piątek, 26 lutego 2016

#2084 - Fistaszki zebrane 1975-1976

Kilka dni temu skończyłem powtórną lekturę ostatniego wydanego tomu "Fistaszków zebranych", który obejmuje paski z gazet codziennych i weekendowych z lat 1975-1976. Miałem nadzieję, że zajmie mi to trochę więcej czasu. Liczyłem, że jak będę oszczędzał, czyli czytał nie więcej niż jedną stronę dziennie, to starczy mi do kwietnia. 


Nie udało się. Przez najbliższe miesiące (aż do maja!) będę musiał ćwiczyć cierpliwość. Wszystkiemu winna jest oficyna Nasza Księgarnia, która wydaje tylko (TYLKO!) dwa tomy w roku – w maju i październiku. Pewnie, aby jakoś przetrwać do maja, to zdejmę z półki, któryś z poprzednich komiksów.

Jakiś czas temu próbowałem zdiagnozować, dlaczego jestem psychofanem produkcji Charlesa M. Schulza (klik! klik!). Pewnie dlatego, że w niektórych postaciach widzę siebie. Mam słabość głównie do: Lucille ‘Lucy’ van Pelt, Linusa van Pelt, Patrici ‘Peppermint Patty’ Reichardt, Woodstocka, Pig-Pena i Marcie. To się oczywiście zmienia, zależy od konkretnego tomu, czasu i mojego nastroju. Lista bohaterów pierwszoplanowych, drugoplanowych i epizodycznych jest długa, można wybierać i przebierać. Dziś wydaje mi się, że będą mi wiecznie towarzyszyły. Ponieważ funkcjonują poza czasem. Nie dotknie ich ani starość, ani żadne choroby, ani – ostatecznie – śmierć. W przeciwieństwie do mnie są wieczne.

Czytając "Fistaszki" uśmiecham się pod nosem, w głos się śmieję oraz wybucham gromkim śmiechem. Arcyzabawne historie nie wywołują śmiechu u wszystkich. Mam całkowity zakaz lektury w łóżku przed snem. Śmiech bardzo często jest pierwszą, mimowolną reakcją. Po chwili refleksji z humorystycznej scenki wyłania się swoista mądrość i (najczęściej) smutek. Nie smutek to złe słowo, bardziej trafne będzie: melancholia. W ostatnim, wydanym w październiku 2015, albumie "Fistaszki zebrane 1975-1976" jest trochę nowości i kilka niespodzianek. Linus przeżyje krótki i nieszczęśliwy romans z Truflą (nową bohaterką), na dłużej zagości rodzina Snoopy’ego: brat Spike i siostra Belle, Rerun van Pelt wożony jest przez mamę na rowerze, szkoła, do której uczęszcza rodzeństwo Brownów popadnie w depresję i się zawali, co spowoduje, że Charlie przez chwilę będzie siedział w jednej ławce z Peppermint.

Trochę to dziwne, że każdy kolejny tom tak mocno mnie porusza, że za każdym razem tak głęboko wsiąkam w świat przedstawiony. Co niezwykłego jest w rzeczywistość wykreowanej przez Schulza? Patrząc z dystansu zakończonej lektury: właściwie niewiele. Sam tego nie rozumiem. Przecież to wciąż ta sama grupa dzieciaków, którą dobrze już znam. Ich przygody są podobne, a dramaty i obsesje są powtarzalne. W każdym kolejnym albumie: Lucy znów będzie perfekcyjnie zrzędziła, Linus nie będzie chciał nigdzie się ruszyć bez swojego kocyka bezpieczeństwa, Schroeder będzie grał Beethovena na dziecięcym fortepianie, Charlie nadal będzie trenerem najgorszej baseballowej drużyny świata, Pig-Pen będzie wzbudzał tumany kurzu, itd.


No i co z tego? Nic. Ważne, że premiera kolejnego komiksu zbliża się wielkimi krokami w maju!). Tymczasem poczytam sobie tom zbierający paski z lat 1963-1964, który lubię najbardziej. Będę go czytał czwarty raz, w końcu jestem psychofanem Fistaszków.

sklep.gildia.pl

Brak komentarzy: