Autorem poniższego tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.
W ekspresowym tempie wydawnictwo Waneko wypuszcza kolejne tomy serii "Sunstone" autorstwa Stjepana Sejica. Bardzo cieszy mnie ten fakt, ponieważ wcześniejsze dwa tomy bardzo mocno przypadły mi do gustu i trzeci był jedną z pierwszych rzeczy, które nabyłem na tegorocznej pyrkonowej giełdzie.
W ekspresowym tempie wydawnictwo Waneko wypuszcza kolejne tomy serii "Sunstone" autorstwa Stjepana Sejica. Bardzo cieszy mnie ten fakt, ponieważ wcześniejsze dwa tomy bardzo mocno przypadły mi do gustu i trzeci był jedną z pierwszych rzeczy, które nabyłem na tegorocznej pyrkonowej giełdzie.
Pierwsze co rzuca się w oczy to oczywiście okładka. Bardzo przypadł mi do gustu cover pierwszego tomu, drugiego już mniej, zaś o trójce po prostu muszę napisać nieco więcej. Sejic po prostu zawalił sprawę z widocznym na niej, lustrzanym odbiciem Ally. Na pierwszy rzut oka może nie wygląda źle, ale gdy bliżej się jej przyjrzycie, zobaczycie spaprane proporcje. Mówiąc wprost – Ally w wersji BDSM ma na tym obrazku wielgachny tyłek, zaś jej "regularna" wersja już nie, co zresztą Sejic wielokrotnie udowadnia nam w środku komiksu.
I gdyby pod względem rysunkowym byłby to jedyny minus, być może nawet bym o tym nie wspomniał. Ale niestety trzeci tom cyklu jest zarazem pierwszym, który cierpi na syndrom obecny ostatnio we wszystkich pracach Chorwata. Sejic bowiem niedawno miał dość poważne problemy zdrowotne, przez co zrezygnował z rysowania "Rat Queens", a także bardzo mocno opóźniał te numery "IXth Generation", którymi jeszcze się zajmował. Tymczasem "Sunstone" powstawało cały czas, czego efektem jest miejscami tylko zła, a tu i ówdzie po prostu fatalna warstwa graficzna. Patrząc na poszczególne strony bardzo łatwo zgadnąć w jakiej formie danego dnia był Sejic.
W trzecim tomie "Sunstone" pojawiają się kadry insynuujące, że mamy do czynienia z niedokończonym szkicem, które następują tuż po paru stronach całkiem niezłych, a te zaś poprzedzone były innymi, na które nie dało się patrzeć. Wygląda to bardzo słabo. Dla przykładu: mniej więcej w połowie tomu mamy dwie strony ze sceną, gdy Lisa zabawia się sama ze sobą w łazience. I wyglądają one, pod kątem wykonania, rewelacyjnie. Tyle tylko, że są to wciąż dwie strony, które poprzedzone są oraz po których następują plansze wyraźnie niedopracowane. Generalnie w całym tomie zdarzają się takie miejsca, niestety sporadycznie i na krótko, gdzie widzimy Sejica takiego, jakiego lubię. Całość jednak zdominowana jest przez zaledwie poprawne, a miejscami wręcz słabe rysunki, które zwyczajnie rażą w oczy.
Na szczęście nie z samych rysunków komiks się składa. Scenariuszowo wciąż jest całkiem dobrze. Związek Ally i Lisy rozwija się, a obie panie stawiają czoła kolejnym przeciwnościom losu, które pomimo faktu otoczki homoseksualnego związku w klimatach BDSM, są jednocześnie tak bardzo przyziemne, że mogłyby dotyczyć każdego z nas. Trochę tylko w tym wszystkim przeszkadza mi fakt, że trzeci raz z rzędu otrzymujemy wyłożoną na kartach komiksu, kieszonkową encyklopedię podstaw sado-maso. Obsada komiksu rozszerza się, nowe postacie dostają znacznie więcej czasu dla siebie, a autor fajnie je rozwija. Ciekawie wyszedł zwłaszcza wątek dziewczyny niezbyt przekonanej do praktyk BDSM, która powolutku zaczyna się otwierać na nowe doznania. Widać wyraźnie, że jest to coś zarysowanego na kilka tomów, ale sposób, w jaki pokazano nam rodzącą się ciekawość oraz kolejne kroki wykonywane przez daną postać, wydaje się być totalnie naturalny i wiarygodny. To zaleta "Sunstone" właściwie od samego początku – tak dobre przedstawienie poszczególnych bohaterów, że trudno nie brać ich rozterek na poważnie. Konia z rzędem temu, kto nie pomyśli sobie "ja też tak miałam/miałem!" podczas czytania sceny, w której główne bohaterki decydują się zamieszkać razem.
Osoby liczące na duża dawkę mocnej erotyki powinny poszukać czegoś innego. Owszem, tym razem nagości jest tu jakby więcej niż w poprzednich odsłonach serii, ale jako całość wciąż ciężko mi określić "Sunstone" komiksem erotycznym. Wolę określenie "komiks obyczajowy z erotyką w tle". Jako taka historia, pod kątem fabularnym oczywiście, broni się wyśmienicie i stoi na niezmiennie dobrym poziomie. Tylko te rysunki...
Waneko jak zwykle już stanęło na wysokości zadania, jeśli chodzi o jakość wydania. Według opisów tom ten ma tyle samo stron, co poprzednie, a jednak wydaje mi się, że jest nieco inaczej. Grzbiet jest nieco większy (przez co komiks nie wszedł mi do koszulki, a poprzednie się mieściły), ale niewykluczone, że po prostu mamy do czynienia z odrobinę grubszym papierem. Tak czy inaczej, jakość edytorska stoi na bardzo wysokim poziomie. Tom jest solidny, papier przyjemny w dotyku, nie ma się do czego przyczepić. Mały minus to tylko kilka stron dodatków w środku, ale jeśli trzymać się tego, że ilość stron we wszystkich tomach jest ta sama, oznacza to, iż otrzymaliśmy po prostu kilka stron komiksu więcej.
Moja ocena dotycząca "Sunstone" mocno się nie zmieniła. Nadal uważam, że jest to bardzo solidny komiks pod kątem fabularnym, aczkolwiek oczywiście o żadnym arcydziele mowy być nie może. Tym razem jednak, będąc bardzo niezadowolony z warstwy graficznej, muszę przyznać tomowi nieco niższą ocenę. Ta wyniesie 3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz