sobota, 26 listopada 2016

#2263 - Przygody Stasia i Złej Nogi

Wczoraj wieczorem przeczytałem komiks. I nie ma w tej informacji właściwie nic niezwykłego. Ponieważ, gdy przeglądam swoje notatki, to wychodzi, że średnio czytam jeden album dziennie. Dlatego pewnie powinienem zacząć tekst inaczej. Może tak: wczoraj wieczorem przeczytałem komiks, który mnie kompletnie zaskoczył. 




Spodziewałem się lekkiej i humorystycznej opowiastki pokroju "Roznosiciela" Sztybora i Nowackiego, a obcowałem z fabułą przejmującą, wzruszającą i dającą do myślenia, która jest i smutna, i prawdziwa. O jakim komiksie mowa? Nie będę dłużej wzmagał napięcia, już zdradzam, czytałem: "Przygody Stasia i Złej Nogi" autorstwa Tomasza Grządzieli.

Kultura Gniewu opublikowała album w sierpniu tego roku. "Przygody Stasia…" można było jednak poznać wcześniej, ponieważ umyślone zostały przez autora jako webkomiks i były udostępniane w internetach od listopada 2014 do czerwca 2015. Wersja papierowa różni się wirtualnej głównie objętością: dodano kilkanaście dodatkowych plansz, jednak pierwsza i ostatnia pozostały takie same.

Na stronie autor o pomyśle i początkach pisze tak: (…)wpadłem na pomysł na depresyjny komiks o niepełnosprawnym chłopcu i jego wyzutej z emocji mamie. Ale nie chciałem, żeby komiks był zbyt ciężki. Uznałem, że niepełnosprawność chłopca musi wynikać z jakiejś dziwacznej choroby, która nieco zdystansuje całą historię od szarej i nudnej rzeczywistości. I tak powstała Zła Noga. Najważniejsza postać w całym komiksie. Faktycznie w albumie występuje nieidealne trio głównych bohaterów: Mama, Staś i Zła Noga, bo zła noga jest bytem odrębnym i niezależnym od nosiciela. Nie należy jej traktować dosłownie, jest metaforą permanentnej choroby, która trawi ciało chłopca. Gros nas pewnie pamięta jakąś ciężką chorobę. I pamięta, że w takich chwilach ciało żyło samo, bo ono dyktowało warunki, niezależnie od wszelakich zaklęć, leków i terapii. Nasze chcenia nie mają wtedy nic do gadania.

Staś ma mocno zdeformowaną nogę, która uniemożliwia mu chodzenie, dlatego musi poruszać się na wózku inwalidzkim. Chłopak jest bardzo samotny. Wózek jest realną barierą, która uniemożliwia chłopcu nawiązanie przyjaźni z rówieśnikami. Dlatego nieumiarkowana wyobraźnia bohatera ożywia Nogę i czyni zeń najlepszego towarzysza zabaw, psot, codziennych epizodów w domu i szkole. Piszę trochę o Stasiu i Nodze. Jednak nie chciałbym pominąć Matki, bo ma do odebrania bardzo wyrazistą rolę: kobiety na skraju załamania, na skraju depresji, która cięgnie już resztkami sił.

Album składa się z kilkudziesięciu, zwykle jednostronicowych scenek, które układają się w zadziwiająco spójną chronologicznie narrację. Podczas lektury pozytywnie zaskakuje, że za pomocą minimalistycznych środków (uproszczony rysunek, brak drugiego planu, niewielka ilość dodatkowych rekwizytów) artysta zbudował niezwykle przejmującą historię. Myślę, że scenariusz świetnie sprawdziłby na scenie w teatrze. Dramat Grządzieli ma wysoce uniwersalny charakter. Jeszcze jeden mały cytat z autora: więc Staś przeżył. Ale nie do końca. Bo rysując zakończenie zorientowałem się, że Staś umarł. Ten, kochany dzieciak, zawsze uśmiechnięty. (…) Umarł. A został inny Staś”. Inny – świadomy, że czas beztroski się skończył.


"Przygody Stasia…" to gorzka opowieść o rodzinie i trudach życia, o sytuacjach granicznych, które zmuszają nas, abyśmy w końcu wydorośleli. Całość okraszona została niewymuszonym humorem sytuacyjnym. Na początku wspomniałem, że trochę komiksów już w tym roku przeczytałem. Muszę publicznie przyznać, że nie przypominam sobie żadnego innego, który by mnie aż tak wzruszył.

1 komentarz:

Agnes pisze...

Udało Ci się spotkać autora?