest bardzo ambitną, ale też trudną w jednoznacznej ocenie pozycją, która przy okazji demonstruje, jaką funkcję może spełniać komiks we współczesnej kulturze. To właśnie takimi sposobami - dojrzałymi formalnie, dalekimi od tendencyjności - medium powinno poruszać poważne i drażliwe tematy. W naszym kraju podobna, wprawnie zrobiona publikacja byłaby ciekawym głosem na temat rozliczanego Lecha Wałęsy lub nie rozliczanego wcale Karola Wojtyły. Byłaby oczywiście, gdyby w Polsce kultura komiksowa była bardziej szanowana i rozpowszechniona. Obecnie taka inicjatywa zostałaby albo niedostrzeżona albo niezrozumiana i z góry potępiona, jak nieszczęsny komiks o Chopinie.

15 komentarzy:

Sebastian Frąckiewicz pisze...

Carlos Gardel to bardzo fajny komiks i nie wszyscy recenzenci go zjechali. W "Przekroju" dałem mu 5 kropek. To jedna z najciekawszych pozycji w ramach Zebry. Tylko,że to nie jest klasyczna biografia, ale raczej gra tą konwencją, a nie wszystkim się to podoba. Szkoda.
No i rysunki są rewelacyjne.

Anonimowy pisze...

Komiks ma niesamowity klimat. Bardzo polecam - podobnie zresztą jak poniższą recenzję:

http://kzet.pl/2011/07/carlos-gardel-glos-argentyny.html

tO mY: pisze...

Ciekawa rzecz, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Przejdzie bez echa, bo mało kogo zaciekawi komiks o Gardelu. A szkoda, bo to ciekawa postać, przedstawiona w ciekawy sposób.

Kuba Oleksak pisze...

Będzie tak,jak pisze Kuba - "Gardel" przejdzie bez echa, mało kto po niego sięgnie, a jak już sięgnie, to raczej dołoży go na kupkę komiksów "do przeczytania kiedyś tam" rozdrażniony niezbyt atrakcyjną formą.

A szkoda, bo to kawał solidnego komiksiwa i zupełnie inne podejście do narodowych świętości,niż to, które znamy z polskiego podwórka.

To zresztą nie tylko problem "Gardela". Jakoś nie widzę dyskusji o "Stuck Rubber Baby" (na Gildii - głucho), czy "Pozdrowieniach z Serbii"...

Anonimowy pisze...

Zależy jak rozumieć "bez echa". Recenzja na "Kolorowych", "Komiksomanii", "KZ" i "Paradoksie" - całkiem sporo jak na w gruncie rzeczy niszowy komiks. Na debatę publiczną w porach najwyższej oglądalności raczej bym nie liczył ;) Najważniejsze, że potencjalny czytelnik ma sposobność zapoznania się z czterema (a pewnie na tym i tak nie koniec), całkiem wnikliwymi opiniami. A to już coś:)

Anonimowy pisze...

Poza tym czy forma komiksu jest "niezbyt atrakcyjna" to rzecz mocno względna. Nie trzeba wielkiego wyrobienia by dostrzec, że autor oprawy graficznej ma fenomenalny warsztat. No i ta klimatyczna gra czerni z bielą!

Maciej Gierszewski pisze...

jak widać odzew w komiksowie na "Głos Argentyny" jakiś jest. faktycznie nie ma co liczyć, że w "Wyborcza" lub "Fakt" lub "Tygodnik Powszechny" poświęcą temu komiksowi całą stronę...

zresztą zgadzam się z Kubą, bardziej smuci mnie brak odzewu na nowe pozycje "Centrali"

Anonimowy pisze...

Może to i lepiej, że wspomniane tytuły prasowe nie wspominają o "Gardelu". Szkoda dobrego komiksu na takie szmatławce. Z "Centralą" rzeczywiście mogłoby być lepiej. Żałowałem zwłaszcza braku liczniejszej reakcji na "Anne chce skoczyć", jak dla mnie wyjątkowo udanego tytułu.

Anonimowy pisze...

Echa ciąg dalszy: kolejna recenzja. Tym razem z Esensji:

http://esensja.pl/komiks/recenzje/tekst.html?id=12473

Sebastian Frąckiewicz pisze...

w Tygodniku Powszechnym zrecenzowałem "Stuck Rubber..." na prawie całą stronę, więc nie płaczcie na mainstreamowe media, które i tak poświęcają komiksowi sporo miejsca, bo gdybyśmy mieli ustalić proporcje: tyle miejsca w gazecie, jak duży rynek komiksowy - komiksu w mediach papierowych byłoby znacznie mniej

Kuba Oleksak pisze...

Ajajaj, pisząc o przechodzeniu bez echa miałem na myśli to, że pomimo recek, pomimo tego, że to dobre komiksy czytelnicy jakoś się nimi nie ekscytują, nie dyskutują, nie komentują... znaczy, to nie pierwszyzna przecież w komiksowe, które ogranicza się tylko do fejsowych lajków, ale i tak mnie to boli.

Maciej Pałka pisze...

Ja bym chciał taki komiks przeczytać na przykład o Kiepurze :)
Kwasy między Argentyną a Paragwajem niezbyt mnie ruszają. Kreska fenomenalna. Też bym tak chciał.

Krzysztof Ryszard Wojciechowski pisze...

@Sebastian Czytałem twoją recenzje na stojaka w markecie:). Swoją drogą miałem już wtedy swój tekst w większości napisany ale leżakował bo czegoś mi w nim brakowało - czegoś co skutecznie zwróci na ten komis uwagę. Wydaje mi się że się udało. Teraz czekam na reakcje czytelników, bo nie wiem czy zauważyliście ale chyba wszyscy jesteście dziennikarzami ...

@anonimie do KZTu też zaglądałem.

Dobrze że jest większy odzew bo wydaje mi się że to trudny komiks który poniekąd mógłby być prawdziwą wizytówką medium - po prostu budzi respekt u czytnika(nawet wyrobionego).

@Maciek "na przykład o Kiepurze"

Eugeniusz Bodo to wdzięczniejszy temat. Tym bardziej że mało ludzi wie że skończył w łagrze. Znając mentalność mediów uznano by ten komiks - w przeciwieństwie do Chopina - za naprawdę ważny i wartościowy... W czasie lektury Gardela przeszło mi przez myśl że sam chciałbym taki komiks napisać...

Pozdrawiam Panowie! Jeszcze raz - fajnie że jest odzew przy Gardelu.

Anonimowy pisze...

Tak na marginesie to coś mi się zdaje, że w Polsce jeszcze trudno mówić o autentycznym dziennikarstwie komiksowym. Chociaż biorąc pod uwagę średnią liczbę recenzji przynajmniej niektórych nowości (np. średniak jakim jest "Thor: Wikingowie" doczekał się co najmniej sześciu recenzji) wskazuje, że chyba jesteśmy na dobrej drodze:)

Krzysztof Ryszard Wojciechowski pisze...

@Anonimie, wiem do czego pijesz, ale nie chciałem już gmatwać, czy obrażać kogokolwiek cudzysłowem. Niemniej wymieniony w tekście Tomek Pstrągowski raczej już aspiruje do tego miana... Tym bardziej smuci fakt, że chyba nie do końca zrozumiał, z czym obcuje.

Pozdrawiam!