Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.
Długie osiemnaście miesięcy dzieli premierę pierwszego i drugiego tomu "Trees", świeżej serii sci-fi autorstwa Warrena Ellisa i Jasona Howarda. Przez moment zwątpiłem, iż kiedykolwiek doczekamy się zakończenia drugiego story-arcu i byłe przekonany, że czternasty zeszyt będzie finałem opowieści.
Myliłem się - na "Two Forest" historia się nie kończy. Na ostatniej stronie albumu znajduje się zapowiedz "Rule of Three" i ciekaw jestem jak długo przyjdzie nam czekać na ten tom. Jak dotąd w zapowiedziach Image Comics do stycznia włącznie brak jakichkolwiek śladów kolejnych numerów tej serii. Nie napawa mnie to zbytnim optymizmem.
Wydawnictwu z miejsca należy się bura za jakość wydania - choć drug tom "Trees" jest tańszy o dwa dolary, to wygląda na to, że część nakładu została źle przycięta. Okładka jest wyraźnie, o dwa, trzy milimetry krótsza od reszty stron. Oczywiście nie uniemożliwia to czerpania satysfakcji z lektury, ale brzydko wygląda i jeśli jesteście komiksowymi pedantami, jak ja, to będziecie mieli z tym problem.
Minus należy się również za dodatkowe materiały. Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu, także i "Two Forest" zawiera tylko galerię okładek poszczególnych zeszytów - otrzymujemy sześć coverów upchniętych w postaci miniaturek na dwóch stronach. Ubolewam tym bardziej, bo okładki Jasona Howarda są rewelacyjne i po prostu nie godzi się ograniczać je do małych obrazków.
Najwyższa pora przejść do oceny samego komiksu. Tu na szczęście narzekanie w moim wykonaniu właściwie się kończy. Drugi tom "Trees" ma bardzo fajną konstrukcję fabuły. Z jednej strony mamy do czynienia z kontynuacją części wątków istotnych w pierwszej odsłonie cyklu, a z drugiej - pojawiają się całkiem nowe, zupełnie niezależne od poprzednich. Jeden z nich dotyczy pani biolog Jo Creasy, która przetrwała katastroficzną końcówkę pierwszego tomu. Tym razem zostaje ona wysłana do miejsca, które jej zdaniem jest czytelnym zwiastunem końca ludzkości, jaki szykują tajemnicze drzewa. Z drugiej zaś strony śledzimy losy Vince’a – świeżo wybranego burmistrza Nowego Jorku, który za maską miłego polityka skrywa okrutny plan zemsty, który z czasem konsekwentnie wprowadza w życie.
Warren Ellis bowiem w obu pokazał to, z czego jest najbardziej znany. Praktycznie cały tom obfituje w świetnie napisane dialogi, przy których nawet liczne, spokojniejsze sceny prezentują się znakomicie. Postacie również są świetnie rozpisane - motywacje oraz poglądy zarówno Jo, jak i Vince’a są rozrysowane bardzo wiarygodnie i ludzko. Przez większość tomu mamy się solidaryzować i współczuć tej pierwszej, to jednak kobieta ma momenty, w których wychodzi z niej zwykła zołza. Vince z kolei o samego początku prezentowany jest jako nie do końca jednoznacznie zły manipulant, lecz powolne budowanie napięcia przed kulminacją (co stanowi kolejny plus tomu) pokazuje nam, że jeszcze wiele skrywa on za swoją maską.
Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu serii, tak i tutaj wspomniana kulminacja powinna wgnieść czytelnika w fotel. Moim zdaniem udało się to w obu głównych wątkach, chociaż z pewnością wśród Was znajdą się tacy, którzy przypadku części skupionej na Creasy będą oczekiwali większych fajerwerków. Końcówka drugiego tomu jest także emocjonująca z innych powodów. Ellis w finałowym rozdziale wepchnął kilka smaczków zapowiadających trzeci story-arc i zrobił to po mistrzowsku. Warto również dodać, że całość została skomponowana tak, że "Trees" czyta się jak jedną, spójną opowieść, a nie historię, którą została pocięta na zeszyty.
Jason Howard zaliczył ostry zjazd w stosunku do "In Shadow". Pewna część drugiego tomu prezentuje się o klasę gorzej. W komiksie pojawia się kilkanaście stron, które sprawiają wrażenie robionych w pośpiechu, co mając na uwadze czternastomiesięczne (względem pierwszych zapowiedzi) opóźnienie zeszytu czternastego, brzmi jak ponury żart. Na szczęście drugie tyle stron artysta wykonał w sposób taki, że kopara opada. Nie dość, że gołym okiem widać ogrom pracy, jaki włożył Howard, to jeszcze wspomniane strony są niesamowicie klimatyczne. Liczne ujęcia zniszczonego Nowego Jorku, retrospekcje katastroficznych wydarzeń z Arktyki – trudno oderwać oczy od tych kadrów.
Artysta dodatkowo sam nakładał tusz oraz kolorował swoje dzieła i spisał się po prostu rewelacyjnie. Bardzo dobre wyczucie w doborze barw, które podkreślały i tak już doskonale zarysowany klimat. Oczywiście musiało to wymagać ogromu pracy, który ostatecznie przełożył się na wspomniane, potężne opóźnienia. Czy efekt końcowy usprawiedliwia te miesiące oczekiwania? Na pewno miejscami stanowi mocny argument, by wszystko puścić w niepamięć.
Drugi tom "Trees" nie jest tak dużym powiewem świeżości jak premierowa odsłona, a także zalicza kilka wpadek graficznych, których w "In Shadow" po prostu nie było. To jednak wciąż godny polecenia, niesamowicie wciągający komiks. Jeśli nie przeraża Was perspektywa tego, że na kolejną odsłonę tego cyklu może przyjść nam czekać bardzo długo (a i lista niedokończonych projektów Ellisa jest dość pokaźna), bierzcie w ciemno. Najlepiej w pakiecie z pierwszą odsłoną serii, jeśli jeszcze jej nie macie. Moja ocena to 5/6.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz